SMS-em do Unii

W sobotę wczesnym rankiem, kiedy większość ludzi odsypia trudy tygodnia lub piątkowe wieczorne przyjęcia, obudził mnie telefon komórkowy. Zapikał krótko, ale donośnie. To była krótka wiadomość tekstowa SMS: ?Głosowanie w referendum w niedzielę do 20.00. Biuro ds. Referendum Europejskiego?.

"Referendalne wiadomości" dostali wszyscy użytkownicy sieci komórkowych, niektórzy nawet po kilka. Rozsyłano je od środy do niedzieli. Operatorzy sieci komórkowych zdecydowali się na to po uzyskaniu zgody Państwowej Komisji Wyborczej, a także informacji od Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, że nie jest to sprzeczne z prawem.

Referendum pokazało, jak wielką potęgą są sieci komórkowe. Teoretycznie ich 15 mln użytkowników mogłoby przesądzić o sukcesie referendum, nawet gdyby nikt inny nie ruszył się z domu. W końcu wszystkich osób uprawnionych do głosowania jest w Polsce 29,5 mln.

Oczywiście część posiadaczy komórek to nieletni. Przypominanie im o głosowaniu w referendum musiało ich mocno rozbawić...

Operatorzy komórkowi - za zgodą swych akcjonariuszy - zaangażowali się mocno w sprawę akcesji Polski do Unii. Zgodzili się rozesłać SMS-y "po kosztach" (według cennika rząd musiałby zapłacić 4-5 mln zł, a wydał ułamek tej sumy); wspierali finansowo różne inicjatywy obywatelskie. Opracowali też okolicznościowe serwisy - w ostatnich tygodniach można było za pomoca SMS-ów oceniać propozycje pytań referendalnych, czy wziąć udział w testowym głosowaniu i forach dyskusyjnych.

Również szybkie podanie przez TVP wstępnych wyników referendum było możliwe dzięki telefonom komórkowym. 1200 ankieterów Pracowni Badań Społecznych przekazywało przez aparaty Ery ze specjalnym oprogramowaniem dane z poszczególnych komisji do centrum informacyjnego, gdzie były przetwarzane i wysyłane do TVP. Podobnie było już przy ostatnich wyborach parlamentarnych i prezydenckich.

Przeciwnicy akcesji do UE szybko zrozumieli, jak ważnym medium jest telefon komórkowy. Informacja przesłana komórką może cię bowiem dopaść wszędzie i o każdej porze - masz ją w końcu niemal zawsze przy sobie. Telewizor możesz wyłączyć, krótkiego SMS-a jednak przeczytasz.

W internecie szybko natrafiłem na stronę z bramką SMS i gotowymi do wysłania szablonami wiadomości. Były wśród nich SMS-y czysto informacyjne ("Europa - TAK, Unia Europejska - NIE!"), hodowlane ("Unia to chlew, Polacy nie świnie, tylko politycy pchają się do koryta!"), miłosne ("Unia W. kocha Unię E., a ja kocham Polskę!"), poetyckie ("Chcesz być Dolly w swoim stadzie, to za Unią głosuj gadzie!"), dramatyczne ("Jeden głos za UE - jeden gwóźdź do trumny suwerennej Ojczyzny!"), a nawet ekonomiczne ("Dopłać do zrujnowanej gospodarki niemieckiej i zagłosuj na UE!"). Pomyślano ciepło nawet o emerytach, którzy rzadko korzystają z komórek, proponując hasło "Emerycie, chcesz poznać eutanazji smak - w referendum powiedz TAK!"

Za pomocą SMS-ów mobilizowali się również zwolennicy akcesji do Unii, kiedy okazało się, że w sobotę poszło do urn zaledwie nieco ponad 17 proc. uprawnionych do głosowania. W niedzielę operatorzy komórkowi zaobserwowali znaczny wzrost ruchu w swych sieciach. Zwłaszcza po godz. 16., kiedy do 50-procentowego progu brakowało jeszcze kilka milionów głosów, wiele osób otrzymało, często od nieznanych im użytkowników komórek, dramatyczne apele w stylu "Frekwencja tragiczna. Idź, zagłosuj. Roześlij tego SMS-a wśród znajomych". Poskutkowało...

Całej tej nerwówki można było uniknąć, gdyby dopuścić możliwość głosowania... SMS-em. W Wielkiej Brytanii już w ubiegłym roku w wielu okręgach można było w ten sposób wybierać parlamentarzystów. W przypadku naszego referendum piękna pogoda nie byłaby czynnikiem zniechęcającym do wzięcia w nim udziału. Mieszkasz w Warszawie, a jesteś na Mazurach i nie chce ci się wracać zbyt wcześnie, by głosować? Bierzesz telefon i wysyłasz SMS-a z odpowiednim numerem przypisanym decyzji na "Tak" lub innym - na "Nie". Podobnie jak przy wyborze osoby, która miała opuścić dom Wielkiego Brata w TVN. Tylko jak tu dopilnować, by dzieci nie dopadły telefonów rodziców? I nie zagłosowały za nich?