Aby osiągnąć efekt postanowili wykorzystać emiter mikrofal. W rzeczywistości mamy więc do czynienia raczej z obrazowaniem niż widzeniem na wskroś. Niewiele ponad 1% fal przedostaje się bowiem na drugą stronę betonowego muru, a następnie wraca. To jednak wystarczy, aby radar zebrał dane na temat aktywności po po tamtej stronie. Odpowiednie urządzenie interpretuje materiał, żywe istoty oznaczając podobnie jak ma to miejsce w przypadku podczerwieni.
Widzenie przez ściany fot. MIT
Póki co połączenie emitera i radaru to olbrzymia i raczej niemobilna konstrukcja, ale po wprowadzeniu kilku poprawek urządzenie z pewnością uda się odchudzić. Po co zawracać sobie tym głowę? Ano sprzęt, który być może nie pokazuje obrazu z dużą dokładnością, ale dość rzetelnie i w czasie rzeczywistym relacjonuje aktywność po drugiej stronie betonowego muru może okazać się nieocenioną pomocą w przypadku katastrof naturalnych oraz innych, w których w grę wchodzi przeszukiwanie rumowisk.
Sami twórcy technologii kierują się jednak mniej "szlachetnymi" pobudkami. Chcą pomóc amerykańskim żołnierzom walczącym w miastach. Na polu bitwy, a zwłaszcza w miejskim kanionie często dostrzeżenie przeciwnika zanim on zobaczy nas to klucz do uzyskania przewagi. Widzenie przez ściany z pewnością może w tym dopomóc.