Poszczególne wpisy (albo całe blogi, w zależności od sytuacji) będą blokowane na wniosek danego państwa, ale, co istotne, tylko na jego obszarze. Stanie się tak dzięki temu, że każdy użytkownik Bloggera będzie przekierowywany na domenę kraju, w którym przebywa. Na przykład mieszkaniec Indii wpisując w oknie przeglądarki "blogspot.com", w istocie trafi na "blogspot.com.in", gdzie zablokowane zostaną wpisy uznane przez rodzime władze za niezgodne z lokalnym prawem. Osoba z innego regionu świata owe treści zobaczy, oczywiście pod warunkiem, że także jej kraj nie uzna danych treści za szkodliwe. Przykładowy Hindus będzie jednak mógł prawdopodobnie ominąć system, korzystając z "oryginalnej", amerykańskiej wersji Bloggera - blogspot.com/ncr.
Jak uważacie, patrząc także na ostatni krok Twittera: to decyzje mogące znacznie ograniczyć wolność słowa w Sieci czy nieinwazyjne dla internetowej społeczności systemy prewencyjne powstałe w słusznej sprawie?