Rosyjskiej armii na Ukrainie nie ma. Takie jest oficjalne stanowisko Kremla od początku ukraińskiego konfliktu. Oczywiście świat zdaje sobie sprawę z, delikatnie mówiąc, niewielkiej wiarygodności zapewnień Rosji, ale wciąż poszukuje się twardych dowodów wskazujących na udział rosyjskich żołnierzy w konflikcie.
Nowych informacji może dostarczyć włamanie na rosyjskie serwery, o którym pisze serwis Niebezpiecznik.pl . Nieznane osoby wykradły 66,7 GB danych, wśród których znajdują się m.in. raporty i rozkazy dotyczące działań na Ukrainie. Pakiet z danymi szybko został rozprzestrzeniony po sieci tak, by niemożliwe było jego usunięcie. Równocześnie w kilku miejscach - głównie opowiadających się po stronie Ukrainy - zaczęto analizować dane poszukując takich, które dotyczą wojny.
Informacje pojawiły się m.in. na blogu "Ukraine: War Log" oraz facebookowej stronie Euromaidanpr .
Jak podaje serwis Inform Napalm , z rosyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wykradziono niemal 2 GB informacji. Takie włamania nie są niczym wyjątkowym, to jednak wydaje się potwierdzać, że w konflikt ukraiński zaangażowane jest rosyjskie wojsko oraz służby specjalne.
Dokument informujący o starciu żołnierzy rosyjskich z ukraińskimi Fot. Inform Napalm Fot. Inform Napalm
Część raportów dotyczy przestępczości w Rosji, ale część potwierdza udział rosyjskich służb wojskowych i specjalnych w Donbasie. W jednym z dokumentów ( z 26 sierpnia 2014 roku ) czytamy:
"25.08.2014 roku ok. godz. 15.50 podczas wykonywania obowiązków służbowych doszło do starcia z Gwardią Narodową na Ukrainie, stało się to 10 km na północny zachód od rejonu tarasowskiego. Szeregowi (tu nazwiska) z jednostki wojskowej nr 51182, odbywający służbę wojskową w miejscowości Millerowo zostali ranni i zostali ewakuowani helikopterem Mi-8 Sił Zbrojnych FR do garnizonowego szpitala wojskowego w Rostowie".
Z mapy opublikowanej przez serwis Inform Napalm wynika, że do starcia doszło na terenie Ukrainy.
Z tego dokumentu wynika, że na Ukrainie zostało rannych 237 rosyjskich żołnierzy Fot. Inform Napalm Fot. Inform Napalm
W innym dokumencie czytamy, że 27 września z terytorium Ukrainy przywieziono 237 rannych. Dwóch z nich do szpitala zostało przewiezionych przez funkcjonariuszy FSB.
Jak zwykle w tego typu sytuacjach niewiele wiadomo o kontekście całej sprawy - kto i dokąd się włamał czy skąd naprawdę pochodzą dokumenty. Zdaniem analizujących dane pochodzą one z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rosji, nie wiadomo jednak czy włamano się bezpośrednio na jeden z centralnych serwerów czy raczej do lokalnego komisariatu lub oddziału. Sugeruje się, że może to być bezpośredni zrzut zawartości dysku komputera, do którego uzyskano dostęp.
Nieścisłe są nawet informacje o objętości danych - w niektórych miejscach mówi się o 66,7 GB danych, w innych o 1,78 GB. Być może to różnica między całym pakietem, a konkretnymi informacjami mogącymi mieć związek z Ukrainą.
Wśród tych dokumentów, których treść już poznano brak jednoznacznego wskazania na udział Rosjan w konflikcie ukraińskim, choć są dowody pośrednie. Nie można też wykluczyć prowokacji, której celem jest bądź dezinformacja. Swój interes mogłaby mieć zarówno strona rosyjska, która w ten sposób może próbować wpłynąć na działania Ukrainy, jak i ukraińska chcąca jednoznacznie wskazać na udział Rosji w konflikcie.