Znam lepsze sposoby wydania prawie miliona dolarów (tyle kosztował lokal wraz z "obsługą"), ale ponieważ nie były to moje pieniądze, nie ma się co czepiać. Może Japończykom spędzającym w Tajlandii urlop podoba się taka atrakcja? Ja w każdym razie mam złe skojarzenia z taśmowym karmieniem i punktami masowego żywienia z poprzedniej epoki. Póki co wybieram miejsca, gdzie zamówienie składa się analogowo, a biologiczny kelner jest uprzejmy dla napiwku, a nie z przymusu zapisanego w oprogramowaniu.
[via djmick ]
Tomasz Andruszkiewicz