Grecja stanie się od 1 stycznia 2001 r. 12. członkiem Eurolandu - zdecydowali wczoraj w Feirze szefowie rządów i głowy państw UE. Drachmy zostaną wymienione według kursu 340,75 za jedno euro. Tak jak marki, franki czy pesety, greckie pieniądze zostaną w obiegu do końca czerwca 2002 roku.
Chociaż nie wszyscy przywódcy Unii byli przekonani o pełnej gotowości Aten do wejścia do walutowej elity, wszyscy solidarnie podpisali się pod wcześniejszą decyzją w tej sprawie Komisji Europejskiej. Sprzeciwiała się tylko niemiecka opozycja, która twierdziła, że przyjęcie tego kraju jeszcze bardziej osłabi euro; walucie i tak nie wiedzie się dobrze - od narodzin - 1 stycznia 1999 roku - straciła ponad 20 proc. wartości wobec dolara.
Dla Grecji rozszerzenie strefy euro jest nie tylko nagrodą za konsekwentną politykę zbijania inflacji i deficytu budżetowego, ale również szansą przełamania ciążącego na niej stereotypu. Ten najbiedniejszy kraj w UE był zawsze postrzegany jako ten, który w przeciwieństwie do Irlandii czy Hiszpanii zmarnował swoje "pięć minut" w Unii. Teraz okazuje się, że dzięki wejściu do Eurolandu Grecja może przeżyć drugą młodość w UE. - To historyczny moment dla naszego narodu - mówił wczoraj grecki premier Kostas Simitis. Jak podkreślał unijny komisarz ds. ekonomicznych Pedro Solbes, "w ciągu ostatnich lat Grecja zrobiła ogromny postęp" w pościgu za unijną czołówką. W ciągu kilku lat inflację obniżono z 16 do 1,9 proc. rocznie, deficyt budżetowy został zredukowany z 10,2 proc. PKB w 1995 do 1,6 proc. w 1999 roku.
Jak jednak przestrzegają greccy finansiści, Ateny nie mogą spocząć na laurach. Według szefa greckiego banku centralnego Lucasa Padademosa Grecję czekają dalsze reformy strukturalne i porządkowanie finansów publicznych. Iannis Stournaras, doradca ministra finansów, twierdzi, że aby osiągnąć pełną konwergencję z najbardziej rozwiniętymi gospodarkami Eurolandu, nie wystarczy jej zalecana dla strefy euro średnia wzrostu gospodarczego 3 proc. - Przez następne 15 lat grecka gospodarka musiałaby rozwijać się w tempie 5,5 proc. rocznie - mówi.
Poza strefą euro są obecnie trzy kraje UE: Dania, Wielka Brytania i Szwecja. Dania, która z własnej woli odrzuciła członkostwo w Eurolandzie, zdecyduje o tym, czy przyjmie euro, w referendum jesienią tego roku. Według czerwcowego sondażu instytutu Gallupa "za" jest 42 proc. Duńczyków, przeciw - 46 proc. Referendum w Wlk. Brytanii odbędzie się najprawdopodobniej po zapowiadanych na maj 2001 r. wyborach. Po Brytyjczykach w sprawie euro wypowiedzą się Szwedzi.
Jacek Pawlicki; Santa Maria Dea Feira