W zeszłym tygodniu portal YouTube rozpoczął kampanię zachęcającą użytkowników do logowania się do systemu przez konto Google+ a zatem publikowaniem treści i komentarzy pod pełnym imieniem i nazwiskiem. Największa internetowa firma świata wychodzi z założenia, że trzeba pójść w ślady Facebooka: brak anonimowości wymusza na użytkownikach lepsze standardy zachowania.
Szefowa marketingu FB Randi Zuckerberg stwierdza:
"Ludzie zachowują się znacznie lepiej, kiedy pod ich wypowiedziami widnieje autentyczne imię i nazwisko".
Przez media nie raz przetaczała się dyskusja przeciwników i zwolenników takiego podejścia do Internetu. Kolejnych argumentów dostarczają wyniki eksperymentu przeprowadzonego w Korei Południowej, która w 2007 roku wprowadziła restrykcyjne przepisy dotyczące anonimowości.
Kkażdy z portali, który ma ponad 100 tys. użytkowników może akceptować komentarze umieszczane pod imieniem i nazwiskiem. Koreańska Komisja Komunikacji postanowiła zbadać, jak te regulacje zmieniły rzeczywistość - ilość złośliwych komentarzy spadła o 0,9%.
Obostrzeń przestraszyły się jedynie osoby rzadko coś komentujące - wśród tej grupy poziom przekleństw zmniejszył się o 30%. Jednak najbardziej aktywni "sieciowi komentatorzy" za nic wzięli sobie zachętę do pohamowania języka.
Naukowcy badający zachowania społeczne postawili kiedyś tezę: świadomość kamer po pewnym czasie przestaje wpływać na zachowanie kontrolowanych osób. Jak widać ludzka natura jest silniejsza niż jakiekolwiek regulacje.
[ za techcrunch.com ]