Dwugroszowa pułapka Cetelem Banku

Weź kredyt na pół roku, a nie naliczymy ci żadnych odsetek - zachęcał klientów bank Cetelem. A potem naliczał raty o kilka groszy za niskie, by domagać się zapłaty karnych odsetek

Gdy we wrześniu 2007 r. Maria Bazanowska z Rzeszowa spłaciła ostatnią, szóstą ratę kredytu zaciągniętego w Cetelem (2399 zł), była przekonana, że na tym zakończy się jej współpraca z bankiem. Nic z tego. Po ponad roku Cetelem przysłał list, w którym domagał się zwrotu jeszcze 214 zł. - Przecież raty spłacałam regularnie. Czego bank jeszcze chce ode mnie? - zdziwiła się nasza czytelniczka.

Po dwóch tygodniach bank przysłał kolejne ponaglenie, a potem poinformował, że do zwrotu jest nie tylko zaległe 214 zł zwykłych odsetek, ale i prawie 1 tys. zł karnych. I zaczął straszyć klientkę postępowaniem windykacyjnym, jeżeli natychmiast nie ureguluje długu.

Pani Maria nie odpuściła. Poszła do miejskiego rzecznika praw konsumentów i poprosiła o sprawdzenie, skąd wziął się jej rzekomy dług, o którym w dodatku Cetelem "przypomniał sobie" dopiero po roku. I skąd nagle wzięły się odsetki, skoro kredyt miał być zero procent?

Okazało się, że pracownik banku, podpisując z naszą czytelniczką umowę kredytową, źle wyliczył wysokość raty - 399,83 zł. Okazało się, że rata jest o 2 grosze za niska, niż być powinna. Powstała minimalna niedopłata, a bank stwierdził, że skoro pieniądze nie zostały spłacone w całości w terminie, to promocja "zero procent" nie obowiązuje. Na tej podstawie Cetelem naliczył odsetki - najpierw zwykłe, a potem karne.

Artur Kondrat, rzecznik praw konsumentów w Rzeszowie, uważa, że żądania banku są niezgodne z kodeksem etyki bankowej. - To niepojęte, żeby o dwa grosze bank robił taki problem - dziwi się Kondrat.

Wielki wysyp "dwugroszówek"

Gdy sprawę Marii Bazanowskiej opisaliśmy w rzeszowskim wydaniu "Gazety", Cetelem anulował kobiecie rzekomy dług. Bank wytłumaczył się błędem pracownika. Ale okazało się, że mieszkanka Rzeszowa nie jest jedyną osobą, która ma tego rodzaju problem z Cetelemem.

Do domu i pracy Marcina Tracza z Warszawy od kilku tygodni dzwonią windykatorzy, którzy domagają się od niego ponad 2,4 tys. zł! Tracz w zeszłym roku wziął w Cetelemie ponad 5 tys. zł kredytu. Też chciał go spłacił bez odsetek w pół roku. Pracownik banku wyliczył wysokość miesięcznej raty na 844,33 zł. Gdy w sierpniu nasz czytelnik wrócił do domu z urlopu, w skrzynce czekał już na niego list, że jest jeszcze dłużnikiem banku.

- Moja miesięczna rata też okazała się o 2 gr za mała. Ale to bank ją ustalał, nie ja. Teraz Cetelem chce ode mnie wyłudzić pieniądze - uważa Tracz.

Ponad 500 zł Cetelem żąda także od pani Małgorzaty z Gdańska. I ją również straszy, że jeżeli nie zapłaci natychmiast, to zacznie się postępowanie windykacyjne. Pani Małgorzata w banku wzięła około 4 tys. zł kredytu i rata obliczona przez bank także okazała się o 2 gr za mała. - Moje reklamacje w banku lądują chyba w koszu - mówi poirytowana gdańszczanka

W takiej samej sytuacji jest pan Krzysztof z Wrocławia. Od niego Cetelem żąda prawie 1,5 tys. zł spłaty długu - też poszło o 2 gr niedopłaty. - To chyba stała praktyka banku - mówi pan Krzysztof.

Przypadek, czy celowa praktyka banku?

- Istnieje duże prawdopodobieństwo, że zmniejszanie rat o 2 gr to celowe działanie banku. Klienci nie zwracają na to uwagi, bo wierzą bankowi, że właściwie oblicza raty. A potem dostają pisma, że mają wciąż płacić - mówi rzecznik Kondrat. I zapowiada, że rozważy skierowanie wniosku do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o wszczęcie przeciwko Cetelemowi postępowania w sprawie naruszania przez bank zbiorowych interesów konsumentów. - Czekamy na sygnały od rzeczników. Zajmiemy się nimi - obiecuje Małgorzata Cieloch, rzecznik UOKiK.

Według Kondrata zareagować też powinien Związków Banków Polskich, bo postępowanie Cetelemu jest wątpliwe etycznie. Ale związek się do tego nie kwapi. - Niech klienci sami nas powiadomią - mówi Norbert Jeziołowicz ze ZBP.

Cetelem zarzeka się, że wyliczanie rat o 2 gr niższych nie jest pułapką zastawianą przez bank na klientów. - Błędy się zdarzają - stwierdza Monika Pikulik z biura zarządu Cetelemu.

W lutym Cetelem już raz został przywołany do porządku przez UOKiK, kiedy na swojej stronie internetowej nie podawał, jakie jest w rzeczywistości roczne oprocentowanie kredytu. Po interwencji Urzędu bank się poprawił.