Swoje badania Michigan Transportation Research Institute (UMTRI) rozpoczął już rok temu, a eksperyment wchodzi właśnie w drugą fazę. Bierze w nim udział 2800 pojazdów, z czego 300 zostanie wyposażonych w specjalne akcesoria monitorujące dane takie jak położenie, prędkość, odniesienie do innych pojazdów oraz elementów infrastruktury drogowej. Próbkowanie odbywać będzie się dziesięć razy na sekundę. Ponadto 64 pojazdy zostaną wyposażone w pełni zintegrowane systemy bezpieczeństwa już na etapie produkcji.
Informacje zbierane z samochodów będą transmitowane przy użyciu technologii podobnej do Wi-Fi. Dedicated short-range communications (DSRC, z ang. komunikacja krótkiego zasięgu) działa w paśmie 5,9Ghz. Według Departamentu Transportu używanie standardowych połączeń bezprzewodowych uniemożliwiłoby skuteczną komunikację, w której liczą się milisekundy czasu reakcji systemu. DSRC jest więc nastawiony przede wszystkim na bezpieczeństwo i szybkość transmisji danych, ponadto ma zasięg ok. 300m, a więc znacznie więcej niż standard 802.11n. System kontroli pojazdów zaprojektowano dbając o anonimowość użytkowników dróg - ich samochody będą kontrolowany w promieniu maksymalnie 2km.
Podstawowym celem działania systemu jest automatyczne i szybkie ostrzeganie pojazdów. Kiedy DSRC zarejestruje wypadek w ułamku sekundy informuje wszystkich kierowców, którzy mogliby np. uderzyć w ustawione w poprzek drogi samochody. Tym samym kanałem kierowcy mogliby otrzymywać informacje na temat korków, robót drogowych, objazdów.
Samochody będą więc w stanie porozumieć się znacznie efektywniej niż ludzie, szybciej zareagować na zagrożenia, aktywnie wspomagać kierowców.
Oczywiście pojawiają się wątpliwości: czy nie za bardzo ufamy technologii? Czy samochód mądrzejszy od smartfona nie będzie czasem usypiał czujności kierowcy? Odpowiedzi poznamy, kiedy eksperyment amerykanów się zakończy.
[ za theverge. ]