Kto prezesem EBC
Kto prezesem EBC
3 maja 1998 r. Francusko-niemiecki spór o to, kto zostanie prezesem Europejskiego Banku Centralnego i będzie dbał o kondycję euro, nadszarpnął reputację wspólnej waluty jeszcze przed jej debiutem.
Wybór 11 państw, które w 2002 r. zastąpią własne narodowe waluty euro, nie stanowił problemu dla przywódców Unii. W sobotę wcześniejsze rekomendacje Komisji Europejskiej zostały zaakceptowane przez ministrów finansów Unii, a w niedzielę listę przegłosował Parlament Europejski.
Bój toczył się o to, jak pogodzić kandydatury na prezesa Europejskiego Banku Centralnego (EBC) dwóch przeciwników unijnej wagi ciężkiej - Niemiec i Francji. Spór był zaciekły, gdyż szef EBC faktycznie stanie się finansowym włodarzem Europy. Kierowany przezeń bank będzie ustalał wielkość stóp procentowych, trzymał w karbach inflację, emitował wspólną europejską walutę i walczył o utrzymanie odpowiedniej wartości euro na międzynarodowych rynkach walutowych. Przywódcy Unii Europejskiej podkreślali, że jedną z podstaw sukcesu, a przede wszystkim stabilności euro, będzie niezależność EBC od politycznych nacisków. Wielu ekonomistów, obserwując niemiecko-francuskie zmagania o obsadę fotela prezesa, zaczęło w to powątpiewać.
Dopiero po 11 godzinach trudnych negocjacji po północy z soboty na niedzielę prezydent Francji Jacques Chirac i kanclerz Niemiec Helmut Kohl doszli do kompromisu. Prezesem wpływowego EBC zostanie - od lipca '98 - wspierany przez 14 krajów Unii 62-letni Holender Wim Duisenberg. Obecny szef Europejskiego Instytutu Walutowego, z którego ma się wyłonić bank centralny. Nowy prezes zapowiedział, że dobrowolnie ustąpi miejsca forsowanemu przez Francję szefowi francuskiego banku centralnego Jean-Cloude Trichetowi. Choć data tej, jak żartowali dziennikarze, "spontanicznej rezygnacji" nigdzie nie została zapisana, nastąpi najprawdopodobniej po zamknięciu wszystkich etapów wprowadzania euro - czyli w lipcu 2002 roku.
Po skończonych negocjacjach kanclerz Kohl przyznał, że był to jeden z najtrudniejszych szczytów w jego życiu politycznym. Wyraźnie zadowolony był natomiast prezydent Francji Jacques Chirac, który do szczytu przystępował, wydawało się, na straconej pozycji.
Brytyjski premier Tony Blair przekonywał, że dzięki kompromisowi nie zostanie złamany traktat z Maastricht.
Optymizm Blaira punktował przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jose-Maria Gil Robles. Powiedział on dziennikarzom, że traktat został naruszony (jest tam mowa o nieprzerwanej, ośmioletniej kadencji prezesa). Przyrównał kompromis do narodzin "ułomnego dziecka". Natomist belgijski minister finansów Philippe Maystaedt przyznał w tutejszej telewizji, że dyskusja szefów Unii przypominała chwilami "kłótnię handlarzy dywanów".
Peter Praet z belgijskiego banku Generale de Banque uznał, że kompromis w sprawie podziału kadencji między dwóch prezesów podważa wiarygodność i niezależność od wpływów politycznych europejskiego banku centralnego i że można się spodziewać niepomyślnej dla europejskich walut reakcji światowych giełd.
Małgorzata Alterman, Jacek Pawlicki, Bruksela
-
Bank unieważnił mu karty, gdy był na wakacjach."Zaproponowali 54 zł"
-
Parlament UE zagłosował. W sklepach z ubraniami szykuje się prawdziwa rewolucja
-
Idą po Koronę Wodospadów! Zespół z Polski chce zdobyć dziesięć najwyższych wodospadów na świecieMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
"Deficyt pracowników z Ukrainy może wygenerować większą presję płacową"
-
Sejm znowu to zrobił. Fotowotaika może oberwać nową ustawą. "Efekt mrożący"
- Unia szykuje prawdziwą rewolucję na rynku pracy. Koniec z wyzyskiem
- Rząd zrobi wielką podwyżkę. A tak naprawdę odda za nieżyciowe prognozy
- Cenna woda. Konflikt między talibami a Teheranem
- Ile trzeba zapłacić księdzu za ślub kościelny? Pary młode zdradzają
- WizzAir podał cennik MultiPass. Można zaoszczędzić nawet 20 proc.