Pomysł dziwny, trochę śmieszny, gdy wyobrazimy sobie marchewkowy sok zieleniejący na widok wiosennej sukienki, albo kolekcję ubrań zmieniających swe dopasowane i wysmakowane kolory w obecności spranego t-shirtu jakiegoś zbuntowanego młodzieńca. Wydaje mi się, że kolor to zbyt ważny atrybut reklamy wizualnej, żeby łatwo z niego rezygnować, a dodatkowo niepokoi mnie, że oprócz komórek przechodniów i kamer monitoringu będą za mną wodzić spojrzeniem panele reklamowe. Ciekawe, czy spece od marketingu znajdą jakieś zastosowanie dla tego pomysłu.
[via
]
Tomasz Andruszkiewicz