Tak właśnie nazywano Meritum. Wprawdzie Zakłady Urządzeń Komputerowych Mera-Elzab w Zabrzu produkcję pierwszego polskiego mikrokomputera rozpoczęły jeszcze latem 1983 roku, ale dopiero teraz o tym urządzeniu robi się naprawdę głośno. Piszą o nim zarówno "Bajtek", jak i "Komputer", pojawiają się zapowiedzi nowego udoskonalonego modelu. Czas najwyższy, bo Meritum to technologia, która była przestarzała już w momencie, gdy powstawały pierwsze prototypy.
Oczywiście, konstrukcja nie jest polska, a "inspiracji" naszym konstruktorom dostarczył komputer amerykański - Tandy-Radio-Shack II, będący - jak chwalili się producenci "jednym z najpopularniejszych w USA". Niestety, nie dodawali, że bardzo dawno temu. W połowie lat 80. jego rodzima podróbka smuci parametrami: NRD-owska kopia archaicznego procesora Z80, 16 kB pamięci RAM, 14 kB pamięci ROM z zapisanym w niej językiem programowania BASIC (też zresztą "pożyczonym" bez pytania od Microsoftu), no i kaseta magnetofonowa jako jedyny nośnik do przechowywania danych... Najbardziej widoczny mankament to jednak niewielkie możliwości Meritum w kwestii wyświetlania grafiki. Ograniczają się one do trybu tekstowego i to wyłącznie w opcji białe litery na czarnym tle. Z bolesną szczerością podsumowuje Meritum dziennikarz "Bajtka":
Co gorsza, urządzenia, które w planach miało być "rodzimym, w miarę tanim i dostępnym komputerem osobistym", nigdzie nie można dostać! Zabrzańskie zakłady z wielkim trudem wyprodukowały kilka tysięcy egzemplarzy i prawie wszystkie trafiły do szkół oraz domów kultury. Redaktor "Bajtka" opisuje, jak wygląda produkcja Meritum:
Źle to wróży "jaskółce polskiej informatyki".
Takie pytanie pada wśród zwiedzających Międzynarodowe Targi Poznańskie '86, gdy docierają oni do stoiska z Mazovią 1016, czyli - jak ochrzciła ją prasa - "polskim IBM". To zbiorowe dzieło spółki "Mikrokomputery", w której skład weszły "wiodące zakłady elektroniczne naszego kraju, takie jak Polcolor (Piaseczno), ERA (Warszawa), MERA-BŁONIE, POLON (Warszawa), REFA (Świebodzice), a także Instytut Maszyn Matematycznych, Metronex i UNITRA-PHZ".
Efektem tej zakrojonej na szeroką skalę współpracy jest właśnie Mazovia, chluba i nadzieja polskiej informatyki. Jak pisał "Bajtek":
Gdy ośmiobitowy Junior miał być komputerem dla syna (do nauki), Mazovia stanowiła poważną ofertę dla ojca (do pracy). Służyło temu profesjonalne oprogramowanie narzędziowe, często w języku polskim, które - zdaniem jego twórców - "młoda zdolna księgowa" potrafiłaby opanować w jeden dzień. Gdyby oczywiście polskie pecety kiedykolwiek trafiły do seryjnej produkcji. Tak się nie stało, a Mazovia - podobnie jak wszystkie inne nasze komputery - może stanowić co najwyżej kolekcjonerską ciekawostkę i ciepłe wspomnienie.
W filmie "Pan Kleks w kosmosie" przedstawiona jest sala lekcyjna przyszłości, w której każdy uczeń ma na ławce swoją Mazovię. Film zrealizowano w roku 1988 i ta rozczulająca swoim optymizmem scena jest najlepszym podsumowaniem nierealnych marzeń o polskim masowym mikrokomputerze.
Taki tytuł nosi artykuł Michała Szokoło "o pożytkach z posiadania modemu", który publikuje "Bajtek". Urządzenia do transmisji danych komputerowych po liniach telefonicznych to prawdziwy przełom, a dzięki spadającym cenom technologia ta staje się dostępna również dla polskich użytkowników.
Redaktor "Bajtka" zwraca uwagę na wiele fascynujących zjawisk związanych z korzystaniem z modemów. "Praca zdalna" czyli TELEWORKING ("nie jest to wymysł technomaniaków, ale kalkulacja ekonomiczna"), używanie sieci takich jak CompuServe czy MicroLink (rezerwacje biletów, operacje bankowe), elektroniczna poczta - wszystko to oczywiście na Zachodzie, bo w Polsce zakupy robione przez komputer czy komputerowe wysyłanie korespondencji wciąż brzmią jak opowiadanie science-fiction.
Na razie powstają pierwsze BBS-y, w tym ten, któremu patronuje "Bajtek". Od poniedziałku do piątku w godzinach 16-8 i w weekendy bez przerwy można tam ściągać programy shareware, nawiązać kontakt z redakcją "Bajtka" oraz z "modemiarzami z całej Polski i nie tylko ? także wymiana poczty z USA, Europą Zachodnią i ZSRR"!
Co zrobić, by dostać te wszystkie możliwości? Najpierw trzeba oczywiście kupić i urzędowo zarejestrować modem."Na "wariackich papierach", czyli bez rejestracji, można pracować dosyć długo ? ale w końcu kiedyś mogą złapać. I co wtedy?
Po zarejestrowaniu modemu (i uiszczeniu stosownych urzędowych opłat) przed posiadaczami komputerów otwierają się zupełnie nowe światy. Michał Szokoło przestrzega jednak:
Na tak postawione pytanie próbuje odpowiedzieć Marcin Borkowski, redaktor "Bajtka", szef "klanu IBM". Co ciekawe, pytanie to zadało sobie sam, bowiem:
Istotnie, w Polsce najpopularniejszymi komputerami domowymi są wciąż ośmiobitowce (przede wszystkim Atari XL/XE), do tego przeważnie z magnetofonem, a pecety mają reputację maszyn drogich, trudnych w obsłudze i przydatnych tylko w "poważnych" zastosowaniach. Z tą opinią próbuje walczyć redaktor "Bajtka", zachwalając łatwość rozbudowy konfiguracji pecetów (gdy inne komputery - od Spectrum po Amigę - są konstrukcjami w zasadzie zamkniętymi), wsteczną kompatybilność i ogromną ilość rozmaitego oprogramowania.
Póki co jednak trudno przekonywać do zalet twardego dysku użytkowników, dla których nawet stacja dysków wydaje się zbyt drogą fanaberią (magnetofon przecież sprawdza się znakomicie), a podstawowym pytaniem, jakie w odniesieniu do pecetów otrzymuje redakcja "Bajtka", jest: jak do tego podłączyć joystick.
Choć pozycja komputerów ośmiobitowych wydaje się z polskiej perspektywy niezagrożona, Marcin Borkowski prorokuje:
W roku 1995 pecet stanie się najpopularniejszym komputerem w Polsce.
Wśród miłośników muzyki pojawia się nowa moda - przenośne odtwarzacze plików w formacie MP3. Jak pisze redaktor "Gazety Wyborczej":
Już za niecały 1000 złotych można kupić urządzenie o pojemności 32 lub 64 MB, pozwalające na zapisanie w swojej pamięci od pół do godziny muzyki. Jeśli wielkość ta okaże się niewystarczająca, wtedy warto kupić kartę pamięci. Niestety, producenci odtwarzaczy korzystają z różnych standardów. To poważny problem, gdyż:
Póki co zatem melomani skazani są na konwertowanie płyt CD do formatu MP3 lub ściąganie nagrań prosto z Internetu. To drugie bywa żmudne i kosztowne (ilu impulsów telefonicznych trzeba na ściągnięcie całej płyty?). Czy zatem warto zrezygnować z magnetofonu lub discmana? - zastanawia się redaktor "Gazety":
Na łamach "Gazety Wyborczej" pojawia się bardzo smutna historia:
Uff... Jak widać, ciężko uciec od Telekomunikacji Polskiej. Zamiast spokojnie czekać na oferty konkurujących ze sobą dostawców, to klient musi szukać firmy, która łaskawie zgodzi się dostarczyć mu Internet.
Autorowi artykułu jednak udaje się. Tele2 zakłada mu łącze radiowe. Abonament miesięczny: 199 zł (plus koszt instalacji), ale klient jest zadowolony. Internet może nie przyspiesza (maksymalna prędkość 64 kbit/s, gwarantowana 8 kbit/s), lecz przynajmniej nie trzeba z niepewnością czekać na każdy kolejny rachunek za telefon, no i zwolniła się linia.
Niestety, pewnego dnia sielanka się kończy. Nad Warszawą przechodzi burza i radiowy Internet przestaje działać.
Autor artykułu ponownie instaluje modem i wybiera dobrze znany wszystkim skazanym na usługi Telekomunikacji Polskiej numer 0202122...
Bartłomiej Kluska