Rząd USA przyznaje - nie da się oszacować skali wpływu piractwa na gospodarkę

Do niedawna królowały powtarzane przez wszystkich statystyki, z których wynika, że w wyniku funkcjonowania piractwa komputerowego, co roku gospodarka USA traci 750 tysięcy potencjalnych miejsc pracy oraz 250 miliardów dolarów, które nie wpłyną do obiegu. Kulisy obliczania tej kwoty są jednak niezmiernie tajemnicze i od zawsze budziły kontrowersjie. Z opublikowanego w połowie kwietnia raportu rządowego Government Accountability Office (GAO) wynika, że skali wpływu piractwa na gospodarkę USA, de facto, oszacować się nie da.

GAO zajęło się kwestią piractwa komputerowego jako naturalnym ruchem w celu realizacji ustawy PRO-IP Act , przegłosowanej jeszcze za kadencji prezydenta Busha. Zebranie danych i oszacowanie zjawiska nie okazało się jednak łatwe. Co więcej - postawiło wszelkie dotychczasowe wnioski na głowie .

Według Business Software Alliance każda "skradziona" poprzez piractwo sztuka własności intelektualnej oznacza sztukę potencjalnie sprzedaną . Rodzi to poważne pytania. Między innymi w jakim stopniu piractwo wynika z faktu, że dany użytkownik nie tyle nie chce, co nie jest w stanie kupić konkretnego oprogramowania właśnie ze względów finansowych. W takim przypadku zaliczenie nielegalnego ściągnięcia jako potencjalnego zakupu jest bardziej niż nieuprawnione.

GAO porusza ten temat w swoim raporcie, kładąc kres cytowanym od zawsze statystykom. Rozprawia się równie brutalnie z wcześniejszymi rządowymi raportami. Wykazuje luki w metodologii, braki bibliografii i ogólnych podstaw niektórych wniosków i obliczeń .

Przykładowo, przedstawiciel FBI, autora notatki prasowej z 2002 roku, w której po raz pierwszy pojawiła się suma 250 miliardów potencjalnej straty , zapytany o podstawę obliczeń stwierdził że nie istnieją źródła, z których FBI mogło wysnuć takie wnioski i nie wie dlaczego w ogóle je wysunięto.

Nate Anderson z Ars Technica przytacza w tym miejscu inny przykład. W 2009 roku CBP wezwało do zaprzestania powoływania się na wcześniejsze badania mówiące o 750 tysiącach utraconych stanowisk pracy , ze względu na brak potwierdzających to źródeł. Mimo to, informacja nadal jest powtarzana i uważana za prawdziwą.

GAO zwraca uwagę na rzadko promowaną w mediach hipotezę, jakoby piractwo było pewną formą redystrybucji (w zamian za pewne ryzyko, niematerialne dobra zyskują ci których w rzeczywistości na nie stać), w wyniku której w kieszeni konsumentów-piratów pozostają pieniądze, które z kolei nie leżą bezczynnie w skarpetach ale przeznaczane są na inne dobra, a więc ostatecznie trafiają jednak do obiegu .

GAO zdecydowanie powinno było rozpocząć swoje badania dużo wcześniej. Być może uniknęlibyśmy powtarzania w kółko mitów i danych wyssanych z palca. Pytanie tylko co teraz rząd USA zrobi z nową nie-wiedzą ? Miały byc odpowiedzi a pojawiły się same znakli zapytania.

Przy okazji nasuwa się pokrętny wniosek, że skoro pieniądze z piractwa i tak trafiają do obiegu, to może wcale nie jest owo piractwo problemem, którym warto się zajmować? Co wy na to?

[via Ars Technica ]

Łukasz Cichy

Więcej o: