Kosmos, głupcze! Dlaczego Polska musi latać w przestrzeń?

Polacy w kosmosie! He he he... Ależ zabawne! Może polecimy tam furmanką? Hy hy hy. Właśnie w tym tonie mówi się o planach budowy polskiego satelity obserwacyjnego. Oraz o całym polskim programie kosmicznym. Dziś rano usłyszałem podobny tekst w Antyradiu, a potem przeczytałem na Antywebie. Choć oba media sporo dzieli, to tym razem wykazały się wybitnym antyzrozumieniem tematu.

Antyradio wyłączyłem tak szybko, że nie wiem kto dzielił się ze słuchaczami złotymi myślami o lotach kosmicznych. Na Antywebie podpisał się pod tym Marcin M. Drews . W jego sporym tekście większość to kpiny - samej treści jest niewiele. Postaram się ją tu podsumować.

Oburzenie autora wzbudził mający półtora roku dokument Ministerstwa Gospodarki "Program działań na rzecz rozwoju technologii kosmicznych i wykorzystywania systemów satelitarnych w Polsce" , a dokładniej jego część poświęcona obronności i bezpieczeństwu narodowemu. Chodzi o plany budowy polskiego satelity obserwacyjnego mającego m.in. możliwości obserwacji obiektów na Ziemi. Brak co prawda konkretnych zarzutów, ale czytamy:

Już widzę te rakiety z czterolistną koniczynką PSL startujące z kosmodromu w podlubelskich Rykach. Już widzę szczęśliwych rolników, którzy w końcu wyszli na swoje, bo dzięki polskiemu programowi podboju kosmosu w swoich oborach i chlewach produkują komponenty satelitów wojskowych. Widzę też szczęśliwych kierowców, którym przestał przeszkadzać i stan nawierzchni, i brak autostrad - w końcu mogą teraz do pracy latać rakietą. A te niedożywione dzieci? Już nigdy nie będą głodne, bo PSL przywiezie im ser prosto z Księżyca.

Autor tekstu na Antywebie oczywiście starannie wybrał z dokumentu to, co uważa za głupie i ominął resztę. Potem posłużył się całą gamą językowych środków perswazji by zamienić wszystko w kpinę. No i jeszcze pięknie wpisał się w populistyczne hasła w rodzaju "Zajmijcie się czymś pożytecznym, a nie te kosmiczne bzdury". To tym dziwniejsze, że w Antywebie pisywał już ciekawe teksty o polskich technologiach kosmicznych. Przyjmuję więc, że po prostu miał zły dzień.

Po co Polsce kosmos?

Szkoda już czasu na analizę tego tekstu. Przejdźmy do konkretów. Na początek wyleczmy się z kompleksów. Wbrew pozorom polska obecność w kosmosie nie zaczęła się i nie skończyła na locie Mirosława Hermaszewskiego. Polscy naukowcy i inżynierowie od wielu lat budują narzędzia wykorzystywane w misjach kosmicznych. Najbardziej aktualny przykład to Rosetta - sonda Europejskiej Agencji Kosmicznej , która leci obecnie w stronę komety Czuriumow-Gierasimienko. Na jej pokładzie znajduje się MUPUS - instrument mający zbadać fizyczne właściwości jądra komety. Centrum Badań Kosmicznych ma na koncie wiele podobnych projektów.

Wysłaliśmy również w kosmos dwa satelity - PW-Sat i Lema, a trzeci, Heweliusz, czeka na start. Po co to wszystko? Warto pamiętać, że w 2012 roku Polska przystąpiła do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Do 2017 roku jesteśmy traktowani tam na preferencyjnych warunkach. Oznacza to, że mamy czas na przystosowanie się do działania w jej strukturach i uporządkowanie działań związanych z przemysłem kosmicznym.

To ważne, bo w tym czasie nasze firmy mają czas na złożenie wniosków do ESA. Na razie zaakceptowanych zostało już 35 z nich na łączną kwotę ponad 6 mln euro. To dla Polski bardzo ważne, bo nie jesteśmy krajem, który ma wiele do powiedzenia w dziedzinie najbardziej rozwiniętych technologii. Mamy dobrych programistów i inżynierów, co doceniają firmy takie jak Google, Intel czy Samsung, które zakładają u nas centra badawcze.

Teraz jest szansa, by rozwinąć nową gałąź badań i przemysłu - właśnie kosmiczną. To dziedzina, w której możemy zarabiać niemałe pieniądze i kształcić wysokiej klasy specjalistów. Tego na pewno potrzeba naszej gospodarce. O budżecie ESA i polskim w nim udziale dobrze mówi ta infografika:

rys. Astronautilus.pl

Polski satelita obserwacyjny może stać się jednym z ważnych elementów naszego rozwoju technologii kosmicznych. Krytycy tacy jak Marcin M. Drews zaskakują swoją krótkowzrocznością. Tak, oczywiście musimy zainwestować w takie działania, ale akurat inwestycje w branże nowych technologii zwracają się bardzo dobrze.

Tylko czy Polsce potrzebny jest własny satelita obserwacyjny? Przecież możemy takie usługi kupować od innych. Owszem, możemy. Ale tego typu dane mają znaczenie strategiczne, a ich wpływ na bezpieczeństwo trudno przecenić. W sytuacji kryzysu (niekoniecznie wojny) kupowanie takich informacji od innych państw jest dość ryzykownym rozwiązaniem.

Pozostaje jeszcze wątpliwość, czy w takie działania powinno angażować się państwo, czy może pozostawić wszystko prywatnemu biznesowi. Niestety nawet najbogatsze prywatne firmy ledwo potrafią wysłać statek, który dotrze do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Loty na orbitę, na Księżyc czy wysyłanie sond dalej to wciąż domena państw - to jest po prostu bardzo kosztowne. Dlatego udział państwa na tym etapie jest niezbędny.

Dla tych i wielu innych powodów wykpiwanie polskich planów działań w kosmosie jest błędem i to niebezpiecznym. Łatwo jest kpić posługując się hasłami "UFO", "furmanką w kosmos" i "boso, ale w ostrogach". Ludzie chętnie podchwycą i będą dalej się nabijać, niekoniecznie rozumiejąc coś więcej. A potem okaże się, że kolejna szansa na rozwinięcie ważnej części gospodarki zniknęła. Bo to było taaakie zabawne...

Więcej o: