Opracowana metoda to efektywnie elektroniczna namiastka stabilizacji obrazu, która wykorzystuje czujniki ruchu do przesunięcia podczas robienia zdjęcia albo matrycy światłoczułej, albo elementów optyki obiektywu w celu zmniejszenia rozmazania spowodowanego przez fakt, że mało kto jest cyborgiem i kamera trzymana ręką będzie się zawsze mniej lub bardziej ruszać.
Zespół z Microsoftu skonstruował dość prowizorycznie wyglądającą przystawkę do cyfrowej lustrzanki, z zewnętrznymi czujnikami żyroskopowymi, akcelerometrami i układem scalonym Arduino, który od momentu naciśnięcia spustu zapisywał przeciążenia i zmiany pozycji, 200 razy na sekundę. Dane te zostały następnie wykorzystane do wyostrzenia obrazu, z dość imponującymi wynikami.
W smartfonach czy tanich aparatach cyfrowych raczej nie ma co się spodziewać prawdziwej stabilizacji obrazu, ale zainstalowanie akcelerometru i żyroskopu nie jest specjalnie problemem - ma go iPhone 4, więc można się spodziewać że i inni producenci wkrótce umieszczą żyroskop w swoich smartfonach. Zastosowanie takiego algorytmu wydaje się być więc dla nich dość dobrym rozwiązaniem. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, ile zdjęć robionych tanimi kompaktami cyfrowymi czy telefonami komórkowymi jest rozmazana...
[ Microsoft Research , via Engadget ]
Leszek Karlik