Całą sprawę ujawnił amerykański dziennikarz w książce pod tytułem, który mówi naprawdę wiele. "Nie ma gdzie się ukryć" ujawnia kulisy współpracy pomiędzy FBI a NSA. W 2010 roku agencje wypracowały techniki pozwalające śledzić naszą aktywność na Facebooku. A konkretnie: śledzić nasze rozmowy, analizować opisy zdjęć, adresy IP, z których się łączymy etc.
Z dokumentów NSA ujawnionych przez dziennikarza wynika, że amerykańskie władze miały wykorzystać "naturalną słabość zabezpieczeń Facebooka". Żeby było jeszcze "straszniej" w dokumentach NSA mówi się też o słabości zabezpieczeń firmy Akamai. Cytat z Wikipedii wyjaśni, jak istotna jest dla internetu:
"jedna z większych firm na świecie zajmująca się przechowywaniem danych i przyśpieszeniem pracy w Internecie. Zarządza około 30% całego ruchu w Internecie. [...] Firma Akamai posiada 147 000 serwerów w 92 krajach na świecie. Do około 2858 klientów należą m.in. takie firmy jak: Yahoo!, Airbus, Audi, BMW, eBay, Apple, Bundeskanzleramt (Niemcy), Philips, Red Bull, Logitech, Microsoft, Facebook."
Z poniższego fragmentu dokumentacji NSA wynika, że agencja jest w stanie przechwycić komunikację pomiędzy użytkownikiem a serwerem Facebooka, w tym przejrzeć nawet nasze zdjęcia.
NSA buszuje na twoim Facebooku? Fot. za VentureBeat
Fot. za VentureBeat
Portal Venture Beat podkreśla, że ujawnione informacje to tylko czubek góry lodowej. NSA planowała nawet stworzenie własnego "fałszywego" serwera Facebooka, by przeprowadzać ataki typu Man In The Middle.
Facebook uspokaja, że "zaprezentowane dokumenty nie są najnowsze, a zabezpieczenia serwisu zostały w znacznym stopniu ulepszone". Nie jestem pewien, czy mnie to przekonuje.
Mark Zuckerberg zapewnia, że nic nie wie o działaniach służb. Określił działania rządu USA jako "frustrujące i dezorientujące".
Pomyślcie tylko: czego jeszcze nie wiemy o działaniach NSA?