Wystarczy tylko, by obywatel Niemiec był zatrudniony w zagranicznej firmie lub instytucji. Według agencji Associated Press taki właśnie pretekst wykorzystuje niemiecka agencja wywiadowcza BND do szpiegowania obywateli własnego państwa.
Chodzi o możliwość przeglądania wiadomości e-mail. Dla obywateli Niemiec, niezwykle czułych na kwestie ochrony prywatności, takie działania służb są nie do przyjęcia.
Cała sprawa wyszła na jaw przypadkiem. W minionym tygodniu były prawnik BND składał zeznania przed specjalną niemiecką komisją ds. wywiadu. Przez media jest ona nazywana "Komisją NSA". Powołano ją by wyjaśnić jakie informacje zbierali o niemieckich władzach Amerykanie. Pod koniec zeszłego roku wyszło bowiem na jaw, że niemieccy oficjele, z Angelą Merkel na czele, są inwigilowani i podsłuchiwani.
BDN zdaje się bagatelizować całą sytuację. Jeden z prawników agencji zapewnił, że szpiegowanie niemieckich obywateli miało miejsce "prawie nigdy".
Jak widać w Niemczech do kwestii prywatności podchodzi się inaczej niż w USA. Tam władzom zdaje się nie przeszkadzać, że obywatele są inwigilowani na wielką skalę. W Niemczech nawet najmniejsze incydenty tego typu urastają do rangi sporego problemu.