Podczas targów IFA 2010 Philips zaprezentował nową frytkownicę swojego pomysłu - Airfryer, która daje możliwość przygotowania smażonych dań (takich jak frytki, skrzydełka lub udka) przy użyciu "odrobinki lub w ogóle bez oleju". Porcja frytek równie kaloryczna co analogiczna ilość gotowanych ziemniaków... Ta obietnica z pewnością przekonfiguruje znane dotychczas stereotypy odnośnie złocistych ziemniaczanych paluszków. Ba! Może wywołać poważną zmianę cywilizacyjną na miarę odkrycia jajecznicy!
W Berlinie Philips zaprezentował technologię, która w ciągu 12 minut przygotowuje porcję chrupiących frytek, wykorzystując w tym celu odpowiednio wysterowany strumień gorącego powietrza. Jaka z tego korzyść? Pozwala to ponoć "usmażyć" frytki, które zawierają około 80% tłuszczu mniej niż standardowa porcja. Podobnnie ma się zresztą rzecz w przypadku innych potraw, które zmieszczą sie w koszyczkach frytkownicy.
Już słyszę pukanie otwieranych szampanów. Philips wytrąci marudnym dietetykom najpowazniejszy argument przeciwko spożywaniu frytek. Niskotłuszczowy produkt to mniejszy problem z nadwagą. O ile oczywiście, niesieni falą radości, nie zaczniemy jeść go cztery razy więcej. To, niestety, mogłoby zniwelować zysk z mniejszej zawartości tłuszczu.
Co dalej? Nasz zespół redakcyjny zatwierdził oficjalne stanowisko, głoszące iż oczekujemy wprowadzenia niskotłuszczowych frytek do barów szybkiej obsługi (dla narodu), oraz natychmiastowego wymyślenia sposobu beztłuszczowego smażenia pączków (dla siebie)!
[via Philips ]
Łukasz Cichy