Co się najlepiej sprzedaje? Idę do siedmiu monopolowych 24 h. Widzę faktury. Na pierwszym miejscu... Cytrynówka lubelska 0,1 l - 1520 szt. [ALKOPOLACY]

- Zgodnie z postulatami mieszkańców, proponujemy zmiany ograniczające możliwość sprzedaży alkoholu na terenie Warszawy - napisała na facebooku Hanna Gronkiewicz -Waltz. Co z tego wyniknie? My przypominamy nasze najlepsze teksty z cyklu Alkopolacy. Rok temu poszedłem do siedmiu warszawskich sklepów monopolowych z pytaniem co się najlepiej sprzedaje. Oto co tam usłyszałem.

SKLEP 1. Mały sklep całodobowy na Mokotowie. Za ladą pani Magda: Oto liczby, statystyka nie kłamie

Mogę panu pokazać statystykę roczną. Rozliczam akurat faktury. Od marca 2013 r. najwięcej sprzedałam butelek:

Królewskiego - 7624 szt.

 

Kuflowego - 7400 szt.

 

Perły Export - 7100 szt.

 

Perły Chmielowej - 6900 szt.

Jeżeli chodzi o wódkę, to tutaj zaskoczenia nie ma:

 

Cytrynówka Lubelska 0,1 l - 1520 szt.

 

Krupnik 0,2 l - 600 szt.

 

Cytrynówka 0,2 l - 600 szt.

 

Krupnik 0,5 - 521 szt.

Wina są daleko, daleko w tyle. Szkoda przytaczać. Ta statystyka nie kłamie. Tyle zeszło mi towaru przez niecały rok. To jest prawda. Alkoholowa ekstraklasa? Pamiętam pana, który przyszedł, ukłonił się, pocałował w rączkę, a następnie zamówił dwie seteczki i paczkę tamponów. Do dzisiaj wolę się oszukiwać, że to dla żony. Pijemy na różne sposoby, a sklep monopolowy 24 h to prawdziwe laboratorium.

SKLEP 2. Monopolowy 24 h na Dolnym Mokotowie. Za ladą pani Mariola: W ciągu roku sprzedałam 200 butelek Kadarki

Pracuję w tym biznesie już ponad 10 lat. Prowadzę swój własny sklep. Mam stałych klientów i żałuję, że fakultatywnie nie studiuję socjologii. Mogę bez problemu powiedzieć, jakie są ulubione alkohole każdej grupy społecznej. Studenci najczęściej piją perłę export lub chmielową. Kobiety 50+ biorą dwie małpki, często te najtańsze, zdarza się też, że biorą cytrynówki lub ananasówki. Pewnie do wieczornych drinków. To, co mnie zastanawia najbardziej, to kobiety mniej więcej 30-letnie. Przychodzą o 6, 7 rano i proszą o 0,2 wódeczki. "Tylko taką słodką poproszę" - mówią. Przed pracą lubią sobie chlapnąć. To zadziwiające.

Piwo? Mam kilkudziesięciu klientów, którzy potrafią przyjść pięć razy do sklepu i kupować po dwa-trzy kuflowe mocne. Najchętniej właśnie biorą te mocne i tanie. Nie sikacze. One im w ogóle nie smakują.

Czy zmienia się kultura picia alkoholu? U mnie w sklepie wina nie schodzą. Pewnie jeżeli ktoś chce iść kupić wino, to kupuje w wyspecjalizowanych sklepach. U mnie sprzedają się te do 15 zł. W ciągu całego roku sprzedałam 200 butelek słodkiej Kadarki. Chcę jednak zaznaczyć, że nalewek w moim sklepie się nie kupi. Dbam o porządek. Menelstwa nie przyjmuję. Nie chcę, żeby mi śmierdziało w całym sklepie. Zresztą w nocy, kiedy żule już śpią, przychodzi pijana młodzież z dyskoteki. Nie można się z nimi dogadać, bo są już tak pijani. Kiedy mówię, że nie sprzedam im alkoholu, wszczynają burdy. Bardzo przyjemna młodzież...

SKLEP 3. Monopolowy 24 h na Dolnym Mokotowie. Za ladą pani Barbara: Co schodzi? "Zestawy obiadowe" - dwa piwka i setka

Jak pijemy? Dużo i chętnie. Pracuję w sklepie, który znajduje się przy ruchliwej ulicy. To nie jest żadne osiedle. Dużo ludzi jest przypadkowych. Najlepiej schodzą piwa. Ale tzw. zestawy obiadowe też się cały czas trzymają mocno. Zestaw obiadowy to dwa piwka i seteczka. Albo dwie nalewki i seteczka. Zależy chyba od aury pogodowej. Z synem, który pomaga mi prowadzić sklep, śmiejemy się, że są jak dania dnia w restauracjach. Klienci wiedzą, co dostaną i że będzie to w atrakcyjnej cenie. Kupują je wszyscy - dotyczy to i tej młodszej klienteli, i tych starszych wyjadaczy.

Zdarzyło się kilka razy, że klient zapytał o droższy alkohol. Zaproponowałam whisky za ok. 70 zł. Pokręcił głową i powiedział, że za tania. Wyszedł.

SKLEP 4. Sklep całodobowy na Mokotowie. Za ladą pani Katarzyna: Taka zadbana pani, przychodzi sześć-siedem razy dziennie...

Z mężem prowadzimy ten sklep już dobre pięć lat. Nigdy nie było skarg mieszkańców okolicznych bloków. Pewnie dlatego, że pijanym alkoholu nie sprzedajemy, a dookoła sklepu mamy monitoring. Nie możemy pozwolić sobie, żeby alkoholicy i pijacy stali nam pod drzwiami i odstraszali innych klientów. Raz czy dwa przyjechała policja pod sklep, ale to miało miejsce tylko w większe święta. Okazało się, że dwóch panów dość cieleśnie spierało się na argumenty.

Pytasz, czy mam stałych klientów. Tak. W każdym sklepie są stałe osoby. Ja mam np. panią, zadbaną, tylko lekko rozedrganą. Przychodzi sześć-siedem razy dziennie i kupuje małpki, czyli 0,1 l wódki cytrynówki. W ciągu całego dnia wypije ponad 0,5 litra humoru w płynie. Jak raz przyszła o 5 rano, zapytałam, co tak wcześnie. Strasznie drżały jej ręce. Powiedziała, że zawsze tak ma po porannej kawie.

SKLEP 5. Monopolowy 24 h na Dolnym Mokotowie. Za ladą pani Ania: Szkoda... Szkoda ludzi

Wie pan co... Najsmutniejsze jest patrzenie na ludzi, którzy przychodzą i kupują te alkohole. Nie, że raz, na weekend, bo akurat mają imprezę. Oni przychodzą regularnie. I widzę, jak z ładnej buzi wychodzi najpierw zmęczenie, później maluje się na niej rozdrażnienie, a na końcu mus.

Miałam dwóch takich panów. Przystojnych, fajnych, roześmianych klientów. Po roku przychodzą z tym samych uśmiechem. Takie usposobienie. Ale twarz już nie ta. Wiem, że pracując w sklepie całodobowym, trzeba się uodpornić i robić swoje. Ale widząc, jak z dnia na dzień człowiek się stacza. Szkoda... Szkoda ludzi.

SKLEP 6. Sklep całodobowy przy ul. Belwederskiej. Za ladą pani Bożena: Bardzo dużo to sprzedaję tanich piw

Tanie piwa schodzą do południa. Sprzedaję ich bardzo dużo. Ale to, jak i ile piją Polacy, to - według mnie - zależy od miejsca zamieszkania.

Tam za parkiem, gdzie jest więcej bezdomnych, świetnie sprzedają się tanie nalewki. U nas mieszka więcej babć szuraczek. One prawie wcale nie kupują alkoholu, chyba że połówkę wódki, kiedy idą we trzy na imieniny do koleżanki. Ale często jestem na zastępstwie w sklepie przy metrze Politechnika. Tam ruch zaczyna się dopiero po 19. Przyjeżdża metro, jest kolejka, przyjeżdża metro, znowu kolejka się ustawia. Bardzo duży ruch. Najwięcej w tym sklepie setek i dwusetek schodzi. Klienci kupują je zazwyczaj rano. Bardzo często piją przed pracą.

SKLEP 7. Monopolowy 24 h przy ul. Puławskiej. Za ladą pani Edyta: Wódka to wódka. Humor w płynie, byle droga nie była

Jeżeli chodzi o alkohole niskoprocentowe, to u nas najchętniej schodzą tanie piwa. Takie do 2,50 zł. Rano i w tygodniu piwo przoduje. A w weekend przede wszystkim króluje wódka: najchętniej klienci kupują taką do 25-27 zł. Jeżeli mamy promocję, np. na 1906, schodzi od razu. Wódka to wódka. Humor w płynie, byle droga nie była. Wino schodzi trochę lepiej niż w latach poprzednich, jednak tak czy tak alkohole wysokoprocentowe są u nas na pudle. Szczerze? Raczej mnie to nie dziwi. Jeżeli ktoś ma budżet 40 zł i ma do wyboru kupić wino czy wódkę, zawsze wybierze wódkę.

Jak idzie? Interes dobrze się kręci. Chociaż w pobliżu mamy Carrefoura, Lewiatana i sporo sklepów spożywczo-alkoholowych, to większość po 23 jest zamknięta. A nasz jest otwarty, więc jakkolwiek by było, opłaca się.

***

Poprzednio w cyklu "Alkopolacy": "Gdy mówię ludziom, że nie piję, reagują niedowierzaniem. Słyszę: Co jest z tobą nie tak?" - niepijący o życiu bez alkoholu >>>

Napisz do autorów: Milena.Bryla@agora.pl, Damian.Szymanski@agora.pl

Więcej o: