-
-
Ale bzdury. W Chinach wciaż sprzedają tonami podróbki perfum, które obok oryginałów nigdy nie stały, nie są w ogóle podobne zapachowo do oryginałów, ale sierotkowate dzieci kupują Hugo Bossy i Armani nieistniejące perfumetki 20-33ml albo podróbki Bossa do 100zł czy Armaniego-Chanel-Toma Forda po 160-200zł, albo nawet D&G Light Blue damskie oszusci sprzedają oryginalne chińskie podróbki-testery po 140zł podczas gdy oryginały kosztują już 169zł-ale kto by tam zwracał uwagę. Na facebook.com/groups/LazySundayPerfumes jest szkolenie ze zdjeciami jak rozpoznawać podróbki i jakie techniki stosują oszuści. Ale jak sie wejdzie na alledrogo to co widac? Najwięcej ofert kupna-po 80-90 maja oszusci z firm-krzaków albo firm handlujących lumpeksem albo papą na palety oferujący Euforię za 80-120zł EDP100ml podczas gdy w hurcie cena wynosi 170zł, a detalicznie w sklepach za 199zł można kupić 50ml. Ludzie wierzą w to co im oszuści mówią bo chcą być oszukiwani. Na dodatek jak ktoś im powie, że to jest oszustwo, że kupują podróbkę to się na ciebie obrażą i nawet cię zwyzywają żeby sobie zadośćuczynić za swoją głupotę :P
-
Chińskie marki w pewnych dziedzinach już przodują, zwłaszcza w produkcji elektroniki , smartfonów, smartwatchy, itp.
Na alibabie oficjalnie już nie ma podróbek, le są dostępne pod zmienionymi nazwami, przychodzi oczywiście to co powinno być. Na forum telchina można znaleźć spis tych nazw, tagów pod którymi Chińczycy sprzedają swoje podróby. tak więc to walka z wiatrakami. -
"- Problemem jest to, że podróbki mają dzisiaj lepszą jakość, lepsze ceny niż oryginalne produkty, prawdziwe marki - powiedział cytowany przez Bloomberga Ma w chińskim Hangzhou.
- To nowe modele biznesowe. To są dokładne te same fabryki, te same surowce, ale nie korzystają z marek."
I tak i nie. Po pierwsze gdyby "Zachód" nie przeniósł tam biznesu to nic byście nie mieli ;) Te fabryki nie powstały w większości za chińską kasę, nie projektowali ich Chińczycy, nie tworzono tam przez lata chińskich produktów.
Oczywiście można powiedzieć, że są np. popularne dzisiaj chińskie marki telefonów. Huawei to przykład nr jeden. Tylko, że Huawei nie zajmuje się tylko telefonami, Huawei wszedł na zachodnie rynki z innym produktem. Huawei wydaje kupę kasy na reklamę, nikt nie ściga ich (bo procesy zawsze są Apple vs Samsung, HTC itd.) za patenty. Tylko, że obecnie ceny telefonów Huawei nie są już aż tak niskie. Nadal są tańsze w chwili premiery niż topowe modele Samsunga czy LG, ale różnica powoli się zaciera.
Z tym, że są inne chińskie marki jak Oneplus, OPPO, Xiaomi - większości marek, a nawet pojedynczych modeli tych firm nie kupimy w Europie. Niektóre zaczynają się pojawiać, ale nadal nie jest to oficjalna, legalna sprzedaż samego producenta na miejscu z fakturą. Dlaczego ? Nasuwa się jedna oczywista kwestia nie do końca te firmy mogą to robić bo naruszają prawo.
Większość chińczyków chamsko zrzynała design, rozwiązania zachodnich firm produkujących w Azji. Do tego dochodzi wsparcie państwa, inne warunki prowadzenia firmy, brak przestrzegania/płacenia za patenty.
Czy w takim razie dzisiaj ci mali oszuści oferują identyczne produkty ? Prawie tak, ale nadal gdzieś tam brakuje obsługi jakiegoś standardu, w przeciętnym telefonie ekran jest trochę gorszy, aparat przeważnie ma gorszy soft, a sam system to jakaś wariacja Androida, często trochę koślawa, tłumaczona na kolanie. Na pewno są już blisko, tylko nie można zapominać w jaki sposób do tego doszli.
Czy to dobrze ? Konsument patrzy na cenę, reszta go praktycznie nie interesuje bo to przecież złe korporacje. Tylko jest jeden problem. Poza Huawei, które działa oficjalnie na zachodzie reszta tego w większości nadal nie robi. A u siebie są bardzo popularni, w końcu rynek chiński jest ogromny. Więc to firmy są korzystne głównie dla chińczyków, a nie dla nas, na ich rynku nawet Apple i Samsung mają problemy. Chińczyk patrzy oczywiście na cenę, ale także na to czy to nie jest np. produkt "obcy". -
@hanzal
Problemów z jakością chińskich produktów jest wiele. Zachodnie firmy mają różne strategie rozwiązywania tych problemów. Najlepszą ale najdroższą jest utworzenie własnego działu jakości pracującego w chińskiej fabryce. Nieco gorsze efekty uzyskuje się przez wyrywkową kontrolę towaru w porcie w Chinach. Kontrolowanie jakości w kraju przeznaczenia jest jakimś rozwiązanie, ale problemem są wtedy oclone i opodatkowane towary nie spełniające norm jakości. Najgorsze rozwiązanie to jednak przyjmowanie towarów z Chin bez żadnej kontroli jakości.
Druga strona medalu, to zmiany jakie zachodzą w Chinach.
Osoby zajmujące się piórami wiecznymi zrzeszone wokół forum "Fountain Pen Network" zauważyły, że pióra Jinhao wyprodukowane w drugiej połowie 2015 roku i później nie miały wad dyskwalifikujących je z użycia (wcześniej takie egzemplarze trafiały się w sprzedaży wysyłkowej). To może oznaczać, że fabryka zainwestowała we własny dział kontroli jakości.
Przez wiele lat Chińskie zegarki miały naprawdę złą opinię, jednak rozwój branży zatrzymał się, a Chińczycy nadrabiają zaległości: watchguy.co.uk/comparison-sea-gull-st2130-eta-2824-2-peacock-sl3000/ mechanizmy ich zegarków nie są jeszcze wykończone równe estetyczne co zegarków szwajcarskich, ale elementy odpowiedzialne za pracę tych mechanizmów są już wystarczająco dobrej jakości by wytrzymały kilka lat pracy nim zegarek znudzi się.
Według mnie, Chińczycy zaczynają rozumieć, że nie sprzedają towarów turystom którzy nigdy więcej nie odwiedzą ich kraju, wręcz przeciwnie sprzedają towary na globalnym rynku, gdzie przed zawarciem transakcji można dowiedzieć się czy inni klienci nie narzekali na produkty. Chińczycy nie są głupi; zauważyli, że zwiększenie kosztu robocizny potrzebne aby uzyskać produkt o satysfakcjonującej jakości zwraca im się, gdy nie muszą korzystać z zachodniego pośrednika.
A podróbki? jak długo nie ma wprowadzania w błąd; pióro nazywaj się Jinhao i nie ma ptasiej kupy na skuwce, a zegarek nazywa się SeaGull czy Rodina i nie ma pięciozębnej korony na cyferblacie, tak długo nie będziemy mówili o podróbce. Nikt nie nazywa japońskich Sailorów podróbkami mimo, z zewnątrz różnią się od piór Montblanc tylko napisami, podobnie nikt nie nazywa japońskich zegarków Seiko czy Orient podróbkami mimo ogromnych podobieństw do zegarków szwajcarskich. -
A kto powiedział, że ciuch z markową metką, ale Made in China (India, Vietnam, Bangladesh, Malaysia etc.) wciąż jest oryginałem? To kwestia mocno umowna.
Podróbki mogą być lepsze od oryginałów, to fakt. Dlaczego? Bo wielkie koncerny starają się jeszcze zminimalizować koszty produkcji - robociznę mają już najtańszą, więc będą szukać tańszych materiałów. A potem koszt x 50 = cena detaliczna. Producent podróbek ma zapewne zbliżone koszty osobowe, może mieć niższe infrastrukturalne (starsze maszyny), nie musi aż tak oszczędzać na materiale. Jeśli koszty będzie miał np. 120% kosztów produkcji markowych, to oferując towar za 35-50% ceny "oryginału", wciąż ma 20-krotne przebicie. -
-
Aby ocenić zaloguj się lub zarejestrujX
rejestracjanowegokonta
0
a ja uważam, że ziemia jest płaska.