Tim Cook, następca legendarnego Steve'a Jobsa, miał pecha. Tuż po meczu Super Bowl, jako jeden z VIPów, miał szansę wejść na płytę boiska. Dookoła biegali wciąż podekscytowani sportowcy, dziennikarze (w tym zapewne kilku technologicznych) i działacze. Z nieba spadł deszcz confetti ku uciesze tłumu zgromadzonego na trybunach.
Tak przynajmniej możemy przypuszczać, bo zdjęcie, które Tim Cook umieścił na Twitterze po prostu nie wyszło. Zostało już usunięte, ale w internecie nic nie ginie. Wyglądało tak (kliknij, by powiększyć):
Sieć zalała fala krytyki, hejtu, kpin i żartów. Główny zarzut: prezes Apple robi antyreklamę iPhone'owi. A konkretnie aparatowi.
Na Twitterze jak grzyby po deszczu zaczęły się pojawiać prześmiewcze wpisy.
"Nowa kampania iPhone'a rozpoczęta".
"Zrobione iPhonem 7?"
"Czy chodzi o to, że iPhone nie nadaje się do przekazywania ważnych momentów? Bo taki przekaz tu widzę".
Autor feralnego zdjęcia próbował naprawić swój błąd - jakiś czas później na Twitterze znalazło się już poprawne ujęcie.
Cała sprawa obnaża kilka prawd. Po pierwsze: każdym aparatem można zrobić nieudane zdjęcie. Po drugie: będąc prezesem wielkiej firmy trzeba uważać na każdy swój krok, a nawet (dosłownie) potknięcie. Po trzecie: prezes Apple stał się ofiarą własnej rewolucji. To za sprawą smartfonów wszystko, co zamieścimy w sieci może się w niej błyskawicznie rozejść i równie błyskawicznie zostać ocenione. Nawet niesprawiedliwie.
Fot. Christian J. Sweet