Być może - pierwsze kroki zostały już przez Chińczyków poczynione. Baidu uruchomił usługę pod adresem shitu.baidu.com . Nietypowa wyszukiwarka pozwala wyszukać inne zdjęcia z twarzą, która znajduje się na przesłanej przez użytkownika fotografii. Choć z początku może wyglądać to na ciekawostkę technologiczną, to szybko pojawia się problem ochrony prywatności.
Josh Ong z The Next Web przypomina, że chińscy internauci nieraz już przeprowadzali internetowe poszukiwania określonych osób - często tylko po to, aby je naznaczyć i zawstydzić. W miarę rozwoju technologii coraz bardziej możliwe będzie więc przeprowadzenia "e-linczu" albo zwyczajne śledzenie czyjegoś życia. Baidu wierzy jednak, że technologia może także uczynić wiele dobrego - xunren.baidu.com stara się pomóc w odnalezieniu zaginionych osób i działa w oparciu o technologię stworzoną przez instytut Chińskiej Akademii Nauk.
Mao Obama Mao Obama Mao Obama
To właśnie obawy o pogwałcenie naszej prywatności skłoniły półtora roku temu Google'a do zapowiedzenia , że nie wprowadzi na szeroką skalę technologii rozpoznawania twarzy. Eric Schmidt z szefostwa firmy stwierdził, że jej masowe użycie byłoby niepokojące. Dlatego jak na razie rozpoznawanie twarzy działa jedynie w ramach Google+ i to tylko jeśli wyrazimy chęć skorzystania z tej usługi.
Pytanie, czy to stanowisko firmy się utrzyma. W miarę, jak konkurenci będą coraz częściej stosować technologię rozpoznawania twarzy, a ich klienci nie będą zgłaszać większego sprzeciwu, Google może znaleźć się pod rynkową presją wprowadzenia takiej usługi. A wtedy... No cóż, każdy musi sobie odpowiedzieć, jak by się czuł w świecie, w którym będzie można znaleźć dane o kimś wrzucając do wyszukiwarki szybko pstryknięte smartfonem zdjęcie.
