-
Z wykładów profesora Lutkowskiego w słusznie minionym okresie pamiętam, że bank komercyjny żyje w zasadzie z tego, że przyjmuje od jednych lokaty płacąc im odsetki i "sprzedaje" te lokaty innym, obierając od nich też odsetki, z tym, że wyższe. To różnica oprocentowania to źródło zarobku banku. Potem, gdy okres miniony został zastąpiony (i słusznie) nowymi czasami, pojawiali się u nas misjonarze z Zachodu i głosili nam nowe nauki. Wynikało z nich, że to czego nauczał nas prof. Lutkowski jest już passe. Teraz bank będzie w zasadzie oferował klientom kredyty za daramo, a żyć ma z zarządzania ich majątkiem, doradztwa finansowego, sprzedaży produktów finansowych (różnych opcji, polis, lokat, netów, sub prime'ów i takich tam). Będzie super: raz, że będziemy dostawać przyzwoite odsetki od lokat, dwa, że kredyt będzie łatwiej dostępny, trzy, że nasz przyjaciel bank pomoże nam zarobić na czymś innym. Oczywiście, że wiedziałem, że wszystko to lipa i nie zdecydowałem się nigdy na większą miłość z sektorem bankowym, poza tym co było konieczne. Wszystko się zes...ło pamiętnego lata 2008, gdy miliony ludzi i firm z całego świata zostały z "produktami bankowymi" nic nie wartymi. Ze zdumieniem stwierdzili, że bank nie jest wcale przyjacielem, ale bezwzględnie potrafi egzekwować swoje prawa i to co podpisali, niezbyt rozumiejąc sedno sprawy. Że miły pan, który tak elokwentnie tłumaczył nam za pomocą PowerPointa jakie to zyski będziemy mieli, o ile tylko kupimy (oczywiście okazyjnie) ten produkt bankowy, który on specjalnie dla nas przygotował, to w zasadzie nie jest urzędnikiem bankowym, tylko facetem pracującym na własny rachunek. A że akurat w budynku banku i w koszuli takiej samej jak pozostali pracownicy, to już czysty przypadek. Takich zdziwień było całkiem sporo. Ale w zasadzie dobrze. Nic tak dobrze nie działa na człowieka jak walnięcie o glebę. "Wszystko będzie tak jak ma być, na tym opiera się świat" - to mądre, jedne z ostatnich słów "Mistrza i Małgorzaty. Wróciliśmy z dalekiej podróży i mam nadzieję, że czegoś się nauczyliśmy. Ale jedna rzecz mnie martwi i to bardzo. Oto jeden z tych, którzy przez lata tkwi w tym łańcuchu pokarmowym banku, polegającym na "goleniu leszczy" wypłynął i to bardzo wysoko. Nie ma sobie nic do zarzucenia, on tylko wykonywał rozkazy (skąd my to znamy?), sprzedawał to co mu dali do sprzedaży jego zagraniczni szefowie. Taka robota i tyle. Teraz ma inną. Będzie rządził polską gospodarką i to mocną ręką. Jakiś czas temu zrobił dla publiki prezentację tego co to on nie zrobi, czego nie dokona, jak to nam będzie pod jego szefostwem dobrze. Całkiem, całkowicie przypadkiem znów w Power Poincie. Rozumiem, dobrze go tego nauczyli. Czy skutek będzie (dla nas) taki sam jak wtedy? Nie dajcie się zwieść kolorowym prezentacjom, mądrym słowom. Zadajcie pytania, mówicie "sprawdzam" i pamiętajcie o tym, że 2x2=4. Przynajmniej w tym systemie liczenia, którym powszechnie się posługujemy. I jak trzeba będzie to wyjdźcie na ulice krzycząc: "no taxation without representation". Bo to nie ci powerpoinciarze będą płacić ze swojego, tylko z Waszych podatków. No bo tak jest zbudowany świat.
-
-
-
-
-
-
-
Aby ocenić zaloguj się lub zarejestrujX
birdy-niam-niam
Oceniono 43 razy 37
Bank - instytucja zaufania publicznego.
LOL
nie mogę się doczekać kryzysu podobnego do tego w latach dwudziestych w stanach.
chodzi mi o jedno - widok banksterów wyskakujących z okien swych szklano-stalowych wież. (chociaż w sumie, to mogliby to zrobić bez kryzysu)
"JUMP FUCKERS!" - mój ulubiony transparent z demonstracji "occupy wall street".