BlackBerry szuka inwestora. Przyszłość firmy jest niepewna

Fatalne wyniki, udostępnienie kluczowych produktów firmy innym producentom, gorączkowe poszukiwanie inwestorów, a nawet możliwa ucieczka z giełdy. BlackBerry to dziś cień dawnej potęgi, a przyszłość firmy jest bardzo niejasna.

Zamęt. To słowo chyba najlepiej oddaje klimat wokół firmy BlackBerry, a wcześniej RIM. Przyglądanie się jej sytuacji przypomina śledzenie tasiemcowego serialu, którego główną oś stanowią wewnętrzne rozterki bohaterów. Tu jest podobnie - przedstawiciele firmy ogłaszają na zmianę, że rozważają zakończenie produkcji telefonów lub że lada dzień wypuszczą model, który pozwoli firmie odzyskać pozycję rynkowego lidera. Nic dziwnego, że w internecie pełno sprzecznych opinii na temat firmy. Z jednej strony nie brak opinii, że produkuje najlepsze, najsolidniejsze telefony, które zostały pomyślane jako narzędzia komunikacji, a nie zabawki. Z drugiej - na forach internetowych pełno zarzutów, że BlackBerry są przestarzałe i nie stanowią żadnej oferty dla współczesnego użytkownika.

Firma na sprzedaż?

Zmęczeni tą sytuacją wydają się nawet sami szefowie BlackBerry. Można ich zrozumieć, bo nowa linia modeli Q10 oraz Z10 nie stała się rynkowym przebojem - chociaż zwiększyły sprzedaż firmy o 13 proc., to marka BlackBerry wciąż przynosi straty. Dlatego przedstawiciele firmy zapowiadają, że będą poszukiwać ratunku dla niej na zewnątrz. Może to oznaczać albo wejście w partnerstwo z inną dużą firmą, albo sprzedaż BlackBerry komuś, kto oprócz ok. 5,5 mld dol. (na tyle mniej więcej wyceniana jest firma) ma też wizję przyszłości koncernu. W ubiegłym tygodniu agencja Reuters podała, że zainteresowany jego kupnem jest fundusz inwestycyjny Silver Lake. W tej sytuacji firma BlackBerry mogłaby zostać całkowicie wycofana z giełdy. Identyczny scenariusz ten sam fundusz próbuje zresztą przeprowadzić z koncernem komputerowym Dell.

BBM na iPhone'a

Tymczasem koncern BlackBerry decyduje się na kolejne ryzykowne kroki. Jeszcze w maju firma ogłosiła, że zamierza udostępnić swój komunikator BlackBerry Messenger na systemach operacyjnych Android oraz na iPhone'a. Ta decyzja zaskakuje tym bardziej, że to właśnie popularny komunikator stanowił jeden z najważniejszych powodów, dla których klienci decydowali się na telefony BlackBerry. Ale szefowie koncernu zapewniają, że nie boją się odpływu klientów. Z wypowiedzi Thorstena Heinsa dla "Financial Times" wynika, że obecne 60 mln użytkowników komunikatora ma stanowić bazę do zdobywania kolejnych rynkowych przyczółków. Firma rzuca tu wyzwanie producentom innych komunikatorów popularnych na telefonach komórkowych - przede wszystkim Facebookowi, Microsoftowi oraz Skype'owi.

O zainteresowanego niełatwo

Nie wiadomo, czy udostępnienie kluczowego produktu firmy przyniesie jej korzyści, czy pogrąży na dobre. Tak samo jak nie wiadomo, czy uda się znaleźć inwestora, który ma pomysł na dalsze funkcjonowanie BlackBerry. Faktem jest natomiast, że w firmie powstaje osobna grupa pracowników, którzy będą odpowiedzialni za rozpoznanie dalszych możliwych scenariuszy dla firmy. Już dziś wiadomo, że jej sprzedaż nie będzie łatwa. Jak mówi cytowany przez "New York Times" Jean-Louis Gassée, dawny szef PalmSource, dziś marka BlackBerry jest już zniszczona. - Zakup tej firmy to nekrofilia - dodaje w rozmowie z amerykańskim dziennikiem.

Więcej o: