To kolejna odsłona miliardowego sporu sądowego pomiędzy Viacomem i YouTube. Spór ciągnie się już od 2007 roku. O co w nim chodzi? Jak pisaliśmy trzy lata temu:
Viacom domaga się odszkodowania w wysokości 1 miliarda dolarów . Twierdzi bowiem, że należące do niego materiały (ponad 60 tys. filmów), chronione prawem autorskim, po pierwsze bezprawnie znalazły się na YouTube, a po drugie - Google czerpał z nich zyski . Jak wiadomo, koncern z Mountain View zarabia poprzez wyświetlanie reklam w swoich (i nie tylko) serwisach. Jeśli więc roszczenia Viacom są zasadne, to zyski z jego materiałów musiały być dość znaczne - obejrzano je bowiem ponad 500 milionów razy.
Batalia w czwartek doczekała się nowego wyroku - sędzia Louis L. Stanton z federalnego sądu dystryktowego w Nowym Jorku orzekł, iż YouTube chronią zapisy Digital Millennium Copyright Act, jednej z ustaw dotyczących praw autorskich. Stwierdził dodatkowo, że Viacom jest anachroniczny w swoim pozwie.
Oczywiście rzecznik giganta nie przychylił się do tej oceny mówiąc, iż sędzia zignorował wyroki sądów wyższych instancji i lekceważy prawa artystów. Viacom będzie składał apelację od wyroku, wieloletni spór więc nie dobiegł końca.
Tymczasem Chad Hurley, współtwórca YouTube (i do 2010 dyrektor generalny firmy), zaadresował tweeta do Philippe'a Daumana, dyrektora generalnego Viacomu, z zaproszeniem... na piwo z okazji zwycięstwa.
Źródło: NY Times