Projektant Tsung Chih-Hsien wygrał konkurs Red Dot Awards w kategorii najlepszy koncept. Opracował Mini Power - miniaturową baterię czy raczej power bank. Urządzenie podłączone do naszego smartfona może go "uratować" i dać mu energię na - w zależności od wybranej wielkości - dwie, cztery lub sześć godzin działania.
W odróżnieniu od większości jednorazowych baterii obudowy Mini Power są wykonane z produktów ulegających szybkiej biodegradacji. To mimo wszystko marne pocieszenie, bo środowisko najbardziej zatruwa sama bateria. Choć ta, według konceptu Chih-Hsiena, miałaby być wykonana z papieru. Jest to wciąż raczkująca technologia.
Jak działa? Wiemy to dzięki informacji PAP:
Papierowa bateria to układ zbudowany z dwóch elektrod wykonanych z włókien celulozowych pozyskanych z alg Cladophora sp., dzięki czemu uzyskano niezwykle dużą powierzchnię czynną elektrod, dochodzącą do 80 m2/g. Tego typu włókna impregnowano polipirolem (PPy), czyli przewodzącym prąd elektryczny organicznym polimerem, w taki sposób, że na jednej z elektrod PPy był utleniony, a na drugiej zredukowany. Obie elektrody są oddzielone od siebie bibułą nasączoną chlorkiem sodu - czyli roztworem wodnym zwykłej soli kuchennej, pełniącej rolę elektrolitu - po czym całość zamknięto w hermetycznym opakowaniu, w taki sposób, że na zewnątrz wystawały jedynie wcześniej doklejone do powierzchni elektrod paski platynowej folii.
Czy pomysł Tsung Chih-Hsiena ma szansę zrewolucjonizować rynek? Jeśli jednorazowe baterie nie będą drogie i szkodliwe dla środowiska wtedy ich używanie ma sens. Lepiej jednak, gdyby udało się udoskonalić sprawdzone rozwiązania. Zamiast kupować jednorazową baterię lepiej byłoby naładować telefon w ciągu dwóch minut. Tylko czy to możliwe?