Mikrokomputer taki jak ZX Spectrum czy Commodore 64 zazwyczaj bywa używany do gier i nauki programowania, ale miesięcznik "Komputer" próbuje upowszechniać także inne sposoby wykorzystywania tego pożytecznego urządzenia. Można przecież traktować je jako nowoczesną maszynę do pisania! Temat jest śliski, bowiem co innego napisać i wydrukować na komputerze list do znajomego, a co innego stworzyć w ten sposób własną gazetkę czy ulotkę. To ostatnie może być źródłem kłopotów dla autora, więc redaktor magazynu zastrzega:
Istotnie, nowa technologia daje wiele możliwości:
Nie trzeba wielokrotnie przepisywać całych stron przy pomyłce, można dokonywać szybkich zmian i łatwo wykorzystywać fragmenty wcześniej napisanych tekstów w nowych wersjach - same zalety! Redakcja cierpliwie tłumaczy, że komputer może być znacznie lepszy od tradycyjnej maszyny do pisania nie tylko w zastosowaniach prywatnych, ale również np. w biurach:
Niestety, z perspektywy polskiego urzędu jeszcze długo będzie brzmieć to jak fragment powieści science-fiction.
Tymczasem - jak przyznaje redakcja "Komputera" - większość jej członków wciąż korzysta z... maszyn do pisania. Tylko niektórzy współpracownicy mają swoje prywatne ZX Spectrum (a jeden "aż MacIntosha") i ci dostarczają materiały do redakcji w formie wydruków lub na kasetach magnetofonowych. Tam:
Po wprowadzeniu tych zmian do komputera, złamaniu kolumn i naświetleniu strony pisma przyjmują formę przezroczy i:
Później jeszcze tylko druk (znów w Łodzi), składanie numerów z wydrukowanych arkuszy, przycinanie, szycie i kolejny numer "Komputera" ląduje w kioskach. Proces powstawania pisma - choć usprawniają go komputery - jest nadal długotrwały, zatem w sierpniu czytelnik magazynu może zapoznać się z wiadomościami co najwyżej z połowy czerwca.
Komputer nadal traktowany jest jako maszynka przede wszystkim do grania, a wśród jego zastosowań poważnych prym wiedzie "programowanie". Idea komputera będącego narzędziem, sprzętem gospodarstwa domowego ułatwiającego pewne czynności to dla większości Polaków wciąż rzecz obca. "Bajtek" promuje zatem kolejną nieznaną ogółowi funkcję, którą może pełnić komputer. Wiodącym tematem sierpniowego numeru pisma są bazy danych.
Redaktor Michał Szokoło tłumaczy czytelnikom, czym są bazy, porównując je do notesu z adresami. Oczywiście, "notes" komputerowy jest znacznie lepszy od swojego papierowego odpowiednika:
Naturalnie notes z adresami to nie jedyne zastosowanie komputerowych baz danych. Mogą one zastąpić katalogi biblioteczne, ewidencję ludności, listy płac w przedsiębiorstwach... Komputery pomogą wszędzie tam, gdzie trzeba zarządzać informacją, wkrótce staną się niezbędne. Kończąc artykuł, Michał Szokoło pozwala sobie nawet na szczyptę filozofowania:
Rośnie liczba użytkowników komputerów, a giełdowi handlarze dostarczają im coraz więcej, coraz bardziej skomplikowanych programów (przede wszystkim gier). Towarem deficytowym są natomiast instrukcje i opisy do nich, co najlepiej pokazują wyniki ankiety przeprowadzonej wśród czytelników magazynu "Top Secret". Nie chcą oni na łamach publicystyki, recenzji, wywiadów, lecz samych konkretów - jakie są zasady gry, jakich używać przycisków na klawiaturze, jak grać, by wygrywać. Mówiąc krótko, oczekują, że czasopisma zastąpią im instrukcje obsługi, które na Zachodzie dołączone są do legalnych kopii programów. Nie wszystkie redakcje chcą ograniczać się do tłumaczenia i przepisywania instrukcji, a na rynku pojawia się luka, w którą próbuje wejść nowy magazyn.
Redaktor naczelny debiutującego w kioskach miesięcznika "Computer Studio", Marek Suchocki jest właścicielem - nomen omen - studia komputerowego, w którym zajmuje się odpłatnym kopiowaniem oprogramowania, świetnie zatem rozumie potrzeby odbiorców. Pisze wprost:
Istotnie, magazyn "Computer Studio" na dłużej zaistnieje na rynku prasowym, a Marek Suchocki - zachęcony sukcesem wydawnictwa - wprowadzi do kiosków jeszcze m.in. "Gry komputerowe" (od 1993 roku) oraz polską edycję pisma "PC Gamer" (od 1996 roku).
Na początku roku było w Polsce około 60 czynnych blogów. Ich założenie wymagało sporej wiedzy technicznej, a wszystkie bez wyjątku przybierały formę publicznych dzienników, w których autorzy (zazwyczaj ukryci pod pseudonimami) dzielili się z czytelnikami opisami wydarzeń z własnego życia. Pierwszy przełom nastąpił wiosną, gdy powstał serwis blog.pl - od tej pory założenie i prowadzenie bloga było tak proste jak korzystanie ze skrzynki e-mailowej. Drugi przełom to reportaż "Smutek blogacza" w "Gazecie Wyborczej", wnikliwie analizujący nowe zjawisko:
Leszek K. Talko zastanawia się nad genezą zjawiska, opisuje najlepsze polskie blogi, próbuje ustalić, czy posiadaczy blogów nazywać blogowiczami, bloggersami czy raczej blogaczami ("jeszcze nie wiadomo, która z tych form się u nas przyjmie, więc wszystkie są używane"). Zachęci tysiące ludzi do spróbowania swoich sił w tej formie internetowej twórczości. Co ciekawe, zazwyczaj przybierze ona postać drobiazgowych opisów własnego życia. Jak podsumowuje Leszek Talko:
Codziennie na blog.pl będzie pojawiało się kilkadziesiąt nowych dzienników. Pod koniec roku liczba polskich blogowiczów z łatwością przekroczy dziesięć tysięcy, a ci starsi stażem będą upowszechniać podział na blogi sprzed artykułu w "Gazecie" i te, które powstały pod wpływem tego materiału. Ich zawartość zazwyczaj będzie bardzo podobna.