"Minęło zbyt dużo czasu" - czytamy w zaproszeniu wysłanym w zeszłym tygodniu z Cupertino do spragnionych nowości mediów. Prócz tajemniczego hasła i jutrzejszej daty Apple nie podsunął nam żadnych tropów - nie wiadomo co jutro pokaże firma.
"Zbyt dużo czasu"... ale od czego? Od chwili, w której Apple naprawdę nas zachwycił? Od tej ery, w której hasło "Think Different" liczyło się bardziej niż paniczne podążanie za utrzymaniem stałego wzrostu?
Według branżowej prasy Apple jutro zaprezentuje nowy tablet. Brzmi to trochę rozczarowujące, bo przecież w zeszłym roku zobaczyliśmy iPada Air, który jest piękny, lekki i ciekawy. Ale jest tylko kolejnym tabletem.
Być może jednak Tim Cook przygotował dla nas niespodziankę i naprawdę nas zaskoczy.
Tylko czy Apple może nas jeszcze zaskoczyć? Musiałby chyba zaprezentować wreszcie Apple TV. To urządzenie najbardziej pasuje do hasła. W Cupertino męczą się nad nim przecież już kilka lat. Przez ten czas przez media przewinęło się wiele doniesień i przecieków na ten temat. Nie jest tylko jasne, czy Apple uporał się z "wrogami rewolucji" - dostawcami treści, którym podoba się obecny model ich dystrybucji. Wielcy gracze na rynku medialnym mogą spoglądać na ewentualne plany Apple jak szefowie wytwórni muzycznych, gdy Steve Jobs powiedział, że będzie sprzedawał piosenki, nie albumy. Dziś uczestnicy medialnego rynku musieliby się zgodzić na to, że to widz sam komponuje sobie zestaw kanałów, sam decyduje kiedy ma ochotę na film, a kiedy na serwis informacyjny. Sam widz też musiałby woleć taką telewizję niż konformistyczne skakanie po kanałach w celu "skonsumowania tego, co podadzą".
Apple TV wymagałoby czegoś więcej niż tylko pudełka z logiem na obudowie. Musiałaby to być rewolucja, w której zgodzą się uczestniczyć wszyscy. Nie jest nawet pewne, czy na taką rewolucję są gotowi dostawcy internetu. A producenci telewizorów? Czy wyobrażacie sobie, że "rewolucja telewizyjna" mogłaby się odbyć bez porozumienia z Samsungiem.
Ponownie myślę o haśle, pod którym odbędzie się jutrzejsza konferencja. Przypominam sobie, że Apple długo nie odświeżał Maca mini. Ten mikrokomputer został chyba pożarty przez swoich bardziej mobilnych braci. Konsumenci marzą już przecież tylko o smartfonach i tabletach. Ale skoro era Post-PC nie chce jednak nadejść (czego dowodzą najnowsze badania) może Mac Mini wróci do łask? Tylko gdzie w dzisiejszym świecie wepchnąć to urządzenie? Jak przekonać do niego użytkownika? Jeżeli Tim Cook wyjmie jutro zza pazuchy nowy model tego komputera nie będę krył zdziwienia.
Czy możemy się spodziewać po Apple innych premier? Oczywiście. Tylko że żadna z nich nijak nie pasuje mi do do hasła "Minęło zbyt dużo czasu". Jutro w świetle reflektorów pojawić się może jeszcze:
Nowy iMac - z lepszym procesorem, a co najważniejsze z ekranem Retina. Żeby graficy z całego świata oszaleli na punkcie ilości pikseli, które mają do dyspozycji. Nowy MacBook Air - również z ekranem Retina, jeszcze lżejszy i bardziej minimalistyczny.
MacBook Air fot. Apple fot. Apple
OS X Yosemite
System zaprezentowany deweloperom podczas konferencji czerwcowej WWDC 2014 powinien trafić do użytkowników jeszcze w październiku. Użytkownicy mogli już jednak o nim usłyszeć, kiedy więc dowiedzą się, że oto ta niespodzianka wieczoru spuszczą nosy na kwintę.
Krążę po pokoju od kilku godzin, przeglądam różne portale i próbuję odgadnąć, co pokaże jutro Apple. W zasadzie wszystko nad czym pracuje firma przedostaje się w jakimś stopniu do prasy dużo wcześniej. Nie znamy szczegółów, nazw, nie wiemy jaką prędkość będzie miał procesor, jaką rozdzielczość ekran. Wydaje mi się, że gdyby Apple miał zaprezentować coś rewolucyjnego już byśmy o tym widzieli. Za kilka godzin przekonamy się, czy hasło konferencji Apple nie zostało wymyślone na wyrost.