Elon Musk nie tylko zbił majątek na PayPalu, ale założył też Tesla Motors i SpaceX, a niektórzy kojarzą go również z projektem SolarCity. Słowem: ten przedsiębiorca osiąga sukces za sukcesem i wprowadza fantastyczne innowacje.
Hyperloop to jego kolejny pomysł i chyba najbardziej zwariowany ze wszystkich. Ma to być nowy środek transportu. Na razie Hyperloop to co prawda tylko rysunek techniczny, ale wiemy już, że w praktyce będzie to coś na kształt kolei magnetycznej. Zamiast wagonów, Hyperloop ma używać jednak "kapsuł", do których będą wchodzić ludzie - następnie kapsuły będą wypychane z dużą prędkością i mają przemieszczać się w szczelnie zamkniętych przezroczystych rurach bezciśnieniowych. Brzmi jak sci-fi? Słusznie. Tym bardziej, że według Muska Hyperloop będzie w stanie zaoferować prędkość na poziomie 1200 km/h, znacznie skracając czas podróży.
Pierwsza wersja Hyperloop ma powstać w przyszłym roku w Środkowej Kalifornii. Nie będzie tak szybka, ale na początku firma chce skupić się głównie na bezpieczeństwie. Pierwsza wersja ma wypychać pasażerów przez rury z prędkością 320 km/h.
W zespole pracującym nad Hyperloop jest prawie 200 naukowców i inżynierów. Plany zakładają stworzenie dużej sieci stalowych rur, które będą instalowane nad ulicami i montowane na słupach odpornych na trzęsienia ziemi. Przewiduje się, że Hyperloopem będzie można podróżować najwcześniej za 10 lat.
Virgin zaoferuje komercyjne loty kosmiczne jeszcze w tym roku. Do tej pory każdy z ok. 700 klientów wpłacił na konto Virgin Galactic 250 tys. dol., bo tyle ma kosztować bilet, dzięki któremu uda się zobaczyć Ziemię z perspektywy astronauty i przez kilka minut doświadczyć stanu nieważkości.
Statek SpaceShipTwo przeszedł do kolejnej fazy w maju br. - jego konstrukcja jest już niemal gotowa i Virgin Galactic poinformowało, że maszyna stoi o własnych siłach (bez jakichkolwiek wsporników) w gigantycznym hangarze w Kalifornii. Testy mają rozpocząć się w drugiej połowie tego roku, choć firma nie podała jeszcze konkretnej daty.
Co ciekawe głównym celem Virgin Galactic nie są loty w kosmos, ale wprowadzenie innowacyjnych przelotów międzykontynentalnych. Firma chce, aby dzięki jej samolotom i statkom ludzie mogli podróżować z jednego końca planety na drugi w krótkim czasie, np. z Los Angeles do Tokio w ciągu godziny. Zamysł jest prosty: wzbijasz się bardzo wysoko i przelatujesz przez kosmos, skracając dystans pomiędzy konkretnymi krajami. Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała już, że analizuje rozwiązanie Virgin i póki co dochodzi do wniosku, że jest naprawdę obiecujące.
A zatem: loty w kosmos w tym roku, krótkie przeloty międzykontynentalne za ok. 2-3 lata.
Jetpacki już istnieją. Dowód? Najlepiej zobaczyć tegoroczny 12-minutowy film w jakości 4K, nakręcony przez Yvesa Rossy'ego, znanego szerzej jako Jetmana. Wraz z kolegą, Vince'em Reffetem, mistrzem skydivingu, Rossy lata nad Dubajem bez poczucia żadnego strachu.
Niesamowite nagranie: latali nad Dubajem jetpackami
Plecaki odrzutowe wykorzystane przez parę śmiałków były zasilane czterema malutkimi silnikami odrzutowymi. Ważą 55 kg każdy, mają rozpiętość skrzydeł sięgającą niemal 2 metrów i mogą latać z prędkością ok. 250 km/h. Jeden lot trwa maksymalnie 12 minut.
Jetpacki zapewniają fantastyczne wrażenia, ale póki co są dostępne tylko dla pilotów-testerów oraz dla bogaczy. Koszt jednego to średnio 200 tys. dolarów (748 tys. zł). Warto dodać, że jetpacki są także wykorzystywane przez astronautów, a przecież zdarzało się już, że rozwiązania m.in. z laboratoriów NASA trafiały na rynek dla przeciętnych obywateli.
Przez ostatnie sześć lat Google prowadziło testy autonomicznych samochodów i tylko 11 modeli miało "drobne wypadki". Co więcej, jak podkreślił Chris Urmson, dyrektor oddziału odpowiedzialnego za autonomiczne pojazdy, ani jeden wypadek nie był z winy samochodu Google'a.
Można więc założyć, że samochody, które przemieszczają się bez udziału kierowcy, są bardzo bezpieczne. To też sprawiło, że w najbliższych miesiącach autonomiczne samochody Google'a wyjadą na ulice już oficjalnie - początkowo na drogi publiczne Kalifornii.
Google uważa, że auta tego typu to prawdziwa rewolucja transportu osobowego. Pojazdy będą mogły przewieźć cię z punktu A do punktu B i wystarczy tylko nacisnąć przycisk. W czasie podróży możesz zająć się innymi sprawami, albo zwyczajnie odpocząć.
Początkowo na rynek trafią samochody wyposażone w demontowalną kierownicę i pedał gazu, natomiast w przyszłości będą już całkowicie pozbawione tych elementów. Na razie to konieczne, aby w razie potrzeby kierowca mógł przejąć kontrolę nad pojazdem - to swojego rodzaju dmuchanie na zimne, do jakiego Google zostało zmuszone przez organizacje dbające o bezpieczeństwo na drogach. Ponadto samochody będą stosunkowo wolne - ich maksymalna prędkość wyniesie 40 km/h. Pewnie dopiero przyszłe modele będą poruszać się szybciej.
Kolej poruszająca się bez styku pojazdu z torem to kolejny środek transportu robiący wrażenie.
Funkcjonuje dzięki unoszeniu elektromagnetycznemu przez odpychanie się lub przyciąganie magnesów stałych, albo też poprzez układ elektromagnesów ułożonych w torze i umieszczonych w pojeździe. Jeden z takich pociągów ustanowił nowy rekord świata w tym roku, poruszając się z prędkością 601 km/h. Taka prędkość pozwala na dotarcie z Tokio do Nagoi w ciągu 40 minut, podczas gdy podróż samochodem zajmuje średnio 5 godz. Ale takie pociągi jeszcze nie są dostępne dla nas, zwykłych konsumentów.
W Chinach kursuje obecnie najszybszy komercyjnie dostępny pociąg magnetyczny, łączący Szanghaj z lokalnym lotniskiem. Dzięki niemu dojazd do lotniska oddalonego o 28 kilometrów zajmuje tylko 8 minut przy prędkości 400 km/h. W 2005 r. z okazji targów World Expo uruchomiono też pociąg magnetyczny w Japonii, który w ciągu trzech miesięcy przewiózł łącznie aż 10 000 000 pasażerów.
Niezależnie od producenta, aby latające samochody trafiły na drogi publiczne, potrzebna jest zgoda stosownych urzędów - przykładowo w Stanach Zjednoczonych niezbędne uprawnienia udziela Federalna Administracja Lotnictwa. Warto przypomnieć, że wspomniane pojazdy mogły trafić na rynek już wcześniej, ale żadnej z firm nie udało się jeszcze uzyskać wszystkich wymaganych certyfikatów i przejść licznych testów. - Zbudowanie czegoś, co działa, różni się od zbudowania czegoś, co otrzyma zgodę, by funkcjonować - skomentował na jednej z konferencji Robert Dingemanse, dyr. generalny PAL-V.
Latające samochody mają trafić na rynek w 2017 r. Terrafugia, AeroMobil, Moller International oraz PAL-V to tylko te najbardziej popularne firmy chcące produkować auta-samoloty. Terrafugia chwali się nawet, że ma już 100 opłaconych zamówień i do 2017 r. na pewno wprowadzi do sprzedaży swój model. Z kolei AeroMobil, mieszcząca się w Słowacji, planuje zrealizować swój projekt w ciągu najbliższych 2 lat i wtedy rozpocząć przyjmowanie depozytów.
Kolejnym wyzwaniem dla producentów jest znalezienie klientów. Przeciętnego obywatela nie będzie stać na samochód, który jest samolotem. Dlatego początkowo firmy skupią się na najbogatszych - ludziach, którzy mają już superszybkie samochody i luksusowe jachty. Ceny latających samochodów rozpoczynają się od 300 tys. dol. 1,13 mln zł), a kończą na 566 tys. dol. (ponad 2 mln zł) za wersje "kolekcjonerskie".
Na koniec trzeba jeszcze zdać sobie sprawę, że latające samochody - przynajmniej na początku - nie będą przypominać tych z bajki Jetsonowie. Pojazdy te najczęściej potrzebują pasów startowych, aby wznieść się w powietrze, a do tego niezbędne jest lotnisko.
Aerion chce zaoferować na początku dwa modele samolotów: mogący pomieścić 8-9 osób oraz większy dla 12 osób. Co ciekawe samolot ponaddźwiękowy ma zawsze pewne kłopoty z przekroczeniem prędkości dźwięku i towarzyszy temu wyraźny wzrost oporu ruchu, zwany barierą dźwięku. W rezultacie samolot poruszający się z prędkością ponaddźwiękową wytwarza tzw. grom dźwiękowy, czyli potężną falę uderzeniową. Modele opracowywane przez Aerion mają latać z prędkością 1,2 macha (ok. 1470 km/h) bez wytwarzania gromu dźwiękowego.
Mniej więcej w 2022 r. firma Aerion wprowadzi pierwszy biznesowy samolot ponaddźwiękowy, którego prędkość maksymalna ma wynieść 1,5 macha (ok. 1837 km/h). Samoloty ponaddźwiękowe pod względem użytych materiałów i systemów przypominają te tradycyjne, za to różnią się przede wszystkim aerodynamiką - w oczy rzuca się profil skrzydeł pod dużym kątem w stosunku do kadłuba.
Koszt wyprodukowania jednego samolotu to ponad 100 mln dol., natomiast koszty eksploatacji będą nieco wyższe niż w przypadku największych odrzutowców biznesowych. Korzyścią jest jednak to, że samolotem ponaddźwiękowym polecimy o 75 proc. szybciej.
Jak dotąd naukowcom udało się już teleportować fotony i inne cząsteczki w laboratorium. Proces polega jednak na tym, że rozkłada się dany obiekt przed teleportacją, a następnie składa się go w innym miejscu - tam, gdzie został teleportowany. Nie ma więc na razie możliwości, aby "rozłożyć" człowieka, a następnie złożyć go z powrotem w innym mieście czy nawet innym kontynencie.
Obecnie jesteśmy na etapie, kiedy naukowcy i inżynierzy zaczynają wierzyć, że teleportacja jest w ogóle możliwa, zamiast od razu kwitować ten pomysł uśmiechem i pytaniem "Mhm, to jaki film sci-fi dzisiaj oglądałeś? I czy kosmici też byli?".
Może kiedyś rozkładanie i składanie żywej materii stanie się możliwe. Na razie teleportacja pozostaje tylko w sferze marzeń.