Rynek energii ze wspomaganiem
Struktura rynku energii elektrycznej po konsolidacji wygląda w ten sposób, że mamy czterech dużych państwowych graczy, z których jeden posiada poważną przewagę nad innymi w postaci czterdziestoprocentowej nadwyżki mocy. Ten największy ma w związku z tym możliwość wpływania na zachowania rynkowe innych, np. na wysokość oferowanych cen - mówi Mariusz Swora, prezes Urzędu Regulacji Energetyki.
Taka struktura rynku, zdaniem prezesa URE, powoduje problemy z punktu widzenia rozwoju efektywnej konkurencji i jest wystarczającym argumentem na rzecz tezy o konieczności ingerencji nadzorczej o charakterze prewencyjnym (ex ante).
- Prezes URE powinien dysponować skutecznymi narzędziami pozwalającymi na taką ingerencję, w sytuacji gdy rynek zawodzi, uprzedzając naruszenia ścigane przez organ antymonopolowy ex post. Rak wykryty we wczesnej fazie daje większe szanse na wyleczenie - zapewnia Swora.
W opinii prezesa Swory, obecnie polskiemu sektorowi energetycznemu potrzebny jest silny i niezależny regulator dysponujący podobnymi narzędziami regulacyjnymi, jak regulator rynku telekomunikacyjnego. Jego zdaniem, model regulacji telekomunikacji w Polsce sprawdził się doskonale i odwołanie się do niego w projekcie zmiany ustawy Prawo energetyczne jest z pewnością próbą nawiązania do dobrego wzorca.
Rynek energii elektrycznej, według Swory, potrzebuje żmudnej akuszerki, aby zaczął skutecznie funkcjonować i to zarówno w Polsce, jak też w całej Unii. Prezes URE przyznaje, że ceny dla odbiorców grupy G, czyli gospodarstw domowych, powinny być uwolnione, ale przedtem na rynku powinna zadziałać konkurencja. Jego zdaniem, prawdziwe problemy rodzą się jednak na poziomie obrotu hurtowego i wytwarzania.
- Tam, niestety, póki co nie można dotrzeć, bo regulator nie ma w ręku skutecznych narzędzi, które pozwoliłyby wpływać na zachowania podmiotów działających w tych segmentach. Zlikwidowanie niedoskonałości w tym segmencie jest kluczem do pełnego otwarcia rynku detalicznego - twierdzi Swora.
- Podpisuję się obiema rękami pod oczekiwaniem prezesa URE zwiększenia jego niezależności. Nie może być tak, że po decyzji regulatora premier go wyrzuca, bo mu się decyzja nie podoba. Premier ma prawo wybrać regulatora, ale regulator musi być niezależny, ponieważ wtedy nie będzie się bał narażać, to mu pozwoli na podejmowanie decyzji w sposób odpowiedzialny i długoterminowo korzystny dla kraju i gospodarki - mówi Grzegorz Górski, prezes Electrabel Polska.
Według Górskiego, kolejną zasadą, na jakiej powinna się opierać regulacja rynku energii, jest stabilność. Jego zdaniem, nie należy zaskakiwać uczestników rynku częstymi zmianami przepisów. Jak wskazuje prezes Electrabel Polska, regulacja powinna być również lepsza i tańsza.
- Można regulację zamienić na regulację proefektywnościową. Tam gdzie mamy do czynienia z naturalnymi monopolami, należy wymuszać równanie do najlepszych poprzez stosowanie benchmarków oraz długoletnich taryf - proponuje prezes Górski.
W jego ocenie, w przeszłości regulator nie uznawał kosztów kapitału lub uznawał go w sposób niewłaściwy.
URE nie uznawał także kosztów uzasadnionych zakupu energii na straty po cenie na rynku hurtowym, a z drugiej strony wciąż toleruje w kosztach uzasadnionych nieefektywność działania przedsiębiorstw.
Według Górskiego, regulator może efektywność wymuszać, uznając koszty w takiej wysokości, w jakiej dana działalność powinna kosztować, a nie ile kosztuje ze względu na brak restrukturyzacji czy niewprowadzanie mechanizmów efektywnościowych.
Zwiększenie kompetencji prezesa URE budzi jednak wątpliwości części przedstawicieli branży energetycznej. Jak twierdzi Marek Kulesa, dyrektor biura Towarzystwa Obrotu Energią, upoważnienie prezesa URE do wielu działań, włącznie z możliwością nakazania stosowania narzuconych przez prezesa URE cen sprzedaży czy sprzedaży określonej ilości energii lub wielkości mocy według decyzji URE, jest zbyt duże.
- Zakres i charakter możliwych działań jest zbyt szeroki, aby prezes URE, przy obecnym stanie i zasobach urzędu, był w stanie równoważąc interesy wszystkich grup, w tym odbiorców, w sposób właściwy je wykorzystać. Danie tak szerokich możliwości w trybie decyzji administracyjnych, przy tak ogólnie określonym zakresie przesłanek, dla części lub całego obszaru rynku, skłania do refleksji o nieuchronnym powrocie do "ręcznej regulacji" ilości, cen i zasad działania sektora elektroenergetycznego - ocenia Kulesa.
Wątpliwości Kulesy budzi zarówno forma uruchomienia proponowanych działań - tryb decyzji administracyjnej prezesa URE, możliwość ukierunkowania działań na "z góry upatrzonych szkodników" rynku, jak i zakres podmiotowy i przedmiotowy potencjalnej decyzji. Z kolei według Andrzeja Modzelewskiego, dyrektora ds. rozwoju RWE Polska, zwiększenie kompetencji prezesa URE może spowodować ręczne regulowanie rynku energii, co z kolei nie doprowadzi do kolejnych inwestycji wytwórczych, a także nie przyniesie korzyści klientom.
- Mimo że wszyscy mówią o potrzebie rynku energii, to tak naprawdę odnoszę wrażenie, że nikt go nie chce - konstatuje Krzysztof Rozen, partner, szef zespołu ds. energii i zasobów naturalnych firmy doradczej KPMG. - Począwszy od odbiorców końcowych, poprzez regulatora, a skończywszy na przedsiębiorstwach przesyłu, dystrybucji i wytwarzania. Rynek jest trudny, rynek to niepewność, niepewność to ryzyko, ryzyko to konieczność podejmowania trudnych decyzji, konieczność ciągłego dostosowywania się do zmieniających się warunków i działań konkurentów.
Regulacja to wygoda - w razie czego można wszystko zwalić na regulatora i taryfy. Zdaniem Rozena, po wydarzeniach ostatnich miesięcy, związanych z taryfą dla odbiorców indywidualnych, można postawić tezę, że ryzyko regulacyjne w naszym kraju jest dużo większe niż ryzyko rynku.
- Warto się zastanowić, czy mamy wolny rynek energii w Polsce czy nie? Już samo istnienie regulatora wskazuje, że nie ma wolnego rynku - podkreśla Rozen.
Dlatego, skoro zatem mamy do czynienia z naturalnymi lub lokalnymi monopolami, to regulator, zdaniem Rozena, powinien uwzględniać interesy wszystkich uczestników rynku w taki sposób, aby rynek mógł funkcjonować jak najlepiej. Ceny dla ostatecznych odbiorców zarówno indywidualnych, jak i przemysłowych powinny być możliwie niskie, a jednocześnie firmy z sektora wytwarzania, przesyłu i dystrybucji winny notować zyski, które umożliwiałyby realizowanie inwestycji i utrzymanie podaży mocy wytwórczych, przesyłowych i dystrybucyjnych na poziomie niepowodującym niedoboru i związanego z tym nieuniknionego "dzikiego" wzrostu cen.
Regulator nie powinien być poddawany doraźnym naciskom politycznym oraz powinien posiadać odpowiednie instrumenty prawne.
- Moim zdaniem, mamy w energetyce wysoce nieefektywny system regulacji.
-
Możesz sprawdzić, czy twoje hasło wyciekło do sieci. Rząd odpala narzędzie
-
Inflacja znów spada. Glapiński by powiedział, że 'na łeb na szyję'
-
Opowiada o swojej pasji: Lecimy sprzętem, który nie ma sterów. Jest tylko palnikMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Ukraińcy nie czekają na ożywienie i opuszczają Polskę [RAPORT]
-
"Lex Tusk". Eksperci odwracają się od Dudy. Stelmach podjęła decyzję
- W Polsce najlepiej żyje się rolnikom. Są nowe dane
- Musk stracił na Twitterze. Firma warta jedną trzecią tego, co zapłacił miliarder
- Po raz pierwszy precyzyjnie wyliczyli "granice wytrzymałości" Ziemi. Niektóre już przekroczyliśmy
- Stopnie alarmowe przedłużone przez premiera. Co grozi Polsce?
- Nowe przepisy w Nowej Zelandii. Linie lotnicze będą ważyć pasażerów