Jest winny globalnych problemów ekonomicznych. To... Excel?

Dwa lata temu w pewnym piśmie ukazał się artykuł dotyczący spowolnienia ekonomicznego. Przedstawione w nim analizy statystyczne wskazywały jasno i wyraźnie gdzie rośnie zadłużenie publiczne i jak to się ma do wzrostu gospodarczego. Okazało się jednak, że alarmujące wnioski wyciągnięto na podstawie błędnej formuły. A Excel ?trochę w tym pomógł?.

Artykuł "Growth in a Time of Debt" (z ang. "Wzrost w czasach zadłużenia"). Carmen Reinhart i Kennetha Rogoffa został opublikowany w roku 2010. Szybko stał się jednym z najszybciej cytowanych źródeł wyliczeń. Wyliczeń kontrowersyjnych, bo łączących wysoki poziom zadłużenia narodowego z niskim wzrostem gospodarczym.

Wielu polityków wykorzystywało dane z artykułu jako argumenty w dyskusji. Jednocześnie inni ekonomiści tłumaczyli, że jest odwrotnie, niż stwierdzają autorzy artykułu. To nie wysoki dług powoduje niski wzrost. To niski wzrost powoduje wysoki dług publiczny.

Sprawę postanowili wyjaśnić naukowcy z University of Massachusetts. Thomas Herndon, Michael Ash i Robert Pollin spróbowali odtworzyć wyliczenia dziennikarzy. Ale nie mogli. Poprosili więc o oryginalny plik Excela, bo wyliczenia nie chciały do siebie pasować.

Okazało się, że Reinhart i Rogoff mieli pecha. Ich arkusz kalkulacyjny zawierał błąd. Użyta formuła miała obliczyć średnią wartość z dwudziestu krajów w wierszach 30-49 (zdjęcie powyżej). W praktyce jednak arkusz policzył wartości piętnastu krajów, od 30 do 44. Zamiast AVERAGE(L30:L49)zastosowano AVERAGE(L30:L44)

Dziennikarze dokonali też innych niezrozumiałych manipulacji danymi. Z jakichś powodów w odniesieniu do niektórych krajów wykluczono dane z okresu tuż po drugiej wojnie światowej.

Koniec końców badacze sprawdzający arkusz dziennikarzy doszli do zupełnie innych wyników jeśli chodzi o stosunek wzrostu gospodarczego do zadłużenia narodowego. Nowe dane wyniki nie były tak alarmujące. W wielu przypadkach okazało się, że wzrost gospodarczy można jednak wykazać. I zamiast alarmującej pozycji "-0,1" dla niektórych krajów powinno pojawić się "+2,2%".

Oczywiście Excel nie jest w przypadku tej historii "głównym oskarżonym". Okazuje się jednak, że formuły bywają zdradliwe. Nadają się do skomplikowanych obliczeń jednak nie radzą sobie najlepiej z niektórymi zastosowaniami takimi jak statystyka. I sprawiają, że bezgranicznie im wierzymy, uczymy się "mechanicznie ufać Excelowi".

Cała sprawa jest też dowodem na to, jak era cyfrowych mediów łatwo powiela błędy. Raz opublikowany artykuł stał się źródłem wielu dyskusji i analiz. Po trzech latach okazało się, że opartych na znacząco błędnych danych.

Podobna sytuacja wydarzyła się w banku JPMorgan kiedy to bezmyślne kopiowanie formuł i wartości pomiędzy arkuszami doprowadziło do gigantycznego bałaganu i strat finansowych.

[ za arstechnica.com ]

zobacz inne programy biurowe i narzędziowe w

Więcej o: