Czy Wielkanoc naprawdę musi być droga? Sprawdzone sposoby na tańsze święta

Wielkanoc to mocno osadzone w tradycji i kulturze święto, które zwykło się obchodzić dostatnio. Ów dostatek ma wymiar finansowy, którego nie sposób pomijać. Nasza postawa wobec świątecznej konsumpcji powinna być różna zależnie od zasobności portfela. Radość bowiem nie płynie wyłącznie z pełnego żołądka, zwłaszcza obecnie, gdy jego napełnienie wiąże się z dużymi wydatkami.

"Handlowcy zacierają ręce" - zwykło słyszeć się w mediach w przedświątecznych okresach. "Bo mają okazję zarobić więcej" - dopowiadali co bardziej liryczni eksperci. Święta państwowe to czas wolny od pracy i to jest zasadniczy powód, dla którego są tak oczekiwane przez setki tysięcy Polaków. To także czas zwiększonej konsumpcji i spotkań w rodzinnym gronie. A to najzwyczajniej w świecie kosztuje. Rosną ceny żywności - w tym roku głośno jest o rekordowych cenach jajek i rzekomym buncie konsumentów, którzy jeszcze do niedawno mogli kupić je za 50-60 gr. Obecnie muszą zapłacić 70-90 gr, choć taniej jest w dużych sieciach handlowych, w szczególności jeśli klient zdecyduje się nabyć od razu 20 lub 30 sztuk.

Tradycja kontra wydajność pracy

Dla ekonomistów temat świąt jest powodem do sporów. Z jednej strony bowiem nakręcają one konsumpcję, co przekłada się głównie na popyt wewnętrzny, bez którego trudno wyobrazić sobie rosnące PKB. Z drugiej zaś strony odpoczynek to czas bezproduktywny, w którym dochody obywateli i PKB nie rosną. Starcie obu racji całkiem nieźle było widać podczas awantury o święto Trzech Króli. Za ustanowieniem 6 stycznia dniem wolnym od pracy najgłośniej opowiadał się Jerzy Kropiwnicki, przypominając, że "w Polsce obchodzone było bardzo uroczyście od chrztu naszego kraju. Przetrwało rozbicia dzielnicowe, zabory i okupacje, a nawet pierwsze lata Polski komunistycznej". Argumentów ekonomicznych nie podawał, choć z wykształcenia jest ekonomistą, a w swojej karierze nosił ministerialną tekę (odpowiadał za pracę i politykę społeczną) - wcześniej czerpiąc wiedzę od Amerykanów zatrudnionych w Instytucie Badań Problemów Ubóstwa. Cóż, najwyraźniej teorie ekonomiczne głoszące, że praca jest źródłem bogactwa narodów (a co za tym idzie - doskonałą metodą na wyjście z ubóstwa), nie trafiły do niego.

Polityk ten dopiął swego - od stycznia 2011 r. dzień 6 stycznia został uznany przez Sejm RP za ustawowo wolny od pracy. Przeciw takiemu rozwiązaniu protestowali przez lata przedstawiciele pracodawców oraz niektóre osoby ze środowisk polskiej lewicy. - Ale Trzej Królowie wrócili! Teraz czas przywrócić dawne tradycje. Przypomnieć kolędy śpiewane tylko tego dnia, herody, szczodraki i wiele, wiele innych - tak podsumował swój sukces inicjator całej akcji. Jednak prawda jest taka, że w święto Trzech Króli kolędują doprawdy nieliczni - większość kontynuuje noworoczne zabawy, a jeśli już "pracuje", to przy demontażu bożonarodzeniowej choinki. Można się domyślać, że pomiędzy 2 a 6 stycznia efektywność pracy w Polsce, mówiąc delikatnie, nie jest zbyt wysoka. Ale sklepy notują w tym czasie zwiększone obroty - także dzięki akcjom wyprzedażowym w rodzaju "wietrzenia magazynów".

Drogo, drożej, drożyzna

Rzut oka na średnie ceny produktów żywnościowych (dane ogólnopolskie dostarczone przez GUS) pozwala stwierdzić, że w ubiegłych dwóch latach przed świętami Wielkiej Nocy ceny większości produktów szły w górę. Ostatnie dane z tego roku (pomiar w lutym 2012) mogą być twardym dowodem na tzw. drożyznę. Większość wymienionego asortymentu faktycznie kosztuje więcej niż przed rokiem lub dwoma laty i nie są to zmiany kosmetyczne. Gwoli ścisłości należy zauważyć, że znacznie potaniały ziemniaki oraz cukier.

Jak zatem można oszczędzić na świętach? Najprostszą (choć dla wielu nie do przyjęcia) metodą na uniknięcie wydatków świątecznych jest nieobchodzenie świąt w ogóle lub rezygnacja z celebrowania nadchodzącej Wielkiej Nocy. Ot, wystarczy uznać zbliżające się dni za kolejny wydłużony weekend, podczas którego swą aktywność skoncentrujemy na rekreacji na świeżym powietrzu (np. rowerowy wypad za miasto), odespaniu męczących dni, czytaniu książek (tych z domowej lub publicznej biblioteki) oraz na spotkaniach z rodziną i długich rozmowach. Aby uskutecznić te ostatnie, przeważnie trzeba jednak sięgnąć do portfela. Przy czym mimo wysokich cen paliwa i tak zaoszczędzimy, udając się do kogoś (no, chyba że jedziemy na jeden dzień, w dodatku sami i autem spalającym benzynę na drugi koniec Polski, a po drodze natrafimy na niebędący akurat atrapą fotoradar). Mniej kosztowne opcje to: podróż tanim pociągiem (Bilet Podróżnika lub weekendowy) lub zabranie się ze znajomymi, którzy jadą w tym samym kierunku i przypadkiem mają w aucie wolne miejsca. Co bardziej odważnym pozostaje autostop.

Gdy już nie mamy wyboru

Ale jeśli już to my musimy urządzić święta i podejmować gości, to warto:

zaplanować liczbę potraw i wybrać opcję szwedzkiego stołu (a nie zakładać, że każdy z gości zje obfite śniadanie i dwudaniowy obiad z deserem w postaci co najmniej sześciu różnych ciast),

ustalić z gośćmi, że wykwintną sałatkę lub pyszne ciasto przywożą ze sobą,

zrezygnować z alkoholu (ludziom na poziomie nie jest on do niczego potrzeby, herbata czy kawa również pobudzają, ewentualnie liczymy na dziadka lub wujka, że w razie naprawdę nagłej potrzeby otworzy wreszcie tę wiśniową nalewkę domowej roboty).

Ogólne porady są znane: nie kupować na zapas (zwłaszcza jeśli nie mamy psa), nie stosować reguły "zastaw się, a postaw się", a będąc na zakupach, zrezygnować z drogich, markowych produktów. Zwróćmy uwagę, że ogromna większość stawianych podczas Wielkanocy na stół posiłków to przyrządzane z półproduktów mieszanki (np. sałatki lub ciasta), a mało kto odważy się spytać gospodarza, jakiego to masła lub drożdży użył do ich wyrobu. Ponadto, aby nie zostać posądzonym o skąpstwo, warto wydać te 2 zł więcej na duży słoik sprawdzonego majonezu. Kupując wędliny, spróbujmy sami określić stosunek jakości do ceny (np. paczkowana kiełbasa ma na opakowaniu informację o procentowej zawartości mięsa). Nade wszystko można zrezygnować z dekoracji (specjalnie przyozdobione wiklinowe koszyczki, plastikowe zajączki czy kurczaczki, tandetne bazie itd.) na rzecz samodzielnie wykonanych ozdób (posianie rzeżuchy, pisanki zrobione przez dzieci itp.).

Niekiedy ograniczenie konsumpcji jest doprawdy konieczne. Jak wyliczyli eksperci, koszt samego wielkanocnego śniadania dla czteroosobowej rodziny w Warszawie sięgał w poprzednich latach 150 zł! Uzmysłowiwszy to sobie, dobrze jest zawczasu przez kilka miesięcy odkładać (np. na oprocentowane konto) sensowne kwoty, aby nie popełniać błędu pod tytułem: "Święta na kredyt". Uginające się pod ciężarem jedzenia stoły sfinansowane z pożyczonych pieniędzy (żeby nikomu nie przyszło do głowy czynić to w instytucjach parabankowych) to z finansowego punktu widzenia najkrótsza droga do bankructwa. Jaka na to rada? - Warto postawić na rodzinne święta, dania przygotować razem z siostrą, mamą lub teściową. Jeśli gotujemy więcej, cena za jedną porcję będzie niższa. Można urządzić świąteczną składkę na jedzenie - każde gospodarstwo domowe daje tyle, ile porcji na nią przypada. Można wówczas umówić się na wspólne zakupy oraz wielkie gotowanie - to dodatkowy czas, który można spędzić pożytecznie i przyjemnie zarazem - mówi Karolina Półrola, specjalizująca się w psychologii finansów.

Święta drogie, ale czy lepsze?

Niektórzy potrafią podczas świąt wydać niemało, choć nie urządzają tradycyjnych spotkań za stołem i nie akceptują leżenia przed telewizorem. Za przykład w tym względzie mogą posłużyć Marek i Paulina z Warszawy, młode małżeństwo z sześcioletnim dzieckiem. Postanowili oni spędzić świąteczny weekend w podwarszawskim hotelu, albowiem - jak sami mówią: Nasza rodzina lubi spędzać czas tak, aby każdy z jej członków miał coś miłego tylko dla siebie. Syn i mąż kochają wodę, więc korzystają z uciech aqua parku (basen z wirami, zjeżdżalnia, sauna, jacuzzi), ja wolę spędzić czas w spa. Drugi powód to taki, że oboje pracujemy i przygotowanie normalnych świąt zajmuje dużo czasu, m.in. zakupy, czyli stanie w długich kolejkach w sklepach, a potem kilka godzin w kuchni, aby przygotować świąteczne potrawy. I tutaj wygoda wygrywa z tradycją - tłumaczą i szacują, że trzy dni pełne atrakcji dla dziecka i dorosłych kosztować ich będzie ok. 1200 zł. To całkiem dużo, przyznają, ale podkreślają wymiar realizowania indywidualnych potrzeb ludzkich w czasie wolnym. - W latach wcześniejszych wydawaliśmy mniej pieniędzy, ponieważ część świąt spędzaliśmy z rodziną, a część sami - jadąc na jedną noc np. nad morze. Bywało też tak, że święta spędzaliśmy z naszymi przyjaciółmi: jeden dzień my u nich, a drugi oni u nas. W związku z tym koszty były niższe. Zadowolenie, niestety, również, za to stres niewspółmiernie większy - stwierdzają moi rozmówcy.

Jak widać, pieniądze nie muszą być tym, czym należy się kierować podczas świąt. To przede wszystkim przeżycie duchowe i społeczne, a czerpana ze świąt radość powinna być prawdziwa. Warto być (nie tylko w tych dniach) szczerym ze sobą.

Zaciskasz pasa na Wielkanoc?