Ma trzy centymetry szerokości i osiem cm długości. Rozmiarami zbliżone jest do markera albo szminki. Loupe, bo tak nazywa się to urządzenie, działa raczej jak monokl albo kalejdoskop. Prawdopodobnie najczytelniej będzie trzymać się porównania do Google Glass. Okulary Google zaprojektowane zostały tak, żeby cały czas mieć je na nosie i tylko co jakiś czas na pryzmacie pojawiają się powiadomienia z telefonu. A to nowy e-mail, a to nowa wiadomość na Facebooku. Można też na nich uruchamiać aplikacje. Jednak Glassy mają zły odbiór społeczny - sporo osób obawia się o swoją prywatność i nie ufa posiadaczom okularów, że właśnie nie są filmowani.
Jak informuje serwis FastCoLabs , stworzone przez Nokię i badaczy z kilku uniwersytetów urządzenie Loupe wyciągać mamy z kieszeni tylko co jakiś czas. Aby z niego skorzystać trzeba przystawić je do oka, wybrać odpowiednią aplikację i voila! można korzystać z YouTube'a czy sprawdzić pocztę. Ostrość widzenia można dostosować specjalnym pokrętłem. Loupe wyposażono w szereg czujników:
- czujnik zbliżeniowy - dzięki niemu urządzenie aktywuje się dopiero gdy przyłożymy je do twarzy
- magnetometr
- akcelerometr
- żyroskop.
Mamy więc do czynienia z urządzeniem hardware'owo zbliżonym do smartfona. Całość nawet działa pod kontrolą Androida.
Wszyscy, którzy lubią klimaty steampunkowe mogą być zachwyceni. W końcu Loupe to połączenie zaawansowanych technologii z niby-monoklem!
Ale pojawia się też problem natury praktycznej. Skoro muszę wyciągać urządzenie z kieszeni, żeby móc sprawdzić powiadomienia z telefonu, to dlaczegóż by nie wyciągnąć... po prostu telefonu? Duży wyświetlacz, łatwa i czytelna nawigacja. No dobra, przy zwykłym smartfonie odpada czynnik steampunkowy, ale wygoda o niebo większa. Na razie jednak nie wiadomo, czy urządzenie trafi do masowej produkcji.
Co sądzicie o Loupe? Korzystalibyście z niego? Czy może jednak wybralibyście Google Glass albo jakąś formę inteligentnych okularów?