Ubezpieczył telefon wart 1,3 tys. zł. Odszkodowanie? Tylko trzy stówki
Ile razy zdarzyło się Państwu, że telefon upadł na ziemię? Ręka do góry. A został zalany? Ręka do góry. Wylądował w ubikacji? Ręka do góry. Dziękuję.
Często to się zdarza, prawda?
Jak się przed czymś takim zabezpieczyć? Oczywiście najbezpieczniejszym rozwiązaniem byłoby położenie nowo kupionego telefonu razem z pudełkiem gdzieś na najwyższej półce w szafie. I jeśli nie przydarzy się trzęsienie ziemi, mamy wysokie prawdopodobieństwo, że telefon - nówka sztuka bez żadnej ryski - poleży sobie tam długie lata.
Gorzej jednak, jeśli ktoś uparł się, że będzie z niego dzwonił. Oczywiście można załadować aparat w różne ochronne nakładki, które mniej albo bardziej powinny zminimalizować nasze ryzyko.
Są jednak ludzie, którzy nie chcą się przejmować podobnymi niedogodnościami i żyć pełną piersią wykupując ubezpieczenie.
Składka 18,99 zł miesięcznie
I tak dochodzimy do pana Roberta, który opłaca w Orange najwyższy pakiet dla klientów indywidualnych, a dodatkowo - ponieważ jego sieć współpracuje z naszym gigantem ubezpieczeniowym PZU - ubezpieczenie opiewające na niewąską kwotę 18,99 zł miesięcznie.
Jego telefon to Samsung Galaxy SII. Pech chciał, że został w wakacje został zalany. - Ale od czego jest ubezpieczenie? - pomyślał pan Robert. Na szczęście te 18,99 zł obejmowało podobne wypadki.
Zgłosił szkodę do PZU. Telefon powędrował za pośrednictwem Orange do serwisu Samsunga z zaleceniem z jego strony, aby zrobiono kosztorys naprawy i ewentualnie aparat przywrócono do stanu żywych. A on już osobiście będzie odzyskiwał pieniądze od ubezpieczyciela.
Serwis zrobił jednak zwrot i odpowiedział: że naprawić się go nie da i można go tylko wymienić na nowy za przeszło 1.3 tys. zł. Przedstawiciel PZU pracowicie obfotografował telefon. A sam aparat jak nie działał, tak nie działa.
Dostał 301 zł
I teraz dochodzimy do odszkodowania. Ile dostał proszę państwa nasz czytelnik?
301 zł. Tak, tak 301 zł.
Przepraszam - w sumie 350 zł ale 49 to był udział własny. Biorąc pod uwagę że nasz czytelnik ubezpieczenie opłacał od stycznia - czyli przez jakieś sześć miesięcy - na całej sprawie zarobił dzięki ubezpieczeniu 187,06 groszy.
Żeby nie było - ubezpieczyciel pozostawił mu furtkę: "na dokumencie (z serwisu przyp. red.) nie ma kosztu naprawy ani tez przyczyny awarii. W związku z powyższym po uzyskaniu faktury/rachunku za naprawę wraz z przyczyną awarii powrócimy do szkody".
Powiem szczerze czegoś - tutaj nie rozumiem. Bo albo roszczenie jest uwzględniane w pełnej wysokości, ponieważ telefon padł i go odratować nie można, albo nie uwzględniamy reklamacji, ponieważ z serwisu spłynęły niepełne informacje w tej sprawie. Tu PZU stwierdziło: rzucimy jakiś ochłap, może się człowiek nie odwoła.
To klasyczny trik ze strony ubezpieczycieli, którzy wydając odmowną decyzję liczą, że ludziom nie będzie chciało się walczyć o swoje.
Niedawno opisywałem taki przypadek , gdzie czytelnikowi odmówiono odszkodowania za biżuterię, ponieważ... ukradziono ją w domu teściów.
Dom był ubezpieczony, ale jak tłumaczyło PZU polisa była na matkę jego żony. Tam sytuacja skończyła się szczęśliwie.
Z drugiej strony na pewno by pomogło, gdyby przed zawarciem ubezpieczenia konsumenci dokładnie czytali co podpisują a nie tylko polegali na luźnych obietnicach agentów.
Wpis pochodzi z blogu: Towar niezgodny z umową
-
Wyciekły dane kart jednego z polskich banków. Masz taką? Nią nie zapłacisz
-
Everest zamienia się w wielkie śmietnisko i cmentarzysko. Kilkaset ciał przy szlaku
-
Ta kobieta ma nietypową pasję. "To jest bardzo wciągająca dyscyplina"MATERIAŁ PROMOCYJNY
-
AI znalazła nowy antybiotyk. Potrzebowała na to dwóch godzin lekcyjnych
-
Prezes Chemeko-System zatrzymany. "To uderzenie prokuratury Ziobry"
- "Lex Tusk". Tyle zarobi szef komisji ds. śledzenia rosyjskich wpływów
- Orlen tnie ceny paliw na wakacje. Będą rabaty, ale i ograniczenia
- Syn Łukaszenki, szef KGB i inni. Rośnie lista sankcyjna MSWiA
- Nowe rekordy temperatury w Chinach, Wietnamie i Laosie
- Niemcy. Ukraińscy żołnierze trenują na abramsach