Tradycyjna włoska ''familia'', w której ojciec pracuje, a matka zostaje w domu i opiekuje się dziećmi wciąż jest najbardziej popularnym modelem rodziny we Włoszech. Dowodem mogą być niedawne badania OECD, z których wynika, że tylko 51,6 proc. włoskich kobiet bierze aktywny udział w rynku pracy (to trzeci najgorszy wynik w całej OECD).
A że włoskie ''mammy'' słyną z opiekuńczości, nic dziwnego, że młodzi Włosi należą do najmniej samodzielnych ludzi na świecie. Z ubiegłorocznych badań przeprowadzonych na zlecenie rządu wynika, że aż 70 proc. młodych ludzi do 39. roku życia (czyli cóż...młodych jak młodych) w tym kraju nadal mieszka z rodzicami.
Problemem zainteresował się nawet rząd - minister administracji publicznej Renato Brunetta apelował o przyjęcie przepisów, dzięki którym możliwe będzie eksmitowanie "bamboccione" (tak nazywa się we Włoszech "przerośnięte bobasy" siedzące w kieszeni u rodziców) z rodzinnych domów. - Gdy kończysz 18 lat, to hajda z domu! Potrzeba nam przepisów, które zmuszą młodych Włochów do podjęcia samodzielnego życia - apelował, dodając że dla tych, którzy się zdecydują rząd może zaoferować na dobry start zapomogę w wysokości 500 euro miesięcznie.
Pomysł nie wszedł w życie, więc nie wiemy, jakie miałby skutki. Jednak młodzi Włosi z pewnością chętniej wyprowadzaliby się na swoje, gdyby mieli pracę, tymczasem...
Według danych krajowego urzędu statystycznego za pierwszy kwartał tego roku 28,8 proc. młodych Włochów do 24 roku życia pozostawało bez pracy. Spośród krajów strefy euro gorsze dane ma tylko Hiszpania, gdzie w podobnym przedziale wiekowym bezrobocie sięga 40 proc.
Nic dziwnego, że młodzi Włosi chwytają się każdego sposobu, byle tylko zyskać pieniądze na życie - w ubiegłym roku włoską opinię publiczną zszokowało orzeczenie sądu w Bergamo, który nakazał ojcu 32-letniej Mariny Casagrande płacenie na rzecz córki alimentów, ponieważ chciała ona skończyć studia. Włoskie media kpiły wówczas, że Włosi dorośleją między 32 a 36 rokiem życia, bo mediolański sąd odmówił w analogicznej sprawie alimentów 36-latkowi sądzącemu się z rodzicami. Ale umówmy się, to margines. Wielu młodych Włochów z pewnością chciałoby mieć pracę, jednak...
Pierwszym są bardzo silne gildie zrzeszających przedstawicieli poszczególnych zawodów: począwszy od prawników i notariuszy przez taksówkarzy, a nawet opiekunki do dzieci, którzy zazdrośnie strzegą dostępu do swoich profesji w imię, jak same gildie o sobie mówią, 'wysokich standardów świadczonych usług".
A firmy niechętnie zatrudniają - pierwszy powód to niezwykle silne i wrzaskliwe związki zawodowe, drugi - nadzwyczaj korzystne włoskie prawo pracy, które stanowi, że pracownika zatrudnionego na etacie w firmie zatrudniającej powyżej 18. osób niezwykle trudno zwolnić, niezależnie od tego czy należy do związku zawodowego czy nie.
No dobrze, powiecie, młody Włoch może nie znajdzie pracy na etacie, ale od czego jest duch przedsiębiorczości? Niestety, ginie on w potyczce z biurokracją
Z ostatniego rankingu Banku Światowego "Doing Business" wynika, że pod względem łatwości prowadzenia interesów przez przedsiębiorców we wszystkich krajach świata Włochy znalazły się na 80. miejscu. Przed słoneczną Italią znalazły się m.in. Tonga, Mongolia, Namibia i Panama. Jeśli idzie o formalności potrzebne do założenia firmy, Włochy zajęły w rankingu 62. lokatę, a pod względem biurokracji i ilości papierków niezbędnych do wydawania kolejnych urzędowych pozwoleń Włochy zameldowały się dopiero na 92. miejscu.
Nie są to chwalebne dane, ale wszystkich patriotów uprasza się o wstrzymanie złośliwych uśmieszków - w tym samym rankingu Polska znalazła się na niewiele lepszym 70. miejscu.
Chcecie więcej włoskich grzeszków? Ależ proszę?
Jeśli Greków uznajemy za mistrzów migania się od płacenia podatków, to dla Włochów też spokojnie musi znaleźć się miejsce na podium. Rządowe raporty mówią, że z tytułu niespłaconych podatków włoski budżet traci każdego roku ponad 100 miliardów euro. Unikanie płacenia należnej daniny wiąże się z istnieniem ogromnej szarej strefy, która według różnych prognoz może być warta nawet jedną czwartą krajowego PKB. Włoski rząd próbuje zmienić podatkowe nawyki swoich obywateli, jednak idzie to jak po grudzie - najpierw próbował po dobroci (w wyniku ogłoszonej amnestii do kasy fiskusa trafiło 5,6 miliarda euro), a w ubiegłym roku do akcji wkroczyła specjalna policja finansowa (na zdjęciu jej samochód - widząc go pod oknem swego domu wielu Włochów ucieka, gdzie pieprz rośnie) tropiąca podatkowe nadużycia. Efekty były szokujące - okazało się, że...
W ubiegłym roku na łamach "Gazety" Konrad Niklewicz pisał, że pierwszą "ofiarą" inspektorów podatkowych stali się posiadacze jachtów:
''(...)Od Wenecji po Sycylię zmasowane kontrole sprawdzały deklaracje podatkowe właścicieli luksusowych łodzi. - I nagle się okazało, że oficjalny roczny dochód niektórych z nich nie starczyłby nawet na wynajęcie slipu [pochylnia do remontu statków] w marinie - mówi Luigi Magistro z rzymskiego urzędu skarbowego. - A na Capri znaleźliśmy właściciela jachtu i kilku luksusowych nieruchomości, który był na liście osób ubiegających się o zasiłek - dodaje Magistro.
Dla większej skuteczności inspektorzy nie noszą mundurów (ani nawet marynarek), ale ubierają się w sportowe koszulki i klapki. Gdy wyjmują legitymacje, jest już za późno na ucieczkę.
Efekty są bardziej niż spektakularne. Na wybrzeżu Amalfi znaleźli kluby z alkoholem i muzyką (wejściówka 50 euro) oficjalnie zarejestrowane jako organizacje charytatywne. A w innym miejscu - klub z tancerkami go-go, w którym nie dość, że nie było żadnej licencji na sprzedaż alkoholu, to jeszcze żadna z 32 tancerek na rurze nie miała jakiejkolwiek umowy o pracę. Wszystkie zapewniały inspektorów, że "tańczą pierwszy raz". (...)''
Myślicie, że to największy problem Włochów? To pomyślcie jeszcze raz...
Od 1988 roku gospodarka Włoch tkwi w marazmie - to wtedy po raz ostatni krajowy PKB wzrósł w skali roku o 4 proc. Lata 90. to okres stagnacji, w którym, jeśli wierzyć danym Eurostatu, gospodarka Włoch urosła o niespełna 1,23 proc., w minionych dziesięciu latach wzrost gospodarczy wyniósł niespełna 1 proc. Także teraz włoski PKB stoi w miejscu - w I kwartale tego roku włoska gospodarka wzrosła w skali kwartału o ledwie 0,1 proc.
Gospodarcza stagnacja to podwójnie zła wiadomość dla Włochów - nikły wzrost PKB to mniej miejsc pracy dla Włochów, a także mniejsze szanse na spłatę...
Na koniec tego roku ma on przekroczyć 120 proc. krajowego PKB. Oznacza to, że w strefie euro bardziej zadłużona jest tylko walcząca o przetrwanie Grecja, której dług publiczny przekracza 140 proc. PKB. Włosi pocieszają się, że ich sytuacja jest lepsza od Grecji, której obligacje w lwiej części posiadają niemieckie i inne zagraniczne instytucje finansowe. Tymczasem 65 proc. włoskich papierów dłużnych posiadają rodzime podmioty i instytucje finansowe, przede wszystkim banki. I rzeczywiście byłaby to jakaś pociecha, gdyby nie to, że...
Najmocniej dostaje się największym graczom, takim jak Intesa Sanpaolo i UniCredit - największy włoski bank, a przy tym właściciel naszego Pekao. W ciągu ostatnich sześciu dni kurs akcji tego banku skurczył się aż o 26 proc. - tylko we wtorek kurs akcji spadał już o ponad 7 proc., a notowania banku zostały z tego powodu na chwilę zawieszone już drugi raz w ciągu miesiąca. Poprzednio miało to miejsce pod koniec czerwca w reakcji na informację, że agencja Moody's rozważa obniżenie ratingu włoskim bankom. Czy w świetle tak dużych spadków ciągnących się od wielu dni rację ma prezes UniCredit Federico Ghizzoni, który uspokaja inwestorów, tłumacząc, że to efekt tego, iż włoskie banki są głównym celem spekulacyjnej krótkiej sprzedaży?
Zdaniem wielu ekspertów najgorszym, co mogło się przydarzyć Włochom, jest...
Dziarski 75-latek, który już po raz trzeci jest premierem Włoch, jednak zamiast skupiać się na gospodarczych problemach kraju, kompletnie je ignoruje. W ostatnim roku o Berlusconim głośno było z powodu seksskandalu - w związku z tzw. aferą "Rubygate" Berlusconi oskarżany jest o korzystanie z prostytucji nieletnich i nadużywanie swojego urzędu. Zdaniem ekonomistów i wielu Włochów największym grzechem premiera jest całkowity brak zainteresowania sytuacją gospodarczą kraju.
Berlusconi jest też głównym "winowajcą" wydarzeń ostatnich dni - to właśnie w reakcji na doniesienia o jego konflikcie z ministrem finansów Giulio Tremontim (na zdjęciu z lewej) giełdy oraz kurs euro poleciały w dół, a inwestorzy zaczęli się zastanawiać, czy Włochy - dotąd na peryferiach kryzysowej części strefy euro - rzeczywiście zdołają uniknąć bankructwa.