Dlaczego nie należy kupować sera pakowanego w sklepie? [LIST SPRZEDAWCY]
Pamiętam, jak kiedyś napisał do mnie kolega Marcin, skarżąc się na jakość sera w dużym sieciowym sklepie. Pomijając wyrazy powszechnie uznane za niecenzuralne, komunikat można sprowadzić do tego, że obsługa sprzedaje sery żółte (dokładnie ser morski) nieco przeterminowane. W zasadzie na tyle, że nie nadają się do jedzenia.
- Ładnie kroją na plasterki, w folię wsadzają, a w środku wojna biologiczna - zgrzytał zębami kolega.
A na koniec napisał mi tak:
- Pierwszy raz kiedyś tam, złapali mnie na to jak barana, później jak babie powiedziałem, że sprzedają kwasem ciągnący ser, stwierdziła, że trzeba nie brać, bo na pierwszy rzut oka widać, że jest z nim coś nie tak.
Dziś będzie wyjaśnienie, skąd się to bierze. A wyjaśnia jeden z czytelników, który spędził kilka lat w jednej z największych sieci sklepów w kraju, co to ma i hipermarkety i małe sklepy.
- Proponuję kolejny temat do prześledzenia i opisania. Ser na ladach w hipermarketach. W takich miejscach żółty ser krojony jest na małe porcje z dużych brył opakowanych oryginalnie przez producenta. Następnie mniejsze kawałki są foliowane i etykietowane z podaniem daty przydatności do spożycia, dla sera np. liczona jest automatycznie od daty drukowania etykiety. Tak zapakowany kawałek sera leży w lodówce i czeka na klienta.
Gdy termin przydatności dobiega końca, ser powinno się wyrzucić i wpisać kwotę do limitu strat, który kierownik marketu ma do dyspozycji. Kłopot w tym, że limity te są małe, a kierownictwo szczegółowo rozliczane. Zatem zgodnie z poleceniem szefów personel lad sery rozpakowuje, ponownie foliuje i... ponownie etykietuje, co sprawia, że data przydatności do spożycia wydłuża się o parę tygodni.
Mało tego, wiadomo przecież, że ser się zsycha, zatem przed ponownym foliowaniem ścinane są jego suche, ciemnożółte fragmenty i jedynie one są ważone i wpisywane jako straty.
Kto rzeczywiście traci? Klient, który optymistycznie zakłada, że ser, który trafił do jego lodówki, nadaje się do spożycia jeszcze przez parę tygodni. To, że spędził on już kilkanaście tygodni w lodówce marketu i nie nadaje się do spożycia, to wiedza tajemna, której nie posiada. Po kilku latach pracy dla sieci XXX mogę sobie pozwolić na bardzo wybiórcze podejście do oferty sklepów i np. nie kupować sera z lad. Niestety w Polsce bezpiecznie można kupować tylko ser pakowany bezpośrednio przez producentów.
Tekst pochodzi z bloga Piotra Miączyńskiego supermarket.blox.pl
Masz problemy ze sklepem, dostawcą usług kablówki albo operatorem komórkowym? Źle naliczono ci opłaty na rachunku, masz wątpliwości, czy postąpiono wobec ciebie fair, czujesz się nabity w butelkę? Napisz do nas - postaramy się pomóc w ramach naszej akcji interwencji konsumenckich: kasochron@gazeta.pl Czytaj więcej w serwisie pieniadze.gazeta.pl
-
Tarczyński miał do spłacenia prawie 1,5 mln zł. Jest oświadczenie majątkowe
-
Polka oskarżona o zepsucie telewizora w hotelu. "Zażądamy rekompensaty"
-
Idą po Koronę Wodospadów! Zespół z Polski chce zdobyć dziesięć najwyższych wodospadów na świecieMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Europa w panice kupowała węgiel. Teraz odsprzedaje go do Afryki
-
Posłanka PiS buduje dom za 600 tys. zł. A wynajmuję "komunałkę" za 116 zł
- Marsz 4 czerwca. Po dwóch godzin metro i boczne ulice wciąż zapchane
- Wielka Brytania zacznie kontrolować ceny żywności? "Cenowe limity"
- Padła "szóstka" w Lotto. Gdzie padły szczęśliwe liczby?
- Przez cały maj nikt nie skorzystał z przejścia na Mierzei Wiślanej
- Jeden kraj bije rekordy w emisjach metanu. USA chcą to zmienić