Polak na otwarciu hipermarketu: Dantejskie sceny, przepychanki i polowanie na promocje

Gigantyczne kilometrowe kolejki, przepychanki z ochroniarzami, desperackie próby szturmowania wejścia - tak wyglądało poniedziałkowe otwarcie 2000. sklepu sieci Biedronka w Łodzi. Ludzie dosłownie rzucili się na sklepowe półki, a największą popularnością cieszyły się 47-calowe telewizory Philips za 1499 zł, netbooki za 800 zł i rowery górskie za 149 zł.

Niestety, nie jest to nowość - Polacy lubią się tłoczyć przy okazji otwarcia nowego hipermarketu czy galerii handlowej. Kuszeni możliwościami kupienia atrakcyjnych towarów za bezcen pokazujemy swoje drugie, niekoniecznie chlubne oblicze. Zobaczcie, co się dzieje, gdy w mieście otwierają nowy hipermarket

Czemu lubimy się tratować na promocjach?

Powodów może być wiele: tęsknota za PRL, gdzie wielokilometrowe kolejki były na porządku dziennym, chęć sprawdzenia własnych łokci czy poznanie nowych osób i zawiązanie przyjaźni, bo jednak kilka godzin stania obok siebie sprzyja nawiązywaniu nowych znajomości. Najważniejszy powód zawiera się chyba jednak w dwóch słowach: ''gratis'' i ''promocja'', bo Polacy uwielbiają dostawać rzeczy za darmo lub kupować po okazyjnych cenach (kto nie lubi?) nawet wtedy, jeśli nikt im takich prezentów nie obieca. A dla otrzymania gratisa jesteśmy w stanie dokonać wielkich poświęceń.

''Wśród tych, którzy przyszli na otwarcie największego toruńskiego marketu, dominowali emeryci. Czoło kolejki zaczęło się ustawiać jeszcze we wtorkowy wieczór. Jak powiedzieli nam ochroniarze, pierwsi chętni pojawili się około 22.00. - Słyszałam, że dla stu pierwszych będą prezenty - powiedziała naszemu reporterowi Janina Słodkowska z czołówki kolejki.

Inni kolejkowicze mówili nam, że przyciągnęły ich informacje o rewelacyjnych cenach. - Podobno są telewizory po 200 zł - mówił starszy mężczyzna z niecierpliwością przestępujący z nogi na nogę. Większość przyszła jednak "z ciekawości". I jak się okazało po otwarciu, ci ostatni mieli rację. Nie było ani prezentów, ani telewizorów po 200 zł. Dyżurujące przy przeszło 50 kasach panie doczekały się pierwszego klienta po około pięciu minutach. Mężczyzna, który stanął w kolejce o 8.30, kupił... gumę do żucia. Następni mieli już zapełnione kosze. - Normalne ceny towarów nie są specjalnie rewelacyjne, w toruńskich sklepach widziałem już niższe - powiedział nam jeden z klientów Marek Radtke. - Natomiast te promocyjne są rzeczywiście warte grzechu. No bo gdzie pan kupi piwo za 1,29 zł?'' - czytamy w relacji ''Gazety Wyborczej'' z otwarcia hipermarketu Geant w Toruniu we wrześniu 1999 roku.

Miłośnik otwarć nowych sklepów powinien...

...umieć szybko biegać.

''Tuż po ósmej kilka osób wbiegło na halę i natychmiast zaczęło upychać do wózków telewizory za 329 zł. Potem część klientów zaczęła przechadzać się po sklepie z gazetką reklamową w ręku i szukać promocyjnych artykułów, a inni pogalopowali prosto do kas. Stanisław Prusiewicz z Wrocławia zaopatrzył się w sprzęt RTV - kupił telewizor i odtwarzacz DVD. Nie robił żadnych innych zakupów i był jedną z pierwszych osób przy kasie. - Nie bardzo lubię hipermarkety, ale jak ktoś rozdaje coś prawie za darmo, to biorę'' - to z kolei relacja z otwarcia hipermarketu Auchan we Wrocławiu z 2003 roku. Jak skwapliwie donosi dziennikarz, ''Przed godziną 11 na stoisku RTV zabrakło telewizorów w promocji. Ponieważ kolejną partię pracownicy mieli wynieść z magazynu, klienci ustawili się w kolejce tuż przed wejściem na zaplecze, by jak najszybciej przechwycić upragniony sprzęt''.

Bitwa o telewizory...

Można odnieść wrażenie, że największym powodzeniem kupujących przy okazji takich otwarć zawsze cieszy się sprzęt RTV i AGD. Z relacji z otwarcia sklepu Electro World we Wrocławiu wynika, że po tani sprzęt zdeterminowani konsumenci są w stanie stać w kolejkach nawet po kilkanaście godzin. Obyło się bez szturmu, choć przed godziną szóstą na parkingu przed marketem zebrało się około trzystu osób. ''Grażyna Dudziak z Polkowic swoje miejsce w kolejce zajęła razem z mężem i synem o godz. 22. Kupiła telewizor, laptopa, odtwarzacz DVD, żelazko i telefon komórkowy. - Nie planowałam wcześniej tych zakupów, po prostu przed przyjazdem zajrzałam do internetu, wzięłam pieniądze i teraz rozglądam się po sklepie - stwierdziła. (...)Niektórzy wprost spod Electro World szli do sąsiedniego RTV Euro AGD, który miał być otwarty godzinę później. Media Markt wysłał pod konkurencyjną halę ludzi-reklamy ze swoją ofertą'' - czytamy na stronach ''Gazety''.

....ale nie tylko. Po co komu 72 kilo bananów?

Okazuje się jednak, że każdy promocyjny towar na otwarciu, jeśli tylko jest odpowiednio dobrze rozreklamowany, może budzić ogromne emocje. Tak było w Opolu podczas otwarcia hipermarketu Champion, gdzie prawdziwym hitem okazały się...banany. Oddajmy głos dziennikarce lokalnego dodatku ''Gazety'':

''Tuż przed siódmą tłum zgęstniał do około 100 osób. Kiedy drzwi zostały otwarte, nie obeszło się bez interwencji ochrony, co i rusz trzeba było kogoś wyciągać spod kół taranujących się wózków.

Pierwszym łupem padły banany po atrakcyjnej cenie 1,59 zł za kilogram. Tłum obległ tak ściśle sporą stertę kartonów wypełnionych bananami, że arteria w dziale owoców zatkała się na dobre. Wszyscy pakowali po kilka kiści, a jeden z klientów wyszarpał cztery pełne kartony owoców. Ostatecznie zapakował do koszyka cztery razy po 18 kilo, a pytany, po co kupuje aż tyle, odpowiadał z przekonaniem, że sam je zje''

Jednak nawet dopchanie się do bananów nie dawało gwarancji powodzenia:

''Kolejny gigantyczny korek powstał na mięsnym, gdzie sprzedawano baleron za 10,99 zł. Kiedy jedna z kobiet po zaciętej walce o wędlinę zorientowała się, że zaginął jej wózek ze zdobytymi wcześniej bananami, zaczęła krzyczeć:

- Gdzie jest mój wózek! Gdzie on jest! No wiecie co, to jest już naprawdę chamstwo! Ktoś mi zabrał wózek!?''

Z kolei na otwarciu marketu budowlanego Obi w Łodzi długa kolejka ustawiła się po atrakcyjne...klozety sprzedawane w atrakcyjnej cenie 229 zł.

Nieodmiennie jednak największe emocje towarzą otwarciu...

...Media Markt - nie dla idiotów?

Specjalne barierki, patrol policji, karetka pogotowia i 70 ochroniarzy - to nie są środki bezpieczeństwa przed meczem piłkarskim, tylko zwyczajna procedura towarzysząca otwarciu słynącego z promocji marketu z elektroniką Media Markt. W tym przypadku w Gorzowie.

- Mamy już doświadczenie z promocyjnymi cenami towarów, które towarzyszą otwarciom sklepów w Polsce i Europie, więc zapewniam, że będzie bezpiecznie. Przygotowaliśmy specjalne barierki, żeby nie doszło do jakiegokolwiek wypadku czy zgniecenia - zapewniał członek zarządu sieci Jacek Hudowicz.

Czasem jednak sytuacja wymyka się spod kontroli...

Otwarcie Galerii Słonecznej Otwarcie Galerii Słonecznej Fot. Anna Jarecka / Agencja Wyborcza.pl

To było piekło!

''Krwawa promocja. Kilkunastu łodzian przypłaciło zdrowiem udział w promocyjnych zakupach sieci sklepów Media Markt, całe miasto - paraliżem pogotowia'' - czytamy w łódzkiej ''Gazecie'' relacjonującej nocne promocje w sklepach znanej sieci.

''Piekło rozpętało się tuż po północy. Klienci tratowali się, aby wejść do sklepów. Ludzie płakali, mdleli, tratowane były kobiety (niektóre w zaawansowanej ciąży) i dzieci. Wezwane karetki pogotowia miały problem z podjechaniem pod sklepy. - To było piekło - opowiada 17-letnia Ania, która chciała kupić bratu walkmana. - Nawet nie weszłam do sklepu. Tłum wypchnął mnie na zewnątrz.

- Sporo osób było podpitych. Zaskoczyło mnie, że o tej porze wielu rodziców przyprowadziło na zakupy dzieci - opowiada kolejny niefortunny klient.

- Policję wezwaliśmy o godz. 23, kiedy tłum zaczął napierać na drzwi - mówi Norbert Fijałkowski, dyrektor Galerii Łódzkiej, który był w sklepie przez całą noc. - Nie wpuszczaliśmy klientów do środka, bo niska temperatura na zewnątrz zapobiegała omdleniom.

Ochroniarze nie panowali nad sytuacją - było ich za mało. W obu sklepach tłum demolował kasy; wyrwano bramki, zniszczono punkt obsługi klienta. W M1 już po godzinie kasy przestały działać. Gdy obsługa poprosiła przez megafon o opuszczenie sklepu bez towaru, ludzie wpadli w szał. Niektórzy rezygnowali z zakupów, inni wynosili sprzęt, nie płacąc za niego, dochodziło do przepychanek z ochroną''

''W obu sklepach musieli interweniować policjanci - w sumie ponad 150 funkcjonariuszy. - W hipermarkecie przy ul. Brzezińskiej, aby uspokoić napierający tłum i przywrócić porządek, policjanci użyli pałek - opowiada nadkomisarz Mirosław Micor, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Łodzi''

Wydaje się, że Łodzianie bardzo lubią otwarcia centrów handlowych - według szacunków łódzkiej ''Gazety'' pierwszego dnia otwarcia ogromnego centrum ''Manufaktura'' odwiedziło go ponad 200 tys. osób.

Survivalowy poradnik łowcy promocji - jak przetrwać?

Co robić, oczekując kilka godzin na powietrzu przed wielkim otwarciem galerii handlowej? Jest kilka strategii postępowania, które prezentują mieszkańcy Opola i okolic oczekujący na wielkie otwarcie centrum handlowego Karolinka.

Pan Ryszard, który okupował centrum od trzeciej rano w ogóle nie kładł się spać. - Bo i po co? Lepsze to niż kimać kilka godzin, a potem znowu wstawać - stwierdza. Powodem bezsennej nocy pana Ryszarda była nowa pralka, ponieważ, jak przyznaje, stara zaczęła się już psuć. - A jak się uda, to kupię i laptopa - dodał w rozmowie z opolską ''GW''.

Inną taktykę opracował pan Czesław, który polował na aparat fotograficzny i monitor. Na zakupy przyszedł z pomocnikiem. - On popędzi przez sklep po towar, a ja od razu stanę przy kasie i będę czekał - tłumaczył.

I choć trudno w to uwierzyć, niektórym sklepom nie zależy na tym, żeby ludzie się wzajemnie tratowali. Przykładem może być otwarcie sklepu sieci Electro World w Katowicach, na którym można było kupić tylko po jednej sztuce danego towaru. Może dlatego obyło się bez zwyczajowej bitwy klientów o pierwszeństwo wejścia do środka

Otwarcie Galerii Słonecznej Otwarcie Galerii Słonecznej Fot. Anna Jarecka / Agencja Wyborcza.pl

Kilometrowe kolejki po wózki

Tłok i ogromne kolejki to specyfika większości hipermarketów i centrów handlowych, zwłaszcza w weekendy. Ile można czekać na wózek, aby wjechać nim do sklepu? Jeśli wierzyć relacji poznańskiej ''GW'' z 1998 roku, czas oczekiwania na wózek do hipermarketu Real w poznańskim Centrum Handlowym M1 wynosił w gorącym okresie przedświątecznym ponad półtorej godziny!

Kolejki po wózki i do kas często mają poważne konsekwencje: jak w 2007 roku donosił szczeciński oddział ''GW'' zniecierpliwieni czekaniem w kolejkach do kas klienci Reala nagminnie porzucają koszyki z zakupami i wychodzą ze sklepu z pustymi rękami. - Sytuacja, w której klienci będąc już w sklepie, rezygnują z zakupów, jest dla nas przykra i nie powinna mieć miejsca. Tym bardziej, że zabiegamy o klientów poprzez reklamę i promocje - przyznaje rzeczniczka prasowa sieci Real.

A za czym kolejka ta stoi?

''Po otwarciu drzwi ludzie ruszyli biegiem, przyduszając i tratując się nawzajem, ale nikt z tego powodu nie doznał poważniejszych obrażeń'' - to kolejny cytat prasowej relacji z otwarcia galerii handlowej. Ludzie biegną, tratują się...no właśnie po co? - Wielkie wyprzedaże to klasyczne widowisko kultury konsumpcyjnej. Reżyseruje się wtedy niepowtarzalność okazji. Na Zachodzie duże wyprzedaże są okazją do wielkich spotkań towarzyskich - jak kiedyś w sezonach balowych. Przyjeżdża rodzina z prowincji i wszyscy wspólnie idziemy łowić okazję. To przypomina udział w turniejach, bo jest w tym rywalizacja i pewien sposób punktowania uczestników. W Polsce dodatkowo w scenerii świątyń konsumpcji odzywa się zapewne stara mentalność kolejkowa - nawyk zdobycia tego, czego nie starczy dla wszystkich - komentuje prof. Roch Sulima, antropolog z Uniwersytetu Warszawskiego.