Przed wakacjami premier Wielkiej Brytanii David Cameron zażądał od Google i innych firm internetowych, by zrobiły coś w sprawie pornografii dziecięcej. Wczoraj Google ogłosił efekty prac dwustuosobowego zespołu, który zajmuje się tą tematyką.
Po pierwsze już udało się opracować algorytm, który z wyników wyszukiwania usunął 100 tys. linków powiązanych z dziecięcą pornografią. Obecnie działa tylko w języku angielskim, wkrótce jednak zostanie udostępniony globalne.
Eric Schmidt, prezes Google, ostrzegł, że zwalczenie tego typu treści nie będzie łatwe szczególnie jeśli chodzi o zdjęcia i nagrania. Zespół specjalistów wspieranych przez YouTube i Microsoft opracował oprogramowanie, które wychwytuje z Internetu podejrzane fotografie i filmy. Nowoczesna technologia jest bezsilna - żaden robot nie jest w stanie dokonać ostatecznej oceny zawartości zdjęć.
"Dlatego potrzebujemy ludzi, którzy będą takie zdjęcia przeglądać. Kiedy uznają, że jest nielegalne zostanie oznaczone cyfrowo. Nasze komputery będą w stanie je wychwycić jeśli pojawią się gdzie indziej. Należą się tu słowa uznania dla Microsoftu za udostępnienie swojej technologii rozpoznawania zdjęć".
W podobny sposób będzie rozwiązywana kwestia nielegalnych nagrań - będą oznaczane specjalnym tagiem tak, by wychwycić wszelkie duplikaty.
Działania Google i innych gigantów internetu z pewnością nie rozwiążą problemu dziecięcej pornografii całkowicie. Według organizacji zajmujących się zwalczaniem takich treści ważne jest jednak, żeby szybko likwidować dostęp do serwerów, które takie treści oferują.
Osobną kwestią są głosy krytyki ze strony środowisk nie godzących się na jakąkolwiek cenzurę Sieci. Według niektórych opinii usuwanie treści pornograficznych nie może wiązać się z naruszeniem prywatności.
Za posiadanie treści zawierających pornografię dziecięcą grozi w Polsce pięć lat więzienia, za jej rozpowszechnianie osiem.