Psy mają lepiej niż ludzie. Wołowiny w "przysmaku" aż 4 proc.
Kiedyś pisałem o parówkach z cielęciną Zimbo. Ile jest mięsa w parówkach z cielęciną? 77 proc. A ile jest cielęciny w parówkach z cielęciną? 3 proc.! Czyli na 100 gramów parówek 3 gramy to cielęcina.
Czy to trochę nie za mało? "Jako firma kierująca się zasadami otwartej oraz przejrzystej komunikacji chętnie wyjaśnimy czytelnikom różnicę pomiędzy parówkami cielęcymi a parówkami" z cielęciną" - pisało mi Zimbo. - Są to bowiem dwa różne produkty, oba z nich posiadamy w ofercie".
Dalej koncern wyjaśnia, że - owszem - chciałby sprzedawać jak najwięcej parówek cielęcych, bo są droższe. "Rynek w dużej mierze reguluje jednak cena. Konsumenci szukają tańszych, ale zaspokajających potrzebę różnorodnego smaku produktów. Dodatek cielęciny do parówek, nawet 3-procentowy, nadaje im pewnej charakterystycznej słodkości. I to właśnie parówek z cielęciną sprzedaje się dużo więcej niż cielęcych, choć wolelibyśmy zupełnie odwrotny trend, ale dostosowujemy się do potrzeb rynku".
Czy faktycznie konsument poczuje te 3 proc. cielęciny? Specjaliści od żywienia twierdzą, że normalny konsument nie jest w stanie tego wyczuć. Chyba że jest Magdą Gessler, która według własnych deklaracji potrafi odróżnić, czy mięso było bite na plastikowej desce czy na drewnianej (strzelam, że wobec tego 3 proc. cielęciny też by wyczuła).
Jak się okazuje, psy mają nieco lepiej niż ludzie. Przysmak "Pedigree Rodeo z wołowiną" ma bowiem aż 4 proc. wołowiny.
Zwróciła mi na to uwagę pani Dominika, która właśnie gości tymczasowo w swoim domu psa i kupiła ten "przysmak".
- Dziś rano przypomniało mi się, że pies ten jest uczulony na kurczaka, ale świadomość tego, że wszędzie nas oszukują, sprawiła, że przyjrzałam się dokładnie opisowi składu: "[...mięso i produkty pochodzenia zwierzęcego (w tym 4% wołowiny)...]". I teraz moje dwa pytania: ile jest mięsa w mięsie? Podać psu ten przysmak za 4 złote czy nie ryzykować utraty 100 zł na leczenie weterynaryjne? - pyta.
Ja bym nie podał. Kurczak to najtańsze mięso na rynku. Jest więc wysokie prawdopodobieństwo, że "mięso i produkty pochodzenia zwierzęcego" to może być właśnie kura.
Przy czym strzelam, że te produkty pochodzenia zwierzęcego to zwykły MOM, czyli masa kostno-tłuszczowa. Po oddzieleniu mięsa ze zwierzęcia zostaje szkielet. Przeciska się go przez sita różnej wielkości pod wysokim ciśnieniem albo podgrzewa i miele. Do tego skórki wieprzowe albo kurze, tłuszcz i maski, czyli wszystko, co się zdejmuje z głowy świniaka. Plus przyprawy i związki chemiczne, które absorbują wodę. Z MOM robi się tanie parówki i pasztety, kiełbasy, gotowe dania, takie jak pulpety, klopsy i jedzenie dla zwierząt.
Oczywiście pies ani ludzie nie muszą się żywić czystym mięsem. Ale dobrze by było, żeby wiedzieli, co jedzą.
Tekst pochodzi z blogu Piotra Miączyńskiego: Towar niezgodny z umową
-
Bill Gates zachęca do "korzystania z życia". Wymienił pięć rad
-
Stopy procentowe mogą zacząć spadać. Glapiński wskazuje możliwą datę
-
Opowiada o swojej pasji: Lecimy sprzętem, który nie ma sterów. Jest tylko palnikMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Wynajem krótkoterminowy po unijnych poprawkach. Kosztowne zmiany
-
Kto zarabia najwięcej? W jednym z miast średnia to ponad 10 tys. zł
- USA jednak nie zbankrutują? Jest "gorzkie" wstępne porozumienie
- Mateusz Morawiecki o sztucznej inteligencji. "To miecz obosieczny"
- Zmuszą AI do tłumaczenia prawniczego bełkotu, by pomóc ludziom
- Szef Gabinetu Prezydenta RP o "lex Tusk". Co zrobi Andrzej Duda?
- Nietypowy wygląd to nie wszystko. FreeBuds 5 zaskakują jakością dźwięku