Ten nieodległy horyzont czasowy w rzeczywistości może nastać już w 2014 roku. To wtedy bowiem polskie siły ratunkowe i specjalne dysponować będą systemem Proteus. Póki co projekt znajduje się na etapie prezentera technologii. Dlatego też prezentacja nastąpiła dopiero teraz, po 5 latach wzmożonych prac nad projektem.
Na system składa się kilka podstawowych elementów:
fot. PIAP
- mobilne centrum dowodzenia (MCD) w postaci samochodu ciężarowego z zaaranżowanym wewnątrz pokojem dowódcy ze stołem-wyświetlaczem, najeżonego antenami, integrującego komunikaty od wszystkich elementów systemu i połączonego z MCOR światłowodami
- mobilne centrum operatorów robotów (MCOR), również zaaranżowane w formie samochodu ciężarowego. Wewnątrz znajdują się stanowiska sterowania robotami, same roboty oraz złożony bezzałogowy samolot (UAV) Bąk. Za sobą MCOR ciągnie na miejsce interwencji wyrzutnię-katapultę do UAV
- mały robot: ważący niewiele ponad 30 kg niewielki pojazd o charakterystycznym układzie jezdnym składającym się z czterech niezależnych, stożkowych gąsienic. Dzięki nim robot porusza się z prędkością 5 km/h i jest w stanie pokonać większość przeszkód, które spotka w trakcie akcji. Jest on, co prawda, wyposażony w ramię, ale nie jest ono zakończone manipulatorem, jak u pozostałych robotów. Ten jest czysto inspekcyjny
fot. PIAP
- średni robot, spełniający rolę najbardziej uniwersalnego, waży 65 kg i rozwija prędkość 12 km/h. Ramię zakończone manipulatorem jest w stanie unieść pakunek o masie do 5 kg
- duży robot, czyli o tak zwanych "zwiększonych możliwościach", ważący około 300 kg, zwrotny i poruszający się z prędkością około 12km/h. Jego atutem jest duży udźwig (nawet 40kg), oraz możliwość podłączenia nożyc do blachy, prądownicy pożarniczej, znanej częściej jako sikawka itd.
fot. PIAP
- bezzałogowy samolot zwiadowczy. Opisywany przez nas już wcześniej, stworzony w Poznaniu bezzałogowy pojazd latający Bąk, wyposażony w kamery optometryczne i pozwalający nie tylko obserwować pole działania z perspektywy lotu ptaka, ale także dzięki specjalnym kamerom błyskawicznie wyszukiwać źródła pożaru oraz analizować, co się pali. To niezwykle ważna informacja. Inaczej bowiem gasi się klasyczny pożar, a inaczej ten wywołany zapłonem środków chemicznych. Wznosi się nawet na 4000 metrów i utrzymuje się w powietrzu do 8 godzin
- oraz system nasobny, spełniający rolę radiostacji, lokalizatora GPS, ale także i przekazujący dane biometryczne ratownika do systemu. To sposób na zintegrowanie człowieka z Proteusem.
Kluczem do sukcesu Proteusa oprócz komplementarności wszystkich elementów jest także jego skalowalność i modularność. Dzięki specjalnie zaprojektowanej, uniwersalnej wtyczce średni i duży robot są rekonfigurowalne. Jeśli złącze któregoś z akcesoriów, w które chcemy robota wyposażyć, pasuje do gniazda, znaczy, że będzie ono działać. Bez różnicy, przez kogo i w jakim celu zostało stworzone.
fot. PIAP
Problemu nie stanowi też sytuacja, w której do jednego wydarzenia przyjeżdżają dwa Proteusy lub jeden obsługuje więcej niż trzy roboty. Poradzono sobie i z tym. Jak i z innymi 757 założeniami taktycznymi systemu.
Wszystko ma jednak swoją cenę. Wartość projektu, w który przecież zaangażowano aż 10 podmiotów badawczo-rozwojowych, ustalono na ponad 68 milionów złotych. Aż 58 milionów z nich pokrywa jednak Unia Europejska.
Co ciekawe, jak powiedział Piotr Szynkarczyk, odpowiedzialny za Proteusa, projektując roboty starano się, aby ładnie wyglądały. Dlatego do współpracy zaproszono "designerów".
fot. PIAP
Po co wydawać miliony złotych na systemy takie jak Proteus?
Jak zauważa kierownik PIAP, chciano by, aby z czasem i rozwojem technologii liczba katastrof naturalnych na świecie i tych powodowanych przez ludzi malała. Niestety tak nie jest. Powodzie, tornada, skażenia chemiczne - ze wszystkim tym muszą walczyć ludzie. Co roku więc oglądamy w telewizji przejmujące sceny i dzielnych strażaków i ratowników, ryzykujących życie podczas akcji ratunkowych. Gdzieś tam głęboko jesteśmy z nich dumni... choć to wcale niepotrzebne.
Zamiast ekspertów "życie" powinny ryzykować roboty. W końcu mamy XXI wiek, no i są takie możliwości techniczne. Czemu z nich nie skorzystać? Bo za drogo? Szef PIAP twierdzi, że amerykańskie dowództwo policzyło na przykładzie misji w Afganistanie, że niszczenie sprzętu jest dużo tańsze niż strata ludzi. Owszem zbudowanie robota kosztuje, ale droższe jest wyszkolenie eksperta, a następnie płacenie za leczenie i dożywotnie odszkodowania, a następnie wyszkolenie kolejnego. Robotów można mieć natomiast kilka w odwodzie. Będą gotowe do służby, kiedy tylko ten pierwszy padnie. Byle by przeżył operator, wygodnie usadowiony w mobilnym centrum sterowania.
fot. PIAP
Do tej pory Polska nie dysponowała systemem pokroju Proteusa. Raczej jego elementami. Za rok system ma być gotowy. Ile czasu będziemy musieli czekać, żeby zobaczyć go w akcji?