Klient patrzy przede wszystkim na ceny. Na wielkość opakowania już niekoniecznie. Chętniej kupi więc tańszy towar, nawet w minimalnie mniejszej butelce czy lżejszym pudełku. Tak narodził się downsizing, czyli klucz do zrozumienia sukcesu Biedronki , który opisaliśmy niedawno w wyborcza.biz. Kupując w Biedronce dużą coca-colę czy soki Tymbark, wielu klientów pewnie nie zauważy, że dostanie butelkę o pojemności 1,75 l, choć w innych sklepach standardem są duże butelki z 2 l napoju. Co na to ekspert od handlu?
Piotr Haman: Na pewno wielu ludzi daje się na to nabrać. Rośnie jednak grupa świadomych konsumentów, dla których jest to problem, bo porównują ceny i szukają najlepszych ofert. Sklepy mają obowiązek umieszczać ceny jednostkowe produktów za kilogram albo litr, dzięki czemu jest to łatwiejsze.
- Nie widzę w tym nic złego, dopóki nie oszukujemy klienta i nie podajemy mu fałszywych informacji. Każdy prywatny przedsiębiorca ma prawo prowadzić własną politykę handlową.
- Jeśli Biedronka wymyśliła dobry koncept i zabezpieczyła się przed jego powielaniem, ma do tego pełne prawo. To gra sieci handlowych.
- Moim zdaniem stare, sprawdzone sposoby są najlepsze. Uczciwe systemy dające korzyść konsumentowi: gratisy, ceny promocyjne, powiększenie produktu przy zmniejszeniu ceny.
- Moim zdaniem są skuteczne. Doświadczenia sieci pokazują, że klienci mając do wyboru produkt standardowy i taki z gratisem, zazwyczaj wybierają ten drugi.
- Nawet w takich przypadkach. To skuteczne narzędzie stymulujące sprzedaż.
- Rynek przynosi jakieś nowe rozwiązania, ale wszystko sprowadza się do sprawdzonych schematów. Obecnie odchodzi się już na przykład od degustacji albo promocji z udziałem prezenterów, bo ludzie już się na to uodpornili. Rośnie za to popularność cross sellingu, czyli dodawania do kupowanej rzeczy pokrewnego produktu z innej grupy. To może być na przykład zestaw przypraw do grilla albo wypełnienie lodówki puszkami coli.
- Cena już dawno przestała być najważniejsza, obecnie najbardziej liczy się stosunek ceny do jakości. Najlepszy dowód to dyskonty, które wyczuły ten trend i gwałtownie podniosły jakość swoich produktów. Drugi element to wygoda, bliskość sklepu. Dlatego obok dyskontów tak duży sukces odniosły placówki typu convenience, czyli sieciowe sklepy osiedlowe.
- Tak, to najważniejszy czynnik dla 30 proc. konsumentów. Trzeba jednak pamiętać, że nie przekłada się to bezpośrednio na rynek, bo ta grupa ma znacznie mniejszą siłę nabywczą.
- Wojny cenowe są zawsze niebezpieczne dla rynku, bo mogą doprowadzić do sytuacji, w której zwyczajnie nie będzie opłacało się handlować. Grozi to powstaniem oligopolu, w którym jest 3-4 głównych graczy, a to zła sytuacja dla konsumentów. Hipermarkety na pewno muszą walczyć o klienta z dyskontami, ale nie wiem, czy zamiast ceny nie powinny się skupić na poprawie jakości obsługi i asortymencie towarów. Moim zdaniem mają dużo do nadrobienia. Ceną walczyć jest najprościej, bo to daje natychmiastowy efekt, a proces poprawy jakości trwa dłużej, a na jej owoce też trzeba czekać. Ale moim zdaniem to bardziej właściwa droga.
Kliknij w zdjęcie, aby zobaczyć powiększenie