3G jednak żyje

Albert Einstein mawiał: ?problem jest tak długo nie do rozwiązania, jak długo nie znajdzie się ktoś, kto o tym nie wie i problem ten rozwiąże?.

Telefonia komórkowa trzeciej generacji stała się problemem niezwykle trudnym do rozwiązania dla operatorów. Kilka lat temu ulegli prawdziwej gorączce, kupując licencje za grube miliardy euro. Sądzili, że klienci oszaleją na punkcie przenośnych aparatów, umożliwiających wideofonię, szybki internetu, wyrafinowane serwisy i gry. Nowe sieci komórkowe miały się stać maszynkami do robienia pieniędzy.

Po kosztownej euforii pozostały wielkie długi i skrajny pesymizm. W ubiegłym roku sporo firm zrezygnowało z licencji albo zamroziło je, nie rozpoczynając kosztownych inwestycji, do których się zobowiązały. Uznali, że technologia nie jeszcze dopracowana, brakuje aparatów, a jeśli już są dostępne to za duże i za drogie. Wielu analityków wręcz mówiło, że 3G to "pieniądze wyrzucone w błoto". Operatorów dobiły informacje z Japonii, która jako pierwsza wprowadziła tę technologię jesienią 2001 r., ale zainteresowanie nowymi usługami okazało się bardzo słabe. A skoro nie kupili tego uwielbiający nowinki techniczne Japończycy, to kto ma to kupić?

I w tym momencie na horyzoncie pojawił się 76-letni biznesmen z Azji Li Ka-shing, kluczowa figura w gospodarce Hongkongu. Zaczynał od produkcji plastikowych portfeli i sztucznych kwiatów. Teraz dostarcza do Hongkongu prąd, ma dużą część lokalnych nieruchomości i sklepów, a jego firma jest największym operatorem portów kontenerowych na świecie. Kiedy Li Ka-Shing ze swoim koncernem Hutchison Whampoa wiosną tego roku uruchomił sieci komórkowe 3G we Włoszech i Wielkiej Brytanii, wielu europejskich analityków spodziewało się spektakularnej plajty.

Jednak Li Ka-shing albo o tym nie wiedział, albo może po prostu ma szczęście? W końcu jego wieżowce w Hongkongu projektowali specjaliści od feng shui, a jego zegarek spieszy się o osiem minut, bo słowo "osiem" brzmi w dialekcie kantońskim tak jak "bogactwo".

Sieć we Włoszech w ciągu pół roku pozyskała 300 tys. abonentów, a mogłaby mieć ich trzy razy więcej, gdyby producenci multimedialnych aparatów nadążali z dostawami. Jest to tym bardziej zdumiewające, że w przeciwieństwie do subsydiowanych tradycyjnych komórek, telefony 3G kosztują średnio aż 500 euro. Klientów nie zrażają też problemy techniczne z nowym sprzętem. I - co najważniejsze - chcą z niego korzystać. We Włoszech i Wielkiej Brytanii w lipcu średni rachunek użytkownika 3G wyniósł blisko 80 euro, zdecydowanie więcej niż w tradycyjnych sieciach.

Wejście Li Ka-shinga to kłopot dla mocno zadłużonych europejskich operatorów. Niektórzy muszą podnieść rzuconą rękawicę. Inni w negocjacjach z rządami na temat odroczenia startu kosztownych sieci 3G, stracili właśnie koronny argument, że to po prostu nie działa. Do tych ostatnich należą polscy operatorzy komórkowi - Era, Plus i Idea - którym w najbliższych dniach prezes Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty Witold Graboś zapewne przełoży o rok termin uruchomienia nowych sieci.

Parafrazując Marka Twaina: "informacje o śmierci komórek 3G okazały się mocno przesadzone".