W mojej lodówce przeważnie można znaleźć mleko do kawy oraz światło. Ale lodówki "przyszłości" (w cudzysłowie, bo w końcu ta przyszłość nie jest specjalnie odległa) mogą mnie w końcu przekonać do aktywniejszego korzystania z kuchni. Dlaczego? Bo coraz więcej urządzeń AGD ma wbudowanych moduł WiFi, dzięki czemu można nimi "zarządzać" za pośrednictwem smartfona. Zmieniać temperaturę chłodzenia lub klimatyzacji, zdalnie uruchomić kuchenkę mikrofalową już po wyjściu z pracy, by po dotarciu do domu obiad był gotowy. Aplikacje smartfonowe pozwalają nawet ( i to już teraz! ) sprawdzić, co znajduje się na półkach naszej lodówki. Teraz czekam jeszcze na rozwiązanie, które wykryje, że mleko już się skończyło (albo kończy się termin ważności), samo skontaktuje się ze sklepem i zamówi odpowiednie produkty.
Ech, może w przyszłym roku...
Chmury są fajne, wygodne i bezpieczne. No i jeszcze zwalniają z myślenia. A właściwie powinno tak być, choć wciąż nie jest. Mamy Dropboxa, SugarSync, iCloud, Box, Skydrive'a i całe mnóstwo innych graczy. Każdy potrafi robić coś fajnego - Dropbox jest prosty. SugarSync ma wielkie możliwości. iCloud bezobsługowy. Box rozdawał po 50 GB na głowę. Skydrive działa szybko.
A nam się marzy chmura, która zebrałaby zalety wszystkich pozostałych. Taka, która sama potrafi skopiować zdjęcia z komórki, idealnie synchronizuje się ze wszystkimi urządzeniami, ma świetny interfejs mobilny i stacjonarny, błyskawicznie działa, zapewnia dużo miejsca. No i na dodatek jej konfiguracja i obsługa jest banalnie prosta.
Właściwie to nie wiemy, czemu nikt tego jeszcze nie zrobił. W końcu przepis na sukces jest w zasięgu ręki.
Producenci kuszą nimi już od dłuższego czasu. Wciąż czekamy jednak na premierę urządzeń wykorzystujących je - elastycznych, giętkich czy przezroczystych wyświetlaczy. Wprowadzenie ich do masowej produkcji ( zrobił to już Samsung ) powinno mocno odświeżyć rynek. Projektanci będą mieli niesamowite pole do popisu przy opracowywaniu nowych urządzeń. Telewizory z przezroczystą ramką podkreślą wyjątkowość ładnie urządzonych mieszkań. Telefony prawdopodobnie przestaną natomiast być li tylko kolejnymi smutnymi cegiełkami.
To tylko trzy przykłady zastosowań dla nowych wyświetlaczy. Jak mógłby wyglądać świat, gdyby zaczęto ich używać na masową skalę świetnie ilustruje poniższy klip. Gorąco go polecamy wierząc w to, że już wkrótce ta fantazja zamieni się w coś realnego.
Qualcomm Mirasol po lewej, e-papier Hanvon po prawej Fot. IEEE Spectrum
Czytniki ebooków na dobre już chyba rozgościły się w świadomości użytkowników. Choć nie pachną papierem i farbą drukarską, to pozwalają nosić w kieszeni całą podręczną biblioteczkę (powieść, słownik, przewodnik i tę fachową cegłę, na którą nie macie czasu). Tylko miłośnicy komiksów, malarstwa i fotografii są nadal niepocieszeni, bo czytniki doskonale radzą sobie z czarno-białym tekstem i zdjęciami. Usatysfakcjonuje ich dopiero wyświetlacz, który będzie w stanie wyświetlać kolory, a jednocześnie zachowa podstawowe zalety e-papieru: energooszczędność oraz brak świecenia charakterystycznego dla ekranów LCD/OLED. Pierwsze próby są już podejmowane , ale nadal brakuje im doskonałości. Dają jednak nadzieję, że już niedaleka droga do wprowadzenie tego typu urządzeń do masowego użytku. A za rok będziemy sobie życzyć miękkich wyświetlaczy, które da się złożyć na cztery i schować do teczki.
MemTable fot. perspectum.com
Era trzech ekranów chyba już nieco straciła na aktualności. Telewizor, komputer i telefon to w końcu już nie jedyne urządzenia, przed którymi spędzamy całe godziny swojego życia i bez których nie potrafimy się obejść. Najsłabszym ogniwem całego systemu jest fakt, że systemu nie ma.
Nawet mając w domu komputer stacjonarny, laptop, netbook, smartfon, konsolę, tablet, telewizor i żelazko z wyświetlaczem LCD... a wszystkie działające w oparciu o system operacyjny tej samej firmy, pomarzyć możemy tylko o utworzeniu domowego ekosystemu, w którym zasoby jednej platformy byłyby dostępne dla innej, komunikacja nie byłaby skrajnie utrudniona i ograniczona do minimum, a wyłączając konsolę moglibyśmy w jakiejś formie kontynuować grę, na przykład, na telefonie. To samo tyczy się na przykład oglądania filmów. Jeśli rozpoczęliśmy seans w salonie, ale musimy udać się do innego pokoju jedno kliknięcie pilotem powinno momentalnie przerzucić obraz na żądany ekran. Niestety, póki co możemy o tym tylko pomarzyć. Marzymy więc, że nieśmiałe próby różnych producentów wreszcie przyniosą oczekiwany skutek. Niezależnie od tego, czy nazywał się będzie Windows 8 i pracował będzie głównie w chmurze, czy też na zasadzie Clear.fi Acera, czy też jakiejś innej. Cokolwiek, co połączy kilogramy używanej codziennie elektroniki.