InPost: długa droga listonosza

Rozpoczynając dwa lata temu działalność, krakowski InPost trafił na znakomity moment, by rozpocząć konkurowanie z Pocztą Polską - strajk listonoszy. Pozyskując pieniądze z giełdy, zabezpieczył sobie środki na rozwój. Prowadzoną przez Rafała Brzoskę firmę czeka jednak jeszcze kilka lat próby.

Poczta Polska do 2013 roku ma zagwarantowany monopol na wysyłanie listów o wadze do 50 gram, oprócz tego jest właścicielem większości skrzynek pocztowych. To oznacza, że listonosz fi rmy, która chce z nią konkurować, nie może po prostu wrzucić listu do skrzynki, lecz musi go dostarczyć do rąk własnych adresata albo zostawić mu awizo. Do tego dochodzą przyzwyczajenia Polaków - każdy wie, że aby wysłać list, idzie się na pocztę (w domyśle: placówkę Poczty Polskiej). Prywatni operatorzy swoją sieć punktów dopiero muszą zbudować.

Sytuacja wyglądałaby beznadziejnie, gdyby nie kilka ale. Po pierwsze, szansą na rozwój niezależnych operatorów pocztowych jest słabość samej poczty. Po drugie, monopol, który ma Poczta Polska, coraz bardziej się kruszy. Niemały udział w tym procesie ma właśnie InPost.

Ulotki i weksle

InPost jest spółką-córką firmy Integer.pl, która zadebiutowała na GPW w zeszłym roku. Rafał Brzoska, prezes Integer.pl oraz Inpostu, ma 31 lat. Kiedy zakładał Integera w 1999 roku, był studentem trzeciego roku Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Firma zajęła się kolportażem ulotek reklamowych. Jak wspomina, pomysł wziął się z obserwacji, jak szybko rozwija się ten rynek i najsilniejsza wówczas na nim w Krakowie fi rma - Agencja Reklamowa Fibra-Hallo.

Siedem lat później założony przez niego Integer.pl, już jako lider tego rynku w Polsce, przejął fi rmę, na której w tym pierwszym okresie się wzorował, a założyciel Fibra-Hallo Krzysztof Kołpa jest dzisiaj jednym z udziałowców i wiceprezesem Integera.

Wybór rynku, na którym firma wystartowała, okazał się słuszny. Bardzo szybko udało się pozyskać klientów (głównie były to sieci handlowe) i wyjść poza lokalny rynek.

- Studia kończyłem już w ferworze walki biznesowej. Początkowo planowaliśmy działanie tylko na terenie Krakowa, ale klienci, których obsługiwaliśmy, oczekiwali od nas usług również w innych miastach. Po 1,5 roku byliśmy już obecni we wszystkich miastach wojewódzkich, a po czterech latach byliśmy liderem na tym rynku w Polsce - wspomina Rafał Brzoska.

W tym początkowym okresie nie obyło się bez kłopotów. Dostarczył ich Integerowi jeden z klientów.

- Natrafiliśmy na nieuczciwego kontrahenta - firmę, która rzekomo na zabezpieczenie wykonania zlecenia wymusiła na nas podpisanie weksla in blanco i potem wypełniła go - na 260 tys. zł. Komornik zajął nam rachunki bankowe. To był jeden z najtrudniejszych momentów w historii firmy - opowiada Brzoska.

Firmą tą była Polska Giełda Wekslowa we Wrocławiu. Integer się obronił - jak mówi prezes InPostu - "dzięki Bogu i prawnikom". Skala roszczeń groziła firmie upadkiem. W pierwszym procesie przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu Integer przegrał. Jednocześnie sam złożył na nieuczciwą firmę doniesienie do prokuratury. Ponieważ okazało się, że to, co wrocławski kontrahent zrobił Integerowi, nie było odosobnionym przypadkiem, Giełdą Wekslową zainteresowało się Centralne Biuro Śledcze.

Ponieważ w sądzie pierwszej instancji Integer, który funkcjonował wówczas jako spółka z o.o., przegrał, musiał praktycznie zawiesić działalność. Wyjściem z tej sytuacji było stworzenie spółki Integer.pl, która ją natychmiast przejęła. Dopiero w drugiej instancji w 2006 roku sąd przyznał rację spółce Brzoski.

Ciężkie koperty

Niezależnie od tych tarapatów, lata 2005-06 obfitowały w wydarzenia kluczowe dla przyszłego rozwoju firmy. Jak wspomina Rafał Brzoska, już od 2004 roku w firmie rozważano z jednej strony możliwości przejęć, z drugiej kwestię pozyskania na ten cel finansowania. Zastanawiano się nad związaniem się z funduszem private equity.

- Mieliśmy praktycznie podpisaną umowę, ale firma, którą planowaliśmy wówczas przejąć, rozmyśliła się, pieniądze nie były więc nam potrzebne. Potem zdecydowaliśmy się zamiast tego na wejście na giełdę - opowiada Brzoska. Od 2005 roku trwały negocjacje dotyczące połączenia z firmą Fibra-Hallo. Do połączenia doszło rok później. Jednocześnie rodził się pomysł wejścia na rynek usług pocztowych, którego uwieńczeniem było założenie w 2006 roku InPostu.

- Wprowadzenie w życie działalności polegającej na usługach pocztowych, w momencie, gdy na rynku jest monopol, to wyzwanie, które wiele osób uważało za karkołomne. My w tym jednak firmę dopingowaliśmy - mówi Bartosz Zalewski, dyrektor ds. klientów kluczowych w Go Advisers (dawniej TAG), firmie, która w tym czasie doradzała zarządowi Integera.

Największe wyzwanie dla tej firmy polegało wówczas, jego zdaniem, na tym, że wzięcie udziału w konsolidacji rynku i tworzenie grupy kapitałowej musiało pociągnąć za sobą istotne zmiany w zarządzaniu spółką. Ze spółki ogólnokrajowej, ale działającej w niszy, nie wymagającej tak naprawdę zbyt dużych wydatków, musiała się zmienić w strukturę bardziej skomplikowaną i zatrudniającą więcej osób na stałe.

- Wcześniej działalność była na tyle prosta, że wystarczyło kilku ludzi, by zapewnić jej chociażby obsługę administracyjną. Integer rozwijał się na bazie doświadczenia i pomysłów właściciela. Nie było tam wielkich nakładów kapitałowych. Rafał Brzoska rozwinął tę firmę znakomicie, ale rozwój działalności pocztowej wymagał dofinansowania i przestawienia się na nieco inne zarządzanie - opowiada Zalewski.

Chociaż, oczywiście, działając w pokrewnej branży, Integer miał już pewną bazę, na której łatwiej mu było budować pozycję niż innym firmom, które chciałyby w tej dziedzinie rozwijać się od zera. Gdy Integer planował dopiero wchodzenie na rynek usług pocztowych, wydawało się, że rynek ten dosyć szybko - w 2009 roku - zostanie w pełni zliberalizowany. Niestety, w chwili gdy już na nim startował, okazało się, że sytuacja się zmieniła. Komisja Europejska, dążąca do uwolnienia tego rynku, uległa naciskowi grupy państw, które postanowiły bronić monopolistów i w efekcie otwarcie rynku zostało przesunięte - generalnie do 2011 roku, a w kilku wybranych krajach, w tym w Polsce, jeszcze o dwa lata.

- Wejście na rynek przesyłek adresowych było dla nas naturalnym etapem rozwoju. Mieliśmy np. doświadczenie w zarządzaniu dużą grupą osób. Uznaliśmy, że warto to zrobić i 1 listopada 2006 roku zaistnieliśmy na tym rynku. Szczęśliwie dla nas, moment naszego startu zbiegł się ze strajkami w Poczcie Polskiej - opowiada Brzoska.

To bardzo ułatwiło InPostowi zaistnienie. Media, które interesowały się strajkami, z chęcią poświęciły również sporo miejsca pojawiającemu się właśnie konkurentowi Poczty Polskiej.

Aby jednak móc faktycznie zaproponować klientom Poczty alternatywę, trzeba było się trochę pogimnastykować. W sytuacji, w której prawo do obsługi lwiej części rynku - przesyłek o wadze do 50 gram - zastrzeżone zostało dla monopolisty, InPost postanowił poszukać sposobu na obejście tego ograniczenia. Wyjściem, jakie wybrał, było wprowadzenie kopert obciążonych metalową plombą, które same ważyły 50 gram...

Poczta Polska próbowała się bronić - m.in. złożyła doniesienie do prokuratury oraz zażalenie do Urzędu Komunikacji Elektronicznej na zarząd InPostu, ale były to interwencje bezskuteczne - obie instytucje stwierdziły, że postępowanie prywatnych fi rm (oprócz InPostu podobną strategię przyjął drugi największy niezależny operator pocztowy - PAF) nie stanowi łamania prawa.

To zresztą nie jedyny sposób, w jaki Poczta Polska próbowała powstrzymać rozwój konkurencji. Marek Sadowski, rzecznik PAF Operator Pocztowy, przywołuje jeszcze kilka sposobów, jakimi państwowy monopolista próbował zaszkodzić zarówno PAF-owi, jak i InPostowi - m.in. szkalowanie tych firm wobec klientów, oskarżanie ich o wrzucanie korespondencji do skrzynek należących do PP czy nasyłanie wszelkiego rodzaju kontroli.

Zarówno przedstawiciele PAF-u, jak InPostu twierdzą, że walka ta im nie zaszkodziła, a obróciła się raczej przeciwko samej Poczcie Polskiej i, przynajmniej ostatnio, wygląda na to, że monopolista takich działań zaniechał.

Z perspektywy InPostu, ukoronowaniem tego etapu rozwoju fi rmy było wejście na giełdę - po pół roku przygotowań w październiku 2007 roku Integer zadebiutował na GPW, pozyskując z parkietu ponad 20 mln zł.

Euroskrzynki na horyzoncie Paradoksalnie zresztą, przesunięcie daty pełnego otwarcia rynku może mieć również dla rozwijających się dopiero niezależnych operatorów pocztowych pozytywne skutki. Chociaż bowiem do tego czasu nadal będą musieli stosować takie tricki, jak ważące 50 gram koperty (co powoduje podrożenie kosztu wysłania jednego listu o około 20 groszy), to jednocześnie ograniczenie to ma ten skutek, że na razie powstrzymuje od bardziej agresywnego wchodzenia do Polski zagraniczną konkurencję.

- Przedłużenie monopolu wzmocniło zarówno Pocztę Polską, jak i prywatnych operatorów - bo dało nam czas na to, żeby zwiększyć udziały w rynku, podnieść jakość usług - mówi Marek Sadowski.

Tak naprawdę bardziej niż zakaz zajmowania się przesyłkami poniżej 50 gram barierą dla rozwoju InPostu i innych niezależnych operatorów pocztowych w tej chwili jest fakt, że większość skrzynek pocztowych należy do państwowego monopolisty. W tej dziedzinie prywatnym operatorom przyszła na pomoc Unia Europejska - to z powodu przepisów unijnych do końca sierpnia tego roku zarządcy nieruchomości zostali zobligowani do wymiany dotychczasowych skrzynek pocztowych na tzw. euroskrzynki, do których dostęp będą mieli wszyscy.

- To bardzo ułatwi tej firmie funkcjonowanie. Poprzednio operator nie mógł wrzucać listu do skrzynki, tylko zostawiać awizo. To sprawi, że efektywność działania Inpostu się zwiększy, bo listonosz będzie mógł obsłużyć znacznie większą liczbę osób - ocenia Adrian Kyrcz, analityk DM IDM SA.

Obawia się on jedynie tego, że instalowanie nowych skrzynek nie odbywa się w zbyt szybkim tempie. InPost korzysta na tym procesie w podwójny sposób - nie dość, że zamienienie skrzynek, do których dostęp miała wyłącznie Poczta Polska, na takie, do których wrzucać listy będą mogli wszyscy, znacząco ułatwi fi rmie pracę (i obniży koszty), to poza tym firma zaangażowała się również... w produkcję i montaż nowych skrzynek.

Poczta w erze internetu

Sytuacja na tym rynku wygląda w tej chwili następująco - zdecydowanie dominującą pozycję na nim ma Poczta Polska. Poza nią są dwie niezależne firmy - InPost oraz PAF, które pod względem liczby obsługiwanej korespondencji są na zbliżonym poziomie, ale mają nieco inny model rozwoju - np. PAF tworzy sieć punktów poprzez franchising, InPost buduje w pełni własną sieć. Obie aspirują do pozycji lidera.

Oprócz tego, swego rodzaju rekonesansu na tym rynku dokonują zagraniczne poczty - Deutsche Post, obecny na rynku przesyłek kurierskich poprzez DHL Express oraz międzynarodowa grupa Geopost, której częścią jest firma kurierska Masterlink.

Póki co dla wszystkich podstawową konkurencją jest Poczta Polska, wszyscy pozostali mają na nim zbyt małe udziały, by walczyć ostro pomiędzy sobą - każdy raczej usiłuje wyrwać jak najwięcej narodowemu operatorowi. To jednak w którymś momencie się pewnie zmieni. - Nie podejrzewam, żeby w przyszłości było miejsce dla kilku operatorów prywatnych. Tak naprawdę sądzę, że za kilka lat poza Pocztą będzie jedna silna fi rma na rynku, a oprócz niej "mistrzowie pierwszej i trzeciej mili" - mówi Marek Sadowski.

Pierwsza mila to firmy mające dostęp do emitentów poczty, dobre w jej zbieraniu, ale słabsze, jeśli chodzi o możliwości doręczania, nie będące w stanie dotrzeć do każdego zakątka w kraju. "Trzecia mila" z kolei to firmy świetne, jeśli chodzi właśnie o dostarczanie przesyłek.

Kto wyjdzie z tej konkurencji zwycięsko? - Liczyć się będzie kompleksowość oferty, cena, duża liczba placówek, łatwy dostęp - mówi Adrian Kyrcz. Póki co spośród niezależnych operatorów to InPost ma, jego zdaniem, przewagę nad konkurencją. Po pierwsze dlatego, że dzięki debiutowi Integera na giełdzie ma środki na rozwój. Po drugie, bo już zaczyna być widoczny - otwiera punkty m.in. w centrach handlowych, zaczyna uruchamiać usługi finansowe.

- Zamierzamy konsekwentnie budować pozycję rynkową - tak aby w 2013 r. zdobyć 10 proc. rynku, co przekłada się t chce zaproponować nową usługę na przychody w wysokości około 500 mln zł - deklaruje Brzoska.

Drugim elementem strategii jest wprowadzanie nowych produktów - ostatni przykład to list polecony, którego drogę można śledzić w internecie. Prezes Integera i InPostu zapowiada, że od października fi rma zaproponuje kolejne usługi - m.in. związane z dostarczaniem zakupionych przez internet paczek. Firma zamierza dalej rozwijać struktury geograficzne.

- Gdy zaczynaliśmy, byliśmy obecni w 73 miastach, teraz mamy 170 miast, a do końca roku chcemy być obecni w 200 - mówi Brzoska.

Równolegle wysyłanie listów uzupełniać mają w coraz większym stopniu również usługi fi nansowe, takie jak dostarczanie przekazów pieniężnych, kredyty gotówkowe. Tym zajmować ma się budowana właśnie sieć punktów kolejnej spółki grupy - Inpost Finanse.

- Większość operatorów pocztowych na świecie posiada tego typu usługi. Na ten rok nasze zadanie to uruchomienie co najmniej 200 punktów fi nansowych. W pierwszym kwartale powstało ich 60, więc jest to jak najbardziej realne - przekonuje Brzoska.

InPost to najbardziej perspektywiczny obszar działalności grupy. To z nim firma wiąże największe nadzieje na wzrost - co nie znaczy, że będzie zaniedbywać obszar, z którego wyrosła. W dziedzinie kolportażu materiałów reklamowych cele grupy to utrzymanie obecnej pozycji lidera w Polsce oraz ekspansja zagraniczna - na Ukrainę. Główne wyzwanie to walka o prymat na polskim pocztowym rynku.

- Przykłady z innych rynków pokazują, że gdy likwidowany jest monopol, to firmy, które wchodzą w ten rynek, odbierają część rynku monopolistom. Pytanie, dla ilu graczy na tym rynku starczy miejsca - zastanawia się Adrian Kyrcz.

- Ważne, na jak długo kapitał pozyskany z giełdy wystarczy, żeby fi rma się rozwijała. Bardzo istotne jest, by InPost osiągnął rentowność - uważa Bartosz Zalewski.

W 2007 roku InPost jako projekt na rozruchu przynosił straty - z ostatnich informacji wynika, że już zaczyna być zyskowny - pytanie, czy ten trend się utrzyma i czy spółce uda się osiągnąć krytyczny punkt, w którym będzie przyciągała na tyle szeroką grupę klientów, że w dłuższym okresie będzie w stanie na siebie zarabiać.

Postępowanie Poczty Polskiej nie powinno natomiast większego zagrożenia stwarzać spółce.

- Poczta Polska zapowiedziała duże inwestycje i restrukturyzację, ale to raczej nie będzie InPostowi przeszkadzać, bo to jest moloch, który zmieniać się będzie powoli - uważa Zalewski.