Straszaki na franka. Jak Szwajcarzy błyskawicznie zbili kurs swojej waluty

Ujemne stopy procentowe, powiązanie kursu franka z euro - to tylko niektóre z rozważanych opcji osłabienia kursu franka. Same zapowiedzi takich scenariuszy płynące z ust przedstawicieli Narodowego Banku Szwajcarii wystarczyły, by frank wczoraj mocno stracił na wartości

Inwestorzy w ostatnich tygodniach w ciemno kupowali franka, sądząc, że to bezpieczna lokata w ciężkich czasach. Jeszcze wczoraj rano kurs franka przekraczał 4 zł. Euro kosztowało tylko 1,02 franka. W ciągu dnia jednak sytuacja odwróciła się gwałtownie. Frank zaczął mocno tanieć, jego cena spadła w ciągu kilku godzin aż o kilkanaście groszy. Euro w pewnym momencie kosztowało 1,09 franka. Czyżby nagle szwajcarska waluta stała się nieatrakcyjna?

Szwajcarski bank centralny od wielu dni daje jasno do zrozumienia, że frank jest zdecydowanie za mocny. Silna waluta może doprowadzić do deflacji w Szwajcarii (poprzez tani import) i poważnie zaszkodzić eksportowi, a co za tym idzie, spowolnić wzrost gospodarczy. - Stagnację mają jak w banku - mówi "Gazecie" Bartosz Pawłowski, strateg walutowy PNB Paribas w Londynie.

Dlatego bank centralny już kilka razy próbował zniechęcić do inwestowania we franka. Obniżył stopy procentowe i zalał rynek dodatkowymi pieniędzmi. Liczył, że im więcej franków pojawi się na rynku, tym mniejsze będzie nimi zainteresowanie. Do wczoraj ta strategia nie odnosiła większego skutku. Frank był coraz silniejszy, doprowadzając do rozpaczy Polaków mających kredyty hipoteczne w tej walucie i szwajcarskie firmy sprzedające towary za granicę.

Ale szwajcarscy bankierzy centralni przeprowadzili kolejny frontalny atak, który na razie odniósł konkretny skutek.

"Die Situation ist dramatisch" (sytuacja jest dramatyczna) - to tytuł czwartkowego wywiadu z Thomasem Jordanem, wiceprezesem Szwajcarskiego Banku Centralnego, w tamtejszej gazecie "Tages-Anzeiger". To ta rozmowa i równoległa w gazecie "Le Temps" z innym członkiem zarządu banku centralnego Jeanem-Pierre'em Danthine'em - spowodowały nagłą zmianę nastawienia inwestorów do franka.

Jordan pytany, czy bank rozważa związanie kursu franka z euro, odpowiada: - Każdy tymczasowy środek wpływający na kurs walutowy jest dopuszczalny zgodnie z naszym mandatem, o ile jest zgodny z długoterminową stabilnością cen.

- Nic nie jest wykluczone - odpowiedział zaś Danthine. Choć jego zdaniem powiązanie z euro byłoby trudne z powodów politycznych i prawnych.

- Normalnie coś takiego nigdy by się nie zdarzyło - mówi cytowana przez Bloomberga Ursina Kubli, ekonomistka banku Sarasin w Zurychu pytana o przywiązanie franka do euro. - To byłby bardzo drastyczny środek, ale staje się on coraz bardziej realny.

Powiązanie franka z euro z jednej strony oznaczałoby oddech dla szwajcarskich eksporterów, ale z drugiej wymagałoby częściowej rezygnacji z niezależności banku centralnego.

- Sztywny kurs oznaczałby zobowiązanie banku do kupowania i sprzedawania walut po tym kursie i obrony jego poziomu - mówi Pawłowski.

Sztywny kurs, który ostatni raz był w Szwajcarii w latach 70., to niejedyny pomysł na osłabienie franka. Innym jest ustalenie... negatywnych stóp procentowych.

Zdaniem Jean-Pierre Danthine'a i taka opcja jest teoretycznie możliwa, choć jego zdaniem "niektóre działania mogłyby mieć bardzo negatywne wtórne efekty".

Inwestorzy już teraz sądzą, że ujemne stopy są realne, na to wskazują kontrakty terminowe na Libor w Szwajcarii. Co oznaczałyby ujemne stopy?

- To postawiłoby na głowie cały system bankowy - mówi Bartosz Pawłowski. Wkładając pieniądze do banku, to... klient musiałby dopłacić. Teoretycznie powinno to zniechęcać do inwestowania we franki.

Nie wiadomo, czy straszak podział na długo. - Wycena franka zależy głównie od obaw o sytuację makroekonomiczną - mówi Reutersowi Peter Rosenstreich, analityk walutowy Swissquote. - Jeśli w USA czy Europie zostanie zainicjowana kolejna runda odpływu kapitału do "bezpiecznych przystani", to nawet niewielka dopłata do depozytów nie zniechęci do kupowania franków - dodaje.

Od kupowania franków może jednak w końcu odstraszyć pogarszająca się sytuacja gospodarcza Szwajcarii.

- Bank Szwajcarii rozregulował rynek finansowy i jest obawa, że coś się tam stanie - mówi Pawłowski.

Zwraca uwagę, że stawki tzw. CDS-ów dla Szwajcarii, czyli kosztów ubezpieczenia od bankructwa, wzrosły ostatnio z 30 pkt bazowych do 100. To oznacza, że za ubezpieczenie szwajcarskiego długu wartego 100 dol. inwestor musi zapłacić dolara. Dla porównania ubezpieczenie takiego długu Niemiec kosztowało wczoraj 85 centów, a Polski - 2,1 dol.

Więcej o: