Witam serdecznie na kolejnym posiedzeniu Komisji Śledczej do zbadania prawidłowości prywatyzacji Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Spółka Akcyjna. Optycznie kworum pełne jest, nawet nie tylko optycznie, ale jest całkowite kworum. Stwierdzam w takim momencie kworum.
Witam serdecznie również państwa z mediów. Witam wszystkich uczestników naszego posiedzenia, ekspertów, Biuro Legislacyjne.
Porządek dzisiejszego posiedzenia przewiduje: przesłuchanie pana Romana Fulneczka, byłego prezesa Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń SA, wezwanego w celu złożenia zeznań w toczącym się postępowaniu, zmierzającym do zbadania prawidłowości prywatyzacji Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Spółka Akcyjna; przesłuchanie pana Marka Dojnowa, prezesa ABN AMRO, wezwanego w celu złożenia zeznań w toczącym się postępowaniu zmierzającym do zbadania prawidłowości prywatyzacji Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Spółka Akcyjna; sprawy bieżące - w trzecim punkcie, jak zwykle.
Czy są jakieś inne propozycje? Prosimy bardzo, czy są propozycje? Nie widzę. Czy jest jakiś sprzeciw wobec porządku dzisiejszych obrad? Nie widzę.
Przystępujemy zatem do realizacji pierwszego punktu porządku dziennego posiedzenia komisji. Prosimy zatem pana Romana Fulneczka.
Stwierdzam właśnie, że porządek został przyjęty. Właśnie, żeby tutaj.
Na wezwanie komisji stawił się pan Roman Fulneczek.
Czy ustanowił pan pełnomocnika?
Tak, ustanowiłem.
Dziękuję bardzo. Proszę o przekazanie tego pełnomocnictwa.
Komisja nie wnosi zastrzeżeń do przedłożonego pełnomocnictwa.
Zgodnie z art. 233 § 2 Kodeksu karnego pouczam pana, iż zeznając przed sejmową komisją śledczą, jest pan zobowiązany mówić prawdę i tylko prawdę. Zeznanie nieprawdy lub zatajenie prawdy powoduje odpowiedzialność karną na podstawie art. 233 § 1 Kodeksu karnego, który przewiduje sankcje w postaci kary pozbawienia wolności do lat trzech.
Wymogi procedury obligują mnie do zadania pytania: czy zrozumiał pan treść tego pouczenia?
Tak, zrozumiałem.
Dziękuję serdecznie. Proszę o podanie imion, nazwiska i wieku oraz obecnego zajęcia. Proszę siedzieć, bo to przy tej. przy ślubowaniu.
Roman Fulneczek. Wiek - 52 lata. Jestem wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Reasekuracji, a zarazem wykładowcą w Wyższej Szkole Ubezpieczeń i Bankowości.
Dziękuję.
Oświadczam, że dane dotyczące miejsca zamieszkania znane są komisji i znajdują się w aktach sprawy.
Czy był pan karany za fałszywe zeznanie lub oskarżenie?
Nie, nie byłem.
Dziękuję bardzo.
Proszę wszystkich o powstanie.
Zgodnie z art. 187 § 2 i art. 188 § 1 Kodeksu postępowania karnego nastąpi teraz odebranie od pana przyrzeczenia.
Proszę za mną powtarzać:
Świadomy znaczenia moich słów i odpowiedzialności przed prawem.
Świadomy znaczenia moich słów i odpowiedzialności przed prawem.
.przyrzekam uroczyście.
.przyrzekam uroczyście.
.że będę mówił szczerą prawdę.
.że będę mówił szczerą prawdę.
.niczego nie ukrywając.
.niczego nie ukrywając.
.z tego, co mi jest wiadome.
.z tego, co mi jest wiadome.
Dziękuję serdecznie.
Informuję pana, że na podstawie art. 183 § 1 Kodeksu postępowania karnego może pan się uchylić od odpowiedzi na pytanie, jeżeli jej udzielenie mogłoby narazić pana lub osobę dla pana najbliższą na odpowiedzialność za przestępstwo lub przestępstwo skarbowe.
Zgodnie z treścią art. 183 § 2 Kodeksu postępowania karnego może pan zażądać, aby przesłuchanie odbyło się z wyłączeniem jawności, jeżeli treść zeznań mogłaby narazić na hańbę pana lub osobę dla pana najbliższą.
Przypominam, że przebieg przesłuchania jest utrwalany za pomocą urządzenia rejestrującego dźwięk i obraz, o czym został pan uprzedzony w wezwaniu.
Zgodnie z art. 171 § 1 Kodeksu postępowania karnego może pan swobodnie wypowiedzieć się w sprawie będącej przedmiotem badań komisji.
Czy chce pan skorzystać z tej możliwości?
Tak, chcę.
Proszę bardzo.
Wysoka Komisjo! Przekształcenie Państwowego Zakładu Ubezpieczeń w spółkę akcyjną Skarbu Państwa nastąpiło na podstawie art. 97 ustawy o działalności ubezpieczeniowej z dnia 28 lipca 1990 r. Fakt ten ma istotne znaczenie dla oceny prawnej i finansowej, gdyż pozwolił i doprowadził do utworzenia spółki akcyjnej praktycznie bez kapitałów oraz bez określenia podstawy prawnej jej prywatyzacji. Brak ustawowych zapisów dotyczących prywatyzacji PZU SA w konsekwencji wyłączył zakład spod działania ustawy o prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych z 13 lipca 1990 r. i kompetencji ministra przekształceń własnościowych. Stało się to w związku z treścią art. 17 obowiązującej wówczas ustawy o ubezpieczeniach majątkowych i osobowych z dnia 20 września 1984 r., która wyłączyła zakłady ubezpieczeń z kategorii przedsiębiorstw państwowych. Brak ustawowego uregulowania przez Skarb Państwa sprawy braków kapitałowych PZU SA w momencie przekształcenia oraz zasad jego prywatyzacji miało negatywny wpływ na prawno-finansową strukturę zakładu. W tym miejscu należałoby stwierdzić, że ustawowe przekształcenie Państwowego Zakładu Ubezpieczeń w Powszechny Zakład Ubezpieczeń Spółka Akcyjna bez odpowiedniej ilości środków finansowych było złamaniem przepisów ustawy o działalności ubezpieczeniowej i Kodeksu handlowego. W omawianym stanie prawnym w momencie przekształcenia PZU w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa był on jako jedyny akcjonariusz zobowiązany do wniesienia do spółki kapitałów w wysokości wymaganej przez prawo.
W bilansie otwarcia stan środków własnych był ujemny, tym samym spółka wymagała natychmiastowej sanacji kapitałowej ze strony Skarbu Państwa jako właściciela. Niestety, wówczas tego nie uczyniono. W efekcie dokonano przekształcenia państwowego zakładu w spółkę akcyjną z bilansową stratą na dzień 31 grudnia 1991 r. w wysokości 2054 mld starych zł. Wraz z przekształceniem Państwowego Zakładu Ubezpieczeń w Powszechny Zakład Ubezpieczeń Spółka Akcyjna wyodrębniony został ze struktur tego zakładu Powszechny Zakład Ubezpieczeń na Życie SA, gdyż ustawa zakazywała łączenia działalności w zakresie ubezpieczeń majątkowych i życiowych w ramach tej samej spółki.
Aby spełnić wymogi Kodeksu handlowego, do spółki przystąpił wówczas Bank Handlowy SA i Polski Bank Rozwoju SA, które objęły to symboliczne udziały. Przekształcenia te nie wiązały się z jakimkolwiek dokapitalizowaniem którejkolwiek ze spółek przez jej właściciela. 2-bilionowa strata, która powstała na przestrzeni lat 1989-1991, spowodowana została gwałtownym wówczas wzrostem inflacji oraz zamrożeniem w 1989 r. przez ministra finansów wysokości składki za obowiązkowe ubezpieczenia komunikacyjne przy jednoczesnym zobowiązaniu zakładu do pokrywania szkód z tego ubezpieczenia w pełnej rynkowej wysokości uwzględniającej skutki hiperinflacji.
De facto Spółka Akcyjna PZU nie miała prawa powstać bez pisemnego zobowiązania się Skarbu Państwa do uzupełnienia brakujących środków, którego to zobowiązania przy powstaniu tej spółki nie udzielono. Tak powstała spółka ubezpieczeniowa nie spełniała wymogów ustawowych i nie miała w istocie prawa powstać. Tymczasem wobec tak trudnej sytuacji pozostawiona została sama sobie.
Dopiero 1 marca 1993 r. na zwyczajnym zgromadzeniu akcjonariuszy PZU SA pełnomocnik ministra finansów w imieniu Skarbu Państwa podjął uchwałę o pokryciu strat za lata 1989-1991 w kwocie 2054 mld starych zł przez nieodpłatne przekazanie spółce wyemitowanych na ten cel obligacji Skarbu Państwa. Emisja obligacji i przekazanie ich spółce miało nastąpić po uzyskaniu akceptacji Rady Ministrów i uchwaleniu przez Sejm stosownej ustawy, co jednak nie nastąpiło.
Następnym krokiem zmierzającym do sanacji kapitałowej była uchwała podjęta we wrześniu 1993 r. przez walne zgromadzenie PZU SA, w wyniku której uchwalono podwyższenie kapitału akcyjnego spółki o kwotę 1 026 269 mln starych zł wartości nominalnej przez emisję 10 262 690 akcji o wartości emisyjnej nie niższej niż 300 tys. zł na akcję, z prawem poboru przez Skarb Państwa jako dotychczasowego wyłącznego akcjonariusza.
Emisja akcji, mająca na celu całkowite pokrycie strat spółki, była związana z planami jej podziału na dwie spółki i uchwaleniu przez Sejm stosownej ustawy. Emisja nie została zrealizowana z powodu niedojścia do skutku planowanej koncepcji podziału spółki i niezgłoszenia w Sejmie stosownej ustawy o przekształceniu i prywatyzacji PZU SA.
Oprócz odziedziczonych z przeszłości niedoborów kapitałowych PZU SA musiał ponosić bieżące konsekwencje administracyjnych ograniczeń swej działalności lokacyjnej. Na początku lat 90. PZU SA musiał lokować swoje środki w łącznej wysokości około 4 bilionów starych zł w bankach na rachunkach jednostek gospodarki uspołecznionej znacznie niżej oprocentowanych niż lokaty osób fizycznych, a nawet przedsiębiorstw państwowych. Spowodowało to wówczas gigantyczne uszczerbki w sile nabywczej tych lokat, które służyć powinny do wypłaty w przyszłości odszkodowań. Szczególnie silnie dotknęło to ubezpieczeń na życie, które ze względu na swój charakter: długie zobowiązania i długie lokaty, uległy olbrzymiej deprecjacji.
Wysoka Komisjo! Z Państwowym Zakładem Ubezpieczeń, a następnie Powszechnym Zakładem Ubezpieczeń Spółką Akcyjną, zanim zostałem członkiem zarządu, związany byłem przez całe swoje życie zawodowe, czyli od roku 1974. W zakładzie tym przeszedłem przez wszystkie szczeble pracownicze, od wykonywania funkcji agenta ubezpieczeniowego w latach 1974-1982, poprzez funkcję naczelnika wydziału ubezpieczeń w Bystrzycy Kłodzkiej w latach 1982-1985, dyrektora inspektoratu w tej samej miejscowości w latach 1985-1989, następnie dyrektora oddziału w Legnicy w latach 1989-1991, dyrektora oddziału okręgowego we Wrocławiu w latach 1991-1993, skąd w marcu 1993 r. powołany zostałem na stanowisko członka Zarządu PZU SA, a 11 października tego samego roku zostałem powołany na stanowisko prezesa zarządu tej spółki. Pod koniec 1993 r. w związku z tym, iż kadencja zarządu, do którego zostałem powołany, upływała 31 marca 1994 r., rada nadzorcza spółki rozpisała konkurs na stanowisko prezesa zarządu nowej kadencji, który wygrałem jako jeden spośród 21 kandydatów. W 1993 r. Ministerstwo Finansów powróciło do przygotowanego 2 lata wcześniej projektu podziału towarzystwa na dwie odrębne firmy ubezpieczeniowe pod nazwą PZU Tatry i PZU Bałtyk. Podział miał nastąpić według stosunku 50% do 50%, czyli połowa substancji majątkowej miała przypaść jednej nowo powstałej firmie, a połowa drugiej. Ministerstwo Finansów twierdziło, że podział PZU SA na dwie firmy był warunkiem uzyskania z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju pożyczki w wysokości 200 mln dolarów z przeznaczeniem na dofinansowanie rezerw ubezpieczeniowych PZU SA. Ministerstwo wówczas zwróciło się do zarządu towarzystwa o wyrażenie opinii na temat tego projektu. 5 stycznia 1994 r. zarząd przesłał do Ministerstwa Finansów pismo, prezentujące stanowisko zarządu wobec projektu ustawy o przekształceniu i prywatyzacji PZU, informując jednocześnie, iż Zarząd Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń SA jest zdecydowany... zdecydowanie przeciwny podziałowi tej instytucji. Uzasadnienie tego stanowiska zawarto w 8 punktach, które, jak sądzę, warto przytoczyć w całości.
Po pierwsze, udział PZU SA w rynku ubezpieczeniowym w Polsce zmniejszył się w 1993 r. do około 48% zainkasowanych składek ubezpieczeniowych, co dowodzi o braku pozycji monopolistycznej. Porównując ten wskaźnik na przestrzeni lat, poczynając od 1991 r., wykazuje on tendencję spadkową.
Po drugie, koncepcja podziału PZU, opracowana w maju 1991 r. przez KPMG i zaakceptowana wówczas przez Urząd Antymonopolowy, zdezaktualizowała się, bowiem po 3 latach rynek ubezpieczeniowy w Polsce znacznie się rozwinął. Powstało wówczas ponad 20 nowych towarzystw ubezpieczeniowych, proponujących podobne usługi asekuracyjne, jakie oferowało PZU SA. Klienci więc mieli całkowitą swobodę wyboru ubezpieczyciela. Sytuacja rynkowa zasadniczo różniąca się od tej, jaka miała miejsce przed trzema laty, zliberalizowała ocenę byłego monopolisty przez wspomniany wyżej urząd. Stwierdzono to podczas bezpośrednich kontaktów z pracownikami tego urzędu, przeprowadzającymi w 1993 r. analizę działalności PZU.
Po trzecie, dla podziału PZU brak jest uzasadnienia ekonomicznego, zwłaszcza że zamiar szybkiej prywatyzacji jednej z dwóch części, podzielonego obecnie PZU SA, doprowadzi do utraty silnej, narodowej - zaznaczam: narodowej - firmy ubezpieczeniowej, mającej dla finansów państwa polskiego charakter strategiczny. Środki finansowe PZU SA zasilają bowiem państwowy system finansowy. Natomiast zarządzanie środkami finansowymi firmy ubezpieczeniowej przez obcych inwestorów oznacza, że korzyści z tej działalności trafiałyby w dużej mierze za granicę. Ewidentny przykład utraty kontroli państwa w tym zakresie stanowił węgierski rynek ubezpieczeniowy, który w wyniku przekształceń własnościowych w przeważającej części jest zarządzany przez inwestorów zagranicznych.
Po czwarte, rozdrobnienie rynku ubezpieczeniowego uniemożliwi pełną ochronę asekuracyjną przez słabych krajowych ubezpieczycieli dla znacznej części krajowego potencjału gospodarczego. W efekcie zaistnieje bezwzględna konieczność reasekurowania się w firmach zagranicznych, co spowoduje kolejny wypływ środków finansowych z kraju. Przypomnieć bowiem trzeba, że im większe jest towarzystwo ubezpieczeniowe, tym lepsze i bezpieczniejsze jest rozłożenie i wyrównanie ryzyka ubezpieczeniowego.
Po piąte, według zgromadzonych ocen i informacji podział PZU SA nie jest warunkiem koniecznym dla dokapitalizowania tej spółki w oparciu o środki Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. EBOR dopuszczał bowiem inne rozwiązania, pozwalające dokonać dokapitalizowania na warunkach satysfakcjonujących ten bank. Dlatego zabiegać należy, aby to były warunki korzystne dla PZU SA, lecz w aspekcie narodowej gospodarki. Natomiast Zarząd PZU uważa, iż wcale nie jest dla polskich interesów korzystne, aby EBOR miał tak znaczny wpływ na funkcjonowanie i kontrolę rynku ubezpieczeniowego w naszym kraju.
Po szóste, podział PZU SA negatywnie wpłynie na zapoczątkowaną już współpracę w dziedzinie ubezpieczeń z partnerami na Wschodzie i Zachodzie. Partnerzy ci bowiem traktują PZU SA jako pomost łączący w obu wspomnianych kierunkach.
Po siódme, zaplanowany przez Ministerstwo Finansów podział PZU SA będzie wymagał dużych nakładów pieniężnych na jego realizację. Tymczasem środki te można przeznaczyć na zreformowanie całego PZU SA i przygotowanie tej instytucji do podjęcia walki konkurencyjnej z zachodnimi firmami, które wchodzą już ze swoim kapitałem na nasz rynek, bez ograniczeń po roku 1999.
I wreszcie po ósme, zaplanowany podział jeszcze z tej racji jest pozbawiony sensu, że wcale nie jest zbyt odległa przyszłość, gdy silna konkurencja firm zagranicznych na naszym rynku spowoduje konieczność łączenia się drobnych polskich towarzystw ubezpieczeniowych w silniejsze organizmy, zdolne do utrzymywania się.
Tak sformułowane stanowisko zarządu uzyskało - zaznaczam: pełną - pełną akceptację ówczesnej rady nadzorczej spółki. Zarząd PZU SA uzyskał możliwość bezpośredniego zapoznania ze swoim stanowiskiem ówczesnego prezesa Rady Ministrów pana Waldemara Pawlaka, w trakcie jego wizyty w spółce. Przedstawione premierowi argumenty spowodowały, że w niedługim czasie ministerstwo wycofało się z projektu podziału PZU SA. Pozostało zatem pytanie: jeśli nie dzielić, to jaka ma być przyszłość tej największej polskiej firmy ubezpieczeniowej? Nie powinna pozostać jednoosobową spółką Skarbu Państwa, gdyż jest to organizacja, którą trudno zarządzać i która często jest uzależniona od wpływów politycznych. Jako zarząd nie mieliśmy wątpliwości, że ta jednoosobowa spółka Skarbu Państwa, jaką było w tym czasie PZU SA, powinna zostać sprywatyzowana. Wówczas uważaliśmy, że proces prywatyzacji PZU SA powinien składać się z trzech etapów, rozłożonych w odpowiednim czasie.
Pierwszy etap to dopuszczenie polskich - zaznaczam: polskich - inwestorów strategicznych do udziału w spółce poprzez emisję i sprzedaż akcji imiennych. Funkcją tego etapu miało być osiągnięcie dwóch podstawowych celów: po pierwsze, sanacja kapitałowa spółki polegająca na pozyskaniu środków finansowych na pokrycie niedoboru środków własnych PZU SA związanych z marginesem wypłacalności; po drugie, częściowa prywatyzacja, dywersyfikacja akcjonariuszy. Pozyskanie inwestorów strategicznych - nabywców tej emisji akcji imiennych - miało nastąpić do końca roku 1994.
Drugi etap miał polegać na nowej emisji akcji imiennych uprzywilejowanych dla pracowników. Przeprowadzenie pierwszego i drugiego etapu miało uwzględniać zachowanie większościowego pakietu akcji przez Skarb Państwa. Realizacja tego etapu miała zostać dokonana do końca 1995 r.
I wreszcie etap trzeci - dopuszczenie do spółki dalszych inwestorów, w tym zagranicznych, nie więcej jak do 25%. Uważaliśmy, że po przeprowadzeniu pierwszego i drugiego etapu - przy prowadzeniu stałego monitorowania finansowego - należało dokonać ponownej oceny stanu finansowego spółki pod kątem dalszej strategii. Dopuszczenie do spółki inwestorów zagranicznych dopiero w tym etapie wynikało z potrzeby uprzedniej sanacji spółki i podniesienia na odpowiedni poziom jej standingu finansowego. Program ten przewidywał stopniowe dochodzenie do wymaganego poziomu środków własnych poprzez samodzielne działania PZU SA bez potrzeby korzystania z pomocy kapitałowej z zewnątrz.
Częścią programu sanacji kapitałowej PZU SA był również zamiar sprzedaży przez spółkę do 24% akcji PZU Życie SA. Oferty skierowaliśmy przede wszystkim do polskich banków, ale i do zagranicznej firmy ubezpieczeniowej, z którą od lat współpracowaliśmy, oferując jej jednak nie więcej jak 14%. Po udziale obcego inwestora spodziewaliśmy się, że wniesie tak potrzebne nam wówczas know-how.
Pragnę zaznaczyć, że zarówno program sanacji kapitałowej, jak i program prywatyzacji został zaakceptowany przez kierownictwo Ministerstwa Finansów. Wybór rozwiązania okazał się trafny. Już w roku 1993 PZU SA po raz pierwszy osiągnął zysk, który mimo tak istotnego braku kapitału występował również w roku 1994 i roku 1995. W roku 1993 spółka wypracowała zysk brutto w wysokości 81 694 tys. nowych złotych, w roku 1994 - 159 539 tys. nowych złotych, wreszcie w roku 1995 - 127 321 tys. zł. Pozwoliło to na doprowadzenie do stanu, w którym to spółka. Po raz pierwszy od momentu przekształcenia PZU w spółkę akcyjną środki własne PZU SA były większe od wymaganego kapitału gwarancyjnego.
Nie udało się jednak zrealizować transakcji sprzedaży akcji PZU Życie z uwagi na zawężenie przez Ministerstwo Finansów kręgów podmiotów, do których można było skierować oferty zakupu, a także trwającą przez znaczną część 1995 r. i początek 1996 r. niejasną sytuację związaną z planami konsolidacji sektora bankowego, utrudniającą wielu potencjalnym nabywcom ocenę ich perspektyw i powstrzymującą ich od angażowania się w duże transakcje kapitałowe.
Wysoka komisjo! Kolejnym problemem, przed którym stała spółka, była sprawa potrzeby reasekuracji portfela ubezpieczeniowego PZU SA. PZU, jak każda rozsądna firma ubezpieczeniowa, zabezpieczał się przed możliwymi stratami, jakie mógł ponieść w przypadku wyższej niż przewidywana częstości szkód lub większej od zakładanej wysokości wypłacanych odszkodowań, przekazując reasekuratorom część zebranej składki i obciążając ich częścią ryzyka wynikającego z zawartych umów ubezpieczeniowych. Reasekuratorzy uczestniczyli również w tworzeniu niezbędnych rezerw. Byli również zobowiązani do przekazania PZU SA prowizji za obsługę reasekurowanych umów. Patrząc z dzisiejszej perspektywy na ówczesne potrzeby w zakresie reasekuracji, należy pamiętać, że w tym czasie brak kapitałów własnych był problemem nieomal całego polskiego rynku ubezpieczeniowego. PZU SA musiał reasekurować znaczną część swego portfela właśnie dlatego, że nie spełniał wymogów kapitałowych. Gdyby bowiem, co było zresztą możliwością czysto teoretyczną, PZU SA zrezygnował z reasekuracji, to pierwszym skutkiem tej decyzji byłoby pogłębienie niedoboru środków własnych w stosunku do ustawowo wymaganych norm. Wielkość marginesu wypłacalności, czyli kwoty i środków własnych, jakie są uznawane w ustawie za niezbędne do bezpiecznego prowadzenia działalności, zależy bowiem nie od kwoty zebranej składki, lecz od ryzyka obciążającego bezpośrednio ubezpieczyciela.
Po drugie, PZU SA musiał reasekurować się za granicą, a nie w kraju z tego prostego powodu, iż na rynku polskim nie działała żadna firma reasekuracyjna na tyle duża, by mogła przejąć na siebie znaczącą część ryzyk związanych z portfelem ubezpieczeń PZU.
Po trzecie, zarząd wraz ze wzmacnianiem kapitałów własnych spółki poprzez generowany zysk z działalności systematycznie ograniczał udział reasekuratorów w składce zainkasowanej.
Na zakończenie chciałbym podkreślić, że mimo trudnej sytuacji, w jakiej od samego początku postawiona została spółka PZU SA, w żadnym momencie swego funkcjonowania w formie spółki akcyjnej nie miała trudności z bieżącą płynnością finansową. Dziękuję bardzo.
Dziękuję.
Rozpoczynamy rundę pytań. Mam zapisanych na razie siedmiu posłów. Jeżeli ktoś jeszcze, to proszę w trakcie się dopisywać.
Może ja krótko kilka pytań dla wyjaśnienia sytuacji.
Szanowny świadek mówił, że przed prywatyzacją kondycja Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń nie była najlepsza. Zresztą miało to miejsce już po 1991 r. Jak pan ocenia, w jakim, że tak powiem, kontekście to było wynikiem tylko obiektywnych czynników - bo wiemy: rynek się otworzył, nastąpiły zmiany systemowe, wiele nowych firm powstało, konkurencja nie zawsze była uczciwa - a na ile też był to efekt niegospodarności, braku dobrego zarządzania?
To jest pytanie stosunkowo trudne. Na pewno nie można tutaj mówić o nieprawidłowościach na tym etapie. Gospodarka rynkowa to okres transformacji. To dzisiaj może nie jest zbyt modne słowo, ale brakowało jakby ze strony ubezpieczeniowców odpowiedniego lobby, a z chwilą przekształcenia Państwowego Zakładu Ubezpieczeń w spółkę akcyjną ta spółka powinna, że tak powiem, otrzymać odpowiednie kapitały. I można tutaj powiedzieć, oczywiście z perspektywy 12-15 lat kiedy patrzymy, że nasza gospodarka wyglądała zupełnie inaczej. Trudno w ogóle było mówić o rynku ubezpieczeniowym. Przecież przez wiele lat do roku 1990 na polskim rynku funkcjonowały praktycznie dwie firmy: to był Państwowy Zakład Ubezpieczeń i druga firma, która zajmowała się przede wszystkim ubezpieczeniami zagranicznymi - Warta. Tak że ja bym tutaj się nie doszukiwał jakiejś złej woli ze strony, bym powiedział, ówczesnego kierownictwa.
Dziękuję bardzo.
Teraz takie pytanie: Czy szanowny świadek. czy szanownemu świadkowi wiadomo, czy było prowadzone postępowanie prokuratorskie w sprawie niegospodarności, w tym chodzi o straty związane z Centrum Handlowym Panorama i powiązania PZU z panem Smorawińskim? Przypuszczalnie straty wynosiły 200 mln. Czy w tej sprawie w ogóle było postępowanie prokuratorskie i co się z nim potem działo?
Nic mi w tej sprawie nie wiadomo. Za moich czasów na pewno czegoś takiego nie było.
W tej sprawie my mamy tutaj protokół NIK, który twierdzi - i to jest badanie pana inspektora Lawiny - że to mniej więcej, tak jak tutaj jest 200 mln zł, to tutaj mniej więcej 160 mln zł wynosiły straty przy tej inwestycji.
Nic mi w tej sprawie nie wiadomo, żeby tutaj po prostu powstały jakieś straty. Ja nie mogę tego wykluczyć, ale osobiście nic mi w tej sprawie nie wiadomo.
A czy w ogóle wobec pana - no, muszę to pytanie zadać - jest prowadzone jakieś postępowanie prokuratorskie, czy było?
Jeśli chodzi o mnie, to aktualnie potwierdzam, że jest sprawa w prokuraturze. Dotyczy to oczywiście nie PZU, a DTU. I potwierdzam, że w sprawie tej przedstawiono mi zarzut działania na szkodę spółki niezwiązanej z PZU SA - śledztwo jest w toku.
Pragnę podkreślić, iż nie czuję się winnym. Wyrażam głębokie przekonanie, iż śledztwo nie zakończy się skierowaniem przeciwko mnie aktu oskarżenia. Ze względu na mój status w sprawie nie mogę tutaj więcej, że tak powiem, zeznać w tej sprawie.
No, my też musimy, ku porządkowi, te rzeczy znać. Też nie chciałbym tutaj być odebrany jako osoba, która indywidualnie wobec świadka tutaj jakieś wycieczki stosuje, ale publiczną kwestią były artykuły w "Rzeczpospolitej", w których się znajdowały informacje, że miał pan kontakty, czy w ogóle pan miał kontakty z ramienia PZU, z pośrednikiem Robertem Brownem w Wielkiej Brytanii w ramach właśnie tych działań związanych z kontraktami reasekuracyjnymi.
Jeśli chodzi o pana Roberta Browna, znam tego pana. Oczywiście PZU z nim współpracowało już przed moim przyjściem do zarządu. Jest to, i nie boję się użyć tutaj tego słowa, wybitny znawca z zakresu ubezpieczeń w Europie i w świecie, znający doskonale rynki zachodnie i rynki wschodnie. I współpraca PZU. on chyba był dwukrotnie za moich czasów, kiedy byłem prezesem, był dwukrotnie konsultantem. W jednym przypadku wyboru tego dokonał oczywiście zarząd, zatwierdziła to rada nadzorcza - miał on ocenić politykę reasekuracyjną firmy. Takie były, że tak powiem, z mojej strony kontakty z panem Robertem Brownem.
Kontynuując ten wątek, jeszcze ostatnie pytanie. Bo takie były informacje w "Rzeczpospolitej" - czy pan je potwierdza, czy im zaprzecza - że pieniądze z tych transakcji były lokowane w tak zwanych rajach podatkowych, wszystkim znanych, na tej słynnej notabene wyspie Jersey.
Panie przewodniczący, kategorycznie i stanowczo zaprzeczam, abym dopuścił się jakiegokolwiek przestępstwa na szkodę PZU lub kogokolwiek innego. Przeciwko wydawcom oraz dziennikarzom, autorom artykułów prasowych, skierowałem pozwy do Sądu Okręgowego w Warszawie o naruszenie moich dóbr osobistych. Sprawy są w toku. Nic więcej w tej sprawie nie mam do powiedzenia. Podkreślam to z całą stanowczością.
Dziękuję bardzo.
Oddaję głos posłowi Czepułkowskiemu.
Proszę bardzo.
Dziękuję bardzo, panie przewodniczący.
Wysoka Komisjo! Panie Prezesie! W protokole kontroli Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń SA w Warszawie przeprowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli odnajduję informację, że pan pełnił funkcję prezesa PZU SA w okresie od 11 października 1993 r. do 9 sierpnia 1996 r. W swoim słowie wstępnym stwierdził pan, że całe swoje zawodowe życie związany jest pan właśnie z PZU SA dzisiaj. Proszę powiedzieć: Czy po 9 sierpnia 1996 r. pełnił pan jakieś funkcje w organach PZU SA?
Nie pełniłem żadnych funkcji. Natomiast tak bym to mógł określić: z ramienia PZU SA do 1997 r. byłem członkiem rady nadzorczej BIG-u, czyli do walnego zwyczajnego zgromadzenia.
Dziękuję bardzo.
Czyli wniosek z tego taki, że po okresie pańskiej prezesury pan osobiście nie był zaangażowany w dalszy interesujący komisję, zgodnie z zaleceniem Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, procesie prywatyzacji PZU SA.
Absolutnie z prywatyzacją nie miałem nic wspólnego.
Dziękuję bardzo.
W swoim słowie wstępnym poinformował pan wysoką komisję, że w okresie pańskiej prezesury PZU SA - już Spółka Akcyjna - aczkolwiek jej standing finansowy nie pozwalał na pełne gwarancje dla klientów PZU, naruszał postanowienia nadzoru ubezpieczeń, to jednak przynosił zyski i zachował płynność finansową. Czy tak?
Tak, oczywiście. Pierwsze zyski były od 1993 r.
Czy w związku z tym wymagania państwowego nadzoru ubezpieczeń były wymaganiami formalnymi, czy rzeczywiście formalnie... faktycznie, przepraszam, istniało zagrożenie dla PZU i jego klientów?
Istniało zagrożenie, dlatego że PZU no ciągle - że tak powiem - balansował na linie. Każda jakaś sytuacja nadzwyczajna mogła doprowadzić do katastrofy. Tak, że działania ówczesnego Państwowego Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń uważam, że były ze wszech miar słuszne.
Dziękuję bardzo.
A zatem, jak pan wcześniej stwierdził, koniecznym było poszukiwanie inwestora, który by dokapitalizował PZU SA, bo w innym przypadku istniałaby konieczność zawierania kosztownych umów reasekuracyjnych z korporacjami finansowymi czy ubezpieczeniowymi, europejskimi czy światowymi, tak?
Tak.
Czy pańskim zdaniem korzystniejszym było dokapitalizowanie środkami ze Skarbu Państwa, czy też poszukiwanie partnera, inwestora strategicznego czy też branżowego i strategicznego równocześnie, czy zawieranie umów reasekuracyjnych? Z pozycji prezesa spółki, którą koncepcję by pan preferował?
Panie przewodniczący, oczywiście z punktu widzenia praktycznego no jest dużo łatwiej, duże lepiej, dużo wygodniej zarządzać firmą, która spełnia wszelkie wymogi kapitałowe. Jest to korzystniejsze, jest bezpieczniejsze, jest to znacznie bezpieczniejsze. Natomiast no życie nieraz przynosi - że tak powiem - inne uwarunkowania. Wtedy jedyną taką możliwością była tzw., w cudzysłowie, głęboka reasekuracja. Bo reasekuracja to nie tylko wypływ składki, ale to przede wszystkim dzielenie się ryzykiem. I to dawało bezpieczeństwo klientowi.
Dziękuję bardzo.
Panie prezesie, poinformował pan komisję w swoim słowie wstępnym, że jest pan wykładowcą z zakresu działalności ubezpieczeniowej. Czy tak?
Tak.
W związku z tym pytanie moje będzie się odnosiło do pańskiej wiedzy z tego zakresu, a nie do pańskiego osobistego udziału w procesie prywatyzacji PZU. Proszę powiedzieć komisji: Czy PZU SA po dokapitalizowaniu w roku 1999 kwotą blisko 1 mld zł - de facto poprzez dofinansowanie akcjami Banku Handlowego - uzyskało standing finansowy, który te ryzyka oddalał i pozwalał PZU SA funkcjonować na polskim rynku ubezpieczeń bez jakichkolwiek zagrożeń?
Wbrew pozorom pytanie jest szalenie trudne. Na pewno w roku 1999...
Ale też zadaję je fachowcowi.
Na pewno w roku 1999 po raz pierwszy, po raz pierwszy w swej historii PZU SA no stał się silną, spełniającą wszelkie wymogi kapitałowe firmą ubezpieczeniową. I bez wątpienia to była rzeczywiście wielka, istotna sprawa. Natomiast niedobrą jest rzeczą - zresztą w swoim wystąpieniu, w swoim oświadczeniu to zaznaczałem - niedobrą jest rzeczą, kiedy spółka pozostaje. jednoosobowa spółka Skarbu Państwa. Ona bezwzględnie wymaga prywatyzacji. Natomiast, panie przewodniczący, czy ta prywatyzacja ma pójść w tym kierunku, czy w drugim kierunku, naprawdę nie jestem w stanie tutaj określić z prostego powodu - nie dysponuję aktualnie żadnymi danymi, żeby po prostu oceniać przebieg tej prywatyzacji. Na pewno należy ją prywatyzować. Ale czy tak? Ja przynajmniej na to pytanie nie odpowiem.
Dziękuję bardzo. Ale jeśli - znów hipotetycznie - jeśli pan miałby do wyboru partnera, inwestora branżowego i strategicznego, najlepiej jednocześnie, dużego i silnego albo słabego i nieznanego, którego by pan wybrał?
Nie ma tutaj dobrej odpowiedzi.
To teraz rozumiem to, co się dalej działo w Ministerstwie Skarbu Państwa w związku z prywatyzacją PZU SA, bo wydawało mi się, że korzystniejszym byłby alians z Allianzem czy AXA niż Eureko, które się okazało o połowę mniejszą spółką kapitałową czy holdingiem kapitałowym niż PZU SA.
To tutaj poszlibyśmy. no i byłyby to zbyt wielkie skróty, panie przewodniczący.
Dziękuję bardzo.
Gdyby to był Allianz, no to uważam - to jest moja osobista opinia - gdyby to był Allianz, to nie zostałoby już, że tak powiem, nic z tej polskiej firmy ubezpieczeniowej.
A czy pan uważa, że z niej coś pozostało w sytuacji, kiedy Eureko pozyskało 30% akcji i jednocześnie zapewniło sobie w organach spółki co najmniej 50-procentowy wpływ na decyzje i jednocześnie uzyskało kolejnymi aneksami do tej umowy prawo przejęcia de facto 95% akcji PZU SA w sytuacji, kiedy ta spółka ubezpieczeniowa obraca olbrzymimi kwotami osób ubezpieczonych, składkami emerytalnymi oraz deponuje w papierach wartościowych Skarbu Państwa wielomiliardowe kwoty?
Panie przewodniczący, nie chciałbym się w tej materii wypowiadać, gdyż nie jestem tutaj jako ekspert, a jestem tu powołany jako świadek i nie moja to jest rola. Przepraszam najmocniej.
Dobrze, dziękuję bardzo.
A zatem wracam do pańskiej wypowiedzi i okresu pańskiej prezesury. Proszę mi powiedzieć. Może inaczej. Wspomniał pan, że niekorzystnym było dokonanie podziału PZU na PZU i PZU Życie. Czy tak?
Nie, nie, nie. To wynikało z mocy ustawy, więc taki podział musiał nastąpić, że oddzielnie są prowadzone ubezpieczenia majątkowe, a oddzielnie ubezpieczenia życiowe. Natomiast wówczas była koncepcja podziału PZU SA, czyli tej spółki majątkowej, na dwie równorzędne firmy, czyli PZU Bałtyk i PZU Tatry. Bo PZU Życie to wynikało z mocy ustawy i to tutaj wyboru nie było żadnego.
Czyli warunki EBOR-u dotyczące podziału PZU na co najmniej dwie spółki, warunku udzielenia kredytu celem dokapitalizowania tychże wynikały, że tak powiem, z polskich uwarunkowań prawnych czy też określonych intencji międzynarodowej instytucji finansowej?
Nie. Panie przewodniczący, to wyglądało wówczas nieco inaczej. Oczywiście podział PZU był jedną z wielu koncepcji wówczas, co, że tak powiem, z tym monopolistą - bo tak go nazywano - co z nim zrobić. EBOR wtedy, o ile mi wiadomo, wyszedł naprzeciw, ale to jeszcze było przed. czyli to był rok 1991. Więc EBOR zaproponował, jeśli tego monopolistę podzieli się, to jest gotów udzielić 200-milionowej pożyczki - chodzi o dolary. Natomiast później, kiedy rozmawialiśmy z EBOR-em, więc dalej twierdził, że jest w stanie udzielić kredytu, nie warunkując już tego od podziału tej firmy.
Dziękuję uprzejmie.
Oczywiście nie istnieje żaden związek, pana zdaniem. Może inaczej: Czy nie istnieje pana zdaniem związek pomiędzy tamtymi formułowanymi przez EBOR warunkami a tym, że EBOR przystąpił do konkursu ofert w trakcie procesu prywatyzacji PZU SA, tak?
Uważam, że nie.
Dziękuję bardzo.
Teraz pytania z zupełnie innego zakresu i innej dziedziny. Czy pan zna pana Władysława Jamrożego?
Oczywiście, że znam.
Proszę mi powiedzieć, od kiedy datuje się pańska znajomość z panem Władysławem Jamrożym i jak doszło do tego, że za czasów pańskiej prezesury powołał pan. doprowadził pan do powołania pana Władysława Jamrożego na prezesa spółki PZU Życie?
Pana Władysława Jamrożego poznałem po raz pierwszy bodajże w 1985 r., było to w szpitalu w Kłodzku, kiedy pojechałem z chorym dzieckiem, on wówczas był lekarzem pediatrą. To był początek naszej znajomości. Spotykaliśmy się wówczas dosyć często, rozmawialiśmy sporo na różne tematy, w tym również na tematy ubezpieczeniowe. Kiedy zostałem prezesem PZU SA, w 1993, względnie w 1994 r., tego już nie pamiętam, powołałem taki zespół składający się bodajże z 12 osób, który miał pracować nad koncepcją ubezpieczeń zdrowotnych. W skład tej komisji weszli m.in. prof. Jerzy Łańcucki, wybitny ekonomista znający, że tak powiem, ubezpieczenia, z Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, nieżyjący już niestety pan prof. Andrzej Wąsiewicz z Uniwersytetu Poznańskiego, wybitny prawnik z dziedziny ubezpieczeń, uważam, że największy autorytet powojenny z dziedziny ubezpieczeń, pan doktor, no, niestety też już nieżyjący, Stanisław Krowicki z Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu i również kilku profesorów i lekarzy, między innymi nieżyjący pan prof. Zygmunt Kalaciński, wybitny pediatra, pan, wtedy między innymi, Władysław Jamroży, jeszcze chyba dwóch lekarzy. Oprócz tego kilka osób z centrali...
Jak brzmią, przepraszam, nazwiska tych dwóch pozostałych lekarzy?
Właśnie nie mogę sobie przypomnieć, nie mogę sobie przypomnieć, ale to nie ma problemu, na pewno w aktach to jest.
Czy jednym z nich nie był pan Grzegorz Wieczerzak?
Oj, nie, nie. Grzegorza Wieczerzaka w ogóle nie znam, że był na tym, w ogóle nie znam, nigdy z nim nie rozmawiałem.
Ale też pochodzi z Kłodzka, tak?
Nie, nie, nie. Tak że tutaj Dolny Śląsk nie, nie opanował pod tym względem.
...i osoby z centrali, z centrali PZU, pamiętam, że pani dyrektor Zjawińska. I ten zespół pracował nad ubezpieczeniami zdrowotnymi. W 1994 r. pan Władysław Jamroży został członkiem Rady Nadzorczej PZU Życie, w 1994 r.
Przepraszam, kto rekomendował pana Władysława Jamrożego?
Więc jeśli..., mi jest naprawdę, panie przewodniczący, trudno powiedzieć, kto ostatecznie ustalał listę. Na pewno ja rekomendowałem pana Jamrożego, na pewno rekomendowałem, natomiast kto ostatecznie ustalał, no, lista ta powstawała wówczas na pewno w Ministerstwie Finansów, bo to Ministerstwo Finansów było odpowiedzialne za dwie spółki, i były rozmowy prowadzone z zarządem, ze mną, dotyczące i Rady Nadzorczej PZU SA, i PZU Życie. Po kilku miesiącach, kiedy był członkiem Rady Nadzorczej PZU Życie, został członkiem zarządu PZU Życie. W roku 1996 bodajże albo 1995, nie wiem, został prezesem PZU Życie.
Dobrze, dziękuję bardzo. Może historia, że tak powiem, pracy pana Jamrożego będzie przedmiotem naszego zainteresowania wtedy, kiedy pan Jamroży będzie stawał przed Komisją Śledczą. Mi chodzi o to, czy pan dobrze znał, zna i czy utrzymuje pan w dalszym ciągu do dzisiaj, nazwijmy to, kontakty zawodowe, służbowe, towarzyskie z panem Władysławem Jamrożym?
Moje kontakty z panem Władysławem Jamrożym skończyły się w 1997 r., kiedy został prezesem PZU SA.
I od tamtej pory pan nie widział się i nie spotykał się z panem Jamrożym?
Od tamtej... jeśli, może go widziałem na jakichś wspólnych spotkaniach. Ani razu z nim się nie spotkałem od 1997 r. po prostu żeby...
Dziękuję bardzo. Znając z perspektywy czasu i z perspektywy, co później się wydarzyło, działalność pana Władysława Jamrożego, czy pan jest dumny ze swojej decyzji kadrowej?
Czy mogę pozostawić to pytanie bez odpowiedzi?
Wybór należy do pana.
Dziękuję bardzo.
Dziękuję uprzejmie, panie przewodniczący.
Dziękuję bardzo.
Głos ma poseł Gosiewski.
Proszę bardzo.
Dziękuję bardzo.
Panie Przewodniczący! Wysoka Komisjo! Panie Prezesie! Ja może nawiążę do wątku, który zakończył pan przewodniczący, bo rzeczywiście myślę, że pana wyjaśnienia dla nas będą istotne dla dalszego naszego postępowania. Pan był łaskaw powiedzieć, że poznał pan pana Jamrożego w 1985 r., tak? W takich dosyć szczególnych okolicznościach w szpitalu w Kłodzku pan Jamroży był wówczas lekarzem pediatrą i leczył pana syna. Proszę mi powiedzieć, czy państwo w tamtym okresie, czy w późniejszym, zawiązali jakieś szczególne związki, na przykład przyjaźnie, dobrej znajomości? Czy można powiedzieć, że pan darzył zaufaniem pana Jamrożego?
Tak, była to znajomość i darzyłem pełnym zaufaniem pana Jamrożego.
Proszę mi powiedzieć, a to było takie zaufanie jako do dobrego pediatry, czy takie zaufanie jako do kolegi znajomego?
To znaczy, najpierw było to zaufanie do lekarza jako do pediatry, a później zaufanie jako do człowieka.
Rozumiem. A proszę mi powiedzieć, czy między panam a panem Jamrożym istnieją jakieś więzy pokrewieństwa lub powinowactwa?
Absolutnie żadnych takich więzów nie ma. Nawet, no, w trzecim, czwartym, piątym pokoleniu.
Rozumiem. A proszę mi powiedzieć, czy są takie organizacje, w których państwo wspólnie działaliście lub działacie, no, gdzie te związki...
W żadnych organizacjach wspólnych nie działaliśmy.
Rozumiem. A proszę mi powiedzieć, bo ja zapoznałem się, panie prezesie, z pana błyskotliwą karierą. Oczywiście opisywana ona była w "Rzeczpospolitej". No i można powiedzieć tak. W 1990 r. awansował pan z Kłodzka do Legnicy, zaraz krótko do Wrocławia. No i w ciągu trzech lat został pan członkiem zarządu, a następnie prezesem bardzo ważnej instytucji finansowej. Niech pan mi powie, jak się w Polsce robi tak szybko awans? No, z takiego, można powiedzieć, no, dosyć niskiej funkcji, jakim jest przedstawiciel w Kłodzku, w tak bardzo krótkim okresie zostaje pan prezesem dużej firmy. Co panu pomogło? Jak by pan to wytłumaczył?
Panie pośle, no, na pewno nie zostałem w krótkim okresie prezesem, bo tak jak tutaj zaznaczyłem, od 1974 r. pracowałem w tej firmie. Przeszedłem wszystkie szczeble. Nie byłem tylko głównym księgowym w firmie ubezpieczeniowej. Innych stanowisk nie ma. Tu będę nieskromny. To wszystko można osiągnąć pracą. Pragnę jeszcze tutaj dodać, że nie byłem nigdy członkiem żadnej partii, żadnej partii.
Rozumiem. Dziękuję. Ale wie pan, jednak nie. Troszeczkę mnie nie uspokoił pan. Jednak mnie chodzi o taką sprawę tego średniego szczebla, od szczebla kierownika ekspozytury w Legnicy, potem oddziału we Wrocławiu. Jakie tu zadecydowały względem pana działania czy może oceny pana cech, że został pan tak szybko, awansował pan na te wyższe funkcje?
Panie pośle, może to będzie nieskromne, co powiem, ale to są fakty, które można stwierdzić. Kiedy zostałem dyrektorem oddziału w Legnicy, oddział ten był najgorszy na Dolnym Śląsku. Po roku oddział ten był na trzecim miejscu, po dwóch latach oddział w Legnicy był na pierwszym miejscu w Polsce. Awansowałem wtedy na dyrektora oddziału okręgowego we Wrocławiu, gdyż poprzedni dyrektor poszedł na emeryturę. I po dwóch latach dyrektorowania w oddziale okręgowym we Wrocławiu byliśmy w pierwszej trójce. Byliśmy w pierwszej trójce. I wówczas zarząd, Zarząd PZU SA zaproponował mi - nie kto inny, tylko jeszcze raz podkreślam: zarząd - prezes Zarządu PZU SA zaproponował mi, czy nie chciałbym zostać członkiem Zarządu PZU SA.
Rozumiem, ale to proszę nam powiedzieć, bo ja rozumiem, że to są funkcje już jakoś objęte pewnym podziałem politycznym. To oczywiście nie jest funkcja czysto biznesowa. I wtedy była pewna koalicja. I czy pan tę funkcję pełnił w związku z tym, że przy podziale stanowisk była to sfera wpływów Polskiego Stronnictwa Ludowego czy SdRP?
I tu pana zaskoczę, panie pośle - ani PSL, ani SdRP, bo ja zostałem prezesem, kiedy u władzy, prezesem Rady Ministrów była pani Hanna Suchocka, ministrem finansów był pan Jerzy Osiatyński. Wtedy ja zostałem prezesem PZU.
Aha, rozumiem. A jeżeli chodzi o ten okres od lat 1993 do 1996, bo od października 1993 do 1996, do kiedy pan pełnił funkcję prezesa?
Panie pośle, ja jestem kojarzony medialnie ciągle z PSL. Mi to oczywiście nie przeszkadza. Na początku ja próbowałem to jakby komentować. Absolutnie mi to, zupełnie nie przeszkadza. Ale tak jak tutaj w tej chwili powiedziałem, że ja zostałem, no, prezesem firmy za czasów pani. gdy premierem była pani Hanna Suchocka. Natomiast, jeśli chodzi o lata 1993-1996, mówię to z całą stanowczością i z całą odpowiedzialnością, ja nie odczuwałem żadnych wpływów ani ze strony PSL, ani ze strony... To może brzmi nieprawdopodobnie, nawet jak ja patrzę na dzisiejsze czasy. Panie pośle, proszę uwierzyć, tak było. Ja nie zapomnę tych słów, kiedy pan premier Pawlak po wizycie w spółce powiedział takie słowa, znamienne słowa, które ja będę pamiętał do końca życia: "Gdyby ktokolwiek się na mnie powoływał, to proszę odkładać słuchawkę. Jeśli ja coś będę chciał, przedzwonię osobiście". Ale nic nie chciał.
To proszę mi powiedzieć: to jakie były okoliczności pana odejścia ze stanowiska prezesa w 1996 r.?
Absolutnie nie chciałbym tego, panie pośle, komentować, dlatego że jest to, no, wola właściciela. Akcjonariusz ma prawo.
Ale jednak pan jest. staje przed komisją śledczą i jest pan świadkiem i może pan tylko odmówić wówczas, kiedy odpowiedź na to pytanie byłaby niekorzystna dla pana z punktu widzenia procesowego. Czy ona jest niekorzystna? Czy pan w związku z tym obawia się.
Nie, ona nie jest. Nie, ja się niczego nie obawiam.
.odpowiedzi na to pytanie?
Nie. Niczego się nie obawiam. Tylko, panie pośle, no po prostu rada nadzorcza dwukrotnie się zebrała i za drugim razem odwołała mnie ze stanowiska prezesa.
Ale panie prezesie, no bo to nie jest tak, że rada się nadzorcza zebrała i tak postanowiła bez przyczyny, no, jakieś. musiano chociaż panu podać przyczynę.
Znam tylko oficjalne przyczyny podane za Polską Agencją Prasową, że jest inna koncepcja prywatyzacji, polityka reasekuracyjna niewłaściwie prowadzona, zbyt wysokie koszty administracyjne - takie było oficjalne stanowisko.
Rozumiem.
Pewnie czytał pan artykuł w "Rzeczpospolitej" z 7 września 2000 r., bo oczywiście pana nazwisko jest bardzo często cytowane - również w artykule z 13 października 2003 r. Proszę pana, no tu oczywiście pewne informacje. Chciałbym, żeby pan je skomentował: że oczywiście pan Jamroży został dyrektorem oddziału PZU we Wrocławiu na pana miejsce, a właśnie w Legnicy zajął pana miejsce szwagier - cytuję słowa - Andrzej Morawiak.
Nie, więc jest to oczywiście nieprawdą, bo Jamroży nigdy nie był dyrektorem i nie pracował nigdy we Wrocławiu w żadnym PZU. To wiem na pewno. No, chyba że.
A w Legnicy?
W Legnicy nigdy nie pracował Władysław Jamroży i nigdy w Legnicy nie pracował Andrzej Morawiak. Andrzej Morawiak został dyrektorem oddziału okręgowego we Wrocławiu.
Czyli ja rozumiem, że tylko tutaj jest błąd, bo tu było powiedziane, że w Legnicy, a to chodzi o Wrocław, tak?
Znaczy.
Ale czy pan potwierdza związki rodzinne?
To znaczy kogo?
Z panem Andrzejem Morawiakiem.
Moje związki?
Tak.
Nie, nie, nie, absolutnie. To żadna, absolutne żadna rodzina, tak samo jak z Jamrożym - nie ma to absolutnie żadnego związku.
A czy to ten pan był w jakichś związkach rodzinnych z panem Jamrożym?
Tak.
Aha, dziękuję.
Ale proszę, wróćmy do tej podstawowej sprawy. Bo skoro rozważamy kwestie polityki personalnej PZU i to w okresie, kiedy pan kierował tą instytucją, to proszę mi powiedzieć: to te wszystkie fakty pokazują też, że ta polityka była oparta o związki towarzyskie, rodzinne, środowiskowe, kompetencyjne.
Ale, panie.
Na jakich zasadach ludzie awansowali w PZU? No bo mamy tutaj pewne - sam pan je przed chwilą potwierdził - może nie do końca przytoczone dobrze wcześniej przez media, no, związki rodzinne między panem Jamrożym a panem Morawiakiem, no mamy związki towarzyskie między panem a panem Jamrożym. No to wszystko tak pokazuje, że ta kariera tych osób jest dosyć podobna. To proszę mi powiedzieć: jakie w ogóle były mechanizmy awansu zawodowego w PZU?
Panie pośle, naprawdę nie mam sobie absolutnie tutaj nic do zarzucenia i awansowali - i to jest wszystko do sprawdzenia - u mnie ludzie. I tam, gdzie ja miałem wpływ na to, kierowałem się tylko jedną - ich kompetencją. Powtarzam raz jeszcze: kierowałem się tylko jednym, ich kompetencją.
Rozumiem.
Pan przed chwilą powiedział, że pan Władysław Jamroży został członkiem Rady Nadzorczej PZU Życie z pana rekomendacji.
Tak.
Proszę powiedzieć, bo wie pan, może nie wszyscy jesteśmy dobrze poinformowani: pan Jamroży jako lekarz pediatra może był dobrym pediatrą, ale jakie ma kompetencje w dziedzinie ubezpieczeń?
On już po prostu był wówczas po studiach, po dwuletnich studiach ekonomicznych na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. On interesował się rzeczywiście ubezpieczeniami zdrowotnymi i jego znajomość z dziedziny ubezpieczeń była naprawdę bardzo spora. I byłoby ostatnią rzeczą, żebym ja miał, że tak powiem, jego kwalifikacji, no, nie uznawać. Proszę w to uwierzyć, panie pośle, że wówczas jego znajomość, jeśli chodzi o członka rady nadzorczej, była, no, wystarczająca.
No, dobrze. Panie prezesie, ja rozumiem, że ktoś, kto dwa lata ma studiów z zakresu ubezpieczeń, to jest na pewno w okresie kształcenia się, to zgadzam się z panem prezesem. Ale czy w Polsce nie ma osób, które mają jednak już doświadczenie pewne w zakresie ubezpieczeń i mogłyby pełnić funkcje członków rady nadzorczej? Czy akurat tę funkcję należy okazywać lekarzowi, który jest w pewnym okresie rozwoju przynajmniej takiego naukowego?
Panie pośle, w radzie nadzorczej, o ile sobie dobrze przypominam, w skład rady nadzorczej wchodziło 9 osób. I jest naprawdę bardzo korzystne. szczególnie to PZU Życie miało prowadzić i wprowadzać ubezpieczenia zdrowotne. Proszę wierzyć, że również ta strona, ta druga strona, opinia tej drugiej strony, czyli od tej strony medycznej, ona dla nas wtedy była skarbcem. My mówimy, my wracamy, no, 12 lat do tyłu. To już jest zupełnie inny rynek, inne społeczeństwo, inna gospodarka.
Czyli uważa pan, że doświadczenie kilkuletnie lekarza pediatry w Kłodzku oraz 2-letnie studia z zakresu ubezpieczeń łączą te dwa doświadczenia, i medyczne, i ubezpieczeniowe, w takim stopniu, aby ktoś został członkiem rady ogólnopolskiej bodaj najważniejszej instytucji ubezpieczeniowej?
Wówczas, biorąc pod uwagę uwarunkowania wewnętrzne, zewnętrzne, tak uważałem, tak uważałem. I panie pośle, no, nie zawsze istotne jest, czy ktoś ma 7 lat stażu, czy też 2,5 roku stażu, no, ocenia się kwalifikacje człowieka.
Panie prezesie, przed chwilą pan nas przekonywał, że pana awans był związany czysto ze sferą pana kwalifikacji, które nam pan tu podkreślał, przedstawiając nam swoje osiągnięcia. Ja myślę, że to nie tylko dotyczyło pana osoby.
Ale, panie pośle, każdy inaczej w swoim życiu awansuje. Każdy. Droga awansu...
A pan Jamroży jak?
...u każdego jest inna.
A pan Jamroży jak awansuje? W jaki sposób pan mu pomógł? No, bo ta rekomendacja być może była jednym tylko z przykładów pana takiej hojnej opieki nad panem Jamrożym.
Dlaczego hojnej opieki?
No, bo, wie pan, jednak macie pewne wspólne elementy panowie.
Przepraszam bardzo, panie przewodniczący, czy można by było prosić uprzejmie pana przewodniczącego, aby nie mówić i nie używać określeń przez wielce szanownego pana posła, dotyczących rzeczy ocennych, m.in. hojnej opieki. Tu nikt o hojnej opiece nie mówił. A w moim przekonaniu świadek stara się wyjaśnić, jakie przyczyny zadecydowały o rekomendowaniu pana Władysława Jamrożego. I prosiłbym o zwrócenie uwagi, że żadne inne formułowanie pytań nie zmieni jego stanowiska, tak myślę.
Jeżeli można, prośba, żeby faktycznie może mniej obrazowo opisywać sytuację, a bardziej dociekliwie dochodzić do...
Rozumiem. To chciałem tylko po prostu zapytać się o te elementy związków między oboma panami.
Ale przejdźmy do innej sprawy. Bo chciałbym pana zapytać, jaką rolę odegrał pan Władysław Jamroży w okresie prywatyzacji PZU, tych pierwszych prób, kiedy pan był prezesem PZU. Czy w tym zakresie pan Jamroży jakiś brał udział w działaniach prywatyzacyjnych?
Nie, absolutnie.
Pytanie mam takie, kolejne, bo to oczywiście wynika z pewnych być może kontaktów między panami. Czy pan kiedyś rozmawiał z panem Jamrożym na temat jego poglądów politycznych?
Nigdy na ten temat nie rozmawialiśmy.
Mhm. A czy jakoś wyjaśniał panu pan Jamroży fakt, że na przykład przekazano z PZU Życie w 1997 r. 60 tys. na konto Fundacji na rzecz Restrukturyzacji Regionu Łódzkiego? I czy na przykład mówił panu o swoich kontaktach z panem Januszem Tomaszewskim, szefem rady tej fundacji?
Panie pośle, to, co ja już mówiłem, od 1997 r. nie utrzymuję żadnych kontaktów z panem Władysławem Jamrożym. O tym tylko słyszałem, oczywiście z doniesień prasowych. Z nim na ten temat absolutnie nie rozmawiałem. Od momentu, kiedy on został prezesem PZU SA, nasze kontakty się skończyły.
Rozumiem. Panie prezesie, a jaka według pana była przyczyna konfliktu między panem Jamrożym a panem Montkiewiczem?
Należałoby ich o to zapytać. Nie wiem, nie znam.
Nie rozmawiał pan nigdy z.?
Nie.
Rozumiem. A czy również mówił panu kiedyś pan Jamroży, dlaczego był przeciwnikiem w tamtym okresie prywatyzacji PZU, tej metody, którą państwo. jeszcze za końca pana prezesury obraliście i potem ona była kontynuowana za kolejnego zarządu?
Nie, na ten temat z nim nie dyskutowałem.
Rozumiem. Panie prezesie, chciałbym przejść do drugiego wniosku, związanego z polityką reasekuracyjną, bo to jest sprawa, o której pan też powiedział. I też pan powiedział, że ona była w pewnym kontekście decyzji dotyczących pana osoby, więc chciałbym do tego wątku nawiązać, bo on jest oczywiście, myślę, istotny, tym bardziej że tam się pojawia Eureko. A mianowicie...
Co się pojawiało, przepraszam?
Nazwa firmy Eureko.
Eureko? Nie.
Ale pan pozwoli, ja może najpierw zadam pytanie.
Przepraszam.
...a potem pan się do niego odniesie.
Przepraszam.
A mianowicie w artykule w "Rzeczpospolitej" z 13 października 2003 r. jest opisana osoba Andrzeja Perczyńskiego. Pan Andrzej Perczyński jest przedstawiany w tym artykule też w kontekście pewnych działań prywatyzacyjnych czy prób tych działań. I oczywiście jest też pokazany w tym kontekście stałych związków między PZU a jego osobą. I z racji tego, panie prezesie, że tam pojawia się również pana nazwisko - a, myślę, to jest ważne - w początkach prywatyzacji, to chciałbym zadać panu parę pytań.
Panie prezesie, w jednym właśnie z fragmentów tego artykułu jest podana wiadomość, w której pan Ernst Jansen stwierdził, że jak miał wstępny zamiar w latach 90. wejść na polski rynek, to pojechał, cytuję: "do Paryża na spotkanie z Perczyńskim". Czy panu jest coś wiadomo na temat tego spotkania?
Nic mi nie wiadomo.
A jak pan sądzi, w jaki sposób można wytłumaczyć fakt - bo chyba pan Perczyński, nie wiem, nie był chyba wtedy pracownikiem PZU ani reprezentantem, członkiem władz - że osoba, która jest zainteresowana prywatyzacją, udziałem w prywatyzacji PZU, jedzie do pana Perczyńskiego i z nim rozmawia?
Panie pośle, nie potrafię tego wytłumaczyć.
A w ogóle pan znał pana Andrzeja Perczyńskiego?
Tak, znam.
A w jakich okolicznościach pan go poznał?
W PZU SA. Kiedy zostałem członkiem zarządu, on już współpracował z PZU. Dotyczyło to zielonej karty. Jak również w późniejszych latach również współpracowaliśmy razem. On był przedstawicielem francuskiej firmy UAP, czyli wówczas największej firmy francuskiej, państwowej firmy.
A proszę mi powiedzieć, czy pan dobrze zna, słabo. Jak by pan określił charakter swojej znajomości z panem Perczyńskim? Bardzo dobrze?
No, znam, to jest chyba najlepsze określenie.
Często się pan z nim widuje?
Bardzo dobrze na pewno nie.
Jasne. Często się pan z nim widywał? Bywał pan u niego w Paryżu w domu?
U niego w Paryżu w domu raz byłem. Było nas wtedy kilka osób. I trwało to około 15-20 minut.
Czy prawdą jest ta wiadomość, że jest pan ojcem chrzestnym córki pana Perczyńskiego?
Tak, jest to prawda.
Aha. Czyli rozumiem, że ta znajomość nie jest taka okazjonalna też tylko.
To znaczy od wielu lat, bym określił, no, jest. no, rzadziej się widujemy jak kiedyś.
Ale wtedy, kiedy pan pełnił funkcję prezesa PZU, ta znajomość była bardziej intensywna?
Są to. Jest to pytanie, którego ja odpowiedzi nie potrafię sprecyzować, no, co to znaczy. Jak często spotykaliśmy się?
A czy na przykład kilka razy w ciągu roku panowie się spotykaliście?
Na pewno nie była to przyjaźń.
Rozumiem. A proszę mi powiedzieć. To też cytuję za tym artykułem, wypowiedź małżonki pana Perczyńskiego, że łączyły panów jakieś dziwne interesy. Co to mogło oznaczać, ta wypowiedź? Ja mogę to przytoczyć, jest to w artykule oczywiście.
Panie prezesie, ja tutaj już odczytałem...
Jakby pan zechciał skomentować tę wypowiedź.
Żadne dziwne stosunki, żadne dziwne interesy z panem Andrzejem Perczyńskim mnie nie łączyły i nie łączą. Podkreślam to z całą stanowczością.
Rozumiem. A proszę mi powiedzieć, jaką rolę pełnił pan Perczyński w PZU za czasów, kiedy pan był prezesem? Jaki charakter był tych kontaktów?
Tak jak powiedziałem już, pan Perczyński - o ile sobie dobrze przypominam - wówczas był przedstawicielem francuskiej firmy UAP, państwowej francuskiej firmy UAP. Jest to firma, z którą myśmy dosyć współpracowali. Jak również był prezesem GPH. Chodziło tutaj o zieloną kartę.
Rozumiem. A umowy reasekuracyjne też wchodziły w grę?
Nie podpisywał Andrzej Perczyński żadnych umów reasekruacyjnych.
Wie pan, przytoczę pewien fragment, bo on jest bardzo ciekawy, z tego artykułu. Z jednego z dokumentów, do których dotarła "Rzeczpospolita", wynika, że z tytułu jednej tylko umowy jego firma rocznie - mówię o panu Perczyńskim - zarabiała 10 mln marek niemieckich. W sumie na tej jednej umowie zarabiać miał równowartość 100 mln zł. To tak obliczyłem, proszę pana, to są dzisiaj emerytury 15 tysięcy emerytów.
Panie pośle, ja tutaj już - że tak powiem - wcześniej wygłosiłem formułkę, którą w pełni podtrzymuję. Ja nie będę ustosunkowywał się do artykułów.
Przepraszam, ja jeszcze tylko ostatnie w tej turze, bo pozwolę sobie w kolejnej turze zadać panu kilka pytań. Ale chodzi mi o również ten artykuł, bo tam jest nazwisko pana Perczyńskiego w okresie, kiedy pan był prezesem, jako lobbysty na rzecz prywatyzacji z firmą AXA. Czy panu jest coś wiadome na ten temat...
Nic mi na ten...
...spotkań, które były organizowane?
Panie prezesie, kiedy ja byłem... Panie pośle, przepraszam. Kiedy ja byłem prezesem, to jeszcze wówczas była UAP i to było jeszcze przed prywatyzacją. Dopiero później - że tak powiem - AXA kupiła UAP. Tak że ja nic na ten temat - na temat AXA - nic nie wiem.
A proszę mi powiedzieć, a taka informacja, no, że właśnie ta firma posiadała plany prywatyzacji, informacje o członkach zarządu decydujących o prywatyzacji. Czy panu jest coś wiadome na ten temat? Kto mógł takie informacje przekazywać?
Panie pośle, nic mi na ten temat nie wiadomo.
Było ostatnie pytanie. Proszę bardzo, bo...
Dziękuję bardzo. Ale proszę, panie przewodniczący, żebym mógł zadać, bo myślę, że ten wątek dotyczący umów reasekuracyjnych jest niezmiernie ważny, tym bardziej że on się pojawia w jeszcze w kilku innych...
Zobaczymy, jak inni posłowie...
Dziękuję.
Mogą mieć ten sam wątek przecież.
Proszę bardzo.
Panie prezesie, w momencie przekształcenia PZU w spółkę akcyjną, jaki był kapitał akcyjny PZU?
133 bodajże miliony zł.
Jaka wartość, pana zdaniem, była skonsolidowanego PZU? Ma pan dużą wiedzę, ogromną, rynku ubezpieczeniowego. Pan wzrastał na tym rynku przez lata, dzisiaj pan jest wykładowcą, zna pan dobrze ten rynek i rozwój tego rynku. Jest także możliwość porównania z rynkami w innych krajach, jak się on rozwijał dynamicznie. Jaka, pana zdaniem, wartość PZU była w roku 1998,1999? Skonsolidowanego PZU.
Panie przewodniczący, nie jestem w stanie tego określić.
A jak by miał pan przybliżyć, jakąś kwotę powiedzieć, to, według pana, jaka ta wartość mogła być tego rynku ubezpieczeniowego, który się dynamicznie rozwijał i PZU na tym rynku było wtedy, no, głównym operatorem?
Nie potrafię, panie przewodniczący, na to pytanie odpowiedzieć.
Rozumiem. Proszę mi powiedzieć: W jakich okolicznościach i kiedy po raz pierwszy pan poznał pana Jamrożego i pana Wieczerzaka?
Więc rozpocznę od Wieczerzaka. Wieczerzaka w ogóle nie znam. Natomiast Jamrożego - tak jak powiedziałem - poznałem w 1985 r.
Dziękuję bardzo.
A pana Jamrożego pan rekomendował do zarządu?
Nie do zarządu. Na członka Rady Nadzorczej PZU Życie.
Rozumiem. Kto pana Jamrożego wtedy proponował na tą funkcję?
Nikt mi... to był po prostu...
To był pana autorski pomysł, tak?
Tak, mój autorski pomysł.
Rozumiem. Dziękuję bardzo.
Jak pan ze swojej perspektywy dzisiaj i swojej wiedzy - znów do niej się odwołam - ocenia prywatyzację PZU i właśnie wybór tego konkretnego inwestora Eureko-BIG Bank?
Naprawdę nie chciałbym tutaj snuć żadnych ocen, dlatego że ja aktualnie - no, że tak powiem - nie dysponuję żadnymi materiałami i trudno mi jest, no, wypowiadać się, czy Eureko jest lepsze od AXA, czy to AXA byłaby lepsza, czy Allianz byłby lepszy. Naprawdę, panie przewodniczący, no, nie jestem w stanie na to odpowiedzieć.
Rozumiem. Czy pana zdaniem, w roku 1998, 1999, w momencie, kiedy była prywatyzacja PZU, istniała taka możliwość, aby pozyskać inwestora do PZU na rynku polskim... na rynku finansowym polskim? Na przykład: duży bank typu PKO BP mógłby być inwestorem w PZU albo też poprzez giełdę, poprzez rozproszony akcjonariat narodowy można było także podnieść kapitał spółki i PZU byłoby narodowym ubezpieczycielem, bardzo dużym. Czy na rynku finansowym, według pana, w Polsce takie możliwości istniały?
Teoretycznie bezwzględnie tak i na pewno, no, byłoby to zgodne z moją koncepcją, którą forsowałem jako prezes zarządu.
Czyli pan, jak by na przykład był prezesem zarządu w tym roku, rekomendowałby pan radzie nadzorczej i rządowi takie rozwiązanie?
Ale to jest przede wszystkim sprawa właściciela, czyli ministra skarbu.
Ja rozumiem, ale zarząd ma możliwości przedstawiać swoje koncepcje, propozycje, strategie. I pan by taką rekomendował ewentualnie, tak?
Panie przewodniczący, nie chciałbym tutaj, mówię, wygłaszać opinii, dlatego że ja, no, nie dysponuję tutaj, że tak powiem, sytuacją aktualną, sytuacją, która była w 1998, 1999 r.
Ale wie pan, że takie koncepcje w 1996, 1997 r. się pojawiały, aby PZU właśnie dokapitalizować poprzez rynek finansowy polski, poprzez bank lub inną instytucję?
Zresztą ja tutaj to przytaczałem i ja to forsowałem i tak wówczas uważałem. I za lata 1993-1996, gdyby można było cofnąć historię, na pewno te same działania bym wykonywał w tym zakresie.
Dziękuję.
Czy był pan członkiem Rady Nadzorczej BIG Banku? Jeśli tak, to w jakim okresie?
Tak, byłem członkiem Rady Nadzorczej BIG Banku z ramienia PZU i to bodajże był rok od 1994 do 1997, ewentualnie końcówka 1993-1997, do zwyczajnego walnego zgromadzenia.
Czyli w okresie, jak był pan prezesem PZU, tak? W tym czasie był pan w radzie nadzorczej BIG-u?
Tak, tak. No i jeszcze później, kiedy zostałem odwołany, to jeszcze później przez kilka miesięcy, do zwyczajnego walnego zgromadzenia.
I jeszcze kilka pytań z zakresu reasekuracji. Jaka była konstrukcja w PZU właśnie reasekuracji ryzyka?
To znaczy myśmy wówczas reasekurowali u największych reasekuratorów, nie tylko europejskich, ale światowych. To był Munich Re, bo to nie jest żadną tajemnicą handlową, to było UAP, to był Koelnische Rueck, czyli kolońskie towarzystwo reasekuracyjne, to było Swiss Re, - szwajcarskie towarzystwo. To są w sumie najwięksi reasekuratorzy na świecie. To są najwięksi reasekuratorzy nie tylko w Europie i na świecie.
W latach 1993-1997, kiedy był pan prezesem...
1996.
1996, przepraszam.
...jaka była rocznie średnio wartość reasekuracji, kwot, jakie były lokowane właśnie w towarzystwach reasekuracyjnych ze strony PZU?
Nie potrafiłbym tutaj podać kwot. Łatwiej by mi było może określić to w procentach.
Proszę procentowo podać.
Więc wtedy była, no, dosyć głęboka reasekuracja, bo na przykład w ubezpieczeniach komunikacyjnych ona sięgała chyba rzędu, o ile dobrze pamiętam, bo ja nie nadzorowałem reasekuracji, tak że trudno mi tutaj coś na ten temat powiedzieć, ale ona wynosiła około 60%.
A kto nadzorował wtedy reasekurację?
Reasekurację - członek zarządu pani Bożena Rosiak.
Czy według pana istniała taka możliwość, aby członkowie zarządu lub dyrektorzy departamentów, którzy odpowiadali za reasekurację, mogli na przykład brać udział w podziale prowizji z reasekuracji?
Według mojej wiedzy absolutnie nie.
Nie było żadnych problemów tego typu?
Absolutnie żadnych problemów tego typu nie było.
Powiedział pan na początku, iż prowizję, która z reasekuracji była dość znaczna, bo kwoty były też dość znaczne, prowizję taką pobierało PZU.
Oczywiście. Jaką prowizję... Prowizję reasekuracyjną to jest rzędu oczywiście od 20 do 30%. Wówczas tak to wyglądało. Na przykład to UAP przekazywało te pieniądze do Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Spółka Akcyjna. Bo to jest uczestniczenie, no, w poniesionych kosztach, jakie PZU poniósł, no, inkasując składkę. Tak że to jest...
Czyli te prowizje były rzędu 20 do 30%...
Tak.
... które PZU z tego pobierało niejako?
Tak, tak.
I pana zdaniem nie istniało zagrożenie takie, iż którykolwiek członek zarządu lub pracownik... nie było żadnego nigdy prokuratorskiego dochodzenia, że mógł ktoś także korzystać prywatnie z tychże prowizji?
Nie było, panie przewodniczący. Tak jak mówię, to są ogromne firmy, które tutaj wymieniłem, np. UAP - firma państwowa, więc ja sobie w ogóle nie wyobrażam, jak tutaj mogłyby trafiać, no, jakiekolwiek prowizje.
Dziękuję bardzo, nie mam więcej pytań.
Dziękuję serdecznie za wielką dyscyplinę panu posłowi.
Pan poseł Tomczak, proszę bardzo.
Dziękuję bardzo.
Ja wpiszę się w ten kontekst pana życiorysu związany z uprawianiem nauki, z pracą w wyższej szkole bankowości i zarządzania. Proszę mi powiedzieć, panie prezesie, kilka lat temu pan z kilkoma naukowcami, profesorami ekonomii, specjalistami od rynku ubezpieczeń przygotował takie opracowanie... Ono było, o ile się nie mylę, kolportowane po różnych instytucjach finansowych, ubezpieczeniowych. Wypowiadaliście się państwo w tej pracy, zdaje się, na temat ubezpieczeń w Europie Środkowej, na temat sytuacji również na rynku w starych państwach Unii Europejskiej. Czy pamięta pan taką pracę? To rok gdzieś jest 2002, 2003, o ile dobrze pamiętam.
Tak, pamiętam taką pracę; bodajże to był rok 2002 i pracowaliśmy nad tym w Krajowym Instytucie Ubezpieczeń, wspólnie pracowałem z panem prof. Szumliczem z SGH, z panem prof. Romualdem Holly, pan Krzysztof Kocjan również był współautorem tej pracy. Coś takiego rzeczywiście opracowywaliśmy.
Czy robiąc kwerendę do tej pracy, pisząc tą pracę, korzystaliście panowie z opracowań, oficjalnych dokumentów Unii Europejskiej na temat rynku ubezpieczeń?
Oczywiście korzystaliśmy z wszelkich materiałów nam, że tak powiem, dostępnych, z wszelkich materiałów nam dostępnych.
Więc w tej pracy zapewne pojawiały się fakty dotyczące również Eureko, tak?
To znaczy myśmy akurat, o ile sobie dobrze przypominam, bo to jeszcze nad innym opracowaniem też pracowaliśmy. O ile sobie dobrze przypominam, tam ani razu nie używaliśmy - w tym opracowaniu - nazwy inwestora. Nas interesowała jakby skala, bardziej skala makro, a nie tylko odnosiliśmy się do jednej firmy ubezpieczeniowej. Oczywiście PZU tutaj było bardzo istotne, bo to PZU kształtuje polski rynek ubezpieczeniowy.
Ale ja mówię o państwach starej Unii i o rynku ubezpieczeniowym w owym okresie w starej Unii. Z tej pracy wynika, że w owym okresie, w końcu lat 90., rynek ubezpieczeniowy w Unii to 760 mld euro lub coś koło tego. I chodzi mi o to, czy pisząc tą pracę, państwo robiliście analizę: jaka firma, ile ma udziałów w rynku itd. Czy są tam takie dane?
Są tam takie dane, tak.
Czy pan potwierdzi, że Eureko w starej Unii to nie więcej niż 1% udziału rynku w tamtym okresie?
No to potwierdzę.
Czyli jeżeli 760 mld euro, a 1% to raptem około 7 mld euro. Czyli to była mała firma ubezpieczeniowa?
No mała firma ubezpieczeniowa, jak na warunki europejskie. Jak na warunki europejskie to bezwzględnie mała firma ubezpieczeniowa.
Proszę mi powiedzieć - pisząc to opracowanie lub inne opracowania, korzystaliście państwo z bilansów firm? Przecież każda firma kapitałowa robi bilans. Czy za lata 1998, 1999, 2000 badaliście panowie bilans tych firm?
Trudno mi sobie to przypomnieć. Ja akurat tym zagadnieniem się nie zajmowałem. Mnie interesowała raczej ta strona ubezpieczeniowa, w jakim kierunku pójdziemy. Bo myśmy oczywiście. To jest opracowanie wspólne i były odpowiednie segmenty, którymi żeśmy się zajmowali. Tutaj na pewno więcej mógłby na ten temat powiedzieć pan prof. Szumlicz, bo raczej on był z panem prof. Holly od...
Czy ta praca jest dostępna?
Jest dostępna. W Krajowym Instytucie Ubezpieczeń jest dostępna.
Panie przewodniczący, czy możemy potraktować to jako wniosek formalny, abyśmy dostali tą pracę do przejrzenia?
Jak najbardziej, tym bardziej, że odpowiedź świadka. I tutaj ta sugestia, że to jest. zaledwie było 1% rynku, jeśli chodzi o wartość Eureko na rynku ubezpieczeniowym całej Unii Europejskiej, sama przez się jest interesująca, a tylko ona jest interesująca w tej wypowiedzi, a podejrzewam, że praca zawiera o wiele więcej interesujących wniosków, zatem myślę, że.
Ja mogę zobowiązać się dostarczyć tą pracę szanownej komisji.
Dziękuję serdecznie.
Ja również dziękuję. Proszę mi powiedzieć, panie prezesie: Czy w Polsce, w pana opinii, a jest pan znawcą tego zagadnienia, są specjaliści od wycen rynku ubezpieczeń?
Na pewno są.
Proszę mi powiedzieć, bo całkiem niedawno jedna z firm norweskich - Norwich Union - nabyła małą firmę, działającą na rynku polskim, gdzie udział tej firmy w rynku, to gdzieś około 2%, chyba nie więcej, za prawie 1 mld zł. PZU to gdzieś 60% dzisiaj udziału w rynku ubezpieczeń w Polsce. Czy pana zdaniem model wyceny firmy taki, jaki zastosowano przy wycenie PZU, jest prawidłowy?
Trudno jednoznacznie to określić. Panie przewodniczący, sprawa wygląda w ten sposób, że firma PZU w 1997-1998 r., czyli, można powiedzieć, stosunkowo niedawno, to absolutnie nie była ta firma. Natomiast dziś też to zupełnie inna firma. Ona się zmieniła diametralnie, ale to diametralnie, po roku 1999, po roku, w którym została dokapitalizowana. To już jest po prostu zupełnie inna firma. To są rzeczy jakby nieporównywalne. Ona zyskała na wartości, ja bym to określił, dziesięciokrotnie po dokapitalizowaniu.
Ale dlatego się pytam o to pana. Dlatego się pytam.
Natomiast przed 1999 r. tutaj bardziej, że tak powiem, wyceniało się możliwości i potencjał tej firmy.
Rozumiem.
.bardziej możliwości jak, że tak powiem, kapitały i finanse, którymi w danym okresie ta firma dysponowała.
Ale, panie prezesie, jeżeli za 2-procentowy udział w rynku ktoś płaci miliard złotych, to za 60-procentowy udział, no, to co najmniej 30 mld, idąc tym tropem.
Tylko, panie pośle, to jeszcze też wygląda inaczej. w jakim kraju my dokonujemy tej oceny. Dla przykładu tylko podam, że przeciętny Szwajcar wydaje na ubezpieczenia ponad 4 tys. euro rocznie.
Zgadza się.
Przeciętny Polak wydaje 250 euro...
No, różne są tutaj dane...
Bardzo różne.
140 euro.
To już nie. Nie, 140 już nie. To już teraz jesteśmy troszeczkę. Troszeczkę więcej wydajemy na ubezpieczenia.
.wydaje około 250 euro. Popatrzmy, jaka przepaść.
Czyli jest to kwota rosnąca w Polsce.
Tak. I 1% rynku szwajcarskiego weźmy i 1% rynku polskiego. My jeszcze ciągle pewnych rzeczy. No, nie można na dzień dzisiejszy porównywać.
Ale, panie prezesie, zgodzi się pan ze mną, że jest to proces rosnący.
Ależ oczywiście, tak.
W Polsce składki idą w górę.
Oczywiście.
Pan powiada, Szwajcaria - 4 tys. euro, Niemcy - gdzieś w granicach 2 tys. euro...
.800, tak.
.prawie 3 tys. euro, czyli kapitał tej firmy cały czas wzrasta. Tak mam to rozumieć?
Tak należy to rozumieć, bo oczywiście społeczeństwo będzie coraz bogatsze, świadomość ubezpieczeniowa coraz większa i oczywiście rynek ubezpieczeniowy też będzie coraz droższy.
Zgodzi się pan ze mną, że ubezpieczyciel, jakim jest PZU, to jest firma, która będzie się rozwijać, kapitał będzie wzrastał, a więc będzie przynosić zyski, ogromne zyski.
Bezwzględnie tak. No, jest to największa firma, ciągle największa firma w Europie Środkowo-Wschodniej. I akurat PZU może być naszą dumą narodową, bo to jest ubezpieczyciel, który przetrwał. To jest ewenement. Szanowna komisjo, to jest ewenement, że firma bez kapitałów tyle lat, że tak powiem, sama przetrwała i nigdy nie miała problemów finansowych z bieżącymi odszkodowaniami.
Dziękuję. I ostatnie pytanie. Każdy znak towarowy podlega wycenie. Według różnych osób na przykład znak TP SA wart jest 3 mld zł. Ile według pana jest wart znak PZU? Mówię o znaku towarowym.
Może jako ekonomista nie powinienem się tak wypowiadać, ale w tym miejscu, panie pośle, nasuwa mi się tylko jedno - że on jest po prostu bezwartościowy. Nazwa PZU to jest najsilniejsza strona, najmocniejsza strona firmy. Proszę zapytać kogokolwiek, od takiego...
Nie bezwartościowy, tylko bezcenny raczej.
Przepraszam, bezcenny, przejęzyczyłem się. Nieoceniona wartość, tak.
Dziękuję bardzo.
A nieocenioność ma jakiś wymiar w cyfrach, przynajmniej w przybliżeniu?
Ale ja oczekuję odpowiedzi od świadka, a pani poseł...
Ja przytoczyłem, że znak towarowy TP SA to 3 mld zł.
Powiem tylko tyle, panie przewodniczący. Uważam, że jest to jedna z najmocniejszych stron Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Spółka Akcyjna.
Dziękuję.
Proszę bardzo, głos ma pan przewodniczący Pol.
Żeby kontynuować te rozważania - powiedział pan prezes, że PZU to nasza duma narodowa - można by zapytać, ile warta jest polska duma narodowa, bo rozmawiamy o wycenie tego zakładu.
Ale zupełnie poważnie: Panie prezesie, chciałbym, żeby te pytania zabrzmiały bardzo jasno, bardzo jednoznacznie i żeby odpowiedzi były też bardzo jasne i bardzo jednoznaczne. Pan nie uczestniczył w procesie prywatyzacji, ale dysponuje pan ogromną wiedzą, która może być nam przydatna przy badaniu tego procesu. Czy wiadomo panu coś o tym, by po 1993 r. PZU SA kiedykolwiek była zagrożona poważnie utratą płynności, stratami bądź groziła jej upadłość?
Nigdy nie była zagrożona co do płynności finansowej, natomiast ciągle była zagrożona formalnymi wymogami, które wynikały z mocy ustawy z 28 lipca 1990 r. Chodziło tutaj o margines wypłacalności i odpowiednie zasoby, które firma ubezpieczeniowa musi tworzyć, tzw. rezerwy techniczno-ubezpieczeniowe. Natomiast przy tak znacznym rynku, przy tak ogromnym zbiorze składki nigdy nie była zagrożona płynność finansowa tej firmy.
Dziękuję bardzo.
Wobec tego, o czym pan powiedział, i wobec dokapitalizowania, które nastąpiło w 1999 r., czy może pan z całą stanowczością stwierdzić, że w chwili sprzedaży Państwowego Zakładu Ubezpieczeń SA była to zdrowa i dobrze funkcjonująca na rynku firma ubezpieczeniowa?
Po 1999 r.?
Tak jest.
Była to zdrowa, dobrze funkcjonująca, bardzo dobra firma ubezpieczeniowa.
Rozumiem, że obradujemy. dyskutujemy o sprzedaży zdrowej, spełniającej wszelkie parametry wymagane ustawą o działalności ubezpieczeniowej, przynoszącej zyski, niezagrożonej utratą płynności firmy ubezpieczeniowej, która miała ponad 60% na wielkim polskim rynku, ponad 24% chyba na rynku krajów Europy Środkowej i Wschodniej, tak?
Tak. Więc po 1999 r., jak na warunki nie tylko polskie, ale warunki europejskie, firma ta spełnia wszelkie wymogi europejskie co do kapitałów, rezerw, marginesu wypłacalności etc., etc.
Dziękuję bardzo.
Teraz krok dalej. Zbliżamy się do momentu prywatyzacji tej firmy, sprzedania jej 30% i znacznie większej niż wynika z 30% władzy w spółce. Czy potwierdza pan fakt, że w tym momencie mamy do czynienia ze zdrową firmą finansową, z drugiej strony ze świadomością, że Polska wchodzi do Unii Europejskiej, że PZU SA tworzy otwarty fundusz emerytalny, który będzie na pewno jednym z najsilniejszych w Polsce, i że Polska ze względu na przemiany staje się coraz atrakcyjniejszym rynkiem dla ubezpieczeń? Tak?
Tak.
Mamy zdrową firmę, mamy bardzo dobre perspektywy.
No i PZU Życie przede wszystkim, bo to jest ogromny...
Oczywiście PZU Życie rozwijające się - to jest w tym segmencie, o którym mówię; wiadomo, że będzie się to rozwijało.
W Grupie PZU, tak.
I teraz zapytam o to, o co już pytali koledzy. Wynika to bardziej z pana działalności w tej chwili naukowej aniżeli byłego prezesowania w PZU. Czy istnieją w Polsce, czy znane są panu analizy, w Polsce czy w Komisji Europejskiej, które przewidywały rozwój rynku ubezpieczeniowego w Europie, w tym w wówczas stowarzyszonych krajach Unii Europejskiej?
Tak, z takimi analizami spotykałem się chociażby w czasie tego opracowania, o którym tu był uprzejmy wspomnieć pan poseł. Z takimi analizami spotykaliśmy się.
Czy może pan powiedzieć nam jako komisji - to może być przydatne w dalszych pracach, w dyskusjach na temat wartości zakładu - gdzie tego typu opracowania moglibyśmy znaleźć?
Uważam, że źródła, chociażby po prostu w tej książce, którą tutaj szanownej komisji przekażę, tam źródła będą podane, wszelkie dane, skąd korzystaliśmy, i że tak powiem, możliwość wykorzystania przez szanowną komisję będzie.
Dziękuję. Ja nie mam więcej pytań.
Dziękuję bardzo.
Głos ma pani poseł Ewa Kantor.
A potem poseł Lewandowski, Zbrzyzny i Grabarczyk.
Chciałam pana zapytać, czy PZU miało szansę być narodową firmą ubezpieczeniową.
Jeśli biorę lata, kiedy byłem prezesem firmy, to bezwzględnie tak, i forsowałem wówczas taką koncepcję, żeby to był silny, narodowy, polski ubezpieczyciel. Ale oczywiście sprywatyzowany, nie mylić tego z jednoosobową spółką Skarbu Państwa.
Jakie w takim układzie pan widział źródła dokapitalizowania firmy?
Przede wszystkim widziałem tutaj źródła dokapitalizowania firmy z podmiotów, jeśli chodzi o banki, to był jakby, jakby tutaj było jedno z możliwych źródeł, czyli banki. No, jak również inne duże przedsiębiorstwa i firmy finansowe.
Na przykład?
Na ówczesne czasy, wtedy pamiętam, no przede wszystkim myśleliśmy o bankach, myśleliśmy o częściowej prywatyzacji do 15%, jeśli chodzi o...
Pracowników.
...pracowników, i później około, maksymalnie do 25%, inwestor zagraniczny, ale na samym końcu, wtedy kiedy firma już zostanie dokapitalizowana i będzie firmą mocną, silną, spełniającą wszelkie wymogi kapitałowe.
W czasie, w którym pan odchodził z PZU, jaki był ten współczynnik wypłacalności firmy, czyli ile. albo proszę podać, jakiej wartości wymagało, jakiej kwoty wymagało dokapitalizowanie, aby można było powiedzieć, że już jesteście państwo, spełniacie wymogi te prawne?
W 1995 r., aby spełnić wszystkie wymogi kapitałowe, o ile sobie dobrze przypominam, była to kwota, mówię wszystkie, bo te podstawowe wymogi już spełnialiśmy, ale żeby spełnić wszystkie wymogi, była to kwota bodajże 50 mln zł.
50 mln zł.
Ale mówię tutaj, nie biorę za to pełnej odpowiedzialności, no bo mogę się tutaj mylić.
Czyli współczynnik wypłacalności na jakim poziomie był?
Znaczy, jeśli chodzi o wypłacalność, to tutaj nie było nigdy, tak jak mówię, żadnego problemu. No, płynność finansowa, ona cały czas w firmie była. To. tutaj mówimy cały czas tylko o finansach, które gwarantują pełne bezpieczeństwo firmy w tworzeniu...
Ale jest pan w stanie określić wartość tego współczynnika w procentach czy nie?
Nie.
Nie jest pan w stanie. Rząd wielkości, na przykład czy to jest liczba do 20, czy do...
Nie wiem. Pani poseł, po prostu nie chciałbym tutaj w sposób jednoznaczny...
A dlaczego?
Nie znam, po prostu nie pamiętam.
A był pan szefem firmy i nie wie pan takich rzeczy?
Tylko to było lat temu 10 albo 11.
Ale takie rzeczy są podstawą przy działaniu firmy. Dlaczego pan nie chce podać tej wielkości?
Po prostu nie pamiętam, nie chcę tutaj odgadywać. Pani poseł, no naprawdę...
No?
...no nie pamiętam. Po prostu nie pamiętam.
Ale jako pracownik naukowy, który uczy studentów w tym temacie, jakie pan podaje wymagane współczynniki wypłacalności dla firm?
Tak, ale my mówimy tutaj, pani poseł, my mówimy o 1995 r.
Ja pytam o teorię teraz, nie pytam... Ja pytałam o 1998 r., kiedy pan wychodził, a teraz pytam o teorię: Jako pracownik naukowy jaką by pan podał studentom, jaką wartość by pan podał?
Jest to też, no, w dużym stopniu uzależnione od firmy. Naprawdę, jest to w dużym stopniu uzależnione od firmy.
Czyli taka firma, jaką pan znał i kierował, powinna mieć współczynnik wypłacalności na poziomie teoretycznie...? Przepraszam, że jestem dociekliwa, ale to jest jedna z podstawowych rzeczy.
Chodzi o bezpieczeństwo firmy.
O bezpieczeństwo, oczywiście. Na jakim poziomie powinna mieć? Bez patrzenia na jakieś tam, no, skutki, powiedzmy, dalsze, tylko od razu, jak pan to widzi. Z wiedzy naukowej wynikającej, pana. Ja wiem, że pan teraz musi po prostu postawić na szali wiedzę naukową z innymi rzeczami, ale bardzo proszę o rzetelną odpowiedź w tej sprawie.
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Czyli nie ma pan wiedzy naukowej i wykłada pan takie sprawy?
Nie potrafię w tym miejscu odpowiedzieć na to pytanie.
Czy pan nie może odpowiedzieć na to pytanie?
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Nie umie pan, tak?
Nie umiem, tak.
Proszę uprzejmie o ustawienie firmy PZU wśród takich firm: Pekao SA, PKO BP, PZU, Bank Przemysłowo-Handlowy. Proszę ustawić, według pana wiedzy ekonomicznej, jak by pan ustawił te firmy według wielkości kapitałowej i możliwości finansowych na rok 1999.
1999?
Tak.
PKO SA....
Początek roku 1999.
PKO SA, PZU na drugim miejscu.
Pierwsze PKO SA?
Tak.
Na drugim miejscu PZU?
PZU, tak.
Czy mógłby pan podać konkretnie, jakie, z jakimi zastrzeżeniami Ministerstwo Skarbu Państwa zwróciło się do PZU, a w szczególności do pana jako prezesa, skutkiem czego nastąpiło to odwołanie pana? Jakie były zastrzeżenia, jeżeli chodzi. Bo myśmy tu wczoraj usłyszeli od pana dyrektora departamentu, że w żaden sposób nie mógł dokapitalizować spółki poprzez - ja tak zrozumiałam, może niewłaściwie zrozumiałam - ale jakby pan był uprzejmy wyjaśnić tę sytuację relacji pana jako prezesa z dyrektorem departamentu panem Kierkowskim...
Nie, to myśmy nie współpracowali. Wtedy jeszcze PZU, że tak powiem, było uzależnione, tak nazwijmy, od Ministerstwa Finansów, nie ministerstwa...
Wtedy, kiedy pan był prezesem?
Tak, tak. Ministerstwo Finansów, tylko nadzór sprawowało Ministerstwo Finansów wtedy, kiedy ja byłem prezesem.
A pan był do którego roku prezesem?
Do 1996 r.
Aha, dobrze. Ja pomyliłam, przepraszam bardzo.
Do 1996 r. Ministerstwo Finansów.
A w późniejszym. A odszedł pan z PZU?
W 1996 r.
W 1996 r. Dobrze, przepraszam.
A w którym miesiącu?
Proszę? W sierpniu.
Jeżeli mogę prosić o taką informację jako pracownika naukowego: Jakie elementy powinny być brane przy wycenie takiej firmy, jak PZU, w 1999 r., niedokapitalizowanej, jak pan powiedział, na wysokość 50 mln zł?
To znaczy w 1999 r. niedoszacowanej 50 mln - tego już nie mogę powiedzieć, ja tutaj o 50 mln mówiłem w 1996 r., to jest różnica. Co się działo w 1996, 1997 i 1998, trudno mi już tutaj powiedzieć, bo w ubezpieczeniach dochodzi do takiej sytuacji. To może jedno zdanie wyjaśnienia. Im bardziej zdobywa się rynek, im wyższy przypis inkaso składki, tym wyższe należy tworzyć rezerwy, tym wyższe wymagane są kapitały - to jest taka podstawowa zasada.
Natomiast tutaj pani poseł była uprzejma powiedzieć, co należy przede wszystkim brać pod uwagę jeśli chodzi o wycenę firmy. Bezwzględnie taką najwyższą wartością firmy to jest udział w rynku, udział w rynku i szacunki, jak to będzie wyglądało w najbliższych latach.
Mogę pytanie dodatkowe do tego?
Proszę bardzo.
W skali. Jaki to jest procent ogólnej wartości firmy?
Jeśli chodzi o... Są bardzo proste, są również...
No jaka to jest z całości, 100% wartości ten udział w rynku dla firm ubezpieczeniowych w zależności od tego, jaki jest udział, jak to wpływa na wartość całości.
Uważam, że udział w rynku to jest minimum, około. to jest taki sam procent wartości całej firmy. Czyli jest udział w rynku 60%, to sam udział powinien być wyceniony co najmniej na 60%.
Dobrze. Proszę o następne.
Drugim ważnym elementem, bardzo istotnym, właśnie jest ten znak firmowy firmy. Trzecim, szalenie istotnym momentem jest wysokość produktu, krajowego produktu. To jest bardzo istotne, czyli jaki jest dochód na obywatela, na mieszkańca. Na pewno bardzo...
Ale w jakim stopniu, jaki to jest, czy to jest procent, w ilu procentach?
Pani poseł, to nie można w taki sposób do tego podchodzić.
W krajach Europy Środkowo-Wschodniej, takich jak Polska, Węgry, Czechosłowacja, Czechy?
Tutaj nie chciałbym...
Czechy, Słowacja?
Jeśli chodzi o Czechy, na pewno tutaj potencjał jest zupełnie inny. Tu, jeśli wolno mi wziąć pod uwagę, to szalenie istotną sprawą jest liczba mieszkańców, czyli kraj 40 milionów, tu jest ten ogromny potencjał. Obserwuje się rynek, jak się rozwijał w ostatnich co najmniej dziesięciu latach, jakie są perspektywy rozwoju na najbliższe lata.
Jakby można było ocenić rynek polski?
Na pewno rynek polski był i jest, no, rynkiem przodującym, jeśli chodzi o dawne kraje tzw. byłego...
Czyli jest rynkiem nienasyconym?
Nienasyconym i jeszcze przez wiele lat będzie rynkiem nienasyconym.
Wśród krajów europejskich mógłby pan go ustawić na którym miejscu, jeżeli chodzi o możliwości rozwoju dla firmy ubezpieczeniowej wśród krajów europejskich. Proszę wymienić, na którym miejscu by była, które państwo by było przed Polską?
To znaczy, które jest przed Polską, czy które, jeśli chodzi o rozwój.
Jeśli chodzi tylko o to, co pan powiedział, tylko o rozwój?
Jeśli chodzi o rozwój, to Polska bezwzględnie na pierwszym miejscu.
Tak, dobrze. Następne...
Jeżeli można, tobym panią poseł prosił, żeby bardziej koncentrować się na samym PZU...
Tylko na PZU, panie przewodniczący.
...dobrze, bo w tym momencie troszeczkę zbaczamy z naszego, że tak powiem, obowiązku, a świadek tutaj już zaznaczył kilkakrotnie, że jest świadkiem, a nie jest powołany jako ekspert. Może kiedyś się zdarzy, że to uczynimy, ale nie sądzę, żeby się zgodził.
Proszę bardzo.
Jakby mógł, bardzo przepraszam, panie przewodniczący, wydaje mi się, że to jest bardzo ważna informacja dla nas.
Ja też uważam, tylko że...
Ale bardzo przepraszam, nie będę korzystała z drugiej tury pytań, jeżeli pan pozwoli, prosiłabym o skończenie tej wypowiedzi pana, jeżeli chodzi o te elementy wyceny całej.
Chyba o istotnych elementach było już tutaj po prostu powiedziane, o tych najistotniejszych elementach, bo często niektórzy po prostu idą zupełnie na skróty, że wyceniają wartość firmy, jaki jest zbiór składki w danym roku, to jest taka, bym powiedział, pierwsza przymiarka.
Ja chciałam zapytać jeszcze..., jedno pytanie postawić panu. Jeżeli rezygnujemy z reasekuracji, to o ile zwiększają się zyski firmy, na przykład takiej jak PZU, gdyby zrezygnowała z reasekuracji, o ile wzrastają zyski firmy?
Tego, na takie pytanie się nie da w ogóle odpowiedzieć, dlatego że z reasekuracją to jest dokładnie tak jak z ubezpieczeniami. Jeśli nie ma szkodowości w konkretnym roku, czy szkodowość jest bardzo niska, to tak to można powiedzieć bardzo prosto, to traci się na reasekuracji. Ale na przykład 1994 r., bo to pamiętam, myśmy na reasekuracji, myśmy, mówię jako Powszechny Zakład Ubezpieczeń Spółka Akcyjna, zarobili, dlatego że był to rok szkodowy. Na przykład rok 1997 w PZU, nie wiem, jak wyglądał, ale to był akurat rok szkodowy i im głębsza byłaby reasekuracja, tym firma więcej by zarobiła. To jest, bo cóż to jest reasekuracja? Mówiąc bardzo prosto, reasekuracja to jest nic innego jak ubezpieczenie ubezpieczenia.
Czyli jeżeli byśmy przewidywali, według pana, same klęski żywiołowe na przykład, to nie należało się dokapitalizowywać tylko reasekurować?
Cha, cha, cha!
Tak?
No nie, no, tak nie można pytania, bo to..., to można by było, pani poseł, powiedzieć w ten sposób, to nie powinniśmy zakładać spółek czy produkować, tylko te pieniądze zaraz ulokować w banku i po prostu tylko, w niejednym przypadku byłoby to bardziej, że tak powiem, korzystne.
To jest indywidualna decyzja każdego obywatela - albo się boi banku, albo się boi firmy ubezpieczeniowej.
Oczywiście, dokładnie tak. Ale jest potrzebna..., nie ma ubezpieczeń bez reasekuracji i nie ma reasekuracji bez ubezpieczeń, to jest taka podstawowa zasada, bym powiedział, w ubezpieczeniach. To musi z sobą współgrać i żadna firma... Proszę sobie wyobrazić, to jako ciekawostkę powiem, ale bardzo istotną...
Ale stopień reasekuracji się może zmienić.
Nie. Ta straszna tragedia 11 września w Nowym Jorku. Nikt o tym właściwie nie mówi, a w 46% uczestniczyły w szkodach, w pokryciach tych szkód europejskie firmy reasekuracyjne. I takie potentaty, firmy ubezpieczeniowe zawierały tam ubezpieczenia i, no, reasekurują, no, bez reasekuracji nie może być ubezpieczeń, bo reasekuracja m.in. polega na tym, żeby się dzielić tym ryzykiem. Ryzyko im lepiej, im bardziej rozproszone tym po prostu jest to korzystniejsze dla firmy, a przede wszystkim jest to bezpieczeństwo dla ubezpieczającego się, czyli dla ubezpieczonego.
Dziękuję bardzo.
Dziękuję bardzo.
Głos ma poseł Lewandowski.
Proszę bardzo.
Dziękuję, panie przewodniczący.
Panie prezesie, zeznał pan przed komisją, iż w swoim czasie odbył pan rozmowę z panem premierem Waldemarem Pawlakiem, który panu oświadczył, że gdyby ktokolwiek powoływał się na niego, to nie ma pan tego uwzględniać. Jeżeli pan premier będzie coś chciał, to zadzwoni do pana osobiście. I powiedział pan, że nie zadzwonił pan premier, ale czy inne osoby dzwoniły do pana, tego pan nie powiedział.
Nie. To znaczy dzwoniły inne osoby, na pewno dzwoniły, ale nikt, absolutnie nikt, bym powiedział, już od szczebla podsekretarza stanu, sekretarza stanu czy ministra, nikt nie dzwonił. Natomiast pojedyncze przypadki były, które, proszę uwierzyć, nie odnotowywałem, i rozmowa była bardzo, bardzo krótka. Ja naprawdę, jeszcze raz to chcę podkreślić, co może nieprawdopodobnie brzmi, nie odczuwałem żadnej presji ze strony rządu, ze strony ministrów, a wówczas były różne koncepcje prywatyzacji. Bo ja tutaj mówiłem, najpierw Ministerstwo Finansów forsowało podział PZU na dwie części, zarząd i rada nadzorcza uważaliśmy inaczej. Były to dyskusje na argumenty. Absolutnie nie było ze strony rządu wówczas żadnego nacisku.
Proszę powiedzieć, ale kto w takim razie dzwonił do pana z powoływaniem się na pana premiera Pawlaka?
Panie pośle, nie jestem w stanie naprawdę tutaj powiedzieć po nazwiskach. To jest bardzo duża firma i wiele było takich telefonów - panie prezesie, ja bardzo dobrze znam ministra X, ministra Y, będzie zado... Mnie to po prostu bardziej bawiło, jakbym miał to traktować poważnie.
Proszę powiedzieć, panie prezesie, czy PZU było wykorzystane do jakichś działań w okresie kampanii wyborczych?
Z całą stanowczością stwierdzam: za czasów, kiedy ja byłem prezesem, absolutnie, raz jeszcze powtarzam, absolutnie nie. Nie było nawet takich prób.
A sprawy reklam telewizyjnych? Czy one gdzieś nie służyły do finansowania działalności poszczególnych partii politycznych?
Nic mi w tej sprawie absolutnie nie wiadomo. Na pewno środki z PZU absolutnie nie szły na żadne kampanie wyborcze.
A proszę powiedzieć, czy o zleceniu jakichś kampanii reklamowych w telewizji to decydowały jakie względy?
Nie, to u nas po prostu było odpowiednie biuro, które tym się zajmowało. I z tego, co wiem, to chyba 90% reklamy, jeśli chodzi o telewizję, no to była telewizja, program I, bo nam chodziło o największą oglądalność. Natomiast jeśli chodzi o prasę, to też jest do sprawdzenia, to, że tak powiem, od tygodnika "Solidarność" skończywszy na "Trybunie" chyba nie było takiego tytułu, gdzie byśmy nie umieszczali po prostu reklamy. Braliśmy tylko pod uwagę mniej więcej ilość wydawanej prasy. I tu trzeba powiedzieć: nigdy nie miałem nacisków, żeby w tej gazecie reklamy było więcej, w tej mniej. Myśmy sami o tym decydowali w zależności od czytelników, od nakładów, od nakładów prasy, bo chcieliśmy po prostu trafić do czytelników.
Może pan, panie prezesie, poprawić samopoczucie milionom Polaków, że żyjemy w takim kraju, gdzie nie ma żadnych nacisków, że wszystko działa w idealnym porządku. Proszę powiedzieć, panie prezesie, czy pan miał jakieś preferencje osobiste, jeżeli chodzi o reklamy telewizyjne? Czy akurat dana osoba otrzymała takie zlecenie, czy też czegoś takiego nie było?
Nie, czegoś takiego nie było, że akurat konkretnie ta osoba.
A pani Maria Gładkowska? Czy przypomina pan sobie?
Przypominam sobie. Tak, przypominam sobie. Oczywiście brała udział w reklamach, ale również w reklamach brał udział Piotr Fronczewski na przykład.
Czy to była osoba bliska panu?
Przepraszam bardzo, panie przewodniczący, bardzo bym prosił uprzejmie o zwrócenie uwagi i ewentualne zastanowienie się, czy pytanie o panią Gładkowską i związkach ewentualnych z panem świadkiem ma jakikolwiek związek merytoryczny i formalny z art. 1 uchwały Sejmu, który jest powołany do zbadania prawidłowości prywatyzacji Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń. Proszę uprzejmie o rozważenie tej kwestii.
Panie pośle, w dalszym pytaniu pan jakby to główne nasze zadanie będzie również starał się uwypuklić. Czy wiąże się to z prywatyzacją?
Nie. Jeżeli po prostu pan prezes nie chce odpowiedzieć, to ja po prostu wycofuję to pytanie. Panie prezesie, mówił pan tu również o swoich takich szczególnych związkach z panem Władysławem Jamrożym. Można powiedzieć, że historia wyjęta jakby z jakiegoś filmu, nawet można powiedzieć - z pewnej amerykańskiej telenoweli. Otóż że poprzez przypadek choroby dziecka nagle został wykreowany człowiek, który odegrał ogromną rolę w historii polskich ubezpieczeń. Myślę, że nie obrazi się pan, jeżeli uznam, że był pan ojcem chrzestnym ubezpieczeniowej kariery pana Jamrożego. Proszę powiedzieć, skąd nagłe przerwanie tych kontaktów, o których pan mówił, że nagle panowie jesteście w bardzo bliskich, zażyłych kontaktach i nagle pan mówi, że w pewnym momencie te kontakty zupełnie urywają się. Proszę powiedzieć: dlaczego?
W 1997 r. pan Jamroży zostaje prezesem PZU SA. I powiem bardzo krótko: zagrały z mojej strony pewne emocje, gdyż pan Władysław Jamroży nie zaproponował mi na przykład żadnej pracy w PZU czy w PZU Życie. I z perspektywy czasu można się uśmiechnąć w tym miejscu, ale to po prostu było wówczas powodem. Czyli nasze drogi się rozeszły.
Uważa pan, że zachował się nielojalnie wobec pana?
Można to tak nazwać.
Panie prezesie, proszę powiedzieć: czy w trakcie prywatyzacji PZU rozmawiał pan z członkami rad nadzorczych PZU SA, PZU Życie, z członkami zarządów PZU SA i PZU Życie?
Nie rozmawiałem.
Żadnej takiej rozmowy pan nie przeprowadził?
Nie, nie. Żadnej takiej rozmowy sobie nie przypominam.
A czy z jakimiś politykami rozmawiał pan na temat prywatyzacji?
Nie, nie rozmawiałem.
Czy rozmawiał pan o tej prywatyzacji z panem Bogusławem Kottem?
Nie, nie rozmawiałem.
Ani osobiście, ani drogą telefoniczną?
Ani drogą telefoniczną, ani osobiście.
I ostatnie pytanie, panie prezesie. Proszę powiedzieć, czy mógłby pan wskazać inny przykład, kiedy mała firma, jaką jest Eureko, przejmuje dużą firmę, jaką jest PZU - czy jakiś podobny przykład mógłby pan przedstawić?
Ja nie znam. Chociaż takiego przykładu nie wykluczam.
Dziękuję bardzo.
Dziękuję.
Poseł Zbrzyzny Ryszard. Proszę bardzo.
Dziękuję bardzo.
Ja chciałem zapytać pana prezesa o początki funkcjonowania PZU jako spółki akcyjnej, a więc spółki po komercjalizacji. Otóż chciałem zapytać się, na ile osłabianie się pozycji finansowej PZU miało wpływ złe zarządzanie aktywami PZU przez tych, którzy zarządzali na początku lat 90., czy na przełomie lat 80. i 90., spółką PZU, a na ile sytuacja związana ze zmianami ustrojowymi i transformacją polskiej gospodarki, hiperinflacją, która miała wówczas miejsce i pewnymi zobowiązaniami, które zaistniały w kontekście polis ubezpieczeniowych, które były zawierane od 1955 r. do praktycznie 1989 r. - przecież one musiały być waloryzowane wskaźnikami zbliżonymi do poziomu tej hiperinflacji.
I chciałem w tym bloku także zapytać, czy PZU z tego tytułu tych zmian ustrojowych, tej hiperinflacji otrzymał jakąkolwiek pomoc ze środków państwowych na zwaloryzowanie tych wszystkich zobowiązań, a waloryzacja była tu niezbędna ze względu na tą hiperinflację. Ja przypomnę, że 1989 do 1988 r. to była inflacja na poziomie 332%, 1990 do 1989 to jest 640 %, a więc to jest to inflacja niewyobrażalna, która przewróciła wiele karier biznesowych wielu ludziom w Rzeczypospolitej. I chciałem także zapytać: czy w innych państwach, państwach europejskich w takich sytuacjach państwo pomagało ubezpieczycielom?
Więc rzeczywiście w Polsce była sytuacja bardzo specyficzna. Warto byłoby tutaj przypomnieć, że banki zostały dokapitalizowane, banki jakby z tym problemem nie miały nic do czynienia. Mało, nawet książeczki mieszkaniowe - to było rewaloryzowane. I tu słusznie pan poseł był uprzejmy przypomnieć, że była ogromna inflacja, wręcz hiperinflacja. 1989 r. - to jest sprawa szalenie istotna - PZU chciało podwyższyć składki ubezpieczeniowe w OC komunikacyjnym, czyli w obowiązkowych ubezpieczeniach. Minister finansów wówczas, zresztą miał takie uprawnienia, zabronił dokonać tego. Natomiast odszkodowania były już wypłacane według nowych kwot.
Czyli wykańczał was?
Tutaj. No, w pewnym sensie tak to można było określić.
Znane są oczywiście uwarunkowania, transformacja rynkowa, no, trudna sytuacja. Wynikało to z tego. Oczywiście ja jestem przekonany, że to PZU było obserwowane, czy, no, jeszcze podoła, czy da sobie radę. Gdyby to była mała firma ubezpieczeniowa, to nie miałaby możliwości, że tak powiem, funkcjonowania. Bo jeszcze przed 1989 r. były takie sytuacje, że wręcz czekano już na zbiór nowej składki, czekano już wręcz na zbiór nowej składki. Po 90. latach już to, że tak powiem, wszystko wracało, wszystko to wracało do normy.
A czy były błędy w zarządzaniu, no, panie pośle, zawsze można - to jest taka teoria - zawsze można lepiej zarządzać. Na pewno nie były to zarządy idealne. Natomiast ewenementem jest w skali europejskiej, bo to szukałem, sprawdzałem nawet to, żeby firma w takim stanie finansowym - mówię od chwili przekształcenia Państwowego Zakładu Ubezpieczeń w Powszechny Zakład Ubezpieczeń Spółka Akcyjna - w takim stanie finansowym dała sobie niejako sama radę. To jest ewenement w skali europejskiej.
Dziękuję. Ja rozumiem, że tę sytuację na początku procesu transformacji, która później oczywiście przenosiła się na kolejne lata w PZU, tak właściwie sprokurowała sytuacja związana ze zmianami ustroju gospodarczego, ale także brak interwencji ze strony państwa polskiego, interwencji oczywiście pozytywnych, które by tę sytuację jak gdyby doprowadziły do stanu normalności, urealniły sytuację ubezpieczonych i ubezpieczyciela w stosunku do tego, co się działo w polskiej gospodarce.
I, kontynuując ten wątek, chciałem się zapytać pana prezesa, dlaczego kolejne programy, które miały w jakiś sposób wyjść naprzeciw właśnie poprawieniu sytuacji w PZU, tak właściwie tak diametralnie od siebie się różniły, aczkolwiek cel końcowy był ten sam. I przypomnę program z roku. z lipca 1993, gdzie zakładano dokapitalizowanie PZU obligacjami Skarbu Państwa. Później kolejny program - lipiec 1994, a więc kolejnych 12 miesięcy, i zupełnie inny program, to jest akurat program przygotowany przez zarząd pana już prezesa, program sanacji kapitałowej i prywatyzacja spółki, oczywiście w ograniczonym zakresie. Później jest luty 1995 - kolejny program polegający na tym, że należałoby pozyskać kapitał ze sprzedaży, ograniczonej sprzedaży, do poziomu bodajże 24% czy 25% PZU Życie, PZU Życie. I kolejny program - to jest listopad 1996 - podwyższenie kapitałów własnych poprzez emisję nowych akcji spółki PZU. I chciałem powiedzieć, że te wszystkie cztery po kolei, rok po roku przygotowywane programy, aczkolwiek cel był ten sam, tylko metody dojścia były do tego celu bardzo różne, żaden z tych programów nie został wykonany. A więc pytanie, panie prezesie, co stanęło na przeszkodzie realizacji tych programów.
I jeszcze kolejny wątek. W tym też okresie był przygotowany projekt ustawy o restrukturyzacji i prywatyzacji PZU. Dlaczego ten projekt ustawy nie pojawił się w Sejmie i nie został skutecznie przeprowadzony?
To znaczy, dlaczego, może, jeśli wolno mi, to rozpocznę odpowiadać na końcową część pana posła pytania. No, dlaczego nie znalazł się w Sejmie, to na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć, bo jakby nie po naszej...
Ale był taki projekt?
Słyszałem, że taki projekt był, chociaż osobiście powiem, no, nie widziałem go.
Na pewno słowo takie, jak "nadzieja", w ekonomii nie powinno w ogóle funkcjonować, ale tutaj, no, może zaskoczę, ale ono funkcjonowało. Każdy zarząd, każde kierownictwo wierzyło i byliśmy pełni nadziei, że konkretnie w każdym kolejnym roku, że jednak Skarb Państwa zadysponuje jakąś kwotą, że ta spółka zostanie dokapitalizowana. Okazało się już później po pewnym czasie, czyli w 1993 r. myśmy już wiedzieli, że trudno tutaj liczyć na pomoc ze strony Skarbu Państwa, więc był opracowany ten program sanacji kapitałowej i prywatyzacji w tych trzech etapach. On był realizowany. Zresztą najlepszy dowód, że na koniec 1995 r. podstawowe wskaźniki spółka już, że tak powiem, spełniała. Ja określiłbym to tak: nie było dostatecznej - ale nie obciążając nikogo - nie było dostatecznej woli politycznej, aby, że tak powiem, tą spółką się zająć i w ogóle całym rynkiem ubezpieczeniowym w Polsce, bo zawsze były, no, jakby pilniejsze sprawy w danym czasie. Bo na to tutaj, panie pośle, nie ma jednoznacznej odpowiedzi: dlaczego. Bo nawet dziś trudno oceniać, która koncepcja była lepsza. One się ścierały. Dlatego największym wydarzeniem - i to trzeba tutaj jasno powiedzieć - wydarzeniem w pewnym sensie stricte politycznym, dla spółki to był rok 1999, dokapitalizowanie tej spółki. Wtedy się skończyły całkowite kłopoty, jeśli chodzi o finanse spółki. I to była. no, trzeba powiedzieć, to była decyzja polityczna.
Ja rozumiem, że nigdy do 1999 r. w historii tej spółki nie udało się doprowadzić do pokrycia środkami własnymi spółki marginesu wypłacalności ani kapitału gwarancyjnego.
W pełni nigdy, do 1999 r. w pełni nigdy.
Ja rozumiem, że te cztery programy, które ja tutaj zacytowałem, były realizowane czy przygotowywane, co do realizacji to jest oddzielny temat, były przygotowane we współdziałaniu z rządem, a więc odpowiednim ministerstwem, czy skarbu, czy Ministerstwem Finansów. Zresztą ministerstwa skarbu wówczas nie było, bo było...
Nie było.
...bo było Ministerstwo Przekształceń Własnościowych.
To znaczy myśmy. to znaczy my jako PZU z Ministerstwem Finansów.
Z Ministerstwem Finansów.
Były to działania zarządu, były to działania rady nadzorczej. Przynajmniej za moich czasów wszystkie projekty, które szły do Ministerstwa Finansów, były akceptowane przez radę nadzorczą. Ja nie mogę tutaj powiedzieć, że nie było tej współpracy z Ministerstwem Finansów. Ona była. No, brak było, że tak powiem, na końcu tej kropki nad "i", tej decyzyjności, podjęcia tej ostatecznej decyzji, którą miał podjąć rząd i Sejm.
A czy wyobraża sobie pan prezes sytuację, w której to prowadzone są bardzo poważne rozmowy, negocjacje, praktycznie finalizowane już umowy prywatyzacyjne spółki PZU SA, której pan jest prezesem, a jednocześnie pan jako prezes tej spółki prowadzi rozmowy z innym kontrahentem na temat restrukturyzacji wewnętrznej? Chodzi tu przede wszystkim o zbycie aktywów płynnych w innych spółkach, w innych podmiotach gospodarczych, nie powiadamiając o tym właściciela. A właściciel z kolei nie powiadamia pana jako prezesa o przebiegu procesów przygotowawczych do prywatyzacji i samego kształtu umowy prywatyzacyjnej. A więc, czy wyobraża pan sobie taką oto sytuację, że PZU jest prywatyzowane bez wiedzy zarządu tej spółki?
No, dla mnie takie działania zawsze były obce.
Ja dlatego pytam, że z materiałów, które pozyskaliśmy, wynika, że umowa z 5 lipca 1999 r. o prywatyzacji spółki PZU z udziałem Eureko odbyła się bez jakiegokolwiek powiadomienia zarządu i rady nadzorczej tej spółki. Mało tego, dokumenty prywatyzacyjne nie dotarły do organów spółki. A więc, czy to jest normalne kupieckie postępowanie?
Tutaj odniosę się do pani poseł. I biorąc pod uwagę teorię, nie jest to normalne.
I na koniec chciałem pana zapytać jako już fachowca, czy podziela pan zdanie, że wycenę, jakiej dokonano przy prywatyzacji PZU z udziałem Eureko, dokonano w sposób rzetelny, z zachowaniem interesów Skarbu Państwa? Bowiem przyjęto metodę oddzielnego wyceniania spółek z grupy kapitałowej i później sumowania tych wielkości, i ta suma tych wycen była wyceną Grupy PZU SA. Wyceną, która była przedmiotem, oczywiście, negocjacji z inwestorem Eureko. Czy taka metoda jest metodą prawidłową?
Panie pośle, proszę mnie nie posądzać o złośliwość, ale raz jeszcze chciałem powiedzieć, że jestem tutaj świadkiem, a nie ekspertem. Ja nie chciałbym mówić o okresie, za który nie odpowiadam, gdzie mam za mało danych, za mało informacji...
Przepraszam pana, panie prezesie, ja pana nie pytam na temat tego, czy to jest prawidłowe, czy nie, tylko pytam pana jako fachowca w dziedzinie ubezpieczeń i w ogóle przekształceń w tym sektorze. I oczywiście pan zeznaje tutaj jako świadek, i ja chciałbym od świadka usłyszeć, czy taka metoda byłaby zaakceptowana przez pana jako prezesa zarządu tej spółki. Bowiem uważam, ja osobiście, jeśli idzie o mój pogląd, że tutaj należałoby w tym samym przedsięwzięciu wziąć pod uwagę efekt ten synergii, a więc wspólnego działania całej grupy, a nie poszczególnych jednostek organizacyjnych wchodzących w skład tej grupy, kiedy właścicielem jest jeden byt prawny, jakim jest PZU SA.
Mogę na to odpowiedzieć, panie pośle. Podzielam pana pogląd.
Dziękuję bardzo.
Chciałem świadkowi wyjaśnić, że nawet analizując to wstępne wystąpienie świadka, to przecież pan mówił, jaki był pana stosunek do tych pierwotnych planów prywatyzacyjnych, jaka była kondycja firmy. Zatem wydaje mi się, że mimo że jest pewna tutaj jakby rozbieżność pomiędzy zeznaniami jako świadek, a tutaj też jako powoływanie się na pana autorytet jako fachowca w konkretnej sprawie, to tutaj nie można nam zarzucić, że jedynie od pana oczekujemy informacji jako fachowca, prawda, w tej sprawie, bo jedno z drugim się wiąże. I myślę, że pełnomocnik też to w pełni rozumie.
Proszę o zabranie głosu...
Mogę w pełni to potwierdzić, panie przewodniczący i szanowna komisjo. Wszystko rozumiemy i w pełni doceniamy to właśnie zrozumienie. Dziękuję.
Dziękuję bardzo.
Proszę pana posła Cezarego Grabarczyka.
Dziękuję, panie przewodniczący.
Chciałbym, aby pan spróbował odnieść się do decyzji jednego z pana poprzedników, bowiem to prezes PZU w 1989 r. podejmował decyzję, która zaowocowała utworzeniem Banku Inicjatyw Gospodarczych BIG. Czy w czasie, gdy pan był prezesem PZU, oceniał pan tę inwestycję? Zeznał pan już dziś przed komisją, że uczestniczył pan w pracach Rady Nadzorczej BIG Banku w latach 1994-1997. Ale pytam o punkt widzenia prezesa PZU.
Inwestycja w akcje BIG-u, to był tzw. depozyt podporządkowany, był zrobiony w 1989 r. Jeśli chodzi o akcje BIG-u to także były one nabywane w późniejszym okresie, ale były to dobre inwestycje. To wynika z danych. Zaangażowanie zmieniało się i miało związek z polityką inwestycyjną spółki i ono oscylowało w granicach 10%. To różnie bywało - 6% PZU Życie, 4% gdzieś - PZU SA. Ale mówię: to różnie wyglądało. Było to ok. 10%. Współpraca z BIG-iem - ja mówię teraz za lata, kiedy ja byłem prezesem PZU SA - układała się bardzo dobrze. Podjęli się obsługi - to jest bardzo istotna informacja - scentralizowanego systemu przepływu gotówki w naszych najtrudniejszych oddziałach, takich jak Białystok czy Lublin. Pamiętajmy, że dla takiej dużej firmy ubezpieczeniowej, jaką jest PZU SA, przekazywanie środków pomiędzy centralą a inspektoratami, a oddziałami, no, dzisiaj to wydaje się już też śmieszne, właściwie to już nie problem, bo pieniądze są natychmiast, ale wówczas to trwało i tydzień, i 10 dni. To mogło zachwiać nawet płynnością finansową spółki. BIG wtedy się tego podjął. W latach 1993-1994 - chciałbym tu przypomnieć - BIG był głównym graczem na wtórnym rynku obligacji Skarbu Państwa, a co za tym idzie bardzo ważnym dla nas partnerem.
Natomiast jeśli chodzi o ten depozyt podporządkowany, jak to wyglądało. Był on oprocentowany. Sama formuła dosyć była skomplikowana, ale oparta na zmiennej stopie procentowej. Na początku okresu korzystniejsza ona była jakby dla BIG-u, ale później znacznie była korzystniejsza dla przede wszystkim PZU Życie, bo tam więcej - że tak powiem - było środków lokowanych z PZU Życie aniżeli PZU SA.
I jeszcze, co z tym można było zrobić? Takiego depozytu nie można było zerwać, gdyż był on zaliczany do środków własnych banku. Można go było zamienić ewentualnie wcześniej na akcje, ale nie widzieliśmy takiej potrzeby. Z tego, co mi wiadomo, w latach 1993-1996 - nie chodzi tutaj tylko o PZU SA, ale również i o PZU Życie - nigdy nie było problemu. Żadnego problemu z depozytem. Jeśli były nam pieniądze potrzebne, to po prostu w każdej chwili mogliśmy nimi dysponować.
A gdyby pan prezes chciał uwzględnić sytuację finansową PZU z przełomu 1989, 1990, z 1991 r., jak w kontekście tej sytuacji, którą także w swoim dzisiejszym wystąpieniu ocenił pan jako niekorzystną dla PZU, jak z tej perspektywy ocenia pan tę inwestycję? Czy nie była ona zbyt ryzykowną dla firmy?
Jak na ówczesne czasy ona na pewno zawierała, no, w sobie element ryzyka, no ale na tym między innymi polegają inwestycje agresywne. Z perspektywy czasu okazało się, że akurat mówimy tutaj o depozytach, że była to bardzo dobra inwestycja. Mówię: z perspektywy tak się okazało. Natomiast wówczas...
Z perspektywy okazało się, że bank został inwestorem w sektorze ubezpieczeń i nabył akcje PZU.
Ale to już, panie pośle, to już jest zupełnie inny problem. Teraz oceniamy jakby politykę lokacyjną PZU SA. I ocena...
Do tego zmierzało moje pytanie.
Tak, tak.
...i ocena polityki lokacyjnej PZU SA, jeśli chodzi o BIG, z perspektywy już w tej chwili czasu, to oceniam ją bardzo dobrze.
Czy w okresie, gdy zasiadał pan w Radzie Nadzorczej BIG Banku, były przedmiotem analiz tej rady strategie inwestycyjne w sektorze ubezpieczeniowym?
O ile sobie dobrze przypominam, nigdy nie było to tematem posiedzenia rady nadzorczej w tym czasie, kiedy ja byłem członkiem rady nadzorczej.
W swoim wystąpieniu powiedział pan, iż po raz pierwszy PZU SA zysk osiągnął w 1993 r. Jakie pana zdaniem były tego podstawowe przyczyny?
Przede wszystkim - stosunkowo niska szkodowość. To był taki główny element. Następnie - bardzo duży wzrost, jeśli chodzi o inkaso składki, bo, o ile sobie dobrze przypominam, to ten wzrost wynosił około 40% w stosunku do roku poprzedniego. Dobra polityka lokacyjna, dobra polityka inwestycyjna, czyli znaczne przychody z lokat. Również... To może wydawać się nie do końca, czy aż tak było to istotne, ale było. W 1993 r. rzeczywiście bardzośmy, że tak powiem, walczyli z wyłudzaniem odszkodowań. Powstały wówczas tzw. brygady, gdyż szacowaliśmy, że około 20% wypłacanych odszkodowań z ubezpieczeń komunikacyjnych to po prostu wyłudzenia. Po roku zauważyliśmy poprzez to działanie brygad, że znacznie, i to znacznie, spadła szkodowość w ubezpieczeniach komunikacyjnych. Zresztą dziś, według szacunków, ciągle uważa się jeszcze, że ubezpieczenia komunikacyjne... Eksperci uważają, że od 10 do 30% to sprawa wyłudzeń.
Czy pana zdaniem zmiany na rynku ubezpieczeń miały także wpływ na ten pozytywny wynik PZU?
Panie pośle, co pan rozumie pod zmianami na rynku ubezpieczeń, żeby...
Na początku lat 90. pojawili się prywatni ubezpieczyciele, natomiast w 1992 r., w wyniku decyzji organów państwa, zarówno rządowych, jak i sądowych, część tych ubezpieczycieli zaprzestało funkcjonowania.
Tak, przede wszystkim chodzi tu o upadłość Westy, bo o tym... na pewno o tej firmie myślimy bo była to, że tak powiem, największa wówczas firma ubezpieczeniowa z nowo powstałych, bez wątpienia również miało to wpływ i już w 1993 r. zauważyliśmy, że wielu tak zwanych - w cudzysłowiu tutaj daję - starych klientów PZU z powrotem do PZU powróciło. I między innymi tutaj ta marka, właśnie marka PZU. Zawsze kojarzono, że PZU nigdy nie upadnie, bo budżet państwa, jak trzeba będzie, dofinansuje. Oczywiście to było błędne, ale świadomość społeczeństwa była tak głęboka, że klienci ubezpieczali się i do dnia dzisiejszego ubezpieczają się w PZU.
W tej sytuacji chciałbym wrócić do tego momentu, w którym pan został prezesem, bo przywołał pan tu nazwisko ministra finansów, który podejmował decyzję w tym zakresie. Czy mógłby pan przypomnieć to nazwisko?
Prof. Jerzy Osiatyński.
I dokładną datę, kiedy to nastąpiło?
To było we wrześniu, ale dokładnej daty sobie nie przypomnę, ale na pewno ministrem finansów był prof. Jerzy Osiatyński; osobiście z nim rozmawiałem, on mnie zapytał, czy podejmę się tego, i później rada nadzorcza powołała mnie na prezesa. Wówczas premierem była pani Hanna Suchocka.
Czy wcześniej znał pan pana ministra Osiatyńskiego?
Nie, nie znałem i nigdy wcześniej z nim nie rozmawiałem. O tym zdecydował - tak przynajmniej pan minister wówczas powiedział - zdecydowało o tym moje CV zawodowe.
Dziękuję.
Chciałbym zapytać: Czy poza tą strategią prywatyzacyjną, którą wskazał pan w swoim wstępnym wystąpieniu, w okresie, gdy był pan prezesem, były rozpatrywane inne strategie prywatyzacyjne firmy?
Nie, myśmy wtedy ciągle, że tak powiem, dyskutowali, rozmawiali na temat, że tak powiem, podziału, bo on... Jeszcze jakby ta strategia obowiązywała jeszcze w 1993 r., czyli podziału na PZU Bałtyk i PZU Tatry - ja osobiście byłem przeciwny tej strategii - i wówczas wspólnie, tak to mogę powiedzieć, wspólnie z ówczesną radą nadzorczą, na czele której stał Wojciech Misiąg, wypracowaliśmy, że tak powiem, koncepcję tej prywatyzacji trzyetapowej, którą tutaj w swoim oświadczeniu państwu przedłożyłem.
Czy w okresie pana prezesury korzystał pan z pomocy doradców?
Nie, nie korzystaliśmy wówczas z pomocy doradców.
A czy miał pan jakichś osobistych doradców?
Nie, nie miałem. Była to praca naprawdę zespołowa, wspólnie z radą nadzorczą i przy bardzo dużym zaangażowaniu pana ministra Wojciecha Misiąga. Przepraszam, no wówczas przewodniczącego rady nadzorczej, wcześniej ministra.
A te rozmowy, które często prowadził pan na tematy ubezpieczeniowe z panem Jamrożym, czy nie miały charakteru rad, porad?
Nie, dlatego że na samym początku, 1993 r., to myśmy się widywali stosunkowo rzadko, bo on mieszkał w Polanicy, ja mieszkałem w Warszawie. Natomiast później - proszę w to uwierzyć - na temat prywatyzacji z Jamrożym ja nigdy nie rozmawiałem, dlatego że - kiedy ja byłem prezesem PZU S.A. - to on był członkiem rady nadzorczej PZU Życie, później był członkiem zarządu, prezesem PZU Życie i miał, że tak powiem, jakby swoje problemy z PZU Życie. I ja ten okres, jeśli wolno mi - ten okres, mówię, jego pracy w PZU Życie - oceniam pozytywnie. A mogą to zrobić, dlatego że PZU Życie było spółką całkowicie zależną od PZU SA i ja nie byłem w Radzie Nadzorczej PZU Życie, ale ode mnie pracownicy, zarząd z PZU SA, byli w Radzie Nadzorczej PZU Życie.
Musi pan przyznać, że jednak wysoko pan oceniał dzisiaj przed komisją kompetencje pana Jamrożego i dziwne, że po tym okresie częstych, zażyłych kontaktów także w czasie prezesury, jakby ilość tych wzajemnych wymian zdań, stanowisk na tematy rynku ubezpieczeniowego zmalała. Czym to można wytłumaczyć? Częściej pan rozmawiał z Władysławem Jamrożym, gdy ten był lekarzem, o problemach ubezpieczeniowych niż później, gdy pracował w firmie.
Nie, no, tak bym tego nie określił, że częściej rozmawiałem, gdy był lekarzem, a mniej później. Panie pośle, to nie było tak, że ja z Jamrożym czy z Zarządem PZU Życia rozmawialiśmy na temat prywatyzacji. Przecież myśmy rozmawiali przede wszystkim z Radą Nadzorczą PZU SA, rozmawialiśmy z Ministerstwem Finansów - tam gdzie mogły zapadać decyzje, bo o to nam chodziło.
Natomiast ja bym tutaj chciał oświadczyć, że ja się nie wypieram znajomości z Jamrożym. Powiedziałem: od 1997 r. nie mamy kontaktu i ja nie mogę, załóżmy, oceniać człowieka, późniejszej jego decyzji.
A dopytam jeszcze: Co pan rozumie pod słowem "kontakt", "kontakty"?
W ogóle nie rozmawiamy z sobą, nie spotykamy się.
A czy prowadzicie panowie korespondencję w jakiejkolwiek postaci?
Nie, absolutnie.
W swoim zeznaniu dzisiaj użył pan dość kategorycznych słów stwierdzających, iż nie popełnił pan żadnego przestępstwa na szkodę PZU. Ale chciałbym zapytać pana: Czy prowadzi pan jakąkolwiek formę działalności gospodarczej? Czy jest pan akcjonariuszem, udziałowcem, właścicielem bądź też współwłaścicielem firm lub spółek, które mają siedzibę poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej?
Nie, nie jestem. Prowadzę tylko działalność dydaktyczną, o której tutaj powiedziałem, czyli jestem wykładowcą.
Dziękuję. Nie mam więcej pytań.
Dziękuję bardzo.
Jeszcze w dodatkowych pytaniach zgłosił się poseł Gosiewski. Czy są jeszcze jakieś dodatkowe zgłoszenia? Pani poseł.
Przypominam o 8 minutach.
Czyli pan poseł Gosiewski, pani poseł Kantor i pan poseł Bury i o godz. 12 chcielibyśmy zakończyć przesłuchanie świadka.
Proszę bardzo.
Dziękuję bardzo.
Panie Przewodniczący! Wysoka Komisjo! Panie Prezesie! Dzisiaj zeznał pan, że miał pan związki z polskim towarzystwem reasekuracyjnym. Jakiego charakteru są to związki?
To znaczy, że ja jestem wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Reasekuracji. Wiceprezesem jestem.
Rozumiem. A proszę nam powiedzieć, kto jest prezesem.
Krzysztof Jarmuszczak.
Czy ten pan również był kiedyś w przeszłości prezesem PZU?
Tak, był prezesem PZU przede mną.
Dobrze. A proszę mi powiedzieć, czy są jakieś związki tej natury, że PZU podpisywało umowy z towarzystwem, którym pan kieruje, w zakresie reasekuracji.
Tak, oczywiście. PZU do dnia dzisiejszego reasekuruje się w naszym towarzystwie.
A proszę mi powiedzieć, jak wysokie są to kwoty.
PZU jest udziałowcem, panie pośle.
Jak są to wysokie kwoty? Gdyby pan mógł przybliżyć rząd wielkości.
Znaczy, to były bardzo różne kwoty w zależności od lat. Po 1999 r., kiedy PZU zostało dokapitalizowane, te kwoty były już znacznie niższe; znacznie niższe, dlatego że PZU na dzień dzisiejszy odeszło od reasekuracji komunikacyjnej, bo nie ma rzeczywiście takiej potrzeby, bo ma tak mocne i silne kapitały, że nie ma, więc chodzi tylko tutaj o reasekurację fakultatywną na pozostałe ubezpieczenia. Jest to składka rzędu, przypuszczam. Akurat nie ja zajmuję się reasekuracją u nas w firmie, to znaczy, nie nadzoruję, ale jest to na dzień dzisiejszy składka rzędu 20 mln zł rocznie. I tu warto powiedzieć, panie pośle, jeśli wolno mi, PZU SA jest w 12% - 11,88% - akcjonariuszem PTR, PZU Życie - tyle samo, Skarb Państwa - tyle samo.
A proszę mi powiedzieć, od kiedy są te związki między Polskim Towarzystwem Reasekuracyjnym a PZU Życie lub PZU.
Od samego początku.
Od którego roku?
To jest. Polskie Towarzystwo Reasekuracji zostało powołane w 1995 r. Początek działalności to chyba 1996, 1997 r.
Rozumiem. Czyli była taka sekwencja, że pan był prezesem PZU, wtedy były zawierane umowy, i pan potem został wiceprezesem tego towarzystwa, tak?
Nie potem, bo jak odszedłem z PZU, to przez 4 lata nie pracowałem w Polskim Towarzystwie Reasekuracji. W Polskim Towarzystwie Reasekuracji pracuję od 15 grudnia 2000 r.
Ale proszę skomentować fragment z gazety; jednak proszę, żeby pan się mógł odnosić do tych spraw: Warszawska Prokuratura Okręgowa niedawno postawiła Jarmuszczakowi i Fulneczkowi zarzuty dotyczące wyprowadzenia w 1999 r. około miliona złotych z firm, których byli prezesami.
Przepraszam, szanowny panie.
Ale, przepraszam, ja chcę tylko powiedzieć, dlaczego chcę to pytanie zadać. Czy w tym zakresie było również podjęte działanie na szkodę PZU?
Przepraszam - jeżeliby wysoka komisja pozwoliła i pan przewodniczący również. Wspominaliśmy o tym śledztwie. Świadek powiedział o tym śledztwie, że przedstawiono mu zarzuty. Informacja prasowa sprowadzająca się do tego, że zarzut obejmuje wyprowadzenie - w cudzysłowie, to jest kolokwializm - wyprowadzenie miliona złotych, nie polega na prawdzie. Nie ma tego w zarzucie, chodzi tylko o niedopełnienie obowiązków. To są zupełnie dwie różne rzeczy. I chcielibyśmy skorzystać w tym zakresie, czy mój klient, z prawa przysługującego mu, aby nie odpowiadał więcej na żadne pytania - nie przez szacunek dla wysokiej komisji, ale dlatego, że objęte jest to śledztwem, w którym ma inny status. Dziękuję bardzo.
Rozumiem. Więc, jeżeli...
Ja, panie pośle, jeśli można, to tylko chcę uspokoić szanowną komisję, że zarzut ten, który został postawiony, nie dotyczy PZU, a dotyczy DTU i PTR. Tak to nazwijmy - relacji pomiędzy DTU i PTR.
Proszę pana, zeznał pan, że od 1990 r. był depozyt PZU w BIG Banku, tak? Proszę pana, dlaczego wybrano wtedy mały bank, mało znaczący - ryzykowano jednak dużymi środkami, bo ta kwota dotyczyła 65 mld zł - a nie ulokowano tego depozytu w bardziej renomowanym banku, o większym bezpieczeństwie dla ubezpieczonych?
Ale, panie pośle, toby należało zapytać wtedy moich poprzedników. Depozyt ten powstał w 1989 r., wtedy kiedy ja byłem dyrektorem oddziału okręgowego w Katowicach.
Wróćmy do innego pytania. Pan jako. był prezesem, również mówił pan, że były tego typu depozyty. Moje pytanie jest takie: Dlaczego w małym wówczas banku, w 1993 r., a nie w którymś z renomowanych banków? Dlaczego tam były te depozyty?
A tego ja nie mogę powiedzieć.
Ale był pan prezesem instytucji, która te depozyty już wtedy. przyznał pan przed chwilą, że za czasów, kiedy był pan prezesem PZU, były lokowane lokaty w PZU. przepraszam, w BIG Banku.
To znaczy, między innymi w banku. Oczywiście, że nie tylko w BIG Banku. Panie pośle, wyglądało to w ten sposób, że oczywiście każdy bank, w którym były lokowane pieniądze PZU, musiał spełniać określone kryteria bezpieczeństwa - kryteria bezpieczeństwa. I jeśli były tam lokowane. no, nie ja odpowiadałem akurat bezpośrednio i nadzorowałem politykę lokacyjną, ale jeśli były określone wymogi, to te wymogi były przestrzegane i bezpieczeństwo w pełni było zachowane. Bo to nie zawsze jest istotne, czy to jest duży bank, czy mały bank, tylko po prostu jakimi dysponuje wskaźnikami.
Rozumiem. Panie prezesie, pan stwierdził, cytuję, że tego typu lokaty stanowiły potem środki własne banku. Tak?
Tak.
Chyba dobrze pana zrozumiałem.
Tak, tak.
Czy sens lokat był taki, aby Bank Inicjatyw Gospodarczych mógł się rozbudowywać, aby dzięki temu, że właśnie tam celowo były lokowane duże pieniądze publiczne, ten bank, który ma swoje powiązania polityczne, mógł się rozwijać?
Nie, absolutnie. To ewentualnie można by było o to zapytać, o tę pierwszą inwestycję w akcje BIG-u, czyli ten depozyt podporządkowany. Natomiast późniejsze lokaty w BIG-u - kierowaliśmy się tylko po prostu bezpieczeństwem, no i wysokością, że tak powiem, wysokością oprocentowania.
Pan stwierdził, że ta pierwsza lokata na poziomie. była korzystna dla BIG-u, a potem, w drugiej jakby części, korzystna dla PZU. Czy mógłby pan rozwinąć to stwierdzenie?
Nie, nie potrafię rozwinąć, dlatego że ta umowa jest dosyć skomplikowana. Należałoby spojrzeć w tę umowę, bo ta umowa...
No, panie prezesie, dla pana, który kierował tą firmą, czy lokata, która jest niewzruszalna przez 10 lat, 65 mld zł, czy jest to standardowa działalność na polskim rynku...
Starych czy nowych złotych?
Starych złotych, 65 mld starych złotych. Czy to jest standardowa działalność, czy niestandardowa? Że jest przez 10 lat niewzruszalna. To jest.
Ja powiedziałem, no, jest to...
Ale proszę mi powiedzieć: Czy to taka jest normalna praktyka, że ktoś pożycza pieniądze czyjeś, bo ubezpieczonych, 65 mld starych złotych na 10 lat i decyduje się, że przez 10 lat z tych pieniędzy nie będzie korzystał?
Panie pośle, nie ma w ekonomii czegoś takiego jak czarne i białe. I naprawdę trudno mi w sposób jednoznaczny stwierdzić, czy jest to standard czy nie jest to standardem. Ja mógłbym odpowiedzieć, czy ja bym się wówczas na to zdecydował. Więc odpowiadam, że ja bym się nie zdecydował.
Dziękuję bardzo.
Głos ma pani poseł Kantor.
Dziękuję. Ja jeszcze, jeżeli pan przewodniczący pozwoli...
Ale jeżeli naprawdę... Ja staram się być naprawdę tutaj w porządku.
Ja tylko jedno pytanie...
Panie pośle, 10 minut poprzednio i teraz, no.
...dotyczące działań pana prezesa i już zakończę, jeśli pan pozwoli.
Ale to inni posłowie nie mają prawa, no?
Przepraszam, panie przewodniczący. Proszę o jedno pytanie.
Panie przewodniczący, doczytałem się w materiałach Najwyższej Izby Kontroli oto takiej sekwencji zdarzeń. Obowiązek w 1990 r. był nałożony, aby PZU dokonało oceny swojego stanu majątkowego i inwentaryzacji. Ministerstwo Finansów przez 1,5 roku wysyłało pismo zawiadamiające PZU o takim obowiązku. Potem państwo robiliście to zestawienie przez kolejne 2 lata. Jaka była przyczyna tak poważnego opóźnienia w tak zasadniczej sprawie, jakim jest kwestie majątkowe PZU?
W którym roku?
W 1994 dopiero to zakończono, czyli za pana prezesury. Jaka była przyczyna, że tak długo wykonywano dyspozycję, którą miano wykonać w ciągu roku zgodnie z ustawą i rozporządzeniem?
Panie pośle, jeśli chodzi o stan majątkowy w firmie, to proszę pamiętać o tym, że to było ponad 600 jednostek terenowych, 600. Tylko... I właściwie to jest całe wytłumaczenie.
Czy jak pan prezes rozpoczął działalność, to nie było tej wyceny?
Dziękuję bardzo, bo naprawdę nie możemy tak...
Proszę bardzo, pani poseł Kantor.
Nie było, bo to był Państwowy Zakład Ubezpieczeń, który został przekształcony w Powszechny Zakład Ubezpieczeń Spółka Akcyjna, zupełnie inne realia.
Panie prezesie, czy... Panie przewodniczący, czy w tym przypadku mogę zgłosić wniosek formalny?
Panie pośle, pan powiedział o jednym pytaniu. Zadaje pan czwarte pytanie, po raz kolejny. Nie można w ten sposób.
A czy wniosek formalny mogę złożyć do pana?
To złoży pan wniosek formalny. A ja teraz od tego momentu stwierdzam, że przy każdym przekroczeniu czasu będę interweniował. A w pańskim przypadku nie zrobiłem to ani razu.
Przepraszam, panie przewodniczący. To ja może później w dalszej części złożę wniosek. Bo właściwie chodzi mi o te kwestie majątkowe, bo tym bardziej odpowiedź pana prezesa mnie do tego motywuje, abyśmy wystąpili do PZU o to, aby został dokonany, przekazany komisji szczegółowy wykaz majątkowy...
Porozmawiamy o tym w sprawach organizacyjnych. Porozmawiamy...
...szczególnie w zakresie nieruchomości, z okresem, kiedy ten stan majątkowy był nabywany. Dziękuję.
Porozmawiamy w sprawach majątkowych.
Proszę bardzo, pani poseł Kantor.
Ja chciałam usłyszeć odpowiedź na następujące pytanie. Mówił pan, że 600 jednostek było...
W terenie.
.w terenie i że obsługiwał je BIG Bank. Jaką część tych jednostek obsługiwał? Jeżeliby pan mógł podać, jaka to była część jak gdyby środków finansowych, które były w dyspozycji PZU. W tym czasie, kiedy pan kierował. Które to obszary i jaka to część?
Kiedy ja kierowałem, były to oddziały okręgowe, bo tak to się wówczas nazywało, czyli było to woj. białostockie i woj. lubelskie.
Tylko te dwa?
Czyli w sumie te województwa, które były najtrudniejsze, jeśli chodzi o przepływ pieniądza. No, każdy finansista to wie, to były najtrudniejsze województwa. Tam, że tak powiem, przepływy pomiędzy bankami trwały najdłużej. I było to, jeśli chodzi o skalę, około. od 8 do 10% całości.
A jakie banki jeszcze obsługiwały PZU?
Wszystkie, że tak powiem, banki, wszystkie pierwsze z wykazu. 4-5 banków, że tak powiem, obsługiwało PZU.
A który miał przeważającą część obsługi?
Był Bank Handlowy, PKO, banki spółdzielcze, BGŻ.
Dziękuję, panie przewodniczący.
Tak...?
Tak, tyle.
Dziękuję serdecznie.
Pan poseł Bury.
Mam 4 pytania. Proszę przybliżyć jeszcze raz ten wątek, o którym pan mówił w oświadczeniu, podziału PZU, propozycji podziału PZU na PZU Bałtyk i PZU Tatry. Dokładnie który minister finansów czy podsekretarz stanu wtedy optował za takim rozwiązaniem?
Wówczas podsekretarzem stanu był pan Stefan Kawalec.
I to było w roku 1993? Końcówka 1993, początek 1994?
To był rok. tak. Ta koncepcja funkcjonowała od 1991 r. do 1993 r.
To ten sam, który odpowiadał za prywatyzację Banku Śląskiego, tak? Ten sam minister?
Tak, tak.
Czy wtedy ministrem był pan minister Borowski Marek, w tym momencie?
Za czasów, kiedy ja byłem prezesem, to ministrem finansów był pan prof. Osiatyński, pan prof. Marek Borowski, pan prof. Kołodko. Chyba wymieniłem wszystkich.
Dziękuję.
Mam następne pytanie: Kto nadzorował PZU za pana prezesury? Kto nadzorował politykę lokacyjną PZU?
Pan Jacek Berdyn.
Członek zarządu Jacek.
Członek zarządu Jacek Berdyn, tak.
A dyrektorem departamentu, który tym się zajmował, kto był wtedy?
Nie pamiętam, panie pośle.
Nie pamięta pan, tak?
W jakich innych bankach, poza BIG-iem, PZU za pana prezesury lokowało duże kwoty?
W BGŻ, bardzo rozproszone to w bankach spółdzielczych, dlatego że to było najwygodniejsze jeśli chodzi o jednostki terenowe, bo często tylko te banki tam funkcjonowały; było to PKO SA, był to Bank Handlowy - to, bym powiedział, główne banki.
Czyli w tym momencie BIG...
Ale na pewno tutaj całość dokładnie to pan prezes...
W tym momencie BIG był jedynym prywatnym bankiem, w którym lokowaliście państwo swoje aktywa?
Nie, jeszcze chyba był wcześniej, ale później wycofaliśmy lokaty, to był Agrobank.
A, ten co padł, tak?
Tak.
Znany bank też.
A czy można by stwierdzić, że lokaty w BIG-u, które PZU dokonywało za pana prezesury, mogły mieć związek z tym, iż pan zasiadał w Radzie Nadzorczej BIG Banku?
Nie, nie, nie, to zupełnie co innego. Myśmy byli udziałowcem, tak jak ja powiedziałem. Myśmy byli udziałowcem - my, czyli PZU SA - w BIG-u, mieliśmy łącznie z PZU Życiem około 10%...
Tak, to wiem.
...więc powiedziałbym, niejako naszym obowiązkiem, żeby pilnować swoich spraw, z tej racji przedstawiciel PZU zasiadał w banku. Ale również byliśmy udziałowcem Kredyt Banku, też przedstawiciel PZU zasiadał w radzie nadzorczej. Jest to rzecz jakby zrozumiała.
Tym przedstawicielem w radzie był wtedy pan i dlatego...
W BIG-u ja byłem, tak.
...zapytałem, czy mogło mieć to związek także z pana osobą to, że tam właśnie lokaty dość istotne były.
Absolutnie nie, nie było tutaj absolutnie żadnego związku.
Dziękuję bardzo.
Jeżeli można... Pytanie, które tutaj padało, jeszcze żeby jakby upieczętować całkowicie, zapieczętować ten temat, żeby do niego nie wracać, bo już nasze przesłuchanie kończymy. Jeszcze raz żeby pan nam powiedział, co było główną przyczyną odejścia pana z PZU, bo jak tutaj pan powiedział w zeznaniach i wszyscy tutaj żeśmy to słyszeli, wyniki firmy były zadowalające, nie było widać większych kwestii, które by wywoływały jakieś emocje. Co było główną przyczyną?
Panie przewodniczący, nikt, jeśli chodzi o mnie, wprost mi nie powiedział, co było przyczyną. Przeczytałem w Polskiej Agencji Prasowej, że przyczyną odwołania prezesa były inne koncepcje, znaczy są inne koncepcje prywatyzacyjne, wysokie koszty działalności i błędna polityka reasekuracyjna. Tyle podała Polska Agencja Prasowa, czyli rzecznik Ministerstwa Finansów taką informację przekazał.
A czy w tym momencie też nie były te jakieś spekulacje odnośnie osoby pana Parczyńskiego, czy...
Nie, absolutnie nie.
Perczyńskiego, przepraszam bardzo.
Czy chciałby pan jeszcze coś do swoich zeznań dodać tutaj ogólnie?
Nie, dziękuję bardzo.
Dziękuję serdecznie.
Z sekretariatem w kontakcie proszę być, bo do podpisania jest protokół. O której godzinie można by było liczyć? O 11 w poniedziałek, bo pan świadek jest warszawianinem teraz, tak?
A z powodu wyjazdu i podróży służbowej, czy mógłby to być wtorek? Obojętnie, o której godzinie.
Znaczy...
Jeszcze, panie przewodniczący, przepraszam.
Proszę.
Wtorek może to być, obojętnie, o której godzinie?
Może być. Proszę bardzo, niech to będzie wtorek.
Ja na ten moment ogłaszam przerwę do godziny 13. Dziękuję serdecznie.
Otwieram drugą część naszego posiedzenia.
Przystępujemy do rozpatrzenia 2. punktu porządku dziennego.
Na wezwanie komisji stawił się pan Marek Dojnow.
Czy ustanowił pan pełnomocnika?
Nie, nie ustanowiłem.
Dziękuję bardzo.
Zgodnie z art. 233 § 2 Kodeksu karnego pouczam pana, że zeznając przed Komisją Śledczą jest pan zobowiązany mówić prawdę i tylko prawdę. Zeznanie nieprawdy lub zatajenie prawdy powoduje odpowiedzialność karną na podstawie art. 233 § 1 Kodeksu karnego, który przewiduje sankcje w postaci kary pozbawienia wolności do lat 3.
Wymogi proceduralne obligują mnie do zadania pytania: Czy zrozumiał pan treść tego pouczenia?
Tak, zrozumiałem.
Dziękuję.
Proszę o podanie imion, nazwiska, wieku i zajęcia. Może jednego imienia, bo tak się zdarza, że bywają osoby, które mają jedno.
Mam akurat dwa imiona, więc mogę podać dwa imiona.
Proszę bardzo.
Marek Emanuel Dojnow. Z wykształcenia jestem prawnikiem. Zawód wykonywany - bankier. Wiek - 38 lat.
Aktualnie pan pracuje?
W banku jako bankier.
Oświadczam, że dane dotyczące miejsca zamieszkania znane są komisji i znajdują się w aktach sprawy.
Czy był pan karany za fałszywe zeznania lub oskarżenia?
Nie, nie byłem.
Dziękuję bardzo.
Proszę wszystkich o powstanie.
Zgodnie z art. 187 § 2 i art. 188 § 1 Kodeksu postępowania karnego nastąpi teraz odebranie od pana przyrzeczenia.
Proszę za mną powtarzać:
Świadomy znaczenia moich słów...
Świadomy znaczenia moich słów...
...i odpowiedzialności przed prawem...
...i odpowiedzialności przed prawem...
..przyrzekam uroczyście...
...przyrzekam uroczyście...
...że będę mówił szczerą prawdę...
...że będę mówił szczerą prawdę...
...niczego nie ukrywając...
...niczego nie ukrywając...
...z tego, co mi jest wiadome.
...z tego, co mi jest wiadome.
Dziękuję.
Informuję pana, że na podstawie art. 183 § 1 Kodeksu postępowania karnego może pan się uchylić od odpowiedzi na pytanie, jeżeli jej udzielenie mogłoby narazić pana lub osobę dla pana najbliższą na odpowiedzialność za przestępstwo lub przestępstwo skarbowe.
Zgodnie z treścią art. 183 § 2 Kodeksu postępowania karnego może pan zażądać, aby przesłuchanie odbyło się z wyłączeniem jawności, jeżeli treść zeznań mogłaby narazić na hańbę pana lub osobę dla pana najbliższą.
Przypominam, że przebieg przesłuchania jest utrwalany za pomocą urządzeń rejestrujących dźwięk i obraz, o czym został pan uprzedzony w wezwaniu.
Zgodnie z art. 171 § 1 Kodeksu postępowania karnego może pan swobodnie wypowiedzieć się w sprawie będącej przedmiotem badań komisji. Czy zechce pan skorzystać z tego prawa?
Nie, dziękuję.
Dziękuje pan, tak? W takim razie od razu przystąpimy do pytań w takim trybie, jak żeśmy zawsze, panowie i pani poseł, ustalali.
Chciałem powiedzieć, że dzisiaj ustaliliśmy, że posiedzenie będzie trwało do godziny 16, przesłuchania. Gdyby była jakaś potrzeba jeszcze dopytania, to prawdopodobnie możemy się jeszcze ponownie spotkać.
Pytanie pierwsze: Jaką rolę pełnił pan przy prywatyzacji PZU SA?
Zacząłem pracować przy prywatyzacji PZU SA w grudniu 1998 roku jako pracownik spółki ABN AMRO Corporate Finance, po czym w maju 1999 roku zostałem ustanowiony jako pełnomocnik doradcy, czyli byłem osobą reprezentującą doradcę.
Kto wybrał ABN AMRO na doradcę prywatyzacyjnego Ministerstwa Skarbu Państwa w roku 1999? No i kto osobiście, personalnie podpisał umowę ze strony ABN AMRO i Ministerstwem Skarbu Państwa?
Pan Dariusz Adamiuk, osoba, która była wcześniej zatrudniona w ABN AMRO Corporate Finance.
Dariusz Adamiuk, tak?
Tak.
Kto ze strony ABN AMRO brał udział w negocjacjach z konsorcjum Eureko-BIG Bank?
Ja brałem udział oraz osoby towarzyszące mi również z ABN AMRO.
Aha. Czy AMRO jako doradca uwzględniał jakieś warunki prywatyzacji, jeśli chodzi o te 30% PZU z konsorcjum Eureko BIG-Bank, bez udziału, czyli ta jakby część negocjacji była bez udziału urzędników Ministerstwa Skarbu Państwa.
O ile dobrze zrozumiałem pytanie, czy brałem udział w jakichkolwiek spotkaniach z konsorcjum Eureko BIG-Bank bez udziału przedstawicieli ministerstwa, tak?
Tak jest. Przy tym...
Nie, nie brałem.
Nie brał pan. Czy w czasie negocjacji również jest panu wiadome, czy z ramienia tutaj firmy ABN AMRO uczestniczył pan profesor Belka?
Wedle mojej najlepszej wiedzy profesor Belka nie uczestniczył w żadnych rozmowach, w żadnych negocjacjach, w żadnych pertraktacjach.
Czy również może pan powiedzieć, że pan profesor w ogóle w tych negocjacjach nie uczestniczył, tak?
Tak, mogę powiedzieć, że w ogóle w negocjacjach nie uczestniczył, jeżeli oczywiście rozumieć negocjacje, gdzie dwa zespoły negocjacyjne się spotykały i negocjowały warunki umowy.
A tak osobiście nie pojawiał się po prostu?
Nie.
Czy i jakie wytyczne na piśmie otrzymał doradca ABN AMRO ze strony Ministerstwa Skarbu Państwa i od kogo? Oczywiście, takie wytyczne musiały być, prawda - w jakim momencie i w jakim obszarze państwo prowadzicie negocjacje.
Wytycznych pisemnych nie było, o ile mnie pamięć nie myli. Były to ustalenia, które były poczynione z ministerstwem. Na spotkaniach negocjacyjnych rozmowy były prowadzone przez przedstawicieli ministerstwa. Oczywiście, my w tych spotkaniach braliśmy również aktywny udział, a ramy negocjacji były ustalane odpowiednio wcześniej przed każdym spotkaniem negocjacyjnym.
Czy firma, w której pan funkcjonuje, ABN AMRO, miała jakiekolwiek kontakty wcześniejsze, biznesowe, w roku 1999 - lub jeszcze wcześniej - z którymś z podmiotów, które wchodziły w skład całego konsorcjum Eureko BIG-Bank? Czy z którymś z tych podmiotów mieliście zależności: finansowe, biznesowe?
Trudno mi się w tej sprawie wypowiadać, dlatego że ABN AMRO jest instytucją, która funkcjonuje w ponad 60 krajach na świecie i z racji chociażby tego trudno mi jest powiedzieć, czy jakiekolwiek relacje biznesowe z jakimikolwiek innymi podmiotami mogły wchodzić w rachubę, natomiast wedle mojej najlepszej wiedzy nic takiego nie miało miejsca.
A z bankiem Achmea nie mieliście. z firmą Achmea nie mieliście państwo.?
Nic mi na ten temat nie wiadomo.
Czy doradcy Ministerstwa Skarbu Państwa - nie pytam, jaka osoba, tylko generalnie, jako doradcy Ministerstwa Skarbu Państwa - w tym państwo, jako firma ABN AMRO, zapewnialiście kontrahenta Eureko-BIG Bank, że to było w trakcie tych negocjacji pierwszej umowy, pierwszej transakcji, dawaliście do zrozumienia, że przejęcie 30% akcji daje tę uprzywilejowaną możliwość kontrolowania firmy poprzez inny układ w zarządzie, nieproporcjonalny do ilości kapitałowej i udziału i rady nadzorczej? Czy coś takiego w tym momencie się pojawiło?
Nie, nie przekazywaliśmy takich informacji ani takich zapewnień.
Czy w pańskiej ocenie - ABN AMRO oceniało przecież konsorcjum Eureko - w momencie podjęcia działań prywatyzacyjnych Eureko-BIG Bank posiadało 3 mld środków własnych, zaznaczam, środków własnych na zakup 30% akcji PZU SA?
Naszym zadaniem nie było weryfikowanie, czy jeden, czy drugi podmiot posiada wystarczające środki własne, albowiem jest to zadanie dla właściwych organów państwa, które weryfikują to. Naszym zadaniem było zweryfikować, czy te podmioty będą w stanie sfinansować nabycie akcji, i ta weryfikacja nastąpiła.
Czyli strona prawna państwa nie interesowała, tylko strona ekonomiczna, wiarygodność ekonomiczna, tak?
Nie. Strona prawna również nas interesowała, natomiast naszym zadaniem nie było weryfikowanie, czy sfinansowanie nabycia akcji nastąpi ze środków własnych, czy nastąpi w jakikolwiek innej formie. My mieliśmy jedynie zweryfikować to, iż te podmioty posiadają niezbędne środki na zakup akcji oraz że terminowo się wywiążą z zapłaty ceny za akcje.
Czy w pana mniemaniu, w mniemaniu świadka, cena 300 mld zł nie była za niska. 3 mld zł, przepraszam, nie była za niska w stosunku do nawet tego faktu, że nie wszystkie podmioty, które wchodziły w skład PZU, zostały wycenione, że nie brano pod uwagę samej marki firmy? Dzisiaj jedna z osób, która w tej firmie funkcjonowała, stwierdziła, że nawet sama marka tej firmy była wartością bezcenną samą w sobie. Czy takiego wrażenia żeście państwo nie mieli, oceniając warunki finansowe tej transakcji?
My odnosiliśmy wrażenie i cały czas jesteśmy tego mniemania, iż uzyskana cena była nadzwyczaj dobra, była bardzo dobra cena, jaką udało się uzyskać za PZU w tamtym czasie. Ja rozumiem, że są kwestie wyceny, co do których wysoka komisja ma wątpliwości. Ja do tej kwestii się ustosunkuję w odpowiednim czasie, kiedy dostanę odpowiednie pytanie.
Czy właśnie przed tą oceną 1999 roku państwo żeście sprawdzali bilans firmy PZU, jej możliwości finansowe, ekspansji w powiązaniu właśnie również z firmą Eureko, która no posiadała, jeśli chodzi o rynki ubezpieczeniowe w całej Europie, zaledwie 1% rynków ubezpieczeniowych i nie miała doświadczenia w tej materii zupełnie, i o tym dokumenty wyraźnie świadczyły? Czy to państwo żeście brali pod uwagę?
Braliśmy pod uwagę zarówno kondycję finansową PZU, badaliśmy sprawozdania finansowe spółki za ostatnie 3 lata obrotowe. Weryfikacji tej dokonywał Artur Andersen. Ponadto byliśmy zaznajomieni z rozległą korespondencją pomiędzy PUNU a ministerstwem skarbu, w której to korespondencji PUNU wskazywało na konieczność dokapitalizowania PZU z uwagi na niewystarczające środki własne zakładu ubezpieczeń. Kwoty, które były wymieniane, to były kwoty ok. miliarda do miliarda 200 zł i to zasilenie było wymagane przez PUNU z uwagi na niespełnianie przez PZU marginesu wypłacalności.
Co się zaś tyczy Eureko, oczywiście częścią ofert była prezentacja oferenta, były informacje finansowe oferenta, było przedstawienie działalności, którą prowadził oferent. I na podstawie tych danych stwierdziliśmy, iż jest to spółka o przyzwoitej kondycji finansowej, o silnym akcjonariacie wyspecjalizowanym w ubezpieczeniach, że jest to, dzięki temu akcjonariatowi, spółka posiadająca dostęp do doświadczeń na wielu rynkach europejskich i tym samym jest to spółka, która mogłaby się potencjalnie stać partnerem PZU.
I na koniec, bo też czas mój się kończy, a jeżeli się od kogoś wymaga dyscypliny, to trzeba mieć samemu taką dyscyplinę w sobie. Czy - takie pytanie może się wydawać z takiego obszaru bardziej domniemań - ale, no, jeżeli firma oceniała państwa, no, Eureko jako wiarygodną firmę, to czy można było uznać za wiarygodną firmę, a tak to było w 1999 r., że Eureko jako firma, no, w zasadzie nie funkcjonowała pod żadnym adresem, tylko była skrytka pocztowa w Amsterdamie? Czy taka rzecz państwa nie niepokoiła? Czy nie wywoływała właśnie wrażenia, że do końca ta firma w tym momencie, kiedy podejmuje tak ważne negocjacje z ważnym ubezpieczycielem, nie tylko na terenie naszego kraju, ale w kontekście nawet, jak się weźmie pod uwagę wtedy Europę, bo Polska przecież była stowarzyszona już wtedy z Unią Europejską, no, poważnego kontrahenta? Czy takiego wrażenia państwo nie mieli, że taka firma nie jest wiarygodna?
Fakt ze skrytką pocztową nie jest mi znany. Nie miałem okazji być w siedzibie Eureko, stąd jak gdyby nie chciałbym się odnosić do tej kwestii. Nie wiem, czy to jest może wynik jakiegoś nieporozumienia. Agencja ratingowa renomowana Standard & Poor's, która badała Eureko w owym 1999 r., dosłownie parę tygodni później po zrealizowaniu transakcji, przyznała Eureko rating wiarygodności kredytowej na poziomie skarbu państwa polskiego. Jakże można mówić, że jest to spółka niewiarygodna? To była spółka o takiej samej wiarygodności, jak rząd polski. Mówimy o sytuacji, która miała miejsce dwa tygodnie po zawarciu transakcji. Tak że nasza weryfikacja na datę transakcji, opierająca się na danych finansowych spółki, w pełni odzwierciedlała jej kondycję.
Tak, ale to było dwa tygodnie. Dobrze.
Pan poseł Lewandowski, proszę bardzo.
Dziękuję, panie przewodniczący.
Mam takie pytanie, które wiąże się z opuszczeniem konsorcjum Eureko przez American Bank International Investment Corporation. Czy wyjście tego banku z konsorcjum, czy miało jakieś znaczenie dla oceny Eureko, której dokonywaliście państwo?
Poddaliśmy to wyjście dwojakiej ocenie: po pierwsze, z punktu widzenia ekonomicznego, po drugie, z punktu widzenia prawnego. Jeśli chodzi o stronę prawną, na podstawie weryfikacji doradcy prawnego zostało stwierdzone, iż nie uchybia to procedurze przetargowej i konsorcjum Eureko-BIG, bez Bank of America, mogło nadal kontynuować udział w postępowaniu. Jeśli chodzi o kwestie ekonomiczne, powód, dla którego, kojarzę, Bank of America wyszedł z konsorcjum, w dużej mierze miał do czynienia z oczekiwaną ceną, która w następnym etapie postępowania byłaby osiągnięta dla inwestora finansowego. Taka cena naprawdę była wyjątkowo wygórowana i podejrzewamy, że mógł to być jeden z powodów, dla którego Bank of America uznało, że nie będzie chciało kontynuować udziału w procedurze.
Proszę powiedzieć, która kancelaria prawnicza dokonała takiej oceny, że nie zmieniało to w żadnym wypadku charakteru prawnego tej oferty, która została zgłoszona przez Eureko.
Weryfikacja została dokonana przez kancelarię Weil, Gotshal & Manges, naszego podwykonawcę w tym postępowaniu. Oczywiście to stanowisko zostało przedstawione ministerstwu. I wydaje mi się, że ministerstwo dokonało również swojej weryfikacji.
A proszę powiedzieć. Czy ktoś z przedstawicieli ministerstwa wyrażał wątpliwości, że nagle to konsorcjum ulega dekompozycji? Czy ktoś w ogóle w tej sprawie wypowiadał się z Ministerstwa Skarbu Państwa?
Nie kojarzę takiego zdarzenia.
Nie przypomina pan sobie, tak?
Nie przypominam sobie.
By ktokolwiek reagował?
Żeby ktokolwiek reagował.
I nikt nie wyraził zaniepokojenia też tym faktem?
To były kwestie rozmów i pytania nas o to, co mogło być powodem. I również pytanie nas o to, czy konsorcjum w składzie Eureko, BIG jest nadal wiarygodnym konsorcjum. w stanie udźwignąć to przedsięwzięcie.
Przed chwilą, odpowiadając na pytania pana przewodniczącego, wspomniał pan o raporcie renomowanej firmy Standard & Poor's. I wspomniał pan jakby dwie oceny, tą pierwotną, która była bardzo negatywna dla Eureko, i tą późniejszą, która zdaje się, że przyjmowała nawet ten współczynnik A-, jeżeli dobrze pamiętam, w firmie Eureko. Proszę powiedzieć - jest pan prawnikiem, więc tym bardziej uzasadnione jest moje pytanie - czy firma Eureko ma obowiązek działania jawnego?
To znaczy, to jest spółka rządzona prawem holenderskim. Ja prawa holenderskiego niestety nie znam, więc trudno jest mi powiedzieć. Natomiast rozmiar prowadzonej przez spółkę działalności na pewno ją obliguje do tego, iż musi weryfikować swoje sprawozdania finansowe rok w rok i wedle mojej wiedzy korzysta z renomowanej firmy audytorskiej, która te sprawozdania weryfikuje.
A proszę powiedzieć. Czy z tego punktu widzenia jest tak samo przejrzysta firma Eureko, jak AXA czy Allianz?
Kwestia przejrzystości, powiedziałbym, oczywiście może być oceniana w kontekście tego, iż spółka jest notowana publicznie, a inna nie jest notowana publicznie. Spółki, które nie są notowane publicznie, zwykle same nie poddają się takim surowym rygorom ujawniania informacji. Niemniej jednak rozmiar prowadzonej działalności przez spółki obliguje je do tego na podstawie prawa miejsca, gdzie te spółki działają, ażeby poddawały się stosownemu nadzorowi i weryfikacji finansowej.
Natomiast jeżeli mówimy. jeżeli staramy się podważyć wiarygodność podmiotu tylko dlatego, że nie jest firmą notowaną publicznie. Ja myślę, że z powodzeniem można podać przykłady firm, które mają najwyższe notowania na świecie, a nie są notowane publicznie. Takim przykładem może być choćby bank Rabobank, który jest bankiem spółdzielczym, który ma potrójne A. Jest najwyżej notowanym bankiem na świecie.
Czy Eureko działało na jakimś głównym rynku ubezpieczeniowym, niemieckim, włoskim, francuskim, szwajcarskim?
Eureko działało na tych rynkach poprzez swój układ akcjonariatu i spółek zależnych. O ile mi wiadomo, główne rynki, na których Eureko w ten sposób działało, to była Wielka Brytania, to była Portugalia, to były Niemcy, to była Szwajcaria, to była Dania, to była Szwecja. Tak że z tych rynków Eureko czerpało swoje doświadczenia ubezpieczeniowe.
Jeszcze raz ustalmy to sobie. Działało właśnie pod nazwą, pod flagą Eureko? Wytworzyło jakieś pewne przedsiębiorstwa typu joint venture?
Nie. Powiedziałem, poprzez sieć powiązań ze swoimi akcjonariuszami. To znaczy ja w tej chwili wymieniłem rynki, na których działali akcjonariusze Eureko. I stąd można spokojnie można wnioskować, iż odpowiednie doświadczenia były dostarczane Eureko dla przedsięwzięć prowadzonych na innych rynkach.
Jaki był udział Eureko na rynku brytyjskim?
Na rynku brytyjskim, z tego, co wiem, funkcjonował Friends Provident. Nie kojarzę udziału tej spółki w rynku, tak że nie potrafię powiedzieć, jakiego rozmiaru działalność prowadził. Natomiast to była, o ile mi wiadomo, działalność średniego rozmiaru na rynku brytyjskim.
Proszę wyjaśnić, co to znaczy średniego rozmiaru.
To była spółka, no, średniego rozmiaru na rynku brytyjskim, nie należała do największych, natomiast tak samo nie była w gronie najmniejszych spółek.
Proszę powiedzieć może trochę więcej na temat związku ABN AMRO a Eureko. Wprawdzie tu pan zastrzegał się w odpowiedzi na pytania pana przewodniczącego, że to wykracza jakby poza przedmiot pracy, którą tu prowadziliście w kraju. Ale tym niemniej proszę powiedzieć: Czy doradca interesował się tymi relacjami? Bo z tego można wnioskować - z tych odpowiedzi na pytania pana przewodniczącego Dobrosza - że ta kwestia nie była przedmiotem zainteresowania doradcy, jeżeli chodzi o te relacje ABN AMRO - Eureko.
Ja myślę, że na wstępie muszę wyjaśnić taką rzecz, która jest istotna dla zrozumienia sprawy. Mianowicie to, jak funkcjonują instytucje finansowe na międzynarodowych rynkach kapitałowych. Te instytucje prowadzą dwojakiego rodzaju działalność: działalność komercyjną i działalność inwestycyjną. Jeśli chodzi o działalność komercyjną - w uproszczeniu powiem kredytową - jest to działalność, która jest odseparowana od działalności inwestycyjnej banku szeregiem procedur, obiegiem informacji. I banki jako instytucje zaufania publicznego stoją na straży tego, aby nie następował przepływ informacji między jednym rodzajem działalności a drugim rodzajem działalności. Działalność doradcza jest działalnością oddzieloną od działalności kredytowej banku i działalności depozytowej banku. Stąd ja wręcz nie mogłem wiedzieć o tym, gdyby była jakakolwiek działalność prowadzona właśnie w części bankowo-komercyjnej, czyli kredytowej. Ja o tym po prostu nie mógłbym mieć wiedzy wręcz.
Wyprzedza pan moje pytania, mówiąc właśnie o działalności kredytowej, bo chciałem zapytać pana o konsorcjum, które zostało utworzone z udziałem również ABN AMRO, dla utworzenia w sierpniu 2001 r. specjalnej linii kredytowej dla Eureko, to jest 1 mld 600 mln. Czy panu było coś wiadomo na ten temat?
Tyle, co mi wiadomo na ten temat, to informacje publiczne tylko i wyłącznie. Nie posiadam żadnych innych informacji. I nie widzę w tym nic dziwnego, żeby bank prowadził działalność kredytową z firmą Eureko. Ja mogę tytułem przykładu podać, że wystarczy wejść sobie na dowolną stronę serwisu finansowego i zweryfikować, w jakiego rodzaju przedsięwzięciach ABN AMRO uczestniczy. I myślę, że z powodzeniem by się okazało, że tak samo ABN AMRO finansuje firmę Allianz czy firmę AXA, jak finansuje firmę Eureko. Bank ABN AMRO należy do grona największych banków w Europie i na świecie i prowadzi bardzo rozległą działalność bankową. I to jest normalną rzeczą w działalności bankowej, że bank angażuje się w przedsięwzięcia kredytowe, ale jednocześnie prowadzi działalność doradczą, bankowo-inwestycyjną i poprzez odpowiednie procedury stoi na straży tego, ażeby nie dochodziło do sytuacji konfliktu interesów i przepływu informacji.
Proszę powiedzieć, dlaczego doradca ustalił ryzyko inwestowania w akcje PZU SA, współczynnik beta, na poziomie od 30 do 50% wyższym niż średnio ryzyko inwestowania na polskim rynku kapitałowym?
Niestety, no, nie przypominam sobie tego szczegółu, więc nie chciałbym się teraz do niego odnosić.
I tej kwestii nie pamięta pan?
To znaczy, nie pamiętam tego szczegółu konkretnie. Służę ewentualnie wyjaśnieniem w późniejszym terminie. Nie potrafię w tej chwili powiedzieć, dlaczego współczynnik beta został użyty na tym poziomie. Prawda zresztą też jest taka, że ja zacząłem pracować przy prywatyzacji PZU od grudnia 1998 r., podczas gdy wycena została przygotowana na dzień - o ile mi wiadomo - na koniec października bądź w listopadzie. Tak że ja bezpośrednio w pracach przy wycenie nie brałem udziału. Aczkolwiek jestem gotów się ustosunkowywać do kwestii wyceny, być może nie w takich szczegółach o jakie pan poseł mnie w tej chwili zapytał.
A czy potrafi pan odpowiedzieć na pytanie, jakie spółki przyjęto jako porównywalne do PZU dla celów oznaczenia współczynnika beta?
Spółki porównywalne zostały wzięte z tzw. rynków wschodzących bądź rozwijających się. Powodem doboru takich spółek było to, iż Polska również była kwalifikowana wówczas do grona rynków wschodzących, rozwijających się.
I wówczas zastosowanie dla porównania spółek chociażby z Europy Zachodniej byłoby nie do końca adekwatne. Stąd spółki zostały dobrane z tych krajów, które, podobnie jak Polska, były zaliczane do grona krajów rozwijających się, do rynków wschodzących, o bardzo zbliżonym ratingu kredytowym.
Pod jakimi konkretnie względami spółki te wykazywały podobieństwo do PZU, czy wartość aktywów, wyniki finansowe, wskaźniki struktury kapitałowej?
Też nie chciałbym się w szczegółach odnosić, dlatego że, no, nie jestem przygotowany na tego typu pytania. Natomiast służymy tymi informacjami, dlatego że te informacje w dokumencie wyceny są, są odpowiednie uzasadnienia. Była prowadzona rozległa korespondencja z ministerstwem, które również podobne pytania nam zadawało, i do tych pytań się ustosunkowaliśmy.
Czyli enumeratywnie nie potrafi pan wymienić?
W tej chwili nie potrafię.
Jaki długi horyzont czasowy uważa pan za konieczny dla oszacowania beta?
Tu również nie chciałbym się odnieść do szczegółu, dlatego że tego szczegółu nie pamiętam w tej chwili.
A jaki okres przyjęto dla oszacowania beta dla PZU?
Również?
No, nie jestem przygotowany na to, żeby odpowiadać w tej chwili w szczegółach na temat przyjętych szczegółowych elementów do wyceny.
Panie przewodniczący, to ja nie widzę tutaj większego sensu, żebym kontynuował tę sprawę i dziękuję bardzo.
Dziękuję bardzo.
Głos ma pan przewodniczący Pol.
Dzień dobry.
Panie prezesie, państwo doradzali, a w ramach tego doradzania w procesie prywatyzacji PZU również przeprowadzaliście, jak pan powiedział, wycenę spółki. Pan oczywiście na temat wyceny, przypuszczam, może znacznie więcej powiedzieć, niż dzisiaj pan powiedział panu posłowi Lewandowskiemu, bo ja słyszałem pana wypowiedzi w prokuraturze i tam pan niezwykle sprawnie opisywał tę sprawę. Ale ja mam takie pytanie. Trzy metody państwo stosowaliście, z całą pewnością bardzo profesjonalnie to robiliście i ile wam wyszło za PZU w 1999 r.? Jaka była wartość tej firmy według państwa wyceny?
W 1999 r....
Czy w 1998 r., czyli ta wycena, która praktycznie była pierwszą wyceną w ramach umowy, którą zawarliście z ministrem skarbu państwa.
W pierwszej wycenie wartość wyniosła w przedziale 1800 mln - 2200 mln.
Czyli ja rozumiem, że cała firma PZU dokapitalizowana, bo ona...
Nie, ona nie była...
Ach, jeszcze wtedy nie była dokapitalizowana, przepraszam. Przed dokapitalizowaniem 1700 mln do 2200. A po dokapitalizowaniu? Bo państwo wtedy robili, o ile pamiętam, dodatkową wycenę.
Ja może właśnie wytłumaczę różnicę, która się pojawiła między pierwszą wyceną a drugą wyceną.
Ale najpierw może, gdyby pan powiedział: po dokapitalizowaniu czy w tej drugiej wycenie, to ile to było warte?
To były 3950 mln do 4650 mln.
Krótko mówiąc, od prawie 4000 do 4600 za całe 100% wartości firmy, tak?
Tak jest.
Przypomina pan sobie, ile zaoferowało ośmiu bodajże oferentów czy - powiedzmy - czterech głównych oferentów, którzy zgłosili się na publiczne zaproszenie, za 30% akcji PZU? To było gdzieś od 2 z drobiazgiem do około 3 mld zł za 30% akcji, tak?
No, myślę, że tutaj trzeba tak samo wyjaśnienie złożyć, dlatego że należałoby spojrzeć w pierwszej kolejności na oferty wstępne, a w drugiej kolejności na oferty wiążące. I ja wytłumaczę może, na czym polega fenomen zmiany, istotnej zmiany wartości, które się pojawiły w tych ofertach.
Ale gdyby pan zaczął od oferty wstępnej, no, dwóch firm, które były na tzw. krótkiej liście, czyli AXA i Eureko. One praktycznie były dość zbliżone i gdyby pan przypomniał, ile one oferowały za akcje 30%... za 30% akcji PZU.
Te firmy zaoferowały, ja mam podaną kwotę za 100%, za 100% te firmy zaoferowały 6600 i 5 mld.
To mamy zasadniczo różne informacje, bo według materiałów Najwyższej Izby Kontroli oferty kształtowały się około 1000 zł za akcję, czyli od gdzieś 2 z drobiazgiem do ponad 3 mld za 30%, ale rzecz będzie wymagała weryfikacji. Zwracam się do pana przewodniczącego, abyśmy dokładnie sprawdzili, na ile prawdziwa jest pana informacja.
Panie przewodniczący, ja może wyjaśnię, skąd te kwoty są.
Bardzo proszę.
Kwoty, które ja podaję, to są kwoty z dolnego przedziału, który braliśmy dla porównania ofert. To było wyraźnie wskazane w procedurze, iż dla porównania ofert bierzemy kwoty z dolnego przedziału. I to są kwoty z dolnego przedziału, w pierwszej ofercie złożonej przez AXA i Eureko: 6600 Eureko, 5 mld AXA za 100% kapitału.
A z górnego przedziału?
Z górnego przedziału... no, musiałbym...
Wyjaśnijmy, bo tutaj one podawały przedział, od ile do ile są gotowe dać. O to chodzi w ofercie, rozumiem, tak?
Tak.
Te górne wielkości, które zaoferowano na samym początku. to ile wynosiła wartość firmy?
O ile mnie pamięć nie myli, w przypadku Eureko to było ok. 9 mld za 100% kapitału, w przypadku AXA to było 7 mld. O ile mnie pamięć nie myli.
Krótko mówiąc, przy pierwszym wejściu firmy, które z natury rzeczy nie są specjalnie skore do wydawania pieniędzy, zaoferowały, lekko licząc, dwa razy więcej, czyli uznały, że dwa razy więcej warte jest PZU niż wycena, którą wykonała ABN AMRO. Tak?
Nie, nie mogę się zgodzić z takim komentarzem, dlatego że cenę wiążącą, tzn. cenę, którą przyjęliśmy dla porównania. to były ceny z dolnego przedziału. To znaczy można oczywiście rozmawiać na temat przyjęcia ceny średniej, natomiast. Ja może porównam naszą wycenę z 1999 r. do ofert, które spłynęły, żeby pokazać państwu, jakie były różnice, że te różnice nie były tak istotne, jak jest to prezentowane.
Kwoty, które ja sobie wynotowałem z dokumentów, były następujące: Allianz oferował za 100% 4 mld 749...
Od - do, panie prezesie, od - do, bo w ten sposób wypacza pan obraz proponowanych cen; od - do wszyscy proponowali. I pan ma te dane.
Ja mam te dane oczywiście, tylko teraz musiałbym po nie sięgnąć.
W takim razie mam taką propozycję: ja to pytanie odłożę do drugiej tury i wtedy będzie panu łatwiej na ten temat odpowiadać.
W każdym razie finał jest taki: podpisano umowę z Eureko, w której za 30% akcji Eureko zapłaciło - Eureko-BIG Bank Gdański konsorcjum - zapłaciło 3 mld. A więc uznało, że co najmniej 10 mld warta jest cała spółka. Państwo uznali w swojej wycenie, że spółka jest warta ok. 4 mld, a więc dwukrotnie, ponaddwukrotnie mniej. Czy nie uważa pan, że - abstrahując od różnych technicznych względów wyceny - to kompromituje firmę, która dokonuje takiej wyceny?
Wręcz przeciwnie. Ja uważam, że to jest ogromny sukces tego procesu prywatyzacyjnego, dlatego że można powiedzieć, że następujące czynniki pojawiły się w toku procesu prywatyzacyjnego: po pierwsze, firmy, które składały oferty, wyceniły synergie, których my nie wycenialiśmy. My przeprowadzaliśmy wycenę fundamentalną; nie byliśmy w stanie wyceniać synergii, dlatego że to każda firma musi indywidualnie wycenić synergie, jakie dana firma widzi po akwizycji danego podmiotu. Po drugie, zostało wytworzone określone ciśnienie konkurencyjne, które zaowocowało ogromną zwyżką ceny między pierwszym etapem a drugim etapem: proszę zauważyć, jak istotna różnica w cenie pojawiła się między ofertami wstępnymi i ofertami wiążącymi. Po trzecie, te firmy również zaoferowały premie za wpływ na działalność operacyjną spółki, czego my również nie uwzględnialiśmy w naszej wycenie. Te elementy spowodowały, iż nastąpiło takie przewyższenie wyceny. Natomiast wycena służy jedynie jako pewien pogląd dla właściciela, jak kształtuje się wartość fundamentalna. Natomiast transakcja - zwłaszcza w procesie przetargowym, gdzie można wytworzyć określone ciśnienie konkurencyjne - może zaskutkować dużym przewyższeniem takiej wyceny.
Dobra, oczywiście z całą pewnością pan będzie trwał przy tym swoim stanowisku, natomiast ja powiem uczciwie, że ja bym panu domu do wyceny nie dał, przepraszam, bo gdybym miał mierzyć sukces sprzedaży prywatnego majątku mojego, czy pan swojego, tym, że uzyskałem cenę dwa razy większą, niż za niemałe pieniądze wycenił mi ekspert, to uznałbym, że ekspert się potężnie pomylił, co się zdarza oczywiście. Pan tego nie robił osobiście, z tego co zrozumiałem, pan przyszedł do tego tematu późno, ale z całą pewnością. To jest moja opinia, pan może pozostać przy swojej. Czy panowie prognozowaliście zyski PZU na lata następne?
Oczywiście.
Czy dysponuje pan materiałami na temat tych prognoz, na przykład na rok bieżący, na rok 2004? Przypominam, że grupa osiągnęła 2 mld zł zysku netto - to wstępne są szacunki - a PZU SA około miliarda złotych, nie licząc tego, o ile wzrosły akcje spółek zależnych.
Wycena była przeprowadzana w oparciu o projekcje finansowe przygotowywane przez zarządy.
Państwo, rozumiem, przyjmowali je bezkrytycznie, czyli jeżeli zarząd na przykład miał interes w tym, żeby wycena była za niska, to wystarczy, żeby wam przekazał zbyt niskie projekcje przyszłych zysków.
Oczywiście, przyglądaliśmy się tym projekcjom krytycznie. I, o ile pamięć mnie nie myli, z taką dozą krytycyzmu podeszliśmy do projekcji finansowych zaproponowanych przez spółkę PZU SA. Tak że jeszcze raz podkreślam: projekcje finansowe były projekcjami, które były dostarczone przez zarząd i następnie były omówione, przedyskutowane z zarządami obydwu spółek.
Ja wobec tego mam taką serdeczną prośbę, żebyście państwo przekazali dokumenty, które stały się podstawą wyceny tej spółki, spółki PZU SA, w 1998 i 1999 r., a w szczególności materiały dotyczące projekcji zysków, tego wszystkiego, czego państwo użyli jako podstawy do tych wielkości, które potem służyły jako podstawa do tego, że politycy okrzyknęli, że odnieśli wielki sukces w prywatyzacji, uzyskując 3 mld zł za 30% akcji.
Ja mam takie pytanie: Czy były jakiekolwiek naciski czynione na grono zajmujących się wyceną ze strony polityków, ministerstwa skarbu, aby tak czy inaczej kształtować wycenę tej spółki?
Nie, nie było żadnych nacisków.
Mam pytanie jeszcze z innej grupy. Państwo ocenialiście jako doradca wiarygodność finansową Eureko. Rozumiem, że państwo jesteście zdania, że Eureko miało środki własne, zgodne z polskim prawem, na zakup pierwszej transzy akcji PZU?
Eureko oświadczało, że posiada, a w przypadku gdyby na dzień podpisania umowy nie posiadało, odpowiednio wcześniej doprowadzi do podwyższenia kapitału, tak żeby sfinansować akwizycję ze środków własnych. To widniało w dokumentach.
Zwracam uwagę, że chodzi o środki własne, nieobciążone, niepochodzące z kredytu, niepochodzące z pożyczki.
Czy państwo, oceniając wiarygodność w końcu kogoś, komu sprzedawaliście największą polską firmę finansową, ocenialiście tę firmę z bilansów Eureko? Macie państwo w swoich materiałach bilanse Eureko za 1998, 1997, 1996?
Dostaliśmy informacje finansowe. To była część składowa oferty.
Czyli macie sprawozdania finansowe z ocenami rewidentów czy nie?
Tak, mamy to. Wedle mojej najlepszej wiedzy mamy sprawozdania finansowe Eureko, nie pamiętam teraz za jaki okres czasu wstecz. Natomiast te dane finansowe były dołączone do oferty.
Bardzo proszę, panie przewodniczący, aby wystąpić do ABN AMRO o przekazanie wszystkich dysponowanych sprawozdań finansowych, zbadanych przez biegłych rewidentów zgodnie z prawem obowiązującym w Holandii, zwłaszcza w latach: 1996, 1997 i 1998.
I na koniec: Czy konsorcjum Eureko-BIG Bank Gdański występowało - był pan doradcą w tym procesie - do Ministerstwa Finansów o zgodę na zakup akcji PZU zgodnie z ustawą o działalności ubezpieczeniowej?
Wedle mojej najlepszej wiedzy stało się to dopiero po podpisaniu umowy. Ja nie potrafię....
A więc rozumiem, że pomimo iż w prawie ubezpieczeniowym zapisane jest, że kto kupuje ponad 25% akcji., państwo jako doradca nie dopilnowaliście czy nie zwracaliście uwagi, że na tego typu transakcje potrzebna jest zgoda ministra finansów?
Na tego typu transakcje nie była potrzebna zgoda ministra finansów.
Czy to jest rada, której ABN AMRO udzielało Skarbowi Państwa?
To była...
Ja zwracam panu uwagę, że odpowiada pan w tej chwili pod rygorem odpowiedzialności karnej.
To była rada, którą otrzymaliśmy od doradcy prawnego. Proszę zwrócić uwagę na to, iż obydwie firmy występowały indywidualnie. Tu konsorcjum nie miało żadnego znaczenia prawnego. To nie był odrębny podmiot prawa, nie miał żadnej podmiotowości. Występowały odrębnie. Każda firma kupowała odrębnie swoje akcje, mimo że przystępowały do tej samej umowy i odpowiadały solidarnie za zobowiązania zaciągnięte w tej umowie.
Czy jest pan pewny, że gdy w tej chwili słyszą przedstawiciele AXA, która odpadła w ostatniej fazie z przetargu, ponieważ konsorcjum - jasno mówiono: konsorcjum - dwóch powiązanych kapitałowo ze sobą firm wygrało z nią, wyparło ją z przetargu, to nie wystąpią przeciwko Skarbowi Państwa z oskarżeniem, że zostali oszukani w procesie prywatyzacji PZU przy takim stawianiu sprawy?
Nie widzę podstaw, żeby w ten sposób móc kwalifikować tę sytuację, która zaistniała. Tak jak mówię, konsorcjum było tylko i wyłącznie nazwą potoczną, nie miało żadnego znaczenia prawnego.
Wobec tego ja mam już ostatnie pytanie. Jeżeli jakaś firma chciałaby kupić 30% akcji polskiego ubezpieczyciela i nie miałaby własnych pieniędzy - musiałaby, żeby kupić, naruszyć prawo bankowe, prawo ubezpieczeniowe - to rozumiem, że musiałaby tylko zadbać o to, żeby utworzyć dwie spółki, które wystąpią i będą chciały kupić - jedna 20% akcji, druga 10% akcji, i w ten sposób unika się... Ta, która ma 10%, kupuje, nie musi nawet zawiadamiać ministra finansów, że kupiła, a ta, która ma 20%, może nie występować o zgodę i nie mieć swoich własnych pieniędzy, bo jak nie musi mieć zgody, to nie musi mieć własnych pieniędzy. Czy tak państwo doradzaliście Skarbowi Państwa jako doradca Skarbu Państwa? Bo że to było interesem nabywców, ja nie mam żadnej wątpliwości. Czy według pana to było interesem państwa polskiego, któremu firma ABN AMRO w tym procesie doradzała?
My przestrzegaliśmy prawa w tym procesie. Z analizy prawnej wynikało niezbicie, iż ustawa ubezpieczeniowa dopuszczała taką sytuację, żeby dwa podmioty startujące w takim przetargu, nabywające odpowiednio 20 i 10%, nie były zobowiązane do występowania o zgodę ministra finansów. I to jest, że tak powiem, kwestia ustawodawcy, a nie doradcy czy ministerstwa skarbu, czy w danej sytuacji jest wymagana zgoda, czy nie. Ustawa tego nie przewidywała. Jest szereg aktów prawnych w Polsce, które agregują udziały i w związku z tym jest wymagana zgoda odpowiedniego organu, jeżeli określony próg akcji jest przekraczany. W tym konkretnym przypadku taka sytuacja nie miała miejsca.
Ja rozumiem, że przy okazji wypracowaliście państwo wspólnie metodę obchodzenia prawa ubezpieczeniowego w Polsce. Gratulacje. Dziękuję bardzo.
Dziękuję bardzo.
Proszę bardzo.
Dziękuję bardzo.
Panie Przewodniczący! Wysoka Komisjo! Panie dyrektorze, skoro zgoda ministra finansów - kontynuując myśl pana posła Pola - nie była potrzebna, dlaczego zatem taka zgoda została wydana 19 listopada 1999 r., w 14 dni, czyli w dwa tygodnie po podpisaniu umowy? Czy panu jest coś wiadomo o tym?
Wiadomo mi, że Eureko już w negocjacjach wskazywało, iż będzie zależało Eureko na uzyskaniu zgody na przekroczenie 25%, a to chociażby z racji tego, iż dopuszczalne było zbywanie akcji przez BIG na rzecz Eureko. I na taką okoliczność, rozumiem, Eureko chciało być przygotowane.
Tu nie chodziło o ratowanie sytuacji, to znaczy doprowadzenie do zgodności z prawem czegoś, co w dniu 5 listopada przy podpisaniu umowy nastąpiło? Tak?
Wedle mojej najlepszej wiedzy nic takiego nie miało miejsca.
Dziękuję. Czy zgodnie z ustawą o działalności ubezpieczeniowej, niezależnie od procenta akcji, nabywca jest zobowiązany uzyskać zgodę ministra finansów, o ile nabywa te akcje ze środków innych niż własne, to znaczy ze środków pochodzących z kredytu czy też z emisji akcji, czy też w jakikolwiek inny sposób pozyskanych spoza kapitału własnego?
Zgoda jest wymagana na osiągnięcie 25%.
I na zakup akcji, zapewniam pana, ze środków innych niż własne. I nie ma tutaj znaczenia poziom procentowy zakupywanych akcji. To jedynie dwa ustępy niżej tego samego artykułu ustawy o działalności ubezpieczeniowej.
Panie pośle, ja tylko chciałem zwrócić uwagę, że ja w tej chwili nie wydaję żadnych osądów prawnych. Te kwestie były weryfikowane w dacie realizacji transakcji. Inwestorzy nas zapewniali o tym, że środki, które będą wykorzystane na nabycie, pochodzą z podwyższenia kapitału.
Jeśli inwestorzy zapewniali was, że środki własne, którymi się posłużą, pochodzą z podwyższenia kapitału, dlaczego zatem doszło do podpisania pana zdaniem 5 listopada 1999 r. umowy kupna-sprzedaży czy umowy nabycia akcji, a podwyższenie kapitału nastąpiło w dwa dni później? Czyli w momencie podpisywania umowy było złamane polskie prawo. Czy zgodzi się pan z taką tezą?
Trudno mi się z taką tezą zgodzić, dlatego że rozumiem, że zapłata za akcje i tak nastąpiła później. Natomiast to, do czego chciałbym się odnieść jeszcze raz, to jest kwestia tego, że zadaniem doradcy nie było zbadanie, czy inwestorzy dokonują zakupu ze środków własnych. Naszym zadaniem było jedynie zweryfikowanie, czy będą mieli dostępne środki na zapłatę ceny.
Dziękuję bardzo. Proszę mi powiedzieć: Jaki jest akjonariat ABN AMRO?
ABN AMRO jest bankiem notowanym na trzech rynkach publicznych, w Nowym Jorku, Londynie i na Euronexcie. Jest to akcjonariat, który podlega regularnym zmianom, z uwagi na to, że jest właśnie notowany publicznie.
Czy w części ABN AMRO jest własnością inwestora holenderskiego? Holenderskiego kapitału, mówiąc wprost.
Ja myślę, że właścicielem ABN AMRO w dużej mierze jest holenderski kapitał.
O to mi właśnie chodziło, a pan odpowiadał okrężną drogą tak, żeby słuchający i oglądający nas nie byli wprost zorientowani. A proszę mi powiedzieć, jaki jest akcjonariat Eureko w takim razie, skoro jako doradca prywatyzacyjny analizowaliście oferty, sprawdzaliście wiarygodność, zdolność finansową tego podmiotu czy tych podmiotów, bo pan twierdzi, że to nie był jeden podmiot kupujący, a dwa podmioty. Jaki jest akcjonariat Eureko?
Akcjonariat Eureko w roku 1999, kiedy była realizowana transakcja, to był akcjonariat pochodzący od kilku firm ubezpieczeniowych z Europy.
Również holenderskiej?
Również była w tym firma holenderska Achmea.
Proszę mi powiedzieć w związku z tym, czy doznawał pan czy też pracownicy pracujący nad rekomendacją dla polskiego rządu lobbingu ze strony przedstawicieli holenderskiego akcjonariatu Eureko.
Ja nie miałem styczności z żadnego rodzaju lobbingiem.
Nie miał pan, tak?
Nie miałem.
O ile wiadomo, temu lobbingowi poddawany był rząd polski via urzędników Komisji Europejskiej, a bezpośrednio firma pańska nie była temu lobbingowi poddawana, pomimo że kapitał jednej i drugiej to kapitał holenderski. Proszę mi powiedzieć: Od kiedy do kiedy obowiązywała umowa na doradztwo prywatyzacyjne pomiędzy ABN AMRO reprezentowaną przez pana a Skarbem Państwa? Mówię o umowie, która została w wyniku rozegranego przetargu nieograniczonego z dnia 7 lipca 1998 r.
Nasza umowa obowiązywała od lipca 1998 r. do lutego 2000 r.
Czy to była jedyna umowa pomiędzy Skarbem Państwa a ABN AMRO na doradztwo prywatyzacyjne dotyczące prywatyzacji PZU, czy były inne umowy?
Nie. Stanęliśmy w konsorcjum z bankiem Merrill Lynch, Rothschild, BRE do następnego przetargu, który nasze konsorcjum wygrało, i staliśmy się doradcą ministra skarbu od bodajże lipca 2000 do grudnia 2001 r.
Do grudnia 2001 r. Potwierdzam te dane. To są dane, które również mam z raportu Najwyższej Izby Kontroli. A proszę mi powiedzieć: Jak pana firma wywiązała się z tej umowy? Czy Skarb Państwa był zadowolony z umowy, tej pierwszej i tej kolejnej zawartej?
Ja myślę, że należałoby zapytać Skarb Państwa, czy był zadowolony czy nie.
Skarb Państwa niewątpliwie, proszę pana, zapytamy, ale mi chodzi o to, żeby skonfrontować, czy obie strony były w równym stopniu i jednakowym zadowolone ze współpracy w trakcie trwania tej umowy.
Trudno mi jest wypowiadać się za Skarb Państwa. Natomiast jeśli chodzi o nasze odczucia, przyznaję, że nie był to lekki proces, dlatego że cały proces prywatyzacyjny odbywał się pod dużą presją czasową, natomiast wynieśliśmy z tego określone dobre doświadczenia.
Proszę mi powiedzieć, czy pana firma doznawała niezbędnej. czy otrzymywała niezbędną pomoc informacyjną od ministerstwa skarbu w procesie przygotowania rekomendacji do sprzedaży akcji PZU SA?
Ale w którym etapie?
Na wszystkich etapach, ponieważ, jak rozumiem, ABN AMRO doradzało zarówno przy pierwszym etapie, jak i przy zawieraniu aneksu pierwszego i drugiego.
Nie. Nie doradzaliśmy Skarbowi Państwa przy zawieraniu aneksów.
Natomiast proszę mi powiedzieć w związku z tym, dlaczego w październiku 2000 r. doradca prywatyzacyjny - rozumiem, ABN AMRO - wstrzymał prowadzenie prac w związku z tym, że Skarb Państwa nie przekazywał wymaganych czy niezbędnych do prowadzenia dalszych prac informacji. W związku z tym negatywnie należy ocenić postępowanie ministra Skarbu Państwa, który wbrew składanym obietnicom nie spotkał się z doradcą ani nie przekazał mu instrukcji odnośnie dalszego harmonogramu prac przygotowujących do prywatyzacji.
O ile mnie pamięć nie myli, był to okres, kiedy trwał dość silny konflikt pomiędzy Eureko - BIG Bankiem a Skarbem Państwa, który skutkował brakiem współpracy ze strony zarządów spółek, które musiały podlegać badaniu stosownemu przez doradców, aby następnie móc sporządzić określone dokumenty ofertowe dla celów oferty publicznej akcji. Brak możliwości uzyskania tych danych informacji został zakomunikowany Skarbowi Państwa i wobec tego faktu nie mogliśmy dalej kontynuować naszych prac.
Dziękuję bardzo.
Czy Skarb Państwa zapłacił pańskiej firmie kwotę zapisaną w umowie o doradztwo prywatyzacyjne?
Zapłacił pełną kwotę za doradztwo prywatyzacyjne w pierwszym etapie. W drugim etapie ta kwota była niepełna z racji tego, iż nie wszystkie dzieła zostały wykonane, a oczywiście sama oferta publiczna akcji nie doszła do skutku.
Rozumiem.
Proszę mi powiedzieć w związku z tym, dlaczego Skarb Państwa opóźniał się w wypłacie wynagrodzenia, abstrahując od jego wysokości, czy była to pełna zapłata, czy też nie. Wedle posiadanych przeze mnie dokumentów, ABN AMRO zabiegało o wypłatę tego wynagrodzenia. Czy powodem było niezadowolenie Skarbu Państwa z wykonanej usługi, czy też inne powody?
Proszę bardzo.
Opóźnienie wynikało z faktu, iż była prowadzona dyskusja ze Skarbem Państwa na temat tego, czy nasza umowa wygasła z dniem 31 grudnia 2001 r., czy też trwała dalej. Te rozmowy trwały bardzo długo i zakończyły się podpisaniem porozumienia, które to porozumienie potwierdziło, iż nasza umowa wygasła na dzień 31 grudnia 2001 r., i dopiero wówczas otrzymaliśmy kwotę wynagrodzenia za wykonane dzieło. Ja ponadto chciałbym zwrócić uwagę, bo państwo cały czas operujecie językiem ABN AMRO, ABN AMRO, my doradzaliśmy w konsorcjum. W tym konsorcjum był bank Merrill Lynch, Rothschild, BRE. Nie byliśmy jedynym doradcą w tym konsorcjum, to jest pierwsza uwaga.
Jeśli chodzi o pierwszy etap, również, czy mówimy o wycenie, czy mówimy o rekomendacji strategii, czy mówimy o przeprowadzanych analizach ekonomicznych - wszystkie te czynności były wykonywane wespół z bankiem Rothschild.
Dziękuję bardzo, dziękuję za pouczenie komisji. Ale ja rozumiem, że w ten sam sposób mówimy o Eureko, a nie o dwóch innych podmiotach, bo ciągle państwo uważacie, że dwa podmioty, które przystąpiły do prywatyzacji, miały prawo nazywać się konsorcjum, ale tak de facto to występowały osobno.
Panie dyrektorze, rekomendacji, którą przygotowała. pan przygotował z zespołem współpracowników Skarbowi Państwa, wynika jednoznacznie, że wskazujecie państwo, że oferta konsorcjum Eureko zakłada finansowanie Eureko z przyszłej emisji akcji, a BIG - z ewentualnej pożyczki podporządkowanej. Jeśli taki zamiar miałby być zgodny z prawem, to dlaczego państwo o tym informujecie Skarb Państwa i sugerujecie, że ta kwestia wymaga wyjaśnienia w dalszej fazie rokowań?
Przez wyjaśnienie rozumieliśmy to, ażeby doradca prawny zweryfikował, czy są to dopuszczalne formy zapłaty ceny za akcje na podstawie polskiego prawa.
Czyli mieliście wątpliwości?
To nie była kwestia wątpliwości, to była kwestia do wyjaśnienia, dlatego że my musieliśmy zweryfikować źródła finansowania i następnie te źródła finansowania były poddawane ocenie. I ta ocena była w tym przypadku pod kątem zgodności z ustawą ubezpieczeniową dokonana przez doradcę prawnego.
Ja rozumiem, że jeśli się podejmuje jakąś kwestię do wyjaśnienia, to w wyniku wątpliwości, a nie w wyniku ich braku, tak?
Przyjmijmy tak.
A zatem te wątpliwości były. Panie dyrektorze, w tejże rekomendacji czytam, w części, w passusie dotyczącym rekomendacji na krótką listę, nie wstawiacie państwo firmy Allianz. I w uzasadnieniu czytam: Zakład, przepraszam, Allianz zakłada kontrolę nad PZU SA jako cel ostateczny. Eureko takiego celu ostatecznego w dokumentach przedstawionych w fazie tej badania ofert, czyli w tej pierwszej ofercie takiej deklaracji nie składał. Czy wyście uważali, doradca prywatyzacyjny uważał, że biorąc pod uwagę analizę strategii prywatyzacyjnej Skarbu Państwa, znanej wam, w oparciu o którą pracowaliście, był to zamiar dyskwalifikujący oferenta, zamiar doprowadzenia czy zamiar uzyskania przewagi w akcjonariacie?
Czynnikami, które zadecydowały o odrzuceniu oferty Allianz, była podnoszona przez firmę Allianz kwestia zabezpieczenia na ryzyko starego portfela oraz niższa cena.
Skoro zamiar uzyskania kontroli jako celu ostatecznego nie był dyskwalifikującym, dlaczego go wyspecyfikowaliście jako pierwszy?
Dlatego że firma Allianz najwyraziściej podnosiła tą kwestię do tego wręcz stopnia, panie pośle, iż musieliśmy wyjaśniać z firmą Allianz, czy firma Allianz składa ofertę na 30% akcji, czy składa na pakiet kontrolny.
Dziękuję bardzo.
Eureko składało ofertę na pakiet 30%?
Zgadza się.
Tak. Natomiast w trakcie negocjacji zażądało większości w organach spółki. Czy zgadza się?
Zażądało 4 z 8 członków rady nadzorczej i większości w zarządzie.
4 spośród 8 członków rady nadzorczej w wyniku kompromisu, jaki został zawarty po negocjacjach. W pierwszej fazie żądało więcej, tak?
Nie. Pamiętam, że propozycja polegała na 8 członkach rady nadzorczej, spośród których 4 miałoby być wybieranych przez Eureko.
Dobrze. Ja przekażę następcom, którzy będą pana pytać, dokumenty, które mówią coś innego. Mówię o kolejnych fazach negocjacji, jakie prowadził rząd z inwestorem. I te są opisane w pismach Departamentu Spółek Strategicznych z 15, 21 i 22 października do ministra skarbu. Natomiast ten udział w organach spółki został już zapisany na podstawie decyzji, jaka została podjęta przez ministra skarbu 28 października. A zatem Eureko występując o 30% akcji, de facto żądało kontroli nad całym PZU SA. Notabene dlaczego, bo pan jako przedstawiciel doradcy prywatyzacyjnego z zespołem współpracowników negocjował, negocjował konkretne zapisy w umowie, dlaczego jako doradca prywatyzacyjny nie zadbaliście państwo o wynegocjowanie stosownej premii za to, że Eureko finalnie uzyskało 50-procentowy wpływ na zarządzanie, mając 30% udziału w akcjonariacie PZU?
Już w strategii, którą przygotowaliśmy dla ministerstwa pod koniec 1998 r., wskazywaliśmy, iż wybór ścieżki z inwestorem branżowym będzie de facto oznaczał pogodzenie się z tym, iż inwestor branżowy będzie oczekiwał wpływu na działalność operacyjną większą aniżeli wynikałby z ilości posiadanych głosów. Ten tok rozumowania był prezentowany ministerstwu konsekwentnie w następnych miesiącach. Ja pamiętam, że bodajże w marcu odbyło się spotkanie, na którym prezentowaliśmy, uprzedzając niejako samo postępowanie przetargowe, o tym, że inwestorzy branżowi będą najprawdopodobniej oczekiwali większego wpływu na działalność operacyjną, chociażby z faktu oczekiwania z kolei od nich, żeby wnieśli swój know-how, żeby zobowiązali się do rozwoju PZU. To niejako było wpisane w ten proces prywatyzacyjny.
Dziękuję uprzejmie. Mój czas się skończył.
Dziękuję, panie przewodniczący. Dziękuję panu.
Dziękuję.
Pan przewodniczący Bury, proszę bardzo.
Jakie były pozytywne przesłanki prywatyzacji PZU podnoszone przez ABN AMRO?
My zostaliśmy zatrudnieni przez ministra Skarbu Państwa do przeprowadzenia prywatyzacji, więc działaliśmy w oparciu o decyzje ministra, którego wolą było sprywatyzowanie PZU.
Czyli takich przesłanek pan nie potrafi wymienić, jakie były pozytywne, do prywatyzacji PZU?
Od lat mówiło się o tym, iż PZU powinno zostać sprywatyzowane, iż PZU potrzebuje inwestora z know-how. O ile pamiętam, były podejmowane wcześniej próby prywatyzacji PZU, które zakończyły się niepowodzeniem. Chociażby w roku 1997 była przeprowadzana próba prywatyzacji PZU. Stąd gdyby nasza reakcja na zaproszenie do złożenia oferty na decyzję ministra o tym, iż jest jego wolą prywatyzowanie, była taka, żeby dokonać odpowiednich analiz, przygotować spółkę do prywatyzacji.
Dziękuję.
A proszę powiedzieć, a jakie były pozytywne przesłanki, podnoszone przez państwa firmę, w stosunku do konsorcjum Eureko BIG-Bank jako potencjalnych inwestorów oczywiście PZU.
Zwracaliśmy uwagę na to, iż Eureko jest firmą, która przy swoim akcjonariacie ma szeroki dostęp do know-how z kilku rynków ubezpieczeniowych europejskich. Również fakt tego, iż w konsorcjum znajdował się BIG-Bank, dawał pewien potencjał rozwoju nowego rodzaju działalności bankowo-ubezpieczeniowej, którym, pamiętam, były zainteresowane osoby ze spółki PZU. Te koncepcje były rozważane jako pozytywne.
A negatywne przesłanki? Jakie państwo zauważyliście wtedy - w tym konsorcjum?
Przyznam się szczerze, że poza tak naprawdę utwierdzeniem się w tym, że Eureko jest w wystarczającej kondycji finansowej, ażeby uczestniczyć w tym przedsięwzięciu i być dobrym partnerem dla PZU, nie widzieliśmy innych negatywnych przesłanek.
Uchwała Rady Ministrów wtedy była taka, która proponowała, aby tym inwestorem potencjalnym była firma branżowa, z rynku ubezpieczeniowego. A nie uważa pan jednak, że to konsorcjum Eureko BIG-Bank to nie była pierwsza półka firm branżowych?
Eureko prowadziło działalność ubezpieczeniową.
Ale taką marginalną, przyzna pan chyba?
No, nie potrafię powiedzieć, że to była działalność marginalna.
Pan jako doradca nie potrafi tego powiedzieć?
No, po 6 latach trudno mi jest teraz odtworzyć sobie akurat ten fakt.
Teraz chciałem o kilka nazwisk zapytać pana. Czy panu jest znane nazwisko pana Marka Holzmanna?
Tak, znane mi jest.
Pracował w ABN AMRO?
Pan Marek Holzmann pracował kiedyś w ABN AMRO, a od dłuższego czasu jest kimś w rodzaju doradcy AMB AMRO.
Pamięta pan w jakim okresie pracował w ABN AMRO?
Nie potrafię dokładnie powiedzieć. Pan Marek Holzmann pracował w Banku Macepearson Your America, który został kupiony przez ABN AMRO bodaj w 1997 r. I trudno mi jest powiedzieć, przez ile jeszcze lat od tego 1997 r. pan Marek Holzmann formalnie był pracownikiem ABN AMRO.
A czy doradzał przy projekcie PZU?
Wedle mojej najlepszej wiedzy nie doradzał w żaden sposób.
Następne pytanie: czy ABN AMRO w 1997 r. było doradcą prywatyzacyjnym Stoczni Gdynia?
ABN AMRO od 1997 r. było doradcą przy restrukturyzacji Stocznia Gdynia, a następnie przy pozyskaniu nowego kapitału przez Stocznię Gdynia.
Czy w tamtym okresie, na przykład, pan poznał pana Huberta Kierkowskiego?
Nie. Ja dołączyłem do ABN AMRO Corporate Finance, bo to była ta spółka, która zajmowała się tym projektem, dopiero w grudniu 1998 r. Nie poznałem pana Kierkowskiego wcześniej.
Czy to wtedy ABN AMRO doradzało m.in. stoczni gdyńskiej, aby inwestorem potencjalnym nie był żaden inwestor z rynku branżowego stoczniowego, ale na przykład Stoczniowy Fundusz Inwestycyjny?
Nie, my w tej kwestii nie doradzaliśmy. My doradzaliśmy przy podwyższeniu kapitału. Owszem, były poszukiwania inwestora branżowego, które się zakończyły niepowodzeniem. I następnie skoncentrowaliśmy się na pozyskaniu inwestorów finansowych. Natomiast też tu chciałem zaznaczyć, że osobiście w ten projekt byłem włączony w stopniu znikomym. Dopiero w 1999 r. ten projekt był realizowany przez inne osoby z mojej firmy.
Czy fakt, że wtedy przy stoczni gdyńskiej bardzo często występowało nazwisko pana Huberta Kierkowskiego, także w ówczesnym czasie wiceprezesa Stoczni Gdynia, współwłaściciela Funduszu Inwestycyjnego Stoczniowego właśnie, czy ten fakt mógł mieć wpływ na państwa wybór jako doradcy przy PZU? Wtedy pan Hubert Kierkowski był dyrektorem departamentu i był szefem komisji przetargowej.
Tak jak powiedziałem, ja nie miałem żadnej styczności z dyrektorem Kierkowskim, czy z wiceprezesem Kierkowskim, w zależności od tego, jaką funkcję pełnił w okresie przed grudniem 1998 r. Ja również nie byłem w żadnym stopniu zaangażowany przy składaniu oferty na doradztwo prywatyzacyjne. Tak że z tamtego okresu nie znam pana Huberta Kierkowskiego. Poznałem go dopiero przy prywatyzacji PZU, począwszy od grudnia 1998 r.
Panie przewodniczący, w tym miejscu chciałem zgłosić wniosek formalny, aby państwa firma dostarczyła listę osób, która doradzała przy prywatyzacji PZU i która doradzała przy restrukturyzacji stoczni gdyńskiej i stoczniowego funduszu. To jest związane jedno z drugim.
Czy w tej sprawie, bo to jest wniosek formalny, są jakieś uwagi ze strony posłów? Czy jest sprzeciw? Nie widzę sprzeciwu.
Dziękuję bardzo.
Następne pytanie. Kto współpracował z ABN AMRO w pracach przedprywatyzacyjnych na poziomie resortu skarbu i Grupy PZU? Z osób, personalnie, jeśli pan by sobie przypomniał?
Mówimy o pierwszym etapie prywatyzacji, tak? Jeśli chodzi o ministerstwo skarbu, pracował pan dyrektor Kierkowski, pan Karol Miłkowski, pani Joanna Chabros, obecnie Karman - z tego, co dobrze kojarzę. W pracach również, ale oczywiście z daleko mniejszą częstotliwością, uczestniczyła pani Alicja Kornasiewicz i równie rzadko mieliśmy okazję kontaktować się z ministrem Wąsaczem. Tak że to były te osoby, które ja kojarzę z resortu.
Jak powstała koncepcja prywatyzacji PZU? Czy na powstanie tej koncepcji mieli wpływ pracownicy ministerstwa skarbu, Grupy PZU, państwa pracownicy, czy na przykład też mogły mieć na to wpływ osoby inne, na przykład politycy?
Ta koncepcja była przygotowywana przez dwóch doradców - przez ABN AMRO i przez firmę Rothschild i oczywiście przy jej przygotowywaniu zasięgaliśmy szeregu opinii z obydwu zarządów spółek PZU i PZU Życie oraz byliśmy w bieżącym kontakcie z ministerstwem. Natomiast nie byliśmy poddawani żadnym wpływom z zewnątrz.
Dziękuję bardzo. Mam takie pytanie jeszcze. Co było przyczyną zmiany wyceny przez ABN AMRO? Podwyższono cenę akcji prawie kilkakrotnie w stosunku do pierwotnej wyceny. Co było przyczyną, żeby w ciągu kilku miesięcy tak się zasadniczo różniła ta wycena? W końcu i jednej, i drugiej dokonywała renomowana firma, bank, który pan dzisiaj bardzo mocno rekomendował, że jest znanym światowym bankiem.
Cieszę się, że pan poseł zadał mi to pytanie, dlatego że w ten sposób wyjaśnię właśnie, skąd się ta różnica brała. Wycenę przygotowywaliśmy jesienią 1998 r. i wówczas spółka była niedokapitalizowana. Dokapitalizowanie nastąpiło w marcu 1999 r. kwotą 852 mln zł, o ile mnie pamięć nie myli. Ponadto elementem, który zaważył na istotnej zmianie wyceny, był fakt, iż do wyceny uwzględniliśmy wówczas fundusz emerytalny, który jeszcze jesienią 1998 r. nie istniał po prostu. I to były te kwoty, które zaważyły na zwyżce wyceny. Sam fundusz emerytalny z powodu ogromnego sukcesu, jaki odniosła "Złota Jesień", wniósł dodatkowy miliard, nawet więcej, bo to było też zakresowo oznaczane, do nowej wyceny. Czyli to są te kwoty, które zwiększyły wycenę. Ja chciałem zwrócić uwagę również na fakt tego, że ta wycena nie była przygotowywana tylko i wyłącznie przez ABN AMRO. Tutaj grało rolę doświadczenie dwóch banków, które w tym etapie doradzały. Ta wycena była przygotowywana wspólnie z bankiem Rothschild, co naszym zdaniem dodatkowo obiektywizuje tę wycenę. Co więcej, w umowie byliśmy zobowiązani do przygotowania wyceny dwoma metodami, podczas gdy my przygotowaliśmy wycenę trzema metodami. Co więcej, z naszej rekomendacji Skarb Państwa zgodził się zatrudnić firmę Tillinghast, która była najbardziej znanym aktuariuszem na świecie, najbardziej znaną firmą aktuarialną na świecie. I ta firma dokonała oszacowania wartości spółki życiowej PZU Życie, która to wycena była zbieżna z naszą wyceną.
Czyli faktycznie dwie przesłanki: po pierwsze, podwyższenie, dokapitalizowanie przez Skarb Państwa i druga to fundusz "Złota Jesień", tak?
Tak, tak. Tak jest.
A czy nie uważa pan, że trochę świadczy niezbyt dobrze o analitykach waszego banku i zdolności przewidywania? Bo w końcu rynek ubezpieczeniowy w Polsce był rynkiem ciągle wzrostowym i jest ciągle takim rynkiem - jak to nazwał dzisiaj prezes Fulneczek - rynkiem nienasyconym jest ciągle. Państwo założyliście w wycenie, iż zyski PZU przyszłych okresów, czyli na przykład w roku 2001, 2002, 2003, 2004, będą wynosić pomiędzy 100 mln a 500 mln rocznie. A te zyski faktycznie wynosiły w 2001 - 1 mld 200, w 2002 - 1 mld 500, w 2003 - 1 mld 700, a w 2004, jeszcze nie zweryfikowany jest wprawdzie, wynosi ponad 2 mld nowych zł. Czy tak trudno jest analitykom bankowym przewidzieć tego typu zyski? Bo chcę powiedzieć, że to nie są różnice 10-procentowe, to są różnice kilkukrotne w zyskach PZU, grupy PZU.
Tak jak wspominałem, projekcje finansowe były przygotowywane przy współpracy z zarządami. To wręcz zarządy przygotowywały projekcje finansowe, które następnie były poddawane naszej ocenie, naszej analizie. I w wyniku dyskusji z zarządami było wypracowywane stanowisko kompromisowe, na podstawie którego była przeprowadzona analiza zdyskontowanych przepływów pieniężnych. Te różnice, zgadzam się, są ogromne, ale wówczas trudno było sobie wyobrazić, iż takie zyski będzie przynosiło PZU w latach następnych
Biorąc pod uwagę wtedy stan gospodarki, w jakim Polska była, tak?
To nie były tylko i wyłącznie uwarunkowania gospodarki, to były w dużej mierze również uwarunkowania samego PZU. Tak jak mówiliśmy, PZU było firmą w średniej kondycji finansowej i zdecydowanie niedokapitalizowaną. Co więcej.
Proszę, proszę.
.w dużej mierze firma PZU i PZU Życie funkcjonowały nie jak jeden organizm. Zarówno ich systemy sprzedażowe nie funkcjonowały jak jeden organizm ani na przykład część inwestycyjna nie funkcjonowała jak jeden organizm. Lata następne - czy by mówić, czy nie o tym, co ewentualnie Eureko wniosło - na pewno zaowocowały tym, iż grupa PZU została uefektywniona. To uefektywnienie zaskutkowało odpowiednio lepszymi wynikami finansowymi.
Ja rozumiem, że to można było przewidzieć? Przyzna pan chyba, że te błędy w wycenie czy w przyszłych wynikach, jakie będzie mieć PZU w zyskach, te błędy kilkukrotne mogły mieć także istotny wpływ na wycenę?
To nie były błędy w wycenie. Tak jak powtarzam wysokiej komisji, my realizowaliśmy wycenę fundamentalną. To, o czym my w tej chwili mówimy, to są korzyści, które płynęły z synergii, które indywidualni inwestorzy sobie szacowali.
Kto w ministerstwie skarbu analizował pańską wycenę? Czy była jakaś dyskusja w resorcie skarbu nad tą wyceną? Czy na przykład państwo prezentowaliście w ministerstwie memorandum inwestycyjne i wycenę? Czy nad tym była jakaś potem dyskusja w resorcie?
Była odpowiednia komórka w ministerstwie, która się tym zajmowała. I teraz nie potrafię podać nazwiska osoby, która za tę komórkę odpowiadała, która tę komórkę reprezentowała w ówczesnych dyskusjach. Natomiast to była wyspecjalizowana komórka w ministerstwie, która analizowała naszą wycenę i z którą prowadzone były rozmowy do wyceny.
I ostatnie pytanie. W ofercie wstępnej było założenie, że Eureko sfinansuje zakup akcji - o tym była zresztą dzisiaj mowa - z przyszłej emisji akcji, a BIG z ewentualnej pożyczki podporządkowanej. ABN AMRO, znając aktualne sprawozdanie finansowe w tamtym czasie i Eureko, i BIG-u - bo pan mówił, że znaliście te sprawozdania finansowe - czy wtedy nie przestrzegało resortu skarbu, że mogą wystąpić jakieś zagrożenia finansowania z własnych środków tej transakcji? Chcę przypomnieć, że 9 listopada BIG Bank sprzedał 10% akcji spółce podporządkowanej BIG Bank Inwestycje, która występuje już w pierwszej umowie prywatyzacyjnej jako podmiot. Ta firma BIG Bank Inwestycje 9 listopada miała kapitał akcyjny 3 mln nowych zł. Czy państwo żeście przed tym resort przestrzegali?
Ta firma... Za tą firmę solidarnie odpowiadał BIG Bank. Tak że, mimo że te akcje zostały przeniesione na firmę BIG Inwestycje, skutkowało to cały czas braniem odpowiedzialności za zobowiązana solidarnie przez BIG Bank z BIG Bank Inwestycje. Tak że tu żadnego zagrożenia nie było. Poza tym, tak jak wcześniej wspominałem wysokiej komisji, do doradcy nie należało zweryfikowanie, czy akwizycja zostanie sfinansowana ze środków własnych. Naszym zadaniem było zweryfikowanie tego, czy to konsorcjum dostarczy o czasie cenę.
Czyli inaczej mówiąc, mogło być tak, że firma "krzak" zakupi akcje PZU, będzie mieć gwarancje dobrej innej firmy, na przykład banku, i to jest wszystko w porządku.
Nie, dlatego że była weryfikowana kondycja finansowa, tak jak wspominam, na podstawie informacji, które zostały dołączone do oferty. Tak że, tak jak wspomniałem, i kondycja finansowa BIG Bank, i kondycja finansowa Eureko były przez nas ocenione, co zostało potem potwierdzone chociażby ratingiem, który został przyznany przez najważniejszą agencję ratingową Standard & Poor's, że wiarygodność kredytowa Eureko jest równa wiarygodności Polski. Ja myślę, że to naprawdę jest istotne potwierdzenie tego, iż ta spółka miała wiarygodność finansową.
A państwo mieliście świadomość, że BIG Bank, kupując wtedy za miliard złotych akcje PZU, naruszy kilka artykułów prawa bankowego?
Nie znam tych analiz prawnych, więc nie chciałbym się do nich odnosić.
Nawet teraz ich pan nie zna?
Nie, nie zapoznałem się z nimi.
Dziękuję bardzo.
Dziękuję.
Poseł Ryszard Zbrzyzny.
Dziękuję.
Panie prezesie, ja zacznę nieco z innej strony. Otóż w trakcie pańskich wypowiedzi pojawiła się wątpliwość dotycząca tego, czy powinniśmy wyłącznie pytać przedstawicieli ABN AMRO o sam proces doradztwa w procesie prywatyzacji PZU, skoro ABN AMRO występowało w tzw. konsorcjum. Więc chciałem w tym momencie zapytać, czy potrafi pan zdefiniować pojęcie konsorcjum w świetle polskiego prawa.
No, nie chciałbym się o to pokusić, dlatego że ja jestem tylko z wykształcenia prawnikiem, nie jestem praktykującym prawnikiem. Natomiast mogę powiedzieć, jak ja rozumiem funkcjonowanie konsorcjum w polskim prawie. Wedle mojej wiedzy ustawa, która wspomina o konsorcjum, jest ustawa - Prawo bankowe i tam, owszem, jest taki termin użyty "konsorcjum bankowe", natomiast nawet tam ustawa nie przypisuje konsorcjum bankowemu osobowości prawnej, podmiotowości prawnej. Natomiast nie znam innych aktów prawnych, które by się powoływały na termin "konsorcjum". Z mojego doświadczenia termin "konsorcjum" używany w różnego rodzaju przetargach prywatyzacyjnych, w postępowaniach prywatyzacyjnych jest terminem używanym potocznie, bez żadnej ściśle przypisanej temu roli prawnej.
Chciałem w takim momencie teraz wrócić na to nasze podwórko i do tego konkretnego przypadku, z jakim mamy do czynienia, z obecnością ABN AMRO. Chciałem zapytać się, czy to konsorcjum było w jakikolwiek sposób sformalizowane w sensie podpisania umowy między tymi zainteresowanymi stronami o wspólnym działaniu celem wypełnienia określonej misji przypisanej realizacji umowy z Ministerstwem Skarbu Państwa?
Jak najbardziej, panie pośle.
W takim razie chciałem zapytać, czy z tej umowy wynikała jakaś przodująca czy, można by powiedzieć, reprezentująca całe konsorcjum rola dla ABN AMRO?
Nie, nie wynikała taka rola. To było konsorcjum, gdzie 5 firm miało równorzędne role, o ile dobrze pamiętam.
Dobrze. W takim razie chciałem zapytać się pana, jak była sporządzona umowa o doradztwo między Ministerstwem Skarbu Państwa a tym konsorcjum? A więc kto tą umowę podpisywał ze strony konsorcjum? I to jest jedno pytanie dotyczące tej umowy. Kolejne pytanie: Jak była zapisana w tej umowie zapłata za określoną pracę? Dwa... czy kolejny... po raz kolejny: Czy też w tej umowie była zapisana na przykład premia za sukces? Czy ten sukces był zdefiniowany w tej umowie? Czy za sukces można byłoby na przykład uznać doprowadzenie do transakcji, nie bacząc na korzyści uzyskane przez Skarb Państwa w sensie wysokości zapłaty za tą transakcję? A więc jakie dodatkowe elementy w tej umowie mogły występować, które by mobilizowały ABN AMRO czy innego uczestnika tego konsorcjum do określonych zachowań w procesie prywatyzacji PZU?
Czy ja dobrze zrozumiałem, panie pośle? Czy mówimy o umowie prywatyzacyjnej na pierwszy etap prywatyzacji?
Tak, tak, na pierwszy etap.
Jeżeli tak, no to ja, przepraszam, w takim razie wycofuję to, co powiedziałem wcześniej. W tej umowie prywatyzacyjnej ABN AMRO było jedynym kontrahentem Skarbu Państwa, natomiast miało kilku podwykonawców. Ja myślałem, że pan poseł pyta o konsorcjum. Bo ja nie używam terminu "konsorcjum" do określenia grupy doradców, którzy doradzali w pierwszym etapie prywatyzacji. Konsorcjum zostało zawiązane przez nas dla drugiego etapu prywatyzacji.
Ja mam na myśli umowę z lipca 1998 r.
Dobrze. Jeśli chodzi o tę umowę, jak najbardziej doradcą prywatyzacyjnym był bank ABN AMRO i, o ile mnie pamięć nie myli, osobą, która składała podpis, umocowaną do tego, był pan Darek Adamiuk.
I kontynuując, panie prezesie, chciałbym wiedzieć, czy była w tej umowie zawarta premia za sukces?
Jak najbardziej. To znaczy...
Czy ten sukces był zdefiniowany w tej umowie? Co należy rozumieć przez "sukces"?
W tej umowie było dwojakiego rodzaju wynagrodzenie. Były wynagrodzenia za konkretne dzieła, które miały być zrealizowane w określonym terminie, oraz było wynagrodzenie prowizyjne za przeprowadzoną transakcję. Ta umowa wymieniała bodaj trzy różne transakcje, które mogły mieć miejsce. Jeśli chodzi o dzieła - tak jak powiedziałem - umowa była skonstruowana w ten sposób, że były ściśle przypisane terminy do dostarczenia dzieł. Te terminy były, powiedziałbym, ambitne i umowa przewidywała surowe kary pieniężne za opóźnienie dostarczenia tych dzieł. To, jeśli chodzi o część dzieł. Jeśli chodzi o wynagrodzenie prowizyjne: otrzymaliśmy wynagrodzenie prowizyjne za przeprowadzoną transakcję, transakcję zbycia akcji na rzecz konsorcjum Eureko-BIG.
Cały czas się upieram o ten: sukces. Co miało być sukcesem w świetle tej umowy?
Sukcesem, no, sukcesem było przeprowadzenie transakcji.
Transakcji kupna-sprzedaży, rozumiem.
Tak jest.
I tak właściwie tym wyznacznikiem tego sukcesu było spisanie umowy 5 listopada 1999 r. o sprzedaży określonego pakietu akcji konsorcjum Eureko. Czy tak to rozumieć?
Wyznacznikiem sukcesu była zapłata ceny. Dopiero wówczas nam się należało wynagrodzenie. Ja chciałbym zwrócić uwagę na taki element, że my tu cały czas mówimy o wycenie tak, jakby ABN AMRO nie było zainteresowane wysoką wyceną. Nasze wynagrodzenie prowizyjne było w taki sposób skorelowane z wysokością transakcji, że im wyższa transakcja, im więcej inwestor płacił za akcje, tym więcej my zarabialiśmy jako doradca.
W takim razie czy mógłby pan nam zdradzić tajemnicę, jaką premię za sukces zainkasowało ABN AMRO?
To było 0,4% od wartości transakcji.
Myślę, że resztę sobie policzymy.
Znaczy ja mogę w przybliżeniu podać. To była kwota około 12 mln zł, z czego nam przypadała tylko część tej kwoty, około 5 mln zł.
Dobrze.
W takim razie chciałem wrócić, bo pan też zresztą o tym mówił, że kwestia, czy wątek wyceny spółki jest tutaj bardzo istotny i tak właściwie bardzo często podnoszony w różnych publikatorach, przez różnych znawców przedmiotu i tutaj podczas dzisiejszego przesłuchania. Otóż chciałem zapytać się pana, dlaczego, skoro tak rzetelnie ta wycena została dokonana - mam tu na myśli tę wycenę pierwszą - tak rzetelnie została wykonana, dlaczego od momentu, kiedy ona się w sposób formalny, oficjalny pojawiła i została przedłożona zespołowi do spraw odbioru wyceny Ministerstwa Skarbu Państwa, dlaczego od tego momentu trwa przez kilka miesięcy praktycznie do momentu, kiedy podniesiono kapitał akcyjny PZU SA, więc do marca roku 1999, trwa korespondencja między Skarbem Państwa a ABN AMRO na temat tej wyceny. I powiem, że obserwując tą korespondencję, odnoszę wrażenie, że ilość uwag, ilość zastrzeżeń, ilość innych spojrzeń, innych ocen tego zjawiska jest tak duża, że tak właściwie ta wycena powinna być zdyskwalifikowana. Jednak tak się nie dzieje, ABN AMRO pozostaje, mimo tych wszystkich uwag, przy swoim. A więc jak pan może scharakteryzować to zjawisko?
Ja może powiem w ten sposób, panie pośle, że wycena przy wszelakiego rodzaju transakcjach, w tym transakcjach prywatyzacyjnych, jest zawsze najbardziej wrażliwym elementem, najbardziej wrażliwym dokumentem. Wiadomo, że zleceniodawca jest żywotnie zainteresowany tym, na ile się wycenia jego aktywo, i zwykle tutaj najwięcej dyskusji się odbywa. Tak że nie było rzeczą dziwną, że te dyskusje trwały trochę. Ilość uwag, owszem, było trochę tych uwag, natomiast to, co jest ważne, że na koniec dnia ta wycena w zasadzie pozostała niezmieniona.
Więc... I pan też w międzyczasie wypowiedział się, że przy wycenie, przy tworzeniu tego ostatecznego wyniku wyceny była ścisła współpraca z zarządami PZU SA i PZU Życie, bo to dwie spółki były na tym etapie wyceniane, później ta wartość była sumowana, ale z dokumentów to nie wynika. Ja przypomnę, że zupełnie inne oczekiwania miały zarządy tych spółek co do projekcji finansowej spółek. Chciałem powiedzieć, że ABN AMRO - nie wiem dlaczego, być może pan prezes za chwilę powie - znacznie skorygowało w dół te projekcje finansowe tych obu zarządów. Powiem, że znacznie wyższe wskaźniki szkodowości - dobrze mówię: szkodowości - przyjął ABN AMRO, niż to projektowały zarządy tych spółek, co oczywiście bezpośrednio wpływa na wysokość wyceny, oczywiście zaniżając ją. Powiem, że też dużo wyższy poziom środków własnych na pokrycie marginesu wypłacalności przyjął ABN AMRO niż standardy Unii Europejskiej i standardy, które były akceptowane przez urząd nadzoru nad ubezpieczeniami. To jest różnica prawie dwukrotna, prawie 50... 30-procentowa, między 16% a przyjętym wskaźnikiem około 30%. I powiem, że ja mógłbym tu specyfikować jeszcze kilka innych wielkości, które mają bezpośrednie znaczenie co do wysokości wyceny, która ostatecznie została zrobiona. Oczywiście te wszystkie wskaźniki ABN AMRO przyjmował w mniej korzystny sposób, niż to sugerowały zarządy tych spółek. Mało tego, do końca argumentacja, która była przez zarządy spółek i Ministerstwo Skarbu Państwa co do obrony tych pozycji, nie została uwzględniona przez wyceniającego, więc pytanie: Na czym ta współpraca miałaby polegać?
Ta współpraca polegała przede wszystkim na tym, panie pośle, że zarządy przedstawiały nam projekcje swoje i te projekcje były omawiane z zarządem. Projekcje służyły do jednej konkretnej metody wyceny, wyceny dyskontowanych przepływów pieniężnych, która była główną metodą wyceny. Owszem, pojawiło się szereg korekt do projekcji zarządów, które to korekty wynikały z naszej oceny środowiska, w którym działało PZU, i realności realizacji określonych celów finansowych. Pamiętać też należy o tym, że 1999 r. przynosił kolejną liberalizację polskiego rynku ubezpieczeniowego i margines wypłacalności, którym my się posługiwaliśmy, to był właśnie margines wypłacalności, który obowiązywał, o ile mnie pamięć nie myli, w Unii Europejskiej. Margines wypłacalności, który miała spółka, był odpowiednio niższy. Na koniec dnia nasze argumenty przeważyły w dyskusji ze Skarbem Państwa i takie kryteria zostały przyjęte.
Jak w takim razie, panie prezesie, oceni pan sytuację, która zaistniała oczywiście, co prawda parę lat temu, później, ale jednak zaistniała. Bo całe szczęście, że na mocy tej wyceny nie doszło do transakcji kupna-sprzedaży. Bo wtedy konsorcjum Eureko przejęłoby kontrolę nad PZU SA za jednoroczny zysk spółki PZU SA, bowiem w tym roku, za rok 2004, PZU SA osiągnęło zysk na poziomie, zysk netto, na poziomie 2 mld zł. A więc tak de facto za 2 mld zł konsorcjum Eureko przejęłoby kontrolę nad grupą ubezpieczeniową PZU SA. A więc jak w świetle tych zdarzeń, które miały później miejsce, wygląda wasza wycena?
Panie pośle, przede wszystkim trudno jest porównywać wynik finansowy grupy PZU w roku 2004 z wynikiem finansowym, który odnotowywała spółka w 1998 r., kiedy, tak jak wspominam, spółka była istotnie niedokapitalizowana. Ja chciałem tylko nadmienić, że pani prezes Wałcerz parokrotnie groziła ministrowi skarbu, że będzie zmuszona wprowadzić zarząd komisaryczny w spółce, z uwagi na niedokapitalizowanie tej spółki. Chciałbym również wspomnieć o wycenie, która była przygotowana w 1997 r. przez KPMG, na podstawie której to wyceny była próba realizacji transakcji i ta transakcja nie doszła do skutku w 1997 r. Ta wycena była porównywalna, powiedziałbym, z naszą wyceną; nieco wyższa była od naszej wyceny.
I na koniec chciałem tak samo wyjaśnić, że wycena służy tylko i wyłącznie jako element poglądowy dla ministerstwa, dla właściciela. Transakcja dokonuje się na warunkach, na jakich udaje się uzyskać korzystną cenę od inwestorów. Wycena jest dokumentem ściśle poufnym, który, co do zasady, nawet nie powinien być ujawniany spółkom, który jest tylko i wyłącznie dla wiedzy ministerstwa, a już na pewno inwestorzy nie znają jego treści. Stąd nawet ta wycena z 1998 r., no. gdyby w oparciu o nią miała być realizowana transakcja, nie musiałoby to oznaczać, że ta transakcja byłaby bliska tej wycenie. A tak jak wspomniałem, spółka została dokapitalizowana, spółka uruchomiła działalność funduszu emerytalnego, który odniósł ogromny sukces, i to zostało niezwłocznie wykorzystane w wycenie spółki.
Ja tylko na zakończenie chciałem powiedzieć panu prezesowi, że analizując materiały, które były podstawą dokonania już drugiej wyceny, uwzględniającej podniesienie kapitału akcyjnego PZU, projektowaliście na rok 2004 w PZU SA zysk na poziomie około 400-500 mln, to jest 5-4 razy mniej niż rzeczywiście to dzisiaj ma miejsce. Ale to jest tylko taka refleksja przy okazji.
Na koniec chciałem zapytać, panie prezesie: Kto ze strony Ministerstwa Skarbu Państwa był szefem zespołu odbierającego wycenę, którą przygotowywał ABN AMRO?
Tak jak wspomniałem wcześniej, była wyspecjalizowana komórka w ministerstwie skarbu; nie pamiętam...
Kto był szefem, bezpośrednio kontaktował się z państwem?
To była pani, nie pamiętam niestety nazwiska tej osoby, która odbierała od nas wyceny; to było 6 lat temu, 5 lat temu, tak że naprawdę nie pamiętam nazwiska tej osoby.
To w takim razie dlaczego korespondencja, dotycząca wyceny, między ABN AMRO a Ministerstwem Skarbu Państwa, była adresowana na pana Huberta Kierkowskiego?
Mniemam, dlatego że pan Hubert Kierkowski formalnie był reprezentantem ministerstwa uwidocznionym w umowie, z którym była realizowana korespondencja. Natomiast merytorycznie, wedle mojej pamięci, kto inny się zajmował w ministerstwie tą sprawą.
Dziękuję.
Dziękuję bardzo.
Pani Ewa Kantor.
Proszę świadka, proszę odpowiedzieć na następujące pytania: Jak świadek określi zadania jako doradcy w sprawie prywatyzacji PZU? Jakie zadanie świadek dostał jako doradca Ministerstwa Skarbu Państwa i za - przepraszam, jeszcze dołożę - które się czuje odpowiedzialny?
Naszym zadaniem było przygotowanie szeregu analiz przedprywatyzacyjnych, które były wyspecyfikowane w umowie, do których w szczególności należała analiza stanu prawnego, analiza ekonomiczno-finansowa i perspektyw rozwoju, przygotowanie strategii, przygotowanie memorandum informacyjnego. To była ta sfera dzieł. W przypadku przyjęcia strategii...
Dobrze. Dziękuję.
Następne pytanie: Czy bank ABN AMRO posiadał wystarczającą ilość doradców własnych, aby mógł zrealizować te zadania, czyli ocenić właściwie stan prawny, ocenić sytuację ekonomiczno-finansową, przewidzieć strategię i ocenić tzw. efekt synergetyczny? Czy były w dyspozycji państwa jako banku ABN AMRO, który przystąpił do. te wszystkie. Czy dysponowaliście państwo takim zapleczem intelektualnym?
Zaplecze intelektualne pochodziło nie tylko z samego banku ABN AMRO, ale pochodziło również od szeregu podwykonawców, którzy byli znani ministerstwu skarbu, którzy widnieli w ofercie złożonej ministerstwu skarbu. I to byli tacy renomowani doradcy, jak: firma Arthur Andersen, jak bank Rothschild, jak...
Dziękuję.
Czyli państwo nie mieliście własnych sił do tego, żeby wykonać zadania doradcy?
Mieliśmy własne siły. Natomiast my jesteśmy bankiem, więc trudno na przykład, żeby bank dokonywał analizy prawnej, prawda? Trudno również, żeby bank badał sprawozdania finansowe, w czym zwykle specjalizują się firmy audytorskie. Tak że chciałbym na to zwrócić uwagę, iż jest to normalna formuła pracy prywatyzacyjnej z ministerstwem.
Czyli rozumiem, że te spółki, z którymi państwo żeście współpracowali, które żeście wynajęli na ten moment, były jak gdyby współzależne od ABN AMRO, finansowo na przykład?
Nie, nie, finansowo nie były od nas zależne. To były odrębne firmy, które widniały jako nasi podwykonawcy, za których ponosiliśmy odpowiedzialność wobec Skarbu Państwa.
Ponosiliście państwo odpowiedzialność za czynności tych firm, tak?
Tak jest.
I czy ministerstwo skarbu wyrażało zgodę na działania tych firm?
Powiem więcej: podejrzewam, że stało się to jednym z powodów, dla których nasza oferta mogła zwyciężyć, z uwagi na siłę tych firm, które znalazły się w naszej grupie doradczej.
Czy zapewnialiście państwo ministerstwo o tym, że te firmy, które wynajmujecie do tego zadania, i wy nie jesteście powiązani finansowo z firmami, które będą ewentualnie występowały jako te, które kupują PZU SA? Czy to był warunek wypisany w tej umowie?
Pani poseł, przede wszystkim każdy musiał złożyć oświadczenie o braku konfliktu interesów. Aczkolwiek chciałbym zwrócić uwagę na taki fakt, że w dacie składania tych oświadczeń, a było to w lipcu 1998 r., nikt nie wiedział, kto będzie inwestorem w PZU, tak że to było składanie oświadczeń co do braku konfliktu interesów na dzień składania tych oświadczeń.
Czyli w momencie, gdyby się konflikt interesów pojawił, automatycznie grupa musiała odejść od wykonywania zadania, rozumiem, i musiała się oświadczyć ponownie, że nastąpił konflikt interesów, tak?
W sytuacji pojawienia się konfliktu interesów dany doradca musiałby się wycofać pod rygorem bardzo surowej kary pieniężnej, która była przewidziana umową.
W takim razie chciałam zapytać, czy ABN AMRO było w powiązaniach finansowych, w zależności, z firmą Eureko w trakcie procesu. umowy negocjacyjnej?
Nic mi na ten temat nie wiadomo. Gdyby zaistniały przesłanki konfliktu interesów, ABN AMRO wycofałoby się z takiego procesu doradczego, albowiem inaczej zapłacilibyśmy surową karę pieniężną, która była przewidziana tą umową.
Przed chwilą pan powiedział do moich kolegów, że ABN AMRO jest bankiem, który mógł... współpracuje z AXA, z Allianzem, z Eureko. Jak się ma to oświadczenie pana w tej chwili do tego, co pan powiedział wcześniej?
To nie jest sytuacja konfliktu interesów, pani poseł.
Dla pana nie jest to sytuacja konfliktu interesów?
Starałem się na wstępie wyjaśnić, iż instytucje finansowe działające na międzynarodowych rynkach kapitałowych, ale również instytucje finansowe w Polsce rozróżniają dwa rodzaje działalności bankowej.
Dobrze. Bezpośrednio komu pan - ja to pamiętam, co pan mówił - bezpośrednio komu pan podlega?
Podlegam osobie, która odpowiada za działalność doradczą w ramach ABN AMRO w Europie Środkowo-Wschodniej.
Dobrze. A ta grupa odpowiadająca za działalność doradczą w ABN AMRO, ten zespół doradczy ABN AMRO podlega komu w ABN AMRO?
To jest zespół, który jest oddzielony, odseparowany od działalności komercyjnej banku, czyli od działalności kredytowej - jeżeli tutaj pani poseł zmierza ze swoim pytaniem.
Pytam, komu podlega zespół. Ja nie wątpię, że on jest odseparowany - instytucjonalnie, budynkiem - ale pytam o to, komu podlega ten zespół doradczy wyżej, kto nad nim sprawuje kontrolę.
Nad tym zespołem doradczym znajduje się jeszcze przełożony mojego przełożonego, przełożony mojego przełożonego ma odpowiedniego zwierzchnika swojego w zarządzie banku.
No właśnie. A teraz zapytam, czy ten zespół doradczy, zespół kredytowy, zespół inwestycyjny podlegają jednej osobie, jednej grupie?
W ostatecznym rozrachunku wszystkie struktury ABN AMRO podlegają zarządowi.
No właśnie. Dziękuję, wystarczy.
Teraz następne pytanie. Chciałam się dowiedzieć, czy w momencie kiedy państwo podpisywaliście umowę... decydowaliście o wyborze Eureko, to miało to takie samo znaczenie faktyczne, jakbyście wybrali AXA, Allianz, ponieważ każda z tych spółek była zależna od banku ABN AMRO. I czy państwo kierowaliście zamówienia, czy firmy się same zgłosiły? Jak to wyglądało - czy państwo kierowaliście zaproszenia do negocjacji, czy same się zgłosiły firmy?
Pani poseł, nie było żadnego stosunku zależności między ABN AMRO, Allianzem, AXA czy Eureko, o jakim ja bym wiedział, więc to jest pewien lapsus. Dlatego że ja wspominałem o tym, iż wystarczyłoby łatwo zweryfikować w serwisach finansowych dostępnych, takich jak Bloomberg czy Reuters, i okazałoby się, że ABN AMRO uczestniczy w finansowaniu również innych podmiotów ubezpieczeniowych.
Czy pan to zweryfikował na ten moment, kiedy przystępował pan. kiedy działał pan jako doradca Ministerstwa Skarbu Państwa?
Nie, nie weryfikowałem tego, dlatego że nie jest to działalność konkurencyjna. To nie jest działalność, która by mi uniemożliwiała świadczenie usług doradczych na rzecz Skarbu Państwa.
A w czyjej ocenie to nie jest działalność, w którym to prawie to nie jest działalność konkurencyjna - w polskim czy w waszym, etyki banku AMRO?
Pani poseł, banki są instytucjami zaufania publicznego...
Ograniczonego zaufania publicznego, dobrze...
.i są regulowane bardzo surowymi przepisami prawa, które nakładają na banki obowiązek kontroli przepływu informacji, odseparowania pewnej działalności od siebie. Ja mogę podać bardzo prosty przykład z polskiego podwórka, żeby może zobrazować...
Nie, nie. Proszę mi odpowiadać na pytania, bo fakty, które wystąpiły w czasie negocjacji, pokazują, według jakich zasad państwo działacie. I okoliczności prawne, i stan faktyczny pokazuje... Ja pytam o to.
Pani poseł, tak działają wszystkie banki na świecie, chciałem zaznaczyć. Tak nie działa tylko i wyłączeni ABN AMRO, tak działają wszystkie banki na świecie.
Rozumiem. Teraz zapytam, czy to jest zgodne z zasadami etyki korporacyjnej, to, co państwo robicie. zrobiliście z PZU w relacji z AMRO... ABN AMRO zrobiło z PZU Życie, sprzedając go Eureko?
To jest zarówno zgodne z przepisami prawa, bardzo surowego prawa, regulującego działalność bankową i również jest zgodne z zasadami etyki biznesowej.
Czy pan, mówiąc o zespole prawnym, który sprawdzał stan prawny, również mówił o tym, że zespół prawny, przygotowując analizę, ocenia stan prawny obowiązujący w Polsce i opiniuje zgodność sytuacji podmiotu. konkretnie podmiotu, który chce kupić, ze stanem prawnym? Czy pan w tych relacjach dokonywał analizy. znaczy nie pan, tylko doradca ABN AMRO ze swoimi podmiotami, które wykonywały analizy?
Doradca prawny przeprowadzał badanie stanu prawnego obydwu spółek. Doradca prawny uczestniczył na każdym etapie procesu doradczego, doradzając we wszystkich kwestiach prawnych na każdym etapie postępowania, począwszy od weryfikacji memorandum informacyjnego, idąc następnie przez informację o publicznym zaproszeniu do rokowań, weryfikując oferty zarówno na etapie wstępnym, jak i na etapie końcowym oraz biorąc odpowiedzialność za sporządzenie umowy sprzedaży akcji na gruncie polskiego prawa.
W takim razie... Na gruncie polskiego prawa.
Tak jest.
I państwo bierzecie na siebie odpowiedzialność jako doradcy tego, że powinno być prawo polskie przestrzegane przy tej umowie. Rozumiem, umowa została zrealizowana, państwo mieliście prawo do wynagrodzenia, pod warunkiem że zostało. że nie było złamane prawo polskie. Tak rozumiem pana wypowiedź w tej chwili.
Nie.
Nie?
Znaczy my nie bierzemy odpowiedzialności za to, czy nabywca przestrzega nakładanych na niego obowiązków prawnych. My odpowiadamy za naszego zleceniodawcę, że nasz zleceniodawca realizuje proces z zachowaniem przepisów prawa. Dla przykładu: jeżeli BIG Bank Gdański, o czym - tak jak mówię - nie wiadomo mi i nie znam opinii prawnej, naruszył jakiekolwiek przepisy Prawa bankowego, BIG Bank Gdański ponosi za to odpowiedzialność.
A państwo nie sprawdzaliście BIG-u w tej sprawie?
Nie. Naszym zadaniem nie była weryfikacja tego, czy BIG Bank Gdański nie naruszy przy tej transakcji...
To jak dostaliście państwo informację, że ma środki na zakup kredytowe, to nie wiedzieliście na ten moment, czy to jest zgodne z prawem polskim czy nie?
Naszym obowiązkiem nie było badanie tego, czy BIG Bank Gdański będzie spełniał wskaźniki adekwatności kapitałowej.
Nie było to państwa obowiązkiem, z umowy nie wynikało to?
Nie.
Jako doradcy i firmy doradczej, audytorskiej, nie wynikało to z umowy?
Nie, to nie należało do naszych zadań.
I czy to nie było złamanie prawa, że po prostu BIG Bank Gdański miał następną spółkę, do której przekazał akcje, i to wszystko było zgodne z prawem? Tak pan uważa, spółka akcyjna mogła takie rzeczy zrobić i to nie naruszało Prawa bankowego?
W ocenie naszych prawników to nie naruszało prawa. znaczy chodzi o przekazanie akcji spółce BIG Bank Inwestycje, to nie naruszało prawa.
W momencie przystąpienia do zgłoszenia oferty pan powiedział, że jeżeli mieliście, jeżeli byliście jako konsorcjum, to mieliście jedną umowę, przedstawiliście umowę pisemną ministerstwu, że występujecie jako jedno konsorcjum składające się z kilku podmiotów. Proszę powiedzieć: Czy tak samo było w przypadku Eureko i BIG-u, które przystąpiły do tego zakupu?
W pierwszej umowie prywatyzacyjnej my występowaliśmy jako jeden kontrahent ABN AMRO Bank z grupą podwykonawców, znanych ministerstwu skarbu. Ministerstwo skarbu rezerwowało sobie prawo wyrażenia zgody na jakiekolwiek zmiany wśród podwykonawców. Jeśli chodzi o Eureko i BIG Bank Gdański, w treści naszej informacji o warunkach zaproszenia do rokowań był używany termin konsorcjum, natomiast jemu nie było nadane żadne znaczenie prawne.
Czyli nie było żadnego dokumentu, który by pokazywał, że to jest jedna grupa jako jeden podmiot występująca?
Nie było dokumentu, który by pokazywał, że Eureko i BIG Bank występowały jako jeden podmiot.
I nie używaliście w tym przypadku państwo, nie proponowaliście użycia słowa "inwestorzy", tylko używaliście słowa "inwestor"?
Na każdym etapie postępowania wyraźnie wskazane było, iż ci inwestorzy musieli składać oświadczenia zgodne z zasadą reprezentacji indywidualnie.
Chciałam jeszcze zapytać - ostatnie pytanie, panie przewodniczący. Na których polityków polskich naciskał, z którymi politykami polskimi rozmawiał zarząd ABN AMRO?
Zarząd ABN AMRO nie rozmawiał z politykami. Ja jedynie mogę stwierdzić, że tak, jak zresztą źródła publiczne donoszą, prof. Belka był w pewnym momencie naszym doradcą, ale nie wiem, czy pani poseł miała akurat to na myśli.
Nie tylko to, jeszcze inne mam na myśli. Czy pan wie o oddziaływaniu zarządu na polityków polskich, ABN AMRO?
Nie wiem o oddziaływaniu zarządu ABN AMRO w Polsce na polityków w Polsce.
A kto był doradcą, oprócz prof. premiera Belki, banku ABN AMRO z polskich profesorów, polityków?
Nie wiem o innych profesorach, politykach, którzy byli doradcami zarządu ABN AMRO Banku w Polsce.
Czy mógłby pan wymienić spółki polskie prawnicze, z których państwo pomocy korzystaliście?
Ale w tym konkretnym procesie? Bo rozumiem, że...
Nie, we wszystkich procesach, ogólnie, z którymi współpracujecie, polskimi spółkami, kancelariami prawnymi.
Ale jaki, pani poseł, to ma związek z prywatyzacją PZU, żebyśmy mówili, z jakimi kancelariami prawnymi współpracujemy?
Może ja zapytam, w ilu prywatyzacjach państwo w Polsce uczestniczyliście.
W dwóch.
Tylko w dwóch?
Tak, w pierwszym i drugim etapie prywatyzacji PZU.
Dziękuję.
Dziękuję bardzo.
Poseł Ryszard Tomczyk, proszę bardzo.
Ja może zacznę od wątku, który tutaj już się pojawił. Stwierdził pan, iż 0,4% była to prowizja, czyli taka dodatkowa sprawa za sukces prywatyzacyjny. Ja rozumiem, że umowa opiewała na pewną kwotę; umowa, którą państwo podpisaliście z ministrem.
Ja od razu na początku miałbym, panie przewodniczący, wniosek formalny. Czy ABN AMRO mógłby udostępnić nam umowę, którą podpisał w roku 1998 z ministerstwem skarbu? To na początek.
Ja chciałbym... Tak, chodzi mi o umowę, którą firma miała podpisaną z ministrem skarbu w 1998 r.
Tak, dobrze.
Proszę mi powiedzieć, jakie państwo mieliście w 1998 r. doświadczenie prywatyzacyjne w sektorze firm ubezpieczeniowych?
Nasze doświadczenie głównie było na rynkach zagranicznych. W tymże roku przeprowadzaliśmy transakcje na rynku australijskim firmy bankowo-ubezpieczeniowej AMP. Z kolei w tymże samym roku również przeprowadzaliśmy transakcję na rynku francuskim firmy CNP.
Ale rozumiem, że nie było to ABN AMRO Polska?
Nie, nie, to nie było ABN AMRO Polska. Natomiast nawet w projekcie prywatyzacji PZU uczestniczyli ludzie z naszych placówek zagranicznych.
Aha, rozumiem. Z jakiego kraju?
Znaczy, jest, była obszerna lista, panie pośle, osób, które wchodziły w skład zespołu, który pracował nad prywatyzacją PZU, obszerna lista osób. To było kilkadziesiąt osób.
Ja rozumiem, że my tę listę w ramach wniosku...
To jest w ramach...
...posła Burego otrzymamy, tak?
To jest w ramach umowy załącznik.
Dobrze. Jednak nie oprę się też pytaniu dotyczącemu metody prywatyzacji, wyceny prywatyzacji. Proszę powiedzieć, czy ta metoda, którą państwo zastosowaliście, jest metodą właściwą, jeżeli chodzi o prywatyzację firmy ubezpieczeniowej. Czy tą metodą na przykład można też wyliczyć wartość supermarketu, huty, kopalni, stoczni? Jak pan by się do tego odniósł?
Te trzy metody, które zostały zastosowane, są najpowszechniej stosowanymi metodami wyceny spółek na całym świecie.
Czyli można tymi metodami wyliczyć również i wartość stoczni, huty, kopalni, tak, supermarketu? Tu nie ma różnicy żadnej pomiędzy hutą, stocznią a firmą ubezpieczeniową? Nie ma? Nie widzi pan tej różnicy?
Nie, oczywiście różnice są, natomiast jeśli chodzi o zastosowanie tych metod, te metody równie dobrze i adekwatnie oddają wartość bez względu na to, jakiego rodzaju podmiot jest poddany oszacowaniu taką metodą.
W pana przekonaniu co właściwie decyduje o wartości firmy ubezpieczeniowej?
Co decyduje o wartości firmy ubezpieczeniowej?
Tak, co decyduje?
Szereg elementów. No, tradycyjnie dla każdej firmy istotna jest jej tak naprawdę zyskowność, rentowność firmy.
Czyli generalnie, ile masz klientów, tyle jesteś wart, tak? Jeżeli chodzi o firmę ubezpieczeniową.
No, powiedziałbym, że jest nieco więcej, panie pośle, dlatego że ci klienci muszą pozwalać generować takie przychody przez firmę ubezpieczeniową, które w zestawieniu z kosztami dają określony zwrot na kapitale.
Ja zadawałem to pytanie dzisiaj już panu Fulneczkowi, czy i na ile ABN AMRO wyceniało znak towarowy PZU?
Metodę, którą stosowaliśmy, dyskontowanych przypływów pieniężnych, ta metoda analizuje wszystkie elementy składowe firmy, w tym i znak towarowy.
Na ile państwo wyceniliście znak towarowy firmy PZU?
On nie jest odrębnie elementem wyceny, ale jest wkomponowany w wycenę.
Mamy wiedzę na przykład co do znaku towarowego Telekomunikacji Polskiej SA, że ten znak jest wart na przykład 3 mld zł, bo takie dane po Polsce krążą. Czyli ja rozumiem, że to jest znak towarowy o wiele mniej warty dla państwa w wycenie.
Znak towarowy PZU został wyceniony jako element wyceny całej spółki, całego przedsiębiorstwa.
Nie pamięta pan oczywiście, ile...
Nie, ale dlatego że on po prostu nie był jako jeden element wyspecyfikowany w wycenie. To jest wycena, która analizuje przypływy pieniężne.
Proszę mi powiedzieć, czy tylko z kancelarią prawną Weil, Gotshal & Manges państwo współpracowaliście? O ile wiem, to jest to kancelaria pana Pawła Rymarza, tak, spółka komandytowa. Czy poza tą kancelarią państwo jeszcze z kimś współpracowaliście w obsłudze prawnej?
W procesie prywatyzacji PZU współpracowaliśmy z kancelarią Weil, Gotshal & Manges.
Tylko?
Tylko.
Dobrze. Proszę powiedzieć jeszcze jedną rzecz, czy państwo w roku 1998 mieliście orientację, co się dzieje na rynku europejskim, w Unii Europejskiej, w starej Unii wówczas Europejskiej, jeżeli chodzi o udział w rynku poszczególnych firm? Jak ocenialiście wtedy Eureko na tym rynku? Przecież państwo działaliście na terenie Unii Europejskiej.
Tak jak wcześniej wspominałem, w naszym zespole uczestniczyli eksperci z zagranicy, zarówno z ABN AMRO, jak i z banku Rothschild, i te osoby jak najbardziej służyły swoim doświadczeniem zawodowym w ocenie Eureko, co zresztą, tak jak wspomniałem, nie rozminęło się z oceną, którą przeprowadziła niezależnie agencja ratingowa Standard & Poor,s.
Czy pan wie, że są oficjalne dokumenty Unii Europejskiej na temat rynku ubezpieczeń w starych krajach Unii? Unia Europejska wylicza, iż jest to wartość gdzieś 760 mld euro, a z czego Eureko to tylko 1% - właśnie w tamtym okresie. Czy pan te dane zna, czy państwo żeście do przecież ogólnie dostępnych danych sięgali? Czy państwo badaliście na przykład bilanse Eureko za lata 1997, 1998?
Jak wcześniej wspomniałem, dane finansowe na temat Eureko były załączone do oferty i na podstawie tych danych mogliśmy dokonać oceny, czy Eureko jest w odpowiedniej kondycji finansowej, natomiast nie przeprowadzaliśmy niezależnego badania, jak pan poseł mówi.
Szkoda, szkoda, bo gdybyście państwo takie badania przeprowadzili, to może inaczej ten proces prywatyzacji by się potoczył.
Ja jeszcze mam jedno pytanie, mianowicie według upublicznionych przez "Gazetę Wyborczą" zeznań wiceprezesa Eureko i członka Rady Nadzorczej PZU pana Ernsta Jansena przed Trybunałem Arbitrażowym w Londynie, pan Jansen twierdzi, iż doradcy ministra skarbu obiecywali przyjęcie PZU, nawet wtedy, gdy będzie Eureko mniejszościowym udziałowcem. Czy pan złożył taką obietnicę Eureko?
Nie, nie złożyłem takiej obietnicy Eureko.
Czy wobec tego pan Jansen kłamał przed Trybunałem Arbitrażowym?
Nie wiem. Należałoby pana Jansena o to zapytać.
Właściwie w moim przekonaniu to głównie tutaj ten element to to, że nastąpiła specyficzna konstrukcja prawna w umowie dotycząca podziału głosów w Radzie Nadzorczej PZU i widzę, że pan nie jest w stanie nam odpowiedzieć na te kwestie. One dalej będą otwarte. Dziękuję bardzo.
Dziękuję bardzo.
Pan poseł Gosiewski, proszę.
Dziękuję bardzo.
Panie przewodniczący, wysoka komisjo, panie prezesie, mam kilka pytań. Takie pierwsze banalne, ale myślę, że ważne dla naszego toku myślenia: Dlaczego wasza oferta była najkorzystniejsza?
Trudno mi to oceniać.
Jak to trudno panu to oceniać?
No nie brałem udziału w tym postępowaniu przetargowym na wybór doradcy, tak że nie byłem autorem tej oferty. Zakładam, że musiała być atrakcyjna, zarówno pod względem...
Rozumiem, a byliście państwo bardzo zaskoczeni, bo nie mieliście doświadczeń, to cena nie była może za niska, może okazało się, że państwo jakichś innych szczegółów nie spełnialiście? I nagle się okazało, że wygraliście. Nie byliście bardzo zaskoczeni tym faktem?
Tę ofertę przygotowywały inne osoby. Ja jedynie zastałem tę umowę w grudniu 1998 r., stąd jak gdyby mój komentarz na temat sposobu wyboru ABN AMRO w 1998 r. no jest po prostu ograniczony.
No trudno, nie dowiemy się tej sprawy. Pytanie moje jest następujące: Czy ABN AMRO było jednym z trzech banków Grupy Ahmea BV, należącym do Ahmea Holding BV?
Nic mi o takim fakcie nie wiadomo.
Proszę pana, bo jest taki raport firmy Dan & Branshred, która stwierdza, że byliście, że ten bank był jednym z trzech banków powiązanych z tą grupą.
Znaczy, nie wiem, co pan poseł rozumie przez słowo powiązany?
Kapitałowo.
Nic mi nie wiadomo.
A czy coś panu jest wiadomo na ten temat, że ten bank był w Grupie Ahmea?
Że Bank ABN AMRO był w Grupie Ahmea?
Tak. Bank Ahmea Holding.
Nic mi na temat tego faktu nie wiadomo.
A wie pan, bo nawet w 1995 r. był udziałowcem Grupy Eureko.
Być może. Dlatego, że Eureko jest. Przepraszam, Eureko czy Ahmea?
Eureko, a wcześniej ....
.. był udziałowcem firmy Eureko?
Był i Ahmea, i Eureko. Czy panu jest coś wiadomo w tej sprawie?
Nie, nic mi na ten temat nie wiadomo.
No dobrze, a czy w momencie, kiedy. Czy był taki moment, w którym państwo zastanawialiście się, że jesteście w konflikcie interesów?
Oczywiście. W dacie składania oświadczenia o braku konfliktu interesów, w lipcu 1998 r., rozumiem, że osoby, które składały ofertę, wzięły odpowiedzialność za to, że...
A czy kiedy otwarto te oferty i była tam właśnie oferta grupy Eureko, czy państwo w tym zakresie badaliście tę kwestię, czy jesteście w konflikcie interesów?
Tak jak wspomniałem, banki prowadzą działalność oddzielnie i doradczą, i działalność kredytową. I to nie jest postrzegane w powszechnym obrocie gospodarczym jako konflikt interesów. Jeżeli miały miejsce sytuacje, gdzie ABN AMRO kredytował którąś z tych spółek, to nie oznacza, że wstępował wówczas konflikt interesów.
Rozumiem, też pan nie jest nam w stanie dokładnie o tym powiedzieć. Ale ja myślę tak. Pan jest prawnikiem z wykształcenia?
Tak.
Zna pan pewnie ustawę o komercjalizacji przedsiębiorstw?
Jako tako pamiętam.
I ma pan świadomość, że tam jest artykuł, który mówi o zgodzie Rady Ministrów na prywatyzację pewnej grupy przedsiębiorstw, a na liście tej było właśnie PZU?
Mam o tym świadomość.
Ma pan świadomość. Ja mam oczywiście tekst tej uchwały Rady Ministrów z 18 marca, która właśnie mówi, może przytoczę, że Rada Ministrów wyraziła zgodę na prywatyzację Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń SA oraz zaakceptowała strategię prywatyzacji obejmującą sprzedaż pakietu 30% akcji spółki w trybie rokowań podjętych na podstawie publicznego zaproszenia. i zgodnie z art. 33 ust. 1 pkt 3 wyżej wymienionej ustawy, inwestorowi branżowemu lub grupie inwestorów zawierającej inwestora branżowego oraz sprzedaż pozostałego w ręku Skarbu Państwa pakietu akcji w trybie art. 33 ust. 1 pkt 1 wymienionej ustawy, to jest ofercie ogłoszonej publicznie, nie później niż 2001 r. Zacytowałem cały dokument. Niech pan mi powie, gdzie w tej uchwale, czy w stanowisku Rady Ministrów, jest poruszana kwestia wpływu na władzę, która byłaby większa niż 30% akcji?
No, z tego, co pan poseł przeczytał, nie widziałem miejsca, gdzie byłaby poruszana.
A czy pan ma świadomość, że jak podejmowana jest uchwała Rady Ministrów na podstawie odpowiedniego rozporządzenia i ustawy, to ona jest wiążąca dla sposobu zawierania umowy i też dla wszystkich podmiotów? A państwa zadaniem było pilnowanie też zgodności z prawem całego procesu prywatyzacji.
Znaczy ja rozumiem, że to jest. to powinien być komentarz kierowany pod adresem ministra skarbu, który ponosi odpowiedzialność konstytucyjną za wykonywane swoje obowiązki.
Inaczej zadam: czy państwo zauważyliście sprzeczność zapisów umowy z tym właśnie tekstem uchwały? Czy jest jakiś dokument, gdzie państwo stwierdziliście, solidnie wykonując funkcję doradczą, że zawarta umowa, czy projekt umowy, nie odpowiada zapisowi uchwały Rady Ministrów?
Wedle mojej najlepszej wiedzy nie sygnalizowaliśmy naszych wątpliwości, że projekt zawieranej umowy byłby sprzeczny z decyzją Rady Ministrów.
Rozumiem. A czy ta uchwała Rady Ministrów była zgodna z waszym poglądem?
Trudno jest. Znaczy wydaje mi się, że była zgodna, dlatego że nasza rekomendacja przewidywała sprzedaż. Co prawda mówiliśmy o większym pakiecie, ale decyzją ministra inny wniosek został skierowany na Radę Ministrów, mówiliśmy o sprzedaży pakietu 30 do 40% inwestorowi branżowemu lub grupie inwestorów z inwestorem branżowym. I tak samo odbieraliśmy decyzję Rady Ministrów.
Rozumiem.
Iż to było przyzwolenie na sprzedaż 30% akcji inwestorowi branżowemu lub grupie inwestorów z inwestorem branżowym.
Więc jasne. Podsumujmy tę część: 18 marca, w dniu, kiedy Rada Ministrów podejmuje uchwałę, państwo macie podobny pogląd jak wyraziła to Rada Ministrów, tak? Tak rozumiem pana wypowiedź teraz.
Tak.
Proszę pana, zobaczmy, co napisaliście 5 lutego 1999 r., a mianowicie miesiąc wcześniej. Doradca stwierdził, że ustalenia takie powinny zapewnić inwestorom nie tylko typowe zabezpieczenie interesów akcjonariuszy mniejszościowych, ale także możliwość wywierania aktywnego wpływu na podejmowanie określonych decyzji przez radę nadzorczą, zarząd oraz inne organy przedstawicielskie spółki.
To co się stało, że mieliście wcześniej jeden pogląd, potem zmieniliście go? Czy mógłby pan mi to wyjaśnić?
Nasz pogląd nie uległ zmianie. Począwszy od pierwszego dokumentu strategii, który został przedłożony ministerstwu, wskazywaliśmy na to, iż przy wyborze ścieżki z inwestorem branżowym minister będzie się musiał spodziewać przekazania większych uprawnień do oddziaływania na działalność operacyjną spółki, aniżeli wynikałoby to z ilości posiadanych akcji i głosów.
Proszę pana, właśnie jest jeden zarzut postawiony przez Najwyższą Izbę Kontroli, że minister skarbu państwa nie informował Rady Ministrów o wszystkich ustaleniach dokonanych razem z doradcą prywatyzacyjnym. Czy państwo uczestniczyliście w postępowaniu, które miało znaczenie mataczenia, polegającego na tym, że celowo uczestniczyliście w działaniu, w wyniku którego wprowadzono w błąd Radę Ministrów? Proszę o komentarz.
Pan poseł sam przytoczył treść raportu NIK, który wyraźnie wskazuje na inną osobę, na inny podmiot, nie na doradcę, który mataczył. Doradca w tej sprawie nie mataczył, my żeśmy w sposób wyrazisty przedstawiali nasze stanowisko ministrowi skarbu i - tak jak powiedziałem - począwszy od pierwszego dokumentu, przez kolejne rekomendacje, spotkania, prezentacje, to była wizja prywatyzacji, którą przedstawialiśmy.
No, tak, ale pan powiedział przed chwilą, że solidaryzowaliście się ze stanowiskiem Rady Ministrów, które było inne, a inne. jak panu przytoczyłem pismo miesiąc wcześniej, to teraz pan mówi o innym stanowisku. To jakie wasze było stanowisko? Proszę, niech pan skonkretyzuje. Myślę, że to są takie sprawy, które powinniście państwo pamiętać.
Panie pośle, z decyzji Rady Ministrów ja nie kojarzę, żeby wynikały jakiekolwiek treści, które wskazywałyby na to, że należy sprzedać 30% akcji i jest jasno określone, jakiego rodzaju uprawnienia można przekazać w ramach tych 30% akcji.
Ale, proszę pana, sprawa jest następująca, że tu się rozgrywa kwestia, czy do tych 30% akcji należy dodać wpływ większościowy na spółkę.
Mówimy o wpływie na działalność operacyjną. To były wyraźnie słowa, które my używaliśmy w naszych dokumentach.
Proszę pana, dobrze, no, jeszcze wrócimy do tego tematu, bo on się kiedy indziej ciekawie pokazuje.
Niech pan mi powie, czy badaliście państwo dokumenty finansowe przedłożone przez oferentów.
Tak jak wspomniałem wcześniej, oferty zawierały informacje finansowe i te informacje finansowe były przez nas oceniane.
Czy potwierdza pan tezę mówiącą, że Eureko finansuje swoją działalność z długu, m.in. poprzez to, że często zaciąga kredyty, linie kredytowe są uruchamiane, m.in. przez Bank ABN AMRO?
Wiem, że Eureko - z powszechnie dostępnych informacji - zaciąga różnego rodzaju pożyczki, natomiast jeszcze raz chciałbym zwrócić uwagę na to, iż nie jest prawdą, że spółka finansuje swoją działalność cały czas z długu. Jeżeli rating kredytowy, przyznany przez niezależną agencję ratingową, ma równie wysoki jak ten, który wspomniałem, potrójne B.
Proszę pana, a kto powinien sprawdzić, według tamtejszego stanu prawnego, czy oferent ma pieniądze własne, środki własne nieobciążone, aby nabyć akcje, jaki urząd?
Urząd, który wydaje zgodę na nabycie akcji.
A czy tym urzędem mógł być państwowy urząd nadzoru nad ubezpieczeniami?
Wiem, że państwowy urząd nadzoru nad ubezpieczeniami miał za zadanie opiniowanie, natomiast nie pamiętam, nie przypominam sobie funkcji kontrolnych.
Proszę pana, czy pan by łaskawie - czy mogę prosić sekretariat - żeby pan przejrzał listę załączników do umowy prywatyzacyjnej? Żeby pan mógł przejrzeć tę listę załączników. Czy mogę pana prosić, żeby pan...? Zaraz za spisem treści, na samym początku lista załączników. Czy zauważył pan, że istnieje ta opinia wśród załączników?
Opinia?
Tak, tego urzędu, albo stanowisko, albo jakiś dokument państwowego urzędu nadzoru nad ubezpieczeniami.
Nie. To jest akurat pismo prezesa UNFE.
A dlaczego? Bo państwo współuczestniczyliście w przygotowaniu umowy. Skoro macie państwo. uznaliście za stosowne zawrzeć stanowisko innego z organów, Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi, a był obowiązek opinii państwowego urzędu nadzoru nad ubezpieczeniami, to dlaczego tej opinii tam nie ma? Jak pan to może wytłumaczyć?
UNFE jest innym urzędem niż PUNU. To jest urząd, który nadzoruje fundusze emerytalne. Opinia była zasięgana z uwagi na fakt, że Eureko posiadało fundusz emerytalny EGO, tak samo jak PZU posiadało fundusz emerytalny "Złota Jesień".
Czyli według pana tak naprawdę nie było żadnych tutaj dokumentów, które by mogły jasno stwierdzić, że Eureko miało środki własne?
Wśród tych dokumentów, które tu widnieją, nie ma dokumentu...
Czyli teoretycznie możliwe jest takie działanie, w którym Eureko zakupuje za środki obciążone akcje PZU, a następnie ze środków PZU to spłaca. Hipotetycznie.
Nie. Myślę, że tego nie można w ten sposób skomentować.
A dlaczego?
Przede wszystkim, tak jak mówię, były sprawdzane stwierdzenia przez inwestorów odnośnie sposobu sfinansowania...
Ale kto sprawdzał?
Było to przedmiotem ich ofert, a następnie było to potwierdzane stosownymi dokumentami bankowymi i gwarancją bankową.
Dobrze. Ale kto sprawdzał, proszę pana, kto wydał opinię, która jednoznacznie by stwierdzała, że ktoś zbadał te dokumenty, i z tych dokumentów wynika, że te środki nie są obciążone?
Nie wiem o nikim, kto by niezależnie badał te źródła finansowe.
Proszę pana, i ostatnie pytanie, jeżeli pan pozwoli. Niech pan mi powie, czy oferenci na ostatnim etapie mogli zgłaszać uwagi do umowy? Czy ta umowa też, którą ma pan przed sobą, różniła się od projektu, który był przesłany oferentom?
Ta umowa istotnie różniła się od dokumentu, który był przesłany inwestorom wcześniej. Tak.
A czy oferenci mogli zgłaszać swoje uwagi?
Oferenci, ministerstwo... Powiem w ten sposób. Ministerstwo odstąpiło od żądania od inwestorów zgłoszenia uwag do umowy.
Czyli inaczej mówiąc, to jedynym, który mógł zgłaszać uwagi do tej umowy, to było konsorcjum Eureko-BIG? A dlaczego?
Podmiot, który na etapie wyłączności został wyłoniony.
Dlaczego takie było, jak pan sądzi, stanowisko?
Trudno jest mi to ocenić. To była decyzja ministerstwa.
Ale z raportu Najwyższej Izby Kontroli wiemy, że to było na państwa wniosek, że minister kierował się opinią doradcy prywatyzacyjnego. Dlaczego państwo tak uważaliście?
Muszę temu zaprzeczyć. To jest akurat nieprawda.
Ale to proszę skonfrontować z dokumentami NIK.
Ja w tej chwili składam oświadczenie, że to jest nieprawda.
Tak że pan nic na ten temat nie wie, tak?
Nie, nie. Chcę właśnie to wyjaśnić. Chcę to właśnie wyjaśnić, panie pośle, że ABN AMRO rekomendowało, ażeby zażądać od inwestorów...
To wiem, że państwo to rekomendowaliście. Tylko chodzi mi o to, że jak potem było wyłączenie tylko już jednego podmiotu do tych negocjacji, i w praktyce, że ministerstwo wcześniej nie zażyczyło sobie tych uwag, czyli praktycznie jedynym, który mógł zgłaszać te uwagi, było Eureko.
Potwierdziłem panu posłowi, że tak owszem było.
Dziękuję bardzo.
Dziękuję bardzo.
Pan poseł Grabarczyk.
Dziękuję bardzo, panie przewodniczący.
Panie prezesie, kto przygotowywał projekt umowy prywatyzacyjnej dotyczącej PZU, która została następnie podpisana.
Projekt umowy był przygotowany przez kancelarię Weil, Gotshal & Manges w oparciu o dokument standardowy ministerstwa.
Czy pana firma doradcza uczestniczyła w przygotowywaniu treści projektu umowy?
To znaczy nasz bank czy uczestniczył?
Tak.
Uczestniczył, natomiast w sposób bierny, dlatego że mówimy tutaj o umowie, o dokumencie prawnym. W związku z tym zadanie to należało do doradcy prawnego.
Pan poseł Gosiewski zacytował postanowienie rządu z 18 marca, gdzie stwierdzono, iż przedmiotem prywatyzacji ma być pakiet 30% akcji PZU SA, który będzie mógł być nabyty przez inwestora branżowego lub grupę inwestorów z udziałem inwestora branżowego. Mowa była o 30%. Ostatecznie umowa przewidywała, iż nabywcami akcji będą dwa odrębnie występujące podmioty, niedziałające w grupie, nabywające 20% i 10% akcji. Czy to nie było naruszenie postanowienia rządu?
W mojej ocenie nie, albowiem decyzja rządu mówiła o tym, że te 30% może być zaoferowane również grupie inwestorów z inwestorem branżowym.
Ale sam pan zwrócił uwagę, i słusznie, że podmioty podpisujące umowę nie były związane żadną umową konsorcjalną, występowały odrębnie. Jeszcze raz, w tej sytuacji, wracam do pytania: Czy nie zostało złamane ustalenie z posiedzenia Rady Ministrów z 18 marca?
Wedle mojego rozumienia, i tak też zostało to ocenione przez prawników, grupa inwestorów z inwestorem branżowym nie miała znaczenia formalnego bytu prawnego, który jest odrębnym podmiotem praw i obowiązków, który musi nabyć 30% łącznie.
Z jakich przepisów wynikała możliwość odstąpienia od ustalenia rządu, który mówił o pakiecie 30%, tak, aby ten pakiet podzielić? Jakie podstawy prawne może pan wskazać?
Znaczy, może ja powiem w ten sposób, panie pośle, że uważam, że wręcz powinno być odwrotnie. Znaczy, ja nie widzę podstaw, dla jakich należałoby interpretować, że grupa inwestorów z inwestorem branżowym oznacza byt prawny, który miałby nabyć 30% bez możliwości podziału tego pakietu.
Podstawą jest ustalenie rządu z posiedzenia Rady Ministrów, gdzie zapisano w protokole ustaleń, iż przedmiotem prywatyzacji będzie pakiet 30% akcji. Pakiet 30% akcji PZU SA. I chciałbym, żeby pan wskazał podstawę ominięcia tego ustalenia.
Panie pośle, nie dopatruję się w tym ominięcia decyzji Rady Ministrów. Ale to...
Sam pan zwrócił uwagę, że w umowie nabywcami akcji są dwa odrębne podmioty. Dla pana było to oczywiste. Dla dyrektora Huberta Kierkowskiego, który zeznawał przed komisją wczoraj, nie było to tak oczywiste. Kto wprowadził do obiegu określenie: konsorcjum Eureko, skoro o konsorcjum nie ma mowy w umowie prywatyzacyjnej? Kiedy to się pojawiło?
"Konsorcjum" było używane potocznie w naszych rozmowach z ministerstwem. I, o ile mnie pamięć nie myli, tego rodzaju sformułowania użyliśmy w dokumencie, który się nazywał: informacja o warunkach zaproszenia do rokowań. Teraz użyłem jakiegoś skrótu pewnego.
Ja mam ten dokument przed sobą. W dokumencie tym, który nosi tytuł "Informacja o publicznym zaproszeniu do rokowań dotyczących sprzedaży akcji PZU SA" w punkcie 1.: Przedmiot sprzedaży, jest następująca treść, zacytuję: "W związku ze zgodą Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej na prywatyzację Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń SA Spółka PZU SA z dnia 18 marca 1999 r. Skarb Państwa przeznaczył do sprzedaży 30% akcji spółki". I drugie zdanie: "Skarb Państwa oczekuje, że pakiet 30% akcji PZU SA nabędzie inwestor branżowy lub grupa inwestorów z udziałem inwestora branżowego". Jest to prawie dosłownie przeniesione ustalenie posiedzenia Rady Ministrów. Nie ma w tym sformułowaniu użytego pojęcia "konsorcjum". Jeszcze raz pytam: Kto i kiedy wprowadził do obrotu przy tej transakcji to pojęcie? Bo jak okazało się, to stało się pojęciem powszechnie używanym do tego stopnia, że mimo iż po prywatyzacji proces ten podlegał wielokrotnie kontroli Najwyższej Izby Kontroli, to w dokumentach NIK-u także używane jest to pojęcie: "konsorcjum Eureko BV i BIG Banku Gdańskiego SA". To jest informacja dotycząca wyników kontroli działań ministra skarbu państwa i władz Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń SA w trakcie prywatyzacji tej spółki. Jest kolejna informacja, a ściślej rzecz biorąc protokół kontroli Ministerstwa Skarbu Państwa, w którym także posługuje się Najwyższa Izba Kontroli tym pojęciem. Gdzie zostały wyprodukowane dokumenty, które wprowadziły w błąd Najwyższą Izbę Kontroli, ale także samego ministra skarbu, który podpisał umowę, o czym zeznawał przed Komisją Skarbu Państwa i Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej? Kto wyprodukował dokument, który wprowadził w błąd ówczesnego przewodniczącego sejmowej Komisji Skarbu Państwa, Uwłaszczenia i Prywatyzacji, który także uległ tym sugestiom, że w prywatyzacji PZU uczestniczyło konsorcjum Eureko? Proszę odpowiedzieć na to pytanie.
Myślę, że nie można tu mówić o wprowadzeniu w błąd, dlatego że termin "konsorcjum" nie ma znaczenia prawnego w tej sytuacji.
A czy nie ma różnicy, czy inwestor zakupuje 5, 10, 15 czy 30%? Czy nie ma to żadnego znaczenia z punktu widzenia ceny nabywanego pakietu?
Tak długo, jak jest łącznie nabywany pakiet, porównujemy oferty kilku oferentów.
Proszę wykazać tę łączność na podstawie umowy, w stosunku do której sam pan przed chwilą powiedział, iż pakiet był nabywany odrębnie, dzięki czemu uniknięto - o tym też pan dzisiaj wspominał - obowiązku zwrócenia się o zgodę na przekroczenie pakietu nabywanego powyżej 25% akcji. Czy nie ma w związku z tym żadnych skutków prawnych, czy się nabywa 20 czy 30%?
Przede wszystkim, jeśli chodzi o działanie rozłączne obydwu inwestorów, proszę zwrócić uwagę na to, co jest najsilniejszym łącznikiem, mianowicie solidarna odpowiedzialność. Ci inwestorzy ponoszą zobowiązania solidarne.
Na podstawie umowy o zobowiązaniu się do solidarnej odpowiedzialności.
Zgadza się. I to jest to, co potwierdza, iż ci inwestorzy dokonali wspólnego zakupu, mimo że rozłącznie.
Dlaczego w takim razie nie zwrócono się do ministra finansów o zezwolenie na przekroczenie 25%?
A to dlatego, że ustawa - prawo ubezpieczeniowe po prostu nie agreguje udziałów. Przewiduje wyrażenie zgody na sprzedaż 25, nie przewiduje sytuacji, gdy dwaj inwestorzy działający w porozumieniu, ponoszący solidarną odpowiedzialność, powinni wystąpić o taką zgodę. To jest decyzja ustawodawcy.
Kto był autorem w takim razie koncepcji rozłącznego nabycia akcji przez Eureko i PZU, która to koncepcja pozwoliła na ominięcie obowiązku wynikającego z ustawy? Czy ABN AMRO, czy ministerstwo, czy Eureko, które - jak pan powiedział - opracowywało projekt ustawy, umowy?
Ta koncepcja była dopuszczona naszą strategią od początku. Wystarczy spojrzeć również na innych oferentów; w procesie wyboru inwestora funkcjonowała również grupa Swiss Re Winterthur. Tu również występowały dwa odrębne podmioty prawa, potocznie nazywaliśmy je również konsorcjum, i gdyby doszło do nabycia przez te dwa podmioty, tu również nastąpiłoby podzielenie odpowiednie pakietów akcji.
Ale zdaje się, że ten oferent szybko wycofał się.
Sam zdecydował się wycofać.
Czy doradca prywatyzacyjny sugerował ministrowi skarbu możliwość powrotu do negocjacji z AXA?
Nie, doradca prywatyzacyjny, wedle mojej najlepszej wiedzy, nie sugerował powrotu do negocjacji z AXA.
A czy prawdziwa jest informacja o tym, iż doradca prywatyzacyjny zasugerował AXA cenę, którą AXA ostatecznie zawarła w swojej ofercie?
Nic mi o takim fakcie nie wiadomo.
Wczoraj przed komisją cytowane było pismo, w którym AXA, kierując to pismo do ministerstwa skarbu, sugerowała taki właśnie scenariusz i wyrażała gotowość podwyższenia proponowanej ceny do ceny 3 mld zł.
Kontakty z inwestorami dokonywały się w drodze pisemnej i obydwaj oferenci posiadali taką samą wiedzę, mieli dostarczone te same dokumenty, na podstawie których składali oferty.
Czy do doradcy nie dotarło to pismo w kopii, o którym mówiłem przed chwilą?
Ja w tej chwili sobie nie przypominam tego pisma, ale jeżeli pan poseł przeczyta, ja mogę się do tego ustosunkować.
Być może będzie taka potrzeba przy kolejnym przesłuchaniu pana prezesa. Dziękuję. Nie mam dzisiaj więcej pytań.
Dziękuję za pełną dyscyplinę.
Tak się złożyło, żeśmy dzisiaj sobie ustalili termin przesłuchań do godz. 16, ale mamy jeszcze tak, że tak powiem, do szesnastej 20 minut, więc wielka prośba o dyscyplinę i krótkie dopytywanie w tych sprawach, w których panowie i pani poseł nie mieliście wrażenia pełnej odpowiedzi. Ja tylko mogę ze swojej strony, słuchając tych odpowiedzi, wyrazić taką opinię, że jest wrażenie takie - chciałem to panu, szanownemu świadkowi, wyartykułować - że z tych wypowiedzi wygląda tak, że bardziej, że tak powiem, firma doradcza, która funkcjonowała na zlecenie, na zlecenie Ministerstwa Skarbu Państwa, bardziej wnikliwie patrzyła na interesy kontrahenta pod tytułem Eureko niż na interesy skarbu państwa, bo takie jest ogólne wrażenie po prostu tych wypowiedzi. Dlatego też pytanie jeszcze dodatkowe o bilans: Czy bilans Eureko żeście państwo badali pod kątem zysków Eureko, konkretnych zysków Eureko, z działalności ubezpieczeniowej, nie z innej, tylko ubezpieczeniowej?
Nie przypominam sobie takiego faktu, więc nie chciałbym się w tej chwili do tego ustosunkowywać.
Pan sam tu powiedział i tutaj akurat pan, jako osoba, w tym nie uczestniczył, ale czy mógłby pan nam powiedzieć kto osobiście z ofertą ABN AMRO, jeśli chodzi o przygotowanie całej prywatyzacji, wystąpił? Jaka osoba? Czy tylko ta firma prawnicza? Kto? Bo pan tego nie czynił, prawda? Bo pan przyszedł po, prawda, po sformułowaniu tej oferty. Kto tą ofertę zaproponował Ministerstwu Skarbu Państwa?
Czy kto ją przygotował?
Tak jest, z państwa strony.
No to było szereg osób, bo to było szereg osób z ABN AMRO, to było szereg osób z firmy Rothschild, to było szereg osób z kancelarii prawnej Weil, Gotshal & Manges, osoby z firmy Arthur Andersen. To był wysiłek zbiorowy kilku instytucji. Tak że mogę się konkretnie ustosunkować do ewentualnie ABN AMRO, ale tu też od razu zastrzegam, panie przewodniczący, że ja nie brałem udziału w przygotowaniach oferty, stąd jak gdyby moja wiedza na temat konkretnych osób z ABN AMRO, które brały w tym udział, jest znikoma. Ja pracowałem wówczas w banku, a nie w firmie Corporate Finance.
I ostatnie pytanie: Kto w imieniu doradcy, czyli państwa firmy, wydał opinię - bo tutaj te sprzeczności wyraźnie dzisiaj w zeznaniach wychodziły - że jest jednak potrzebna zgoda Ministerstwa Finansów na transakcję zakupu akcji.
Kto wyraził taką opinię?
Tak jest. W państwa imieniu w państwa firmie.
Znaczy ja nie przypominam sobie, żebym mówił, że wyraziliśmy taką opinię Ministerstwu Skarbu Państwa, że minister finansów będzie musiał udzielić zgody na zakup tych akcji. Ustawa ubezpieczeniowa została poddana analizie przez doradcę prawnego i z tej analizy rozumiem, że wywnioskowano, iż nie będzie potrzeby wystąpienia do Ministerstwa Finansów, do ministra finansów o wyrażenie zgody na przekroczenie 25% akcji PZU.
Dziękuję.
Pan poseł Pol, potem pan poseł Czepułkowski.
Ja zaraz, natychmiast będę kontynuował ten wątek.
Rozumiem, że powiadomił pan w tej chwili komisję, iż istnieje dokument sporządzony przez doradców, którymi kierowaliście państwo, bo państwo byliście głównym doradcą, który mówi, że jak się kupuje pakiet 30% firmy ubezpieczeniowej i kupuje to niby-konsorcjum, niby-niekonsorcjum - ten konkretny przypadek - to niepotrzebna jest zgoda. Taki dokument istnieje, rozumiem, tak?
Ja nie mówiłem, że istnieje dokument. Akurat tego nie jestem pewien. Natomiast wiem, że ta kwestia była przedmiotem oceny.
Panie prezesie, albo pan mówi z całym przekonaniem, że nie ma żadnego obowiązku uzyskiwania w takiej sytuacji zgody. W związku z tym pytam pana: Czy mówi pan w oparciu o swoją wiedzę, czy też w oparciu o dokumenty wypracowane przez doradców? Przed chwilą cały czas powoływał się pan, że mieliście najwybitniejszych doradców prawnych. Czy istnieje taka opinia prawników w tej sprawie?
Ja mówię, że zostało to odpowiednio zaopiniowane przez doradcą prawnego, natomiast nie chciałbym się w tej chwili wypowiadać, czy jest konkretny dokument, który zawiera w swej treści tę opinię. Natomiast ta opinia była z pewnością wyrażona.
Jasna sprawa.
Prośba o zwrócenie się do doradcy, a więc do ABN AMRO, oraz Ministerstwa Skarbu Państwa z zapytaniem, czy taki dokument istnieje, z prośbą o natychmiastowe, niezwłoczne jego dostarczenie do komisji.
Rozumiem, że w tym czasie, w którym ABN AMRO doradzało w prywatyzacji PZU, równocześnie doradzało Stoczni Gdynia i prywatnemu Stoczniowemu Funduszowi Inwestycyjnemu, jak zdobyć na rynku pieniądze dla Stoczni Gdynia. No, udało się. ABN AMRO udało się zdobyć 25 mln od PZU i PZU Życie niemal dokładnie w tym samym czasie, kiedy kończyła się prywatyzacja PZU. Ile ABN AMRO uzyskało opłaty za sukces w zdobywaniu pieniędzy dla Stoczni Gdynia? Nawiasem mówiąc, przemysł stoczniowy w tamtym czasie padał, a dyrektorem departamentu spółek strategicznych, a więc osobą kluczową w prywatyzacji był były udziałowiec Stoczniowego Funduszu Inwestycyjnego. Ile państwo dostali za ten sukces w zdobywaniu od PZU pieniędzy?
Panie przewodniczący, jedno sprostowanie. My nie byliśmy doradcą SFI. Byliśmy doradcą Stoczni Gdynia i dla Stoczni Gdynia pozyskiwaliśmy nowy kapitał. Nie przypominam sobie w tej chwili kwoty wynagrodzenia, które otrzymaliśmy, natomiast, no...
Od 25 mln zdobytych na rynku, no bo to tyle.
To było więcej, bo też chciałbym zastrzec od razu...
Ja wiem, że poza tym były inne miejsca, z których...
No właśnie, dlatego nie chciałbym, żeby to było przedstawiane w takim świetle, że jedynym inwestorem wówczas była Grupa PZU - dlatego że pozyskane zostały środki od Grupy Warta oraz od banku Kredyt Bank. I, tak jak mówię, to było przedsięwzięcie, które trwało grubo wcześniej, zanim się zaczęła prywatyzacja PZU, z różnymi kolejami losu. Nie udało się inwestorów branżowych pozyskać, potem odpadł również fundusz Stonington, który...
Ale kwota, jeśli można prosić.
Kwota...
Od tych 25 mln, tak plus minus - ile państwo normalnie dostajecie przy takiej operacji udanej?
Myślę, że to była kwota ok. 900 tys. dolarów.
Dziękuję bardzo. Rozumiem, że 12 mln, które państwo dostali za prywatyzację PZU, to jest success fee, czyli nagroda za sukces, bo łącznie ta kwota, która była zapłacona za prywatyzację, była wyższa aniżeli 12 mln zł.
Wcześniej otrzymywaliśmy wynagrodzenie za dzieła, które to wynagrodzenie zostało przekazane w całości, a nawet, że tak powiem, nadwątliło nasz budżet, wszystkim podwykonawcom. Tak że jeśli chodzi o nasze wynagrodzenie, tak jak już wcześniej wspomniałem, ono wynosiło ok. 5 mln zł.
Dobrze.
I na koniec, ostatecznie już. Bo my z dokumentów. w każdym razie ja odnoszę takie wrażenie, odnosiłem do tej pory, że istniała pewna grupa polityków, którym bardzo zależało na tym, aby szybko sprzedać PZU, i to sprzedać głównie konsorcjum Eureko-BIG. Takie wrażenie się odnosi, jak się czyta dokumenty, materiały z kontroli itd. Czy nie odnosi pan wrażenia po dzisiejszej dyskusji, po pewnej refleksji, że właściwie istniał rodzaj cichego sojuszu polityków i doradców? Politykom zależało, żeby szybko, i Eureko, doradcom, żeby szybko, bo success fee. Bo gdyby się okazało, że trzeba zbadać, że Eureko nie ma własnych nieobciążonych pieniędzy, gdyby trzeba było zbadać, że BIG Bank będzie miał kłopot, by wyłożyć miliard złotych, bo ma 1600 mln kapitału czy 1400, to wówczas ta cała prywatyzacja by runęła. Czy nie odnosi pan wrażenia, że istniał taki sojusz, w którym i politycy, którzy chcieli, żeby Eureko kupić, i doradcy, którzy chcieli w końcu zarobić na tym, załatwili tę sprawę szybko, sprawnie, no i przede wszystkim przed wyborami?
Pracowałem przy tym projekcie od grudnia 1998 do listopada 1999 r. i przyznam się szczerze, że takiego faktu nie stwierdziłem, ażeby istniał sojusz. Mogę również powiedzieć, że w mojej osobistej ocenie, skoro już tutaj pana przewodniczącego wypowiedź też jest w pewnym stopniu ocenna, była to bardzo udana prywatyzacja, bardzo udana transakcja. Wysokość ceny, która została uzyskana, była zaskoczeniem dla wszystkich.
To prawda, tylko kwestia, z której strony. Dziękuję bardzo.
Dziękuję bardzo.
Na tyle udana, że do dzisiaj wszyscy odczuwamy jej skutki i jeszcze długo będziemy odczuwać. Ale to jest moja ocena, nie pytanie.
Panie dyrektorze, poinformował pan komisję, że łącznie wynagrodzenie za usługę to ok. 12 mln zł. Około, tak?
To znaczy, to jest wynagrodzenie za przeprowadzoną transakcję. Oprócz tego było wynagrodzenie stałe za określone dzieła. Tak że to jest wynagrodzenie prowizyjne.
Rozumiem. W ofercie, która została przyjęta przez komisję przetargową, z 7 lipca 1998 r. ABN AMRO - tym razem myślę, że pan nie poczyni mi zastrzeżenia, że używam tylko nazwy ABN AMRO, bo przecież ABN AMRO funkcjonowało w konsorcjum, z czego się pan potem wycofał - ABN AMRO złożyło ofertę, w której proponuje wykonanie usługi, wyceniając poszczególne etapy czy poszczególne czynności, które w ramach przyszłej umowy zobowiązywało się wykonać. I na przykład: analiza sytuacji prawnej majątku, analiza stanu i perspektyw rozwoju, oszacowanie wartości. I takich pozycji jest: raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć. Łącznie za to w ofercie oczekiwaliście 15 821 020 zł. Natomiast oferta. protokół z przetargu wskazuje cenę wybranej oferty - 5300 tys. zł. Czy cena była zaniżona i ktoś, kto podpisywał taką umowę, działał na szkodę spółki ABN AMRO, czy cena ofertowa była trzykrotnie zawyżona?
Niestety, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie z uwagi na to, iż nie brałem udziału w przygotowywaniu oferty.
Dziękuję.
Czy w związku z tym pan dopuszcza sytuację, że w ten sam sposób kalkulowano cenę sprzedaży PZU S.A., że cena zaproponowana przez doradcę prywatyzacyjnego, to cena od... chwileczkę, żebym podał precyzyjnie dane, od miliard osiemset do dwa miliardy dwieście tysięcy złotych? Czy antycypując to, co powiedziałem wcześniej, nie mogłaby się hipotetycznie zdarzyć sytuacja taka, że oto działając w imię interesu inwestora, proponujecie cenę trzykrotnie niższą, niż rzeczywiście ona mogła wynosić? Biorąc pod uwagę to, że pomyliliście się co do wielkości zysku również trzykrotnie przy kalkulacji ceny PZU, to czy takie rozumowanie nie jest uprawnione?
Nie widzę związku, panie pośle. Trudno jest mi to komentować, jest to, no, czysty zabieg hipotetyczny.
Rozumiem. Ale nie jest to rzecz wykluczona.
Powiedział pan w swojej wypowiedzi wcześniej, że znak towarowy PZU został wkalkulowany do jednej z metod wyceny, czyli do analizy zdyskontowanych przepływów pieniężnych. Czy tak?
Został jak najbardziej uwzględniony w metodzie wyceny.
Dziękuję bardzo.
Cena waszej usługi czy wycena zawiera kilkanaście pozycji, natomiast wycena PZU jedynie trzy, w tym gdzieś jest wtopiony głęboko znak towarowy, a przecież znak towarowy PZU znają w Polsce wszyscy, od dziecka aż po sędziwych ludzi, ba, mylą ZUS i nazywają go również PZU. Czy taka marka nie jest na tyle istotna i nie jest na tyle warta, żeby nie należało jej w wycenie takiej spółki wyspecyfikować?
Nie, dlatego że żadna z tych metod nie przewiduje odrębnej wyceny znaku towarowego. Ja chciałbym nadmienić również to, że Najwyższa Izba Kontroli, która skrupulatnie badała proces prywatyzacji, wystawiła jak najlepsze świadectwo na temat metodologii wyceny i rzetelności tej wyceny. Bardzo...
Czy metodologia wyceny waszej usługi była tak samo skrupulatna i rzetelna? Chcieliście 15 mln, zgodziliście się na 5 i to wam wystarczyło.
Tak.
Dziękuję.
Dziękuję.
Proszę bardzo, poseł Bury. I prosiłbym o streszczanie się, bo nie zmieścimy się.
Mam takie pytanie: Czy, znając w Polsce opinie na temat różnych procesów prywatyzacji, w Polsce obywateli, czy państwo w swoich analizach, doradzając ministrowi skarbu państwa, braliście pod uwagę taką opcję? Pana poprzednik na tym krześle do południa mówił, iż jak był prezesem PZU - pan Fulneczek - to zarząd i on rekomendował wielokrotnie, żeby PZU sprywatyzować, ale wielokrotnie mówił, że powinien być to inwestor polski, kapitał polski, typu bank polski, spółka akcyjna polska, fundusze emerytalne lub na przykład mogłaby być także to giełda poprzez akcjonariat, bardzo taki rozproszony.
Czy państwo, ze względu na wielkość rynku PZU, wielkość firmy, powiązania PZU z budżetem państwa, czyli w ten sposób też mówię o bezpieczeństwie finansowym państwa, nie braliście pod uwagę ani raz takiego pomysłu, żeby zarekomendować ministrowi skarbu całkiem koncepcję inną, taką, żeby w prywatyzacji PZU wzięły udział polskie banki, polskie podmioty i na przykład - może poprzez giełdę - polscy obywatele?
Znaczy ja myślę, że to, co my zaproponowaliśmy, niedaleko odbiegało od tego, co pan poseł wymienia. Dlatego że my zaproponowaliśmy, co było bardzo istotne wówczas, żeby pojawił się w PZU inwestor branżowy, który posiada określone doświadczenie, know-how, który może przekazać to doświadczenie z rynków europejskich, a zarazem zabezpieczyć przeprowadzenie oferty publicznej akcji, żeby w tej ofercie publicznej akcji mogły partycypować firmy, instytucje finansowe z polskiego rynku kapitałowego, również osoby fizyczne. To, że w konsorcjum. to, że w grupie inwestorów znajduje się BIG Bank, to też świadczy o tym, że jakiś element polskości jest zachowany. Oczywiście BIG Bank jest własnością banku portugalskiego BCP, niemniej jednak jest również notowany na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, i dlaczego nie należałoby na to również w ten sposób spojrzeć?
Ja myślę, że gdyby zestawić prywatyzację PZU takiej firmie, jak AXA czy Allianz, zestawiając to z prywatyzacją grupie Eureko i BIG, różnica zasadnicza, jaka się jawi, jest taka, że zarówno w przypadku AXA czy Allianza bardzo szybko byśmy stracili tożsamość PZU, po prostu zostałoby wchłonięte przez te ogromne grupy ubezpieczeniowe, podczas gdy tutaj ta tożsamość PZU może nadal trwać i powinna nadal trwać.
Zauważył pan chyba, że BIG Bank równo po upływie 5 lat jako jeden z operatorów tej transakcji bardzo szybko, po 5 latach - upłynął tylko termin niezbędny - odsprzedał te akcje Eureko w konsekwencji, więc nawet już tego kawałka polskiego inwestora nie ma.
Ja myślę, że to niekoniecznie musi być wynikiem, że tak powiem, decyzji strategicznej. Na to też można spojrzeć...
Nie wiąże pan tego ze sobą w ogóle, tak?
Nie, można to ze sobą wiązać. Natomiast myślę, że tak samo inne względy mogły o tym zadecydować. Jeżeli spółka trafi na rynek publiczny - a wierzę, że trafi na rynek publiczny - wówczas będzie szansa, żeby w gronie akcjonariuszy znalazło się szereg inwestorów polskich.
I ostatnie pytanie: Czy w okresie 1998-2001 pan osobiście lub telefonicznie chociażby rozmawiał z którąś z osób, które teraz wymienię: pan Marian Krzaklewski, pan Kasza, pan minister Wąsacz, pan Belka, pani Kornasiewicz, pan Buzek.
Może po kolei...
Czy pan kontaktował się?
Mogłem telefonicznie rozmawiać z ministrem Wąsaczem z uwagi na to, że to był de facto nasz zleceniodawca. Ja byłem osobą odpowiedzialną za projekt. Aczkolwiek tu używam słowa "może". Podobnie mogło być z panią minister Kornasiewicz, również z uwagi na tę samą sytuację. Niewykluczone, że również mogłem telefonicznie rozmawiać z prof. Belką.
Z panem Kaszą, panem Krzaklewskim nie miał pan kontaktów żadnych?
Nie miałem żadnych kontaktów.
Dziękuję. Nie mam więcej pytań.
Dziękuję bardzo.
Pan poseł Lewandowski.
Dziękuję, panie przewodniczący.
W sprawie oferty AXA. Pytałem o to w dniu wczorajszym pana dyrektora Kierkowskiego, również dzisiaj pan poseł Grabarczyk sformułował to pytanie. I może poproszę sekretariat o pokazanie tego fragmentu listu.
Otóż pismem z 17 września 1999 r. firma Hunton & Wiliams Poland sp. z o.o. poinformowała, że na prośbę mojego klienta, czyli AXA, przesyłam w załączeniu kopię listu przesłanego dnia 16 września 1999 r. przez AXA do ABN AMRO. List ten stwierdza, iż widełkowa cena zawarta w ostatecznej ofercie złożonej 6 września została sformułowana w ten sposób na wyraźną sugestię ze strony ABN AMRO. List ten ponadto stwierdza, iż gdyby nie wyraźna sugestia ABN AMRO, zamiarem AXA było zaproponowanie w ostatecznej ofercie ceny jednostkowej w wysokości 2700 mln zł, oraz stwierdza, iż w przypadku pomyślnego przebiegu negocjacji AXA gotowa jest zapłacić cenę w wysokości 3 mld zł. To przyzna pan, że to jest mała różnica, 3018 mln, jakie trzeba było zapłacić małemu podmiotowi ubezpieczeniowemu, a 3 mld dla AXA. Przy czym gdyby AXA pewnie otrzymała również te bonusy, jakie w ostatniej fazie negocjacji otrzymało Eureko, to prawdopodobnie zaoferowałaby znacznie wyższą sumę.
Czy zgadza się pan z moim rozumowaniem?
Nie zgadzam się, tzn. to jest rozumowanie hipotetyczne. Ja powiem w ten sposób. Cena widełkowa, o której poinformowaliśmy, która to cena widełkowa nie pojawiła się w przetargu z naszej rekomendacji, to stało się decyzją ministerstwa, bardzo wyraźnie wskazywała, iż dla oceny ofert będzie brana pod uwagę dolna granica widełek. I ta sama informacja została przekazana wszystkim inwestorom. Więc powoływanie się AXA na to, iż ABN AMRO wprowadziło AXA w błąd, uważam, że jest stwierdzeniem nieuprawnionym.
I słowo komentarza może jeszcze dodam. Pisanie w piśmie, że AXA byłaby gotowa zaoferować 3 mld zł w przypadku pomyślnych negocjacji, jest czysto hipotetyczne, bo co de facto oznaczają pomyślne negocjacje? Czyli przy tym samym poziomie wiedzy, który miała AXA, AXA zaoferowała cenę o ponad 300 mln zł niższą.
Czyli odrzuca pan te zarzuty, że AXA czuła się wprowadzona w błąd przez doradcę prywatyzacyjnego?
Panie pośle, gdyby AXA czuła się wprowadzona w błąd, mogła z powodzeniem zaskarżyć decyzję. Nie sięgnęła po taki środek, więc uważam, że uznała, że nie ma wystarczająco silnych podstaw, żeby po taki środek odwoławczy sięgnąć.
A z drugiej strony, czy ten list, o którym mówimy, czy był także przedmiotem pańskiego zainteresowania?
Teraz po okazaniu mi, przypominam sobie, że taka korespondencja się pojawiła, owszem. Oczywiście to było przedmiotem rozmowy nie tylko pomiędzy doradcami, ale również z ministerstwem i decyzja pozostała niezmieniona. Tegoż samego dnia, o ile dobrze pamiętam, była już złożona na ręce ministerstwa nasza rekomendacja odnośnie dalszego postępowania.
Czyli tu nie daliście już żadnej szansy AXA?
To nie jest jak gdyby... Ja nie jestem właściwym adresatem tego pytania, dlatego że decyzja należała do ministerstwa. My jedynie doradzaliśmy i złożyliśmy stosowną rekomendację w ministerstwie.
Ale czy sugerowaliście na przykład ministrowi, żeby może jednak podjąć jakąś rozmowę z AXA?
Tak jak wspomniałem, została złożona wcześniej rekomendacja o przyznaniu wyłączności firmie Eureko i BIG.
Czyli po prostu z góry już była przyznana decyzja i ten list nie miał dla was żadnego znaczenia?
Mówimy o sytuacji, która miała miejsce 10 dni po złożeniu ofert. Tak że 16, o ile dobrze pamiętam, została złożona nasza rekomendacja, po upływie 10 dni od złożenia ofert.
Ale proszę odpowiedzieć tylko na pytanie, czyli ten list już nie miał dla was żadnego znaczenia?
W tej chwili trudno mi jest powiedzieć, czy ten list wpłynął po złożeniu przez nas rekomendacji, czy przed złożeniem przez nas rekomendacji.
Dziękuję bardzo.
Pan poseł Gosiewski, z prośbą o pięć minut, bo przekroczyliśmy już 16.
Dziękuję.
Panie Przewodniczący! Wysoka Komisjo! Panie prezesie, w trakcie dzisiejszego przesłuchania stwierdził pan, że dlatego ubiegano się o 20, o zgodę na nabycie 25% akcji, mówię tu o Eureko, bo planowane było nabycie tych akcji od BIG-u. Czy pan to potwierdza?
Znaczy, to jest tylko moje, to jest moje założenie. Z tego, co kojarzę, to jest sprawa, która się przewijała w negocjacjach z Eureko. Eureko wspominało, iż niezależnie od faktu, że na samą transakcję nie potrzebuje zgody ministra finansów, chciałoby wystąpić o zgodę ministra finansów i wręcz dopominano się o wsparcie ministra skarbu w tej sprawie i o jakąś formę zapisu tego w umowie sprzedaży akcji.
To jeszcze raz. Czy ja dobrze pana teraz rozumiem, że Eureko sugerowało, że o taką zgodę będzie występowało w związku z tym, że miało zamiar odkupienia akcji od BIG-u?
To nie jest kwestia zamiaru. Umowa dopuszczała taką możliwość. Umowa nie dopuszczała, żeby Eureko mogło swoje akcje zbyć, natomiast dopuszczała, ażeby BIG mógł odkupić, odsprzedać część swoich akcji firmie Eureko.
Proszę pana, czy to nie jest właśnie przykład na ominięcie prawa, bo mamy sytuację, w której dwa podmioty, proszę pana, nabywają oddzielnie te akcje - jeden 20, drugi 10 - ale składają zamiar, że jeden może odsprzedać drugiemu te 10% i że Eureko w konsekwencji może mieć 30%. Czy mógłby pan się odnieść, czy nie jest to przykład na obejście prawa albo złamanie prawa?
Nie jest to przykład na obejście prawa, albowiem Eureko musiałoby uzyskać zgodę ministra finansów na przekroczenie 25% akcji.
Ale jeżeli, proszę pana, dwa podmioty zawierają i jeden kupuje 20 a drugi 10, a pan przed chwilą stwierdził, że w trakcie negocjacji jest planowany zamiar, że ten drugi podmiot, który nabył 10%, może zbyć te 10% od razu Eureko, czy to nie jest sposób na ominięcie prawa?
Ale jeszcze raz mówię panu posłowi, że to zbycie mogłoby być skuteczne tylko wówczas, gdyby Eureko uzyskało zgodę ministra finansów.
A czy w tym zakresie ma pan wiedzę, czy taką zgodę uzyskało?
No z tego, co panowie posłowie sami mówiliście dzisiaj, w późniejszym terminie Eureko taką zgodę uzyskało.
Proszę pana, czy w związku z tym, mam pytanie, czy ABN AMRO w jakiś sposób był zainteresowany nabyciem akcji BIG-Banku lub nabywał, lub uczestniczył w jakiś sposób w przebiegu walnego zgromadzenia akcjonariuszy w dniu 5 maja 1999? Czy panu jest coś wiadome na ten temat?
Nic mi na ten temat nie wiadomo. Wedle mojej najlepszej wiedzy ABN AMRO, wypowiadając się tylko tutaj za spółkę krajową, nie uczestniczyło w tym przedsięwzięciu.
Proszę pana, czy pan Marek Belka był członkiem Rady Nadzorczej ABN AMRO?
Nie, pan prof. Belka nie był członkiem Rady Nadzorczej ABN AMRO.
Ale mnie chodzi o tę dużą firmę, nie o firmę AIG Polska.
No, ja myślę, że to jest istotna różnica, dlatego że to była międzynarodowa rada doradcza.
Tak, ale czy był w takiej radzie?
Był.
Proszę pana, czy z tego tytułu kontaktował się z panem na przykład w tym okresie, kiedy był członkiem rady?
Prof. Belka głównie pozostawał w kontaktach z prezesem Banku ABN AMRO w Polsce. To była osoba wyznaczona do kontaktu z profesorem.
A w jakim zakresie, według pana wiedzy, czego te kontakty mogły dotyczyć i w jakim one były okresie?
No, myślę, że przez cały 1998 i 1999 rok prezes Banku ABN AMRO w Polsce mógł i pewnie kontaktował się z prof. Belką, natomiast ja niekoniecznie znam sprawy, o których była mowa. Sprawy, o których ja wiem, były sprawami głównie natury makroekonomicznej, strategicznej. Nasz bank w 1990 roku... przepraszam, w 1998 roku i 1999 roku bardzo poważnie myślał o nabyciu banku w Polsce. Podejrzewam, że to mogło być przedmiotem rozmów. Również, jeśli chodzi o prywatyzację PZU, zdarzało mi się mieć kontakt na początku 1999 roku z profesorem w sprawach dotyczących rynku ubezpieczeniowego, w kwestiach makroekonomicznych.
Proszę pana, czy nie zauważa pan pewnego konfliktu interesów, gdzie pan prezes... pan Marek Belka, wówczas członek międzynarodowej grupy doradczej czy rady banku, jest jednocześnie członkiem Rady Nadzorczej BIG-Banku, czyli jednego z oferentów? Czy nie jest to konflikt interesów polegający na tym, że jednak jest tu pewien znaczący wspólny punkt i bardzo znaczący wpływ osoby, która z jednej strony jest członkiem rady nadzorczej jednego z oferentów, a z drugiej strony jest rady, jak to pan powiedział, konsultacyjnej czy nadzorczej ABN AMRO.
Konflikt interesów występowałby wówczas, gdyby prof. Marek Belka był w posiadaniu informacji, które były informacjami poufnymi i których nie powinien znać, mając określoną swoją rolę w Radzie Nadzorczej BIG-Banku.
Mam wrażenie, panie prezesie, że jest za dużo związków między BIG-Bankiem, Eureko, które dzisiaj było, a ABN AMRO. Czy państwo byliście w związku z tym doradcą prywatyzacyjnym, czy lobbystą?
Byliśmy doradcą prywatyzacyjnym i myślę, że się wywiązaliśmy jak najlepiej z naszych obowiązków.
Dziękuję bardzo.
Dziękuję bardzo.
Podobne wrażenia nieraz się nasuwają, jak ma poseł Gosiewski, ale to jest moja prywatna ocena.
Kończymy. Jeszcze poseł Bury chciał, zdaje się, jakąś jedną sprawę, ale tutaj...
Ja tylko taką refleksję. Tak dzisiaj słuchając pana wypowiedzi też, czy pan nie odnosił wrażenia w 1999 roku, że konsorcjum Eureko BIG-Bank było rok czy pół roku wcześniej wybrane, a państwo tylko służyliście jako firma, która miała dostosować procedury do tego całego przedsięwzięcia?
No, myślę, że z całą stanowczością mogę stwierdzić, że nie miałem najmniejszych powodów, żeby sądzić, że był taki rodzaj ukartowania. Gdyby był, ja myślę - no myślę, że mam jakiś tam średni poziom inteligencji - że zauważyłbym, że taki rodzaj ukartowania ma miejsce.
Nie miał pan takiego wrażenia?
Nie odnosiłem takiego wrażenia.
Dziękuję.
Dziękuję bardzo. Ja mam tylko jeszcze pytanie: czy pan chciałby tutaj jeszcze coś oświadczyć, czy już dzisiaj nie?
Nie. Myślę, że nie mam nic do oświadczenia. Ja sobie wynotowałem tych kilka wniosków, które tutaj padły, i rozumiem, że będziemy proszeni o to, żeby dostarczyć pewne dokumenty, co niezwłocznie uczynimy.
Oczywiście dokumenty tak i jest niewykluczone, że może jeszcze raz będziemy musieli się wspólnie spotkać.
Na tym, że tak powiem, kończymy ten punkt porządku. Pan się umówi z państwem w sekretariacie o podpisanie protokołu, my również.
Natomiast mam jeszcze króciutko kilka spraw bieżących. Niestety z naszej współpracy.
Dziękuję serdecznie jeszcze raz.
Dziękuję uprzejmie.
.wycofał się pan ekspert Górecki. My musimy podjąć uchwałę, że zmniejszamy zatem na ten moment tę liczbę naszych ekspertów z 5 do 4.
Kto jest za tym rozwiązaniem?
Nie ma innego wyjścia.
Nie mamy innego wyjścia.
Kwestia też organizacyjna - to żeśmy tutaj z posłami pojedynczo rozmawiali. Ja rozmawiałem dzisiaj z prokuratorem Olejnikiem. Mam wrażenie, że tutaj nastąpiło jakieś przekłamanie. Myśmy zaprosili na normalną rozmowę prokuratorów z Gdańska i taka była nasza intencja, i mnie się wydaje, że w żaden sposób myśmy nie chcieli naruszyć tutaj toku śledztwa, bo już wiemy, jakie są z tego konsekwencje. A jak na razie mówię, nam przecież wszystkim zależy, żeby to śledztwo się toczyło jak najszybciej.
Państwo z sekretariatu - mam tutaj - przekazali informację, że jeśli chodzi o Najwyższą Izbę Kontroli, to na razie prezesów nie ma, więc w poniedziałek jeszcze będzie szansa na domówienie. Bo my mamy te dni parlamentarne, kiedy jesteśmy w Sejmie: czwartek lub piątek, prawda? I na ten czas prawdopodobnie.
Środa, czwartek.
.środa, czwartek, to znaczy w środę to na pewno prokuratorzy. I tyle po prostu.
Czy są jeszcze jakieś inne sprawy jeszcze?
Proszę bardzo.
Panie przewodniczący, pod koniec przesłuchania pana Dojnowa prosiłem, aby komisja zwróciła się do zarządu spółki PZU oraz zarządu spółki PZU Życie w sprawie przesłania wykazu nieruchomości będących w dyspozycji obu tych spółek od roku 1990 oraz też aby przesłano wyciągi z ksiąg wieczystych. Chodziło m.in. o to, że raport na przykład Najwyższej Izby Kontroli stwierdza, iż przez dłuższy okres czasu kwestia ta nie była uporządkowana, a tym bardziej, by kolejny dokument, którym dysponujemy, tzw. raport "Kobra", mówił o pewnej formie działalności, która została skrytykowana, a która polegała m.in. na nabywaniu nieruchomości. Więc jakbyśmy mieli pewne informacje źródłowe, to prosiłbym, panie przewodniczący, aby komisja przyjęła wniosek do zarządów obu tych spółek z wnioskiem o przesłanie wykazu tych nieruchomości od 1990 r. oraz też wykaz z wyciągami z ksiąg wieczystych.
Dziękuję bardzo.
Kolega poseł Gosiewski składa wniosek, który w praktyce jest niezwykle trudny do wykonania. Jeśli minister spraw wewnętrznych i administracji potrzebował kilku miesięcy w procedurze prywatyzacji PZU dla wydania zgody na sprzedaż akcji i de facto jej pożądanym, oczekiwanym i zawartym w umowie terminu z inwestorem nie wykonał z uwagi na obszerność zadania, nie wydaje mi się, aby PZU w tej chwili mogło to błyskawicznie wykonać i przekazać komisji.
Wydaje mi się, że powinniśmy oczekiwać takich dokumentów, które w praktyce mają znaczenie dla pracy komisji. Nie sądzę, aby wykaz nieruchomości PZU w całym kraju był niezbędny dla procedury śledczej naszej komisji. Również uważam, że niecelowym jest żądanie protokołów walnych zgromadzeń, protokołów bilansów wszystkich spółek zależnych PZU i samego PZU, BIG Banku Gdańskiego i innych instytucji finansowych, bo przecież komisja nie będzie tego badać. Ponadto chcę zwrócić uwagę, że wystąpiliśmy wielokrotnie o dokumenty,