Jest taka niepozorna firma, która odpowiada za 40 procent odsłon muzyki na YouTube. Powstała cztery lata temu, z prostego powodu - artyści i wydawcy muzyki mieli dość nieoficjalnych teledysków w serwisie wideo Google i zbyt niskiego udziału w reklamach YouTube. Firmy Universal Music Group, Sony Music Entertainment i Abu Dhabi Media stworzyły zatem osobne miejsce dla muzyki. Później dołączyło do nich samo Google, kupując 7 procent akcji spółki. W taki sposób powstało vevo, o którym pierwszy raz pisaliśmy w 2009 roku .
Vevo jest często postrzegane jako YouTube, tylko z muzyką. Podczas konferencji Aplikacje.TV w Warszawie Sabina Lawrów z vevo Polska starała się odgonić moje myśli od takiego porównania.
Jesteśmy największym katalogiem muzycznym na świecie. Mamy 80 000 plików muzycznych z czego około 2000 to nasze produkcje. Wśród nich można znaleźć teledyski około 350 polskich artystów
- powiedziała Sabina Lawrów, Content & Programming Manager polskiego vevo.
Playlisty Fot. vevo Fot. vevo
Ciężko jednak uniknąć porównania do najpopularniejszego serwisu z filmikami użytkowników na świecie. Wszak vevo żyje dzięki ruchomym obrazkom. I to żyje całkiem dobrze. W 2013 roku reklamodawcy z całego świata zostawili na rynku reklam wideo w sieci 5,4 mld dolarów. Vevo nie udostępnia swoich szczegółowych danych, ale biorąc pod uwagę kto jest właścicielem serwisu i jak bardzo jest on popularny, to zapewne kawałek tortu vevo nie jest skromny. Ta kwota może być poważnym argumentem w dyskusji na temat piractwa. Czy raczej inteligentnych sposobów na radzenie sobie z nim.
Już w sierpniu 2012 roku firma badawcza Nielsen poinformowała świat, że nastolatki są coraz mniej zainteresowane starodawnymi metodami obcowania z muzyką. Według danych Nielsena w 2012 roku 48 procent Amerykanów słuchało muzyki z radia, ale 64 procent nastolatków wybierało zamiast niego YouTube. Co prawda 56 procent tej samej młodzieży nadal słuchało radia, 53 procent używało iTunes, a 50 procent sięgało nawet po tak pradawne rozwiązanie jak płyty CD. Szala na wadze rynkowego znaczenia przesunęła się jednak w stronę streamingu online.
iPad Fot. vevo Fot. vevo
Mimo głośnej walki z muzycznymi piratami, włodarze nut od dawna zdawali sobie sprawę z faktów potwierdzonych przez firmę Nielsen. Nawet jeśli na początku Internetowej rewolucji się do tego nie przyznawali, to musieli też wiedzieć, że standardowymi metodami trendu muzyki w sieci się nie pokona.
(Walka) z piractwem jest trochę jak wojna z narkotykami. Moim zdaniem nie da się jej wygrać. Niekoniecznie jest to zdanie całego przemysłu, ale sądzę, że rozwiązaniem jest zaoferowanie dostępu do rozrywki jak największej grupie ludzi za pomocą różnych modeli biznesowych
- powiedział Rio D. Caraeff, prezes vevo, podczas Guardian Changing Media Summit 2012.
Dwa lata temu Caraeff przewidywał trend odchodzenia od fizycznych nośników, na rzecz treści dostępnych z wszędobylskiej sieci, kopii cyfrowych itp. Do całkowitego wyeliminowania nośników fizycznych jeszcze bardzo daleka droga, ale w przemyśle muzycznym ta tendencja jest widoczna gołym okiem. W zamyśle vevo jest więc legalną alternatywą dla nowego rodzaju odbiorcy. Alternatywą, która zarabia tak duże pieniądze, że argument o głodujących artystach, którym piraci wyjmują chleb z ust wydaje się coraz bardziej wątły.
fot. TN
Jedną z głównych zasad serwisu vevo, jest jakość. Między innymi właśnie tym miał się on wyróżniać od filmów wrzucanych do sieci bez zgody artystów i wydawców. Teledyski w vevo muszą być zawsze w wysokiej rozdzielczości. Przedstawicielka firmy mówi, że ma to być muzyka dla oczu. Ramówka i nowe projekty umacniają to stwierdzenie. Vevo zaczynało od teledysków, ale dzisiaj stawia równie silnie na własne treści i poszerzanie horyzontów. Zarówno pod względem oferty programowej jak i wykorzystywanej technologii.
W Polsce 14 procent wyświetleń treści w tym serwisie odbywa się już na urządzeniach innych niż komputery. W USA ten współczynnik sięga 50 procent i cały czas rośnie. Rynki mobilne, w szczególności smartfony, stają się nowym źródłem muzyki. Od niedawna dołączyły do nich jeszcze telewizory podłączone do sieci. A to tylko czubek góry lodowej. Vevo jest już dostępne na Facebooku, Twitterze, w konsolach do gier, na sprzęcie Apple, w tabletach z Androidem i Windowsem... Nawet w jeszcze ciepłej przystawce Google Chromecast .
Platformy vevo Fot. vevo Fot. vevo
W postaci odtwarzacza vevo pojawia się też na łamach Yahoo, Dailymotion i MTV. Ostatnia z tych firm musiała przekonać się do nowego konkurenta po zalewie próśb użytkowników. Fani chcieli oglądać klipy na MTV, ale to vevo miało je premierowo. Zaledwie cztery lata od startu jest to gigant rynku muzycznego.
Większość premier odbywa się na vevo. Jesteśmy pierwsi - przed MTV, przed telewizją
- mówi Lawrów
Według przedstawicielki firmy w Polsce jednym z kluczy do sukcesu jest stawianie na lokalnych twórców. W czasie rozmowy Sabina Lawrów kilka razy zaznaczała, że ma ciągły wpływ na rozwój usługi i może promować polskich artystów. Udało się to zrobić na przykład z Donatanem, Izą Lach, Margaret czy Evorevo. Trzymając rękę na kulturalnym pulsie vevo chce zaspokajać potrzeby młodych odbiorców (60 procent użytkowników vevo w Polsce ma poniżej 24 lat).
Lokalnie promujemy to co chcemy. To czego słucha polska młodzież
- mówi Lawrów, dodając, że jej celem jest uczenie młodych odbiorców tego, że muzyki można słuchać przez dłuższy czas nawet siedząc na kanapie. Jednak bez zmuszania do czegoś, czego naprawdę nie chcą. Dlatego w vevo znajdziemy nie tylko światowe gwiazdy, ale również młodych, zdolnych wokalistów i wokalistki z Polski. Jest nawet Disco Polo, na które również znaleźli się chętni. Serwis stara się zaspokajać potrzeby określane przez samych odbiorców, a ich zaangażowanie zwiększa na Facebooku i Twitterze. Przedstawicielka firmy chwaliła się akcjami organizowanymi np. na urodziny danego artysty, w czasie których młodzi widzowie mieszkający w innych miastach umawiali się na wspólne oglądanie bloków tematycznych. Mimo, że przecież każdy klip mogą włączyć sobie zawsze w dowolnym momencie.
Vevo i Apple TV Fot. vevo Fot. vevo
Oprócz promocji teledysków i organizowania reklamodawców, vevo stawia więc na treści z danych regionów. Dlatego w telewizji vevo TV ramówki kanałów vevo Hits, vevo Flow i vevo Nashville są różne dla różnych krajów. Obecnie telewizje są dostępne w USA, Kanadzie i Niemczech. W Polsce jeszcze nie, ale nasz kraj wydaje się być jednym z ważniejszych rynków dla nadawcy. Vevo jest dostępne nad Wisłą od roku. Jesteśmy jednym z 13 krajów, w których serwis działa na lokalnej witrynie internetowej i w dedykowanych aplikacjach. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że Polskie vevo pojawiło się około pół roku przez Niemieckim. Organizacje zarządzające prawami autorskimi u naszych zachodnich sąsiadów działają tak restrykcyjnie, że negocjacje z nimi trwały dwa lata.
Drugi ze sposobów bicia rekordów jaki wyłania się z opowieści na temat sposobu działania vevo, to utrzymywanie skromnego zaplecza. Oficjalnie firma chwali się 5,5 miliardami wyświetleń filmów miesięcznie. Są to dane z września ubiegłego roku zebrane przez firmę ComScore. Firma szacuje, że w Polsce z jej aplikacji i treści w serwisach internetowych korzysta około 10 milionów ludzi, generując co miesiąc 151 mln wyświetleń. Wyniki robią wrażenie. Tym bardzie jeśli weźmie się pod uwagę rozmiar firmy. Według informacji przekazanych mi podczas konferencji Aplikacje.TV, w vevo pracuje obecnie około 250 osób.
Sabina Lawrów Fot. Sabina Lawrów Fot. Sabina Lawrów
W tym sezonie vevo planuje otworzyć się na nowe rynki. Będą też nowości technologiczne, jak wspomniane wcześniej Smart TV. W kwestii aplikacji dla polskich telewizorów szczegółów jeszcze nie ma, ale podobno mają się one pojawić u wszystkich największych marek. Niestety póki co bez funkcji komunikacji Smart TV z tabletami czy komórkami, a więc np. wygodnego wyszukiwania treści na telefonie i wyświetlania go na telewizorze (jak w przypadku aplikacji YouTube).
Wśród 250 pracowników firmy znalazły się osoby z MySpace, które na własnej skórze poczuły jak szybko można spaść z bardzo wysoka, na sam dół. Podobno między innymi dlatego firma inwestuje dużą część zarobionych pieniędzy w nowe platformy i autorskie treści dobrej jakości. Z tego samego powodu nie zmienia się sposób generowania zysku, oparty w pełni na reklamach, a nie abonamencie.
Nie ma planów, by VEVO było płatne. Naszym modelem biznesowym są reklamy przed teledyskiem i banery.
- kończy Sabina Lawrów, odpowiedzialna za polską wersję serwisu vevo, który rzeczywiście ma prawo kandydować do miana MTV XXI wieku.
Szymon Adamus