Satoshi Nakamoto, rzekomy twórca wirtualnej monety Bitcoin, udzielił wywiadu dziennikarzowi Associated Press. Zaprzeczył informacjom ujawnionym przez Newsweek. Dziennikarka magazynu w rozmowie z AP potwierdziła jednak, że podtrzymuje to, co napisała.
Dziennikarze AP piszą natomiast, że Nakamoto kilka razy w swej wypowiedzi użył słowa "bitcom", co miałoby świadczyć o tym, że nie wie o co tak naprawdę chodzi.
***
O tym, że Satoshi Nakamoto jes twórcą Bitcoina wiadomo od samego początku, bo to jego nazwisko pojawia się w pierwszym dokumencie dotyczącym wirtualnej waluty. Tak naprawdę nigdy nie potwierdzono kim jest tajemniczy Japończyk, nie opublikowano jego zdjęcia ani szczegółów dotyczących życiorysu.
Historia Bitcoina, waluty, która w ostatnich tygodniach przeżywa szczególnie ciężkie chwile , rozpoczęła się w roku 2006. Wtedy to rozpoczęto nad nią prace, dwa lata później wyemitowano pierwszą "wirtualną transzę".
Twórca e-pieniądza zabezpieczył swoją przyszłość - wierząc w sukces pomysłu zachował około miliona wirtualnych monet wartych dzisiaj - o ile kurs się utrzyma - kilkaset milionów dolarów. Nic więc dziwnego, że około trzech lat temu Satoshi Nakamoto stwierdził, że przestaje nadzorować projekt. Zniknął z radarów nawet osób wtajemniczonych w świat związany z walutą.
A świat ten jest tajemniczy. Długo nie było nawet pewne kim jest Nakamoto - według jednych był kobietą, inni twierdzili, że to organizacja lub dwie osoby. Według fundacji P2P miał być "trzydziestosiedmioletnim Japończykiem posługującym się angielskim z naleciałościami zarówno amerykańskimi jak i brytyjskimi, co miałoby świadczyć o tym, że chce ukryć swą tożsamość".
Jeden z zachodnich dziennikarzy scharakteryzował go następująco:
"To wybitny matematyk świetnie znający się na kryptografii. Posiada wiedzę z zakresu finansów. Jest zdolnym programistą ale analiza jego kodu dowodzi, że nie jest profesjonalistą".
Leah McGrath, dziennikarka amerykańskiego Newsweeka , tropiła tajemniczego Japończyka dwa miesiące. Śledztwo doprowadziło ją do 64-letniego Amerykanina o Japońskiej narodowości, który faktycznie nazywa się Satoshi Nakamoto, a konkretniej Dorian S. Nakamoto. Mieszka w pobliżu Los Angeles w Kalifornii.
W rozmowie z dziennikarką stwierdził:
"Nie jestem w to [Bitcoina - red] już zaangażowany, nie mogę na ten temat rozmawiać. Przekazano to innym ludziom, oni tym teraz zarządzają. Nie mam już żadnych związków z Bitcoinem".
Trzeba jednak zaznaczyć: Nakamoto nie stwierdził w niepodważalny sposób, że to on jest twórcą Bitcoina. Córka programisty spytana o to czy wie, co stworzył jej ojciec odparła:
"Nie byłabym zaskoczona, gdyby tak było".
Syn Nakamoto oświadczył natomiast, że ojciec zaprzeczył jakoby miał stworzyć najpopularniejszą wirtualną walutę świata.
W jaki sposób amerykańska dziennikarka odnalazła Japończyka? Za portalem Niebezpiecznik.p l możemy wyjaśnić:
Leah przeglądała bazy danych w poszukiwaniu "Satoshi Nakamoto" - dla potencjalnych "dopasowań" zamawiała rekordy z Narodowego Archiwum i prowadziła rozmowy z bliskimi. Dziennikarka otrzymała e-mail Satoshi od firmy, w której zaopatruje się on w części służące do modyfikacji modeli parowych pociągów i nawiązała z nim kontakt elektroniczny dyskutując najpierw o jego hobby. Kiedy jednak tematyka rozmów przeszła na Bitcoina, Satoshi przestał się odzywać
Prawdy być może nie dowiemy się nigdy, bo gigantyczne pieniądze zawsze łączą się z jeszcze większymi tajemnicami.
Jak wygląda tajemniczy Japończyk? Oto on.
W amerykańskiej sieci publikacja Newsweeka wzbudziła spore kontrowersje. Dziennikarze ujawnili nie tylko powyższy wizerunek twórcy Bitocoina ale i zdjęcie jego domu. Czytelnicy Newseeka w komentarzach twierdzą, że Nakamoto po publikacji znalazł się w niebezpieczeństwie. Część osób w ogóle nie wierzy natomiast, że znaleziony przez McGrath człowiek to faktycznie twórca Bitcoina. Inni twierdzą, że dziennikarka użyła podstępu, żeby wydobyć z mężczyzny przyznanie się do tego, że jest twórcą wirtualnej waluty.