-
-
Zanim się coś napisze, warto najpierw się doedukować. Coś takiego jak "oszczędności w ZUS" nie jest możliwe. Oczywiście można za pomocą przepisów redukować wydatki budżetu i to właśnie się stało. Czy takie redukcje są korzystne? Nie. Korzystny jest sprawiedliwy system redystrybucji. Poprzednio zmyślnymi instrukcjami wewnętrznymi redukowano "fikcyjne" renty, stosując odgórne wskaźniki, o ile procent należy zredukować wypłatę tych świadczeń. Na komisjach ZUS zaczęto dokonywać cudownych uzdrowień. W konsekwencji wiele osób z przewlekłymi schorzeniami zostało pozbawionych świadczeń. Przestały przyjmować leki, pogłębiły się ich schorzenia - a to w efekcie spowodowało znacznie większe wydatki budżetu. Nie da się oszczędzać na redystrybucji.
Dopiero redystrybucja prowadzona z głową pozwala zaoszczędzić ogromne kwoty, związane z redukcją szkód wynikających z ubóstwa. To są realne oszczędności.
Co do luk w prawie - jak powiedział jeden z zacniejszych profesorów prawa - "nie istnieją luki w prawie, istnieją jedynie luki w wykształceniu niektórych profesorów." ... i najwyraźniej również dziennikarzy.
Dodam jeszcze, że dopóki z rzekomej "luki" korzystały jedynie panie z klasy uprzywilejowanej, problemu nie było. Przepis zlikwidowano, gdy zwiedział się o nim prosty lud i zaczął z niego korzystać.
W artykule nie ma też ani słowa o tym, jak bardzo ten jeden genialny przepis uderzył w kobiety prowadzące działalność gospodarczą i ile z podanej kwoty państwo "zaoszczędziło" właśnie na nich. Da się to wyliczyć, ale po co? Lepiej napisać sensacyjne doniesienie o matkach-oszustkach. To się sprzeda lepiej, niż publikacja o matkach samozatrudnionych, które mają do wyboru głodowy macierzyński albo pracę i brak możliwości sprawowania opieki nad dzieckiem. W państwie, które rzekomo ochroną otacza macierzyństwo, kobiety i tradycyjne wartości rodzinne.
Nikt nie miał problemu z likwidacją luki, ponieważ panie z klasy uprzywilejowanej pobierają teraz wysokie zasiłki macierzyńskie z tytułu fikcyjnego zatrudnienia w spółkach skarbu państwa. Tu lud prosty nie ma szansy by się wcisnąć i korzystać.
Koszty "oszczędzania" na najsłabszych grupach (rencistach, kobietach w ciąży oraz w okresie sprawowania opieki nad noworodkiem) odczujemy i zapłacimy wszyscy. I choć blisko 500 milionów złotych brzmi jak ogromna suma, to w skali budżetu jest to tyle co kieszonkowe dla dzieci w rodzinie. Żadna osoba prowadząca budżet rodzinny nie pochwali się że dokonała 50 zł miesięcznie oszczędności, redukując dzieciom tygodniówkę.
Aby ocenić zaloguj się lub zarejestrujX
kemor234
Oceniono 15 razy 11
A Kurski marnotrawi miliardy złotych, szefując telewizji.