Jednym z głównych wątków tematycznych tej części festiwalu South By South West, która poświęcona jest najnowszym technologiom i mediom społecznościowym, są kwestie prywatności, bezpieczeństwa w sieci i zmianie zasad gry w społeczeństwie demokratycznym. Nic więc dziwnego, że wśród prelegentów, którzy pojawili się na tegorocznym festiwalu nie mogło zabraknąć człowieka, który stał się jednym z symboli nowocześnie rozumianego internetowego aktywizmu i prawdziwą ikoną walki z cenzurą. Nie mogło zabraknąć, nawet jeśli przeprowadzenie przez niego wykładu wymagało zastosowania dość nietypowych środków.
Chodzi o Juliana Assange'a, założyciela serwisu WikiLeaks, za sprawą którego światło dzienne ujrzało tysiące dokumentów, które państwa chciały ukryć przed sobą nawzajem i przed swoimi obywatelami. Assange przebywa obecnie w ambasadzie Ekwadoru w Londynie, skąd połączył się z organizatorami przez internet i za pomocą Skype'a rozmawiał z liczącym kilka tysięcy osób audytorium w jednej z wielkich sal Austin Convention Center. Zaczął od opowieści o swoim codziennym życiu w nietypowej sytuacji, w jakiej się znalazł.
- To trochę jak więzienie - mówił Assange - w takim sensie, że nie mogę swobodnie wychodzić, a możliwość odwiedzania mnie przez osoby z zewnątrz jest mocno ograniczona. Ale z drugiej strony dla kogoś, kto uprawia działalność spotykającą się z tak gwałtownymi i radykalnymi reakcjami ze strony państwa jak ja, to niemal idealna sytuacja: ambasada ma przecież bardzo specyficzny charakter za sprawą swojej eksterytorialności: policja brytyjska nie może mi nic zrobić, a policji ekwadorskiej, która teoretycznie, według prawa międzynarodowego mogłaby zastosować wobec mnie jakieś środki przymusu, po prostu tu nie ma. Moje słowa o gwałtownych i radykalnych reakcjach nie są w żaden sposób przesadzone. Proszę zwrócić uwagę na historię wielu osób, które zajmują się działalnością podobną do mojej: pokazują prawdę o działaniu państwa. Wszystkie musiały zmienić miejsce zamieszkania, żyją na emigracji, w miejscach, gdzie nie może ich dosięgnąć aparat przemocy ich ojczystych krajów i gdzie chroni ich opinia publiczna. Dla Snowdena azylem stała się Rosja, ale dla wielu innych aktywistów to przede wszystkim Brazylia i Niemcy, a zwłaszcza Berlin - wygląda na to, że społeczeństwa tych dwóch krajów są szczególnie uczulone na problem walki z cenzurą i na transparentność działań państwa.
Assange mówił dużo o kwestiach, które legły u podstaw założenia WikiLeaks, czyli o tym, jak państwo szpieguje swoich obywateli i zbiera o nich informacje.
- Co osiemnaście miesięcy podwaja się zdolność władzy do śledzenia ludzi - opowiadał Assange. - To oznacza, że co półtora roku państwa mogą bardzo szczegółowo kontrolować życie dwukrotnie większej ilości osób. To wzrost nieporównywalnie większy niż przyrost naturalny, a to oznacza niechybnie, że za kilka lat władza będzie mogła śledzić każdego obywatela, kontrola będzie mogła przyjąć całkowicie powszechną formułę. Dzięki działaniom WikiLeaks czy takich ludzi jak Snowden, te mechanizmy, przez całe lata ukrywane, są dziś widoczne - władza musi się przyznać, że je stosuje. Dzięki tej wiedzy można dziś stwierdzić, że dotychczasowa definicja władzy jest już zupełnie bezużyteczna. Dziś trzeba mówić o władzy postmodernistycznej: podzielonej między agendy państwowe i prywatne, dynamicznie dostosowujące się do zmian społecznych, podlegające modyfikacjom, których celem jest jak najściślejsza kontrola społeczeństwa. Władza nigdy jeszcze nie miała dostępu do tak wyrafinowanych i skutecznych mechanizmów w tej sferze. Możemy więc spokojnie mówić o nowym totalitaryźmie, o którym nawet nie śniło się Hitlerowi i Stalinowi, totalitaryźmie, w którym następuje naprawdę totalna kontrola społeczeństwa, na każdym poziomie i w każdej sferze. Co więcej, władza coraz bardziej wymyka się z rąk tych, którzy do tej pory ją sprawowali. Gdyby dziś Obama postanowił zrezygnować z polityki kontrolowania społeczeństwa albo cofnął finansowanie z budżetu państwa wszystkich, prywatnych i publicznych agencji wywiadowczych, natychmiast zastosowane byłyby mechanizmy, które miałyby na celu cofnięcie takich decyzji i pozbawienie go władzy - jestem pewien, że w takiej sytuacji proces impeachmentu ruszyłby natychmiast.
Assange nie poprzestał jednak na tak radykalnej ocenie współczesnej rzeczywistości politycznej. Nawoływał do walki ze status quo i proponował konkretne działania.
- Każdy z nas może i powinien coś zrobić - postulował. - Niezależnie w jakim miejscu drabiny społecznej się znajduje. Bo ten system to miecz, który ma dwa ostrza: budując wyrafinowane mechnizmy kontroli władza siłą rzeczy daje każdemu obywatelowi narzędzia, którymi może ten system rozmontowywać. Warto zwrócić uwagę na bardzo ważną sprawę: władza, żeby skutecznie rządzić, nie musi wcale dysponować realną siłą. Wystarczy, że obywatele są przekonani, że nią dysponuje i to powstrzymuje ich przed jakimikolwiek działaniami. Nie dajmy się więc oszukiwać, nie dajmy się zastraszyć. Działajmy!
Assange na koniec spotkania odpowiedział także na kilka pytań zgłoszonych przez jego uczestników. Zapytany o sytuację na Ukrainie, zadeklarował, że bardzo mocno interesuje się wydarzeniami na Krymie. Wyraził obawę, że utrata kontroli nad półwyspem przez Ukrainę jest już dziś nieunikniona.
- Oczywiście, że WikiLeaks nie przestaje działać - odpowiedział na pytanie o założoną przez siebie stronę. - Przygotowujemy właśnie duży materiał, który opublikujemy już wkrótce, a który, wydaje mi się, zrobi sporo zamieszania. Z oczywistych względów teraz nie mogę o tym powiedzieć nic więcej.
Na pytanie, czy sam, osobiście, boi się o swoją wolność i życie w związku ze swoją działalnością, przyznał się do nieustannych obaw:
każdy normalny człowiek w mojej sytuacji byłby pełny strachu - zakończył.